Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2013, 21:51   #19
Tohma
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś

Noc na dobrze zapadła w Uran, gdy opuszczał Srebrną Strzałę. Pożegnał swoich nowych znajomych krótkim „do zobaczenia jutro! Nie stchórzcie!” i już go nie było. Gdy podążał ciemnymi ulicami miasta rozmyślał nad tym, czego dowiedzieli się od trójki bohaterów. Czy aż tak bardzo pragnie wyrwać się z Esper, by podążyć na wojnę z garstką nieznajomych? Czy wyruszał na własną śmierć? A może ta przygoda doprowadzi do tego, że i jego nazywać będą bohaterem. Potrząsnął głową i przeczesał palcami miękkie włosy.
- Przestań rozmyślać – mruknął cicho, mając nadzieję, że noc zamaskuje fakt, że mówi sam do siebie.

Rozejrzał się uważnie, utwierdzając się czy idzie w dobrym kierunku. Pęknięta latarnia, w której nadal tliło się blade światło lampy naftowej, kosze ze zwiędłymi kwiatami w odsłoniętej witrynie jednego ze sklepów i ten charakterystyczny zapach. O tak, nie zgubił drogi.
Zbliżał się do południowej dzielnicy portowej.

Wziął głęboki oddech, napawając się zapachem ryb, taniego napitku i butwiejącego drewna. Całe życie spędził w dokach. Wpierw bawiąc się z rybakami, biegając na posyłki i podtapiając się, gdy wyjrzał ten cal za daleko wysokiego molo. Następnie, pobierając naukę fachu, poznając kupców i obracając się wśród bezprawia. W końcu, ucząc się tego, w czym był najlepszy. Rabunków i rozbojów.

Minął jeden z tańszych przybytków. Miejsce, w którym ulokował się, gdy zjawił się w Uran. Pijane Ciele? Podchmielona Krowa? Nie pamiętał dokładnie nazwy tawerny. Ważne było to, ze mógł zostawić tam swój dobytek bezpiecznie i miał miejsce do wyspania się.
A więc minął tawernę i opadł twardo na pośladki, zasiadając na szczycie szerokich schodów prowadzących w dół. Do portu. Roztaczał się stąd piękny widok na zatokę, a co za tym szło, na Srebrne Jezioro.

Dziś spokojne, gwiazdy odbijały się od tafli tworzącej lustrzane odbicie ciemnego nieboskłonu.

[media]http://img12.imageshack.us/img12/5404/9ae5.jpg[/media]

Przygryzł wargę, by powstrzymać napływający smutek.


Czy naprawdę musiało do tego dojść? Jedyna bliska mu osoba, z którą spędził całe swoje życie. Jego ojciec. Był gdzieś tam, na południe, w Esper. Pewnie nie spał. Prowadził szemrane biznesy z nowoprzybyłymi kupcami, którzy przewijali się przez miasto dziesiątkami.
Zadarał głowę do góry, szukając pomocy w otaczającej go ciemności. Zamknął oczy. Mimo późnej pory usłyszał głosy pijaków i rzezimieszków. Doki nigdy nie spały. Cichy chlupot wody, gdy rozbijała się o murowany brzeg. A gdzieś tam. W oddali. Głos wołającej przygody. Głos nowego życia.

„Już jutro” – pomyślał bez emocji. Wstał prędko z obranego miejsca, siedzenie zaczynało go szczypać od zimna kamiennego podłoża, obrócił i skierował w stronę tawerny żwawym krokiem.

***

Obudził się w dobrym humorze. Posłanie nie było zbyt wygodne. Miękki koc nie kompensował twardości grubych desek łóżka. Sprawdził dwa razy, czy ekwipunek jest w kompletnym stanie. Zjadł wątpliwego pochodzenia papkę i, o dziwo, świeży owoc, popijając to gorącą, ziołową herbatą i ruszył na północ, w kierunku teleportu.

Po drodze odebrał ze stajni swojego rudego(a jakże!) konia, póki co bezimiennego i prowadził go powoli do celu.

Miasto powoli rozbudzało się do życia. Pierwsze kramy zapraszały klientów bogatymi wystawami, a kobiety krzątały się po izbach domostw, szykując strawę dla najbliższych.

Gdy dotarł na miejsce, gubiąc się tylko dwa czy trzy razy, pierwsze czego uświadczył to chaos. Ludzie krzątali się i hałasowali niemiłosiernie, próbując ustawić się w zwartą kolejkę. Niektórzy samotni, niektórzy z objuczonymi mułami.
Po dokładnych oględzinach ujrzał Houruna, Tuę i Maeve, dyskutujących z jakąś postacią na poboczu. Skierował się w ich stronę, wzdychając ostatni raz. „Teraz albo nigdy”.

Uśmiechnął się szeroko.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.
Tohma jest offline