Na reszcie można było zmyć z siebie pył traktu. „Porządany Odpoczynek” dawał to co obiecywał. Ekhart był markotny. Od potyczki z mutantami zamknął się w sobie i prawie w ogóle się nie odzywał coś tylko mrucząc pod nosem i czasami wzdychając.
Dopiero w gospodzie i dopiero, gdy wypił trochę zdobycznego wina język mu się nieco rozplątał. - Widzisz Almos … - zagadał do jeźdźca równin – mutanci jak ludzie. Są dobrzy i źli. Ci byli źli … ona była zła. Założę się, że nimi dowodziła i kontaktowała się z ludźmi, tymi … no … normalnymi. Kręciła … ten mutant, cośmy go z Klausem … on prawdę mówił.
Głowa Ekharta chwiała się już niebezpiecznie. - Nie powinniśmy zabijać mutantów, że … mutancie … nie ich wina … moja nic złego nie zrobiła … a oni ją … jak zwierzę … zabiję ich … ich wszystkich i tego … tego gnoja też. – stwierdził dobitnie.
Oczy Ekharta zaszkliły się od łez. Głowa zaczęła mu opadać coraz niżej, aż w końcu opadła na blat stołu i Rigel zasnął.
Następnego dnia nie wracał już do tej rozmowy jadąc na grzbiecie Tercio do Averheim.
Pomimo pewnego niepokoju jaki odczuwał w samym mieście niewiele się zmieniło. Z początku udali się na rozmowę z Weissem, który zgodnie z obietnicą wręczył im nagrodę i dość szybko chciał ich odprawić, jednak Ekhart nie byłby sobą, gdyby nie próbował wyciągnąć od Kurda jakiś informacji. - Panie Weiss … jeśli można zając Panu chwilę. – zaczął Ekhart - Mutanci zostali uprzedzeni o transporcie, a to oznacza że ma Pan w “Czerwonej Strzale” szpiega. Może Pan nam powiedzieć kto w kompanii wiedział o tym prochu?
Kurd zatrzymał się w pół ruchu, namyślając. Potem uniósł wzrok. - Być może ma pan rację, jeśli te informacje są faktycznie prawdziwe. Przeanalizuję to i spróbuję się dowiedzieć. Prócz mnie oczywiście pan Kauffman. Ludzie w naszej placówce w Middenlandzie. Może ktoś po drodze. Woźnica i ochroniarz. I przynajmniej jeszcze kilka osób, również tutaj w Averheim –ten towar nie był nasz, my tylko czerpiemy zyski z przewożenia go.
- Nie pytam przez zdrożną ciekawość. - zastrzegł się Rigel unosząc ręce, jak gdyby spodziewał się odmowy - Ale działając w interesie “Czerwonej Strzały” i jej klienta, czy mógłby Pan powiedzieć do kogo należał towar i dla kogo był przeznaczony? W Middenlandzie jak zgaduję? Podejrzewam że zagarnięcie towaru mogło mieć na celu nie tyle zdobycie ładunku, co uniemożliwienie jego dostarczenia. Może przez konkurencję? – snuł na głos przypuszczenia Rigel.
Weiss westchnął i pokręcił głową. - Przykro mi, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nawet jeśli stoją za nim dobre chęci, to za moimi plecami stoi reputacja "Czerwonej Strzały", której to narazić nie mogę.
Cóż … Ekhart zrozumiał, że dalsze nagabywanie Weissa niewiele lub zgoła nic nie da. Pożegnał się zatem i wyszedł na ludny Plenzerplatz przed siedzibą kompanii. Zbyt wielu ludzi wiedziało o transporcie, by coś ustalić. Może … - A może to graf Kauffmann? – widząc zdumione spojrzenia towarzyszy, dodał – Może to on zorganizował napad? Skoro ładunek nie był jego. Łatwy sposób na zagarnięcie. Weiss mógł nawet o tym nie wiedzieć. Wynajął nas bo graf miał nadzieję, że zginiemy w potyczce. Nie przewidział że mutanci się spiją. Ta ruda kobieta była trzeźwa i na straży. Może czekała na nas?
Snuł na głos swoje domysły wyciągając fajkę, by po chwili raczyć się palonym tytoniem. - Wiecie mam pomysł. Część z nas powinna pójść do kapitana Baerfausta i zdać mu sprawę skoro sobie tego życzy. Ja jednak chciałbym w tym czasie odwiedzić Adele Ketzenblum, tą łowczynię z „Białego Konia”. Ktoś idzie ze mną? – spytał. - Jeśli ktoś nie chce rozmawiać to przydałoby się załatwić Troche lin i jakieś latarnie. Warto po tych spotkaniach w miarę szybko przed zmrokiem w końcu spenetrować to wejście do kanałów przy domach garbarzy. Kryjówka skavenów może być ukryta, ale po zmroku i ulewie, jak się przyczaimy może zobaczymy jak wychodzą? Może udałoby się pochwycić języka? Co o tym myślicie?
Rigel miał zdecydowanie ambitne plany na wieczór. |