Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2013, 21:03   #16
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Wieczór w "Srebrnej Strzale"
Uran
część druga

Hourun powiódł wzrokiem po zebranych, czekając na następne pytania. Beau wypełzł z torby i wdrapał się na rękę zaklinacza. Ten odruchowo wziął go na dłoń, nie patrząc, bowiem spoglądał na najemników. Opuszkami przesunął raz po włochatym korpusie pająka i cofnął palce, bowiem pajęczak na pewno nie był kotem czy innym milusińskim stworzeniem - nie cierpiał takich pieszczot i najzwyczajniej w świecie gryzł gdy Hourun nadużywał jego cierpliwości. Palce zaklinacza usiane były skaleczeniami i bliznami, a jedna z kropel krwi przyciągnęła uwagę pająka.
- Helfdan dokładnie sprawdził jak potraficie walczyć - Ragnvaldr skinął ku tropicielowi i przyjrzał się obrażeniom widocznym na twarzach i dłoniach co poniektórych najemników, pozostałych po tym “sprawdzaniu”. - Co do innych zdolności to opowiedzcie o nich raz jeszcze, byśmy wiedzieli jak je zaprząc w podróży i walce.

Jako że żaden z jego towarzyszy nie kwapił się odpowiedzieć na pytanie Houruna pierwszy, Triel zabrał głos czując się już nieco pewniej w towarzystwie nieznajomych, po całej rozmowie na temat ich misji.
- Jeśli chodzi o podróż – rozpoczął. – To jazdę konną mam opanowaną, dłuższe podróże też nie powinny być problemem, bo kondycji mi nie brakuję. Umiem także pływać – dodał z uśmiechem, przypominając sobie dorastanie w dokach Esper.
Zaraz jednak uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy na nowo podjął wątek:
- W walce staram się być szybki i zabójczy. Jestem oburęczny, co wykorzystuję dzierżąc dwie bronie jednocześnie. Potrafię też strzelać z łuku, ale pewnie nie tak umiejętnie jak Gahnawek. – Tutaj spojrzał krótko na przemytnika, by za chwilę kontynuować. – Potrafię stać się niewidoczny, gdy tego zechcę. Jestem spostrzegawczy i wyczulony. Z pomocą odpowiednich narzędzi otworzę większość zamków. – Tutaj przystopował na chwilę, marszcząc czoło w zamyśle. – Nie wiem, czy będzie to potrzebne, ale całkiem dobry ze mnie aktor, a i kłamać potrafię nieźle. – Zdawał sobie sprawę, że wzrok wszystkich w izbie jest skierowany na niego. Nie przepadał za byciem w centrum uwagi. Przekręcił się na krześle nerwowo mówiąc: - No i to by było chyba na tyle.
Hourun uważnie wsłuchiwał się w intonację słów, usiłując dojść co jest prawdą, a z czym Triel przesadził. Oczywiście wiedział że droga do dworu zweryfikuje umiejętności wszystkich podróżników, ale przynajmniej było wiadomo co z rudzielcem począć i do jakich zadań go kierować. Skinął młodzikowi głową i spojrzał na pozostałych, ciekaw który się odważy zaprezentować jako następny.
Ku zaskoczeniu odezwała się czarodziejka. Milcząca do tej pory Tua głównie przysłuchiwała się rozmowie i drapała jej nieodłącznego towarzysza - Sherina. Słowa Triela zwróciły jej szczególną uwagę.
- Co to znaczy, że potrafisz stać się niewidoczny? - zapytała rzeczowo wpatrując się w chłopaka.
- Uhm. - Triel zająkał się nieco słysząc nieoczekiwane pytanie. Zmarszczył brwi i odpowiedział niepewnie: - To znaczy, że z moimi umiejętnościami i przy odrobienie szczęścia orkowie nie zdążą zobaczyć z której strony nadchodzi cios. Poza tym - kontynuował już trochę pewniej. - Mam w posiadaniu parę przydatnych eliksirów, które dopomogą w potrzebie. - Wzruszył lekko ramionami, patrząc w oczy dziewczyny.
Tua skinęła głową nic nie odpowiadając. Łotrzyk jeszcze przez chwilę przyglądał się Tui po czym wrócił wzrokiem do Houruna, który wydawał się przewodzić całym spotkaniem.

- Czy ktoś z was był w tamtych stronach? - zapytał Hourun - Albo czy któryś zna mowę orków?
- W tamtych stronach pewnie kiedyś przejeżdżałem, ale to było dawno, więc jest nieistotne. Mówię po ludzku, jak trzeba. Umiem zająć się zwierzętami, nie spaść z siodła, od biedy połatać kolczugę czy zająć się bronią. Poza tym zazwyczaj zajmuję się rozbijaniem głów, łukiem też nie najgorzej strzelam - rzucił Jargo na pytanie o umiejętności. Nowych pracodawców nie wypadało tak z miejsca informować, że potrafi tez całkiem nieźle uświadomić ludziom, że współpraca z najemnikiem leży w ich najlepszym interesie. Zwykle brutalnie. Poczęstował się sporym kawałkiem mięsa i po przegryzieniu dorzucił swoją uwagę.
- Może to impertynencja, ale wolę jasny łańcuch poleceń, jeśli zaczniecie się przerzucać sprzecznymi poleceniami, to zignoruję obie skoro obie dowodzicie. Więc lepiej przedstawcie od razu hierarchię, której rozkazy są ważniejsze. Klient nasz pan, ale nie przeżyłem do dzisiaj dlatego, że dawałem przełożonym zachowywać się jak małe dzieci bawiące się pod stołem. Co do prowiantu i zapasów, chcecie je zabrać stąd i przenieść teleportem, czy dopiero na miejscu w tamtych okolicach, gdzie grasują orki. Skoro mamy później przejść na kontrakt do paladyna, to czy płaci rozsądnie, czy też operuje tak jak połowa jego rodzaju walutą bożej łaski… - Zawiesił głos, oczywiste było że nie miał zamiaru pracować ani narażać się za darmo.
Riviel uśmiechnęła się w duchu na słowa o przejściu na kontrakt do paladyna. Już widziała radość Lususa i... bardzo jej się ten obrazek spodobał, och, bardzo spodobał.
- Znam mowę orków - odezwała się lekko. - A z tego co widziałam to de Crowfieldzi nie mają problemów z gotowizną.Co do innych spraw... Ujadę na koniu, sama się o siebie zatroszczę podczas walki, jak i mieczem, jak i łukiem. To, że przeszłam do Darrow na piechotę unikając orków chyba dobrze świadczy o moich umiejętnościach skrywania swojej obecności i nierobienia niepotrzebnego hałasu? - Nie dając czasu na komentarz i zastanowienie się nad tym co w takim razie uważa za potrzebny hałas kontynuowała.
- Moim atutem jest talent muzyczny, który także podczas walki się przyda, chyba że nie chcecie wykorzystać moich zdolności wspomagania was na polu bitwy? Jako bard też słuch mam dobry, ale raczej tego tłumaczyć nie muszę. - Uśmiechnęła się słodko. - W razie czego mogłabym komuś użyczyć trochę swojej magii leczącej.
- Samopas łatwiej się prześlizgnąć między oddziałami niż dużą grupą; do tego jeszcze z zapasami... - mruknął pesymistycznie Kerstan.

Hourun przyglądał się przez dłuższą chwilę Jargo, potrząsnął wreszcie głową.
- Nie wiem jaki problem masz z kobietami, ale uspokoję cię - ja będę wydawał rozkazy. Jeśli jednak mnie zabraknie, dowodzenie przejmie Maeve, potem Tua - dodał, wskazując po kolei dziewczęta, tak jak to omówili wcześniej. - Zapasy zabierzemy stąd, z Uran. A co do zatrudnienia przez de Crowfieldów... - skinął ku bardce - … potrzebują ludzi. Was. Słyszeliście co panna Riviel powiedziała o zasobach małżeństwa. Wątpię by szlachta będąc w potrzebie nie wysupłała grosza na opłacenie zbrojnych. Nie wiem, żołnierzu, jakie miałeś doświadczenia z paladynami i samym de Crowfieldem; ja również go nie znam, więc nie potrafię powiedzieć nic więcej.
W zamyśleniu spojrzał na słoneczną elfkę, ale zaraz popatrzył po reszcie zebranych.
- Nie mam problemów z kobietami a jedynie sprzecznymi rozkazami, kiedy jest większa liczba pracodawców, tyczy się to nie tylko kobiet. Z de Crowfieldem żadne, z resztą, takie jakie może mieć najemnik na emeryturze… Każde, zarówno dobre jak i złe, a ciągle mam głowę na karku. - Odparł Jargo, nie obchodziła go nigdy płeć dowodzących, póki mieli głowę na karku i nie posyłali ludzi na niepotrzebną rzeź.
Zaklinacz kiwnął na to głową bez słowa.
- Ilu dokładnie tam tych orków po drodze, z tego co widzę, idziemy większą grupą, małe oddziały zwiadowcze możemy pacyfikować od razu, zmniejszy się liczba wszystkich do ubicia a i nie zawsze trzeba będzie kombinować z omijaniem ich. Na moją dwukółkę nieco zapasów się zmieści, wolałbym Wrzoda tutaj nie zostawiać mimo wszystko. - Podrapał się po nosie Jargo.
- Gdy opuszczałam dwór wokół obozowały trzy grupy po około dwadzieścia stworzeń - odparła Riviel. - Teraz może być ich mniej, ale może i więcej w zależności do tego jak radzą sobie oddziały wojska patrolujące północ. Z tego co słyszałam nawet w okolicach Darrow można natknąć się na orczych maruderów; na ludzkich banitów i dezerterów również.
- Sporo, ale mogło być gorzej, przynajmniej to nie jedna wielka banda. - podrapał się po brodzie Fern.
- Dwukółka odpada. Wóz nie przejedzie tam gdzie zwierzęta przejdą bez trudu, a zwierząt będziemy mieli dosyć - Hourun odezwał się do Jargo po czym przeniósł spojrzenie na bardkę, choć mówił do wszystkich - Jedno co jest pewne to to że po prawie miesiącu od pani wyruszenia sytuacja na drodze i wokół dworze de Crowfieldów mogła się całkowicie zmienić. Orków może być więcej - może być i mniej; mogą się pałętać po trakcie - ale mogą się też kupić przy jeszcze nie zdobytych osiedlach i fortach. Więc nie przywiązujcie się zbytnio do tego co było wiadomo “wczoraj”.

Rozejrzał się po twarzach, sprawdzając kto jeszcze zwleka z opowiedzeniem o sobie. Wyszło mu że przemytnik i wojownik Torma.
- Przynajmniej wiem od razu na czym stoję, poszukam dla niej jakiejś przechowalni lub sprzedam z rana. Na Wrzoda można zawsze juki zapakować. - Jargo postukał się po zębach w zamyśleniu, plan z niziołką się komplikował. Dobrze że tylko ona została do przemycenia, w worek jako kartofle się zmieści. - Wrzód to mój muł. - Dodał po przerwie, uświadomił sobie że nie każdy musi wiedzieć kim jest to mało zacne stworzenie.
- Możliwe że lepszą cenę zyskasz za wóz w Darrow, drożyzna tam większa - podpowiedział Hourun. - Tak, będziesz go mógł przeprowadzić przez teleport.

Do tej pory Gahnawek uważnie przysłuchiwał się co mają do powiedzenia inni. W momencie jednak gdy zapadła chwila ciszy, przemytnik poprawił się na krześle, otrzepał resztki jedzenia ze skórzni i przemówił.
- Jeśli chodzi o mnie myślę, że czym bliżej celu ,to znaczy Wilczego Lasu tym bardzie będę mógł się przydać. Co prawda nie byłem akurat tej części puszczy, ale nie powinno to stanowić problemu. Jako łowca w każdym lesie czuje się jak w domu, nawet pełnym orków. Ponadto bardziej niż w walce wręcz skuteczniejszy jestem strzelając z łuku, ale jeśli dojdzie do zwarcia też jakoś powinienem coś poradzić. To tyle, chyba że coś pozostaje nie jasne. - Przemytnik nie lubił opowiadać o sobie, dlatego też się nie rozgadywał. Zresztą mówić o sobie można dużo, a i tak szlak obnaży wszystkie wady.

Gdy już wszyscy z najemników wypowiedzieli się o swoich umiejętnościach, Tua poczuła, że i pracodawcy nie powinni milczeć na ten temat.
- My, jak zapewne już wiecie, paramy się magią. Oczywiście wszyscy należymy do Gildii - to ostatnie młoda czarodziejka powiedziała bez dużego entuzjazmu. Można się było domyśleć, że nie jest z tego szczególnie zadowolona. Spojrzała po wszystkich twarzach. - Pytajcie, jeśli chcecie wiedzieć więcej.
Hourun dodał do tego:
- Jeśli któryś z was potrafi splatać zaklęcia to powiedzcie o tym.
- Jaką magią? – zapytał zainteresowany Triel. – Nie jestem specjalnie zapoznany z arkanami i rzadko kiedy było mi widzieć, jak ktoś ich publicznie używa. – Łotrzyk spojrzał po trójce bohaterów po czym kontynuował. – Używacie magii defensywnie czy ofensywnie? I co w sytuacji, gdy wróg zajdzie nas z zaskoczenia i będzie trzeba radzić sobie z sytuacją walki w zwarciu? Poza tym, czy… - urwał zdając sobie sprawę z braku pomyślunku ze swojej strony. Zreflektował się prędko, mówiąc:
- To znaczy… jako bohaterowie… na pewno wasze doświadczenie nauczyło was jak radzić sobie w takich sytuacjach – zająkał się lekko i modlił, żeby rumieniec nie wyrósł na jego twarzy.
- Jestem pewna, że wszyscy będziecie mieć okazję, by to jeszcze zaobserwować. - Czarodziejka uśmiechnęła się lekko. Podobało jej się zachowania Triela, stawiał celne pytania. - Jest nas trójka i staramy się tak dobrać nasze zaklęcia, by odpowiadały każdej sytuacji. Dlatego mamy czary defensywne i ofensywne, z dużym zasięgiem i przydatne w zwarciu.
Triel uśmiechnął się i skinął głową, dając znać, że odpowiedź go satysfakcjonuje.

Hourun zwrócił się do paladyna Albriechta z prośbą by ten przedstawił zebranym swoje umiejętności, tak samo jak i ostatni weterani Pyłów - Kerstan i Atoli (jeden krótko stwierdzając, że w mordę potrafi przyłożyć; drugi znacząco wskazując na kuszę i zatknięte za pas pistolety). Gdy i oni skończyli spojrzał na Maeve i Tuę nim znowu odezwał się do zgromadzonych.
- Wiecie czego się spodziewać po towarzyszach, a czego dokładnie to okaże się po drodze. Pojedziemy skrótem, mijając trakty - zasadzka tam jest bardziej prawdopodobna, drogami mogą też maszerować oddziały orków na południe. Ewentualne łupy wycenimy i podzielimy po równo, w miarę możliwości - jeśli to będzie niemożliwe pozostanie czekać na powrót do jakiegoś miejsca gdzie można je spieniężyć. Do waszych obowiązków będzie należało dbanie o zwierzęta, zwiad, wartowanie, leczenie rannych, przygotowywanie noclegu i posiłków - tak samo jak i my będziemy się tym zajmowali, w miarę umiejętności poszczególnych osób. O tym że w razie starcia walczycie wespół z nami chyba nie muszę mówić - rozparł się na krześle, po tym jak wyczerpał wszystko to co wraz z Tuą i Maeve miał zamiar powiedzieć. I wreszcie sięgnął po jadło, uznając że wystarczy gadki jak na razie.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline