Retsu & Asphyxia
-
On nie przegra. -odparł wojownik zajmując miejsce koło Lamii. Facet w garniturze, usłyszał, podniecony krzyk kobiety, gdy zaczęła się walka osobnika w kaftanie. -
To będzie raczej krótkie starcie. -stwierdził zajmując swoją wielką istota niemal dwa miejsca siedzące.
-
Mój A… ekhem. A’Dox nie przegra na pewno. Ale chcę zobaczyć jak silny jest. - Rzekła podskakując delikatnie na krześle. Musiała mocno podwinąć ogon, a nawet zawinąć go wokół krzesła co by nie przeszkadzało to zbytnio innym. -
A tak w ogóle to znasz go? - Zaciekawiła się Lamia.
-
Można tak powiedzieć. -odparł mężczyzna, który osuszał powoli kolejną butelkę mocnego trunku. -
Jest osoba, którą chce pokonać ze wszystkich swoich sił.- stwierdził a zapach alkoholu, zmieszał się z aromatem odpalanego papierosa. -
Ty też zdajesz się go poznawać. Czyżby pochodził z tego samego świata co ty?
Królowa Permafrost machała energicznie ręką. -
Skądże. Poznałam go tutaj i od razu mnie oczarował. - Rzekła rozmarzonym głosem, kładąc dłonie na policzkach. -
Jak już wygram ten turniej zabiorę go ze sobą. - Zachichotała, przysłaniając dłonią usta.
-
Nie wygrasz. -odparł spokojnym tonem Retsu, wypuszczając z płuc potężną chmurę dymu. -
Przykro mi. -dodał jeszcze poprawiając okulary, by lepiej widzieć walkę Zwiastuna.
-
Imponująca pewność siebie. - Asphyxia spoważniała na moment, jednak po chwili ponownie się uśmiechnęła. -
Ale nie ma co gdybać nad tym. - rzekła spokojnie, ale w myślach dorzuciła “To jasne jak słońce że wygram”. Lilith zmaterializowała się przynosząc tackę, na której stała jedna szklanka z niebieskim płynem. W niej było mnóstwo parasolek, rurek i innego badziewia, a było tak mocno schłodzone że szron od razu pokrył dłoń Królowej Permafrost. -
Jak ci na imię człowiecze? - rzuciła luźno, oglądając walkę. -
I dlaczego oni gadają… -Zmarszczyła brwi.
-
Retsu. -przedstawił się, a lekki grymas wykrzywił jego twarz. -
Oni już walczą. Zwiastun chce udowodnić swoja idee wolności… to dość ciekawe. -stwierdził ten, którego walka jeszcze nie nadeszła. -
Ten niedźwiedź mocno Cie poturbował. -zauważył mimochodem okularnik.
-
Nieprawdaż? Był całkiem silny… a ja cóż. Odrobinkę go zlekceważyłam. - Zamieszała rurką w swym drinku. -
Ah, gdzie moje maniery nazywam się Apshyxia. - przedstawiła się, po czym wskazała na niebieskowłosą. -
A to jest moja służka Lilith. -
-
Miło mi poznać Retsu-san. - Ukłoniła się elegancko, widać miała to czynność bardzo wyuczoną.
Retsu kiwnął kobieta delikatnie głową obu kobietą. Kolejny papieros znalazł się w jego ustach, gdy zapytał. -
Czemu przystąpiłaś do turnieju?
-
W moim świecie już nie miałam konkurencji. Wszyscy się mnie bali. Naprawdę tak strasznie wyglądam? - Wskazała na siebie palcem, śmiejąc się. -
Ale w poprzedniej walce mało się popisałam. Starzeje się chyba. - Po tych słowach przeczesała swe długie srebrne włosy.
-
Lub za mało w siebie wierzysz. -odparł wojownik, opierając się o krzesło, które az zaskrzypiało pod jego ciężarem. -
Jeżeli wierzysz w to że wygrasz, nie masz szansy przegrać.
-
Piękne słowa. Zapamiętam je. - Rzekła z podziwem. -
Więc zgaduje że także musisz być potężny. - Westchnęła rozmarzona. W tym czasie, Lilith położyła przed swoją królową kilka kartek. -
Proszę zerknąć Asphyxia-sama. - Lamia spojrzała na papiery, przeczytała je dość sprawnie, po czym położyła palec na samym dole tworząc swoistą pieczęć z lodu.
-
Czasami jednak żałuje swej pozycji. - mruknęła rozbawiona.
-
Potęga to słowo o szerokiej mierze. -odparł Retsu, po czym zerknął na papiery. -
Nie lubie dokumentów… zawsze wynajmowałem do tego ludzi.
-
Więc mamy coś wspólnego. Z tym że tymi akurat osobiście się muszę zajmować. - Pociągnęła drinka przez słomkę. -
Z jakiego miejsca pochodzisz Retsu? - Zapytała patrząc na walkę… albo raczej egzekucję w wykonaniu Zwiastuna.
-
Ze świata Ludzi. -odparł mężczyzna. -
Jestem tam szefem gangu… Yakuza dla dokładności. -wyjaśnił okularnik.
-
Niestety nic mi to nie mówi. - Uśmiechnęła się rozbrajająco. -
Zgaduje że siłą zostałeś szefem, nieprawdaż? -
-
Raczej poprzez lojalność i siłę. -odparł Retsu. -
Jeżeli dbasz o swoich ludzi oni zadbają o Ciebie.
-
Ponownie muszę się z tobą zgodzić. -
Retsu zaczął powoli wstawać z miejsca. -
No nic… tak tylko na chwile tutaj przyszedłem, idę gdzieś gdzie na bieżąco dostarczają alkoholu. -stwierdził ciskając opróżniona już butelkę w powietrze. Co kobieta wąż mogła zaobserwować to fakt… iż naczynie nie spadło z powrotem. Wzleciał gdzieś ponad chmury, nie chcąc się jakoś pokazać. -
Uch chyba przesadziłem. -westchnął Retsu, przeczochrując swoje włosy, po czym ukrył dłonie w kieszeniach spodni. -
Do zobaczenia… może spotkamy się pod koniec turnieju na arenie. -dodał wojownik, powoli odchodząc.
Asphyxia siedziała do końca pojedynku, a nawet jeszcze dłuższą chwilę po nim. Rozmyślała na temat swych kolejnych starć. -
Hehe... nie mogę się doczekać. - Rzekła cicho.