Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2007, 01:00   #24
Czezwy
 
Czezwy's Avatar
 
Reputacja: 1 Czezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetnyCzezwy jest po prostu świetny
Adiutant zniknął w cieniu pomieszczenia. Cała trójka weszła powoli do budynku. Najpierw hrabianka. Krokiem sprężystym i dumnym. Zwinnie ominęła mutka i rosjanina wchodząc przez drzwi. Potem Wołodia. Odbijając swoją przeklętą piłeczkę przekroczył próg willi komendanta. Najdłużej na werandzie stał Bonebraker. Wydał ostanie kilka poleceń ekipie skinął na Conchite i też wszedł do środka. Pierwsze pomieszczenie to coś pomiedzy przedpokojem a salonem. Duże... to można rzec na pewno, powierzchni jakichś 40m kwadratowych. Dziwne jest to, że jest praktycznie puste. Poza kilkoma ławami ustawionymi pod ścianami i czterema podłużnymi stołami (o długości okolo czterech metrów każdy, stojących na krzyżakach), nie ma nic.. te parę mebli ginie poprostu w tym pomieszczeniu. Ciemnymm i ponurym okna nie myte od dawna są brunatno szare... wpuszczają niewiele światla, a jeszcze mniej powietrza. Wszyscy spodziewaliscie się czegoś innego po takiej personie.
Na przeciwko wejscia są schody duże i wygodne. Prowadzą na pierwsze piętro. W połowie nich stoi "adiutant". Jedna noga na stopniu, druga jeszcze na podłodze. Głowa obrucona w wasza stronę. Wyglada trochę jak zepsuty pajacyk w tym świetle i ubraniu. Gdy po sekundzie lub dwóch otrząsnęliście się z tego.. szoku... zdziwienia... czy w co tam popadliście. Skinął na was ręką. Obrucił sie i zaczął mozolną wspinaczke dalej. Widać, że koleś nie jest najtęższego zdrowia. Kolebie się na boki, jak nie przymieżając kaczka, a sapie jak zarzynany łowca. Po dotarciu na piętro skręcacie w prawo. Widzicie korytarz. Szczerze powiedziawaszy przypomina ten salonik na dole. Ciemno, zakurzone, ale tym razem jakieś sprzęty stoją... O w morde to nie sprzęty. Ja cię w mordę Euzebiusza to są goryle komedanta. Dwóch takich co to wygladają jakby się kamieni nażarli stoi przy drugich drzwiach po prawej. Sierżancie nawet ty się dziwnie przy nich poczuliście. Opiszę jednego, bo są identyczni więc co se język będę strzepił...
Dwa metry wzrostu z maleńkim haczykiem... ogolony na równo, na ramionach wytatuowany znak posterunku. Na klacie podkoszulek na ramiączkach, ale kurna co to za klata. Można by to medykom wysłać niech by się podszkolili bidoki w tej... noo... kurna amantoni... każdy mięsień widać. Ale spoko opanowujecie jedziecie w dół a tam pas szeroki skórzany... do niego doczepiony kawał żelaza co goście w Miami nożem nazywają... jak dla mnie i dla was to jakaś kosa , albo maczeta. W sumie ja bym się nie zdziwł jakby to jakimuś robocikowi urwali. W rękach trzyma peem.
Niżej spodnie typu desert, na kopytach funkiel nówka niesmigane (no może prawie nie śmigane) buty typu panama. I jak już mówiłem takie coś dwa razy zaserwowano pod drzwiami. Miny z gatunku... hmmm... mina wskazywałaby na inteligencję... oni poprostu mają z grubsza ciosane oczy, uszy, nos i usta. Adiutantant zatrzymał się. Wskazując stół stojący obok drzwi wystękał.
- Broń, KAŻDĄ, nalezy pozostawić tutaj.
 
__________________
Si vis pacem para bellum.
Wojownicy nie umierają. Oni idą do piekła, żeby się przegrupować.
I zesłał ich Pan, by siali zamęt i zniszczenie.
Jestem Skoletek. To my przytrafiamy się dobrym ludziom. Porzućcie wszelką nadzieję...
Czezwy jest offline