Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2013, 01:50   #101
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Tropiciel zaległ na posłaniu ze skór. Ciężko… jak przystało na mężczyznę po biesiadzie. W żyłach i głowie przyjemnie szumiało wino. Ciało lepiło się od potu. Tańce i śpiewy. Woodmen – Town żyło. Ale to był taki zimowy żywot Leśnych Ludzi… nie tylko natura odpoczywała. Oni też. Po ciężkim i pracowitym roku. Po tygodniach spędzonych na polowaniach, wędrówkach czy samotnych wyprawach teraz gromadzili się i cieszyli się. Znowu byli rodziną. Biesiadowali. Opowiadali o swoich czynach ale również snuli plany na wiosnę. Iwgar czuł, że był wśród swoich. Bawił się z nimi.

Wino pozostawiło słodkawy smak w ustach… tak jak wtedy, kiedy ostatni raz ucztował z Wszędobylskim. Chociaż mniej tam było ucztowania a więcej chlania… Coś z nim było jednak nie tak. Zamiast myśleć o falujących w tańcu piersiach złotowłosej Merave pamięcią wracał do minionych tygodni…


***


Iwgar nie miał ochoty ani kryć swoich czynów ani zmywać z siebie winy. Zakomunikował Mocnemu o spotkaniu dwóch Leśnych Ludzi i ich planie napaści na karczmę hobbitów. Nóż bez wątpienia był tym, który zostawił przy nich… Nie chciał spekulować. Rozwiązań zagadki trupa nie było jednak zbyt wiele. Albo się posprzeczali i jeden zabił drugiego, albo kogoś znaleźli i napadli… albo spotkali gorszych od siebie. Tropiciel nie gryzło sumienie, oszczędził ich wtedy dając drugą szansę… a co oni z nią zrobili to już ich sprawa. Jedyne czego chciał to żeby jakiś patrol jednak ostrzegł mieszkańców nowowybudowanego zajazdu.

Z Ratharem pożegnał się jak z bratem i przyjacielem. Ostatnie miesiące i wspólne przygody zbudowały więź mocną i silną. Taka jaka może powstać pomiędzy tymi, którzy muszą polegać na swoich umiejętnościach. Wzajemnie o siebie dbać i powierzać życie… a zagrożenia eliminować ramię w ramie. Iwgar często stawał obok Wszędobylskiego w boju i udało im się wyjść obronną ręką z wielu zagrożeń. Jednak nawet od dobrych druhów trzeba odpocząć… wrócić do domu do rodziny, do bliskich znajomych i ażeby zająć się życiem. Ochłonąć i zapomnieć na chwilę o życiu w drodze w nieustannym zagrożeniu. Parę tygodni jakie planował spędzić pod pierzyną nie powinno mu zaszkodzić. Wiedział jednak, że po Mikkelu i Fanny zyskał kolejnego przyjaciela.


***


Chwila wytchnienia jaką musiał sobie dać była podyktowana sprawami przywrócenie domostwa do odpowiedniego stanu. Wprawdzie jego sadyba nie była pozostawiona sama sobie to jednak brak pana na włościach się jej nie przysłużył. Dach wymagał gdzieniegdzie reperacji, komin był zatkany, okiennice były wyłamane… a pszczoły, a miody, a ogródek… samo się nic nie zrobi. Dlatego na takim przyjemnym wysiłku mijały mu kolejne dni. Pocił się bo robota była ciężka, to jednak heblem czy piłą robiło mu się znacznie lżej niż toporem. Ule był nieco zaniedbane ale pszczoły wokół miały dość pokarmu by się dobrze wyżywić i naprodukować złotego słodu. Jednak pomoc Pszczelarza w przygotowaniu ich do zimy już nie była nie do przecenienia.

Rzecz jasna nie był sam ze swoją robotą. W końcu po tylu miesiącach nieobecności wrócił malutki Iwgar w rodzinne strony… Dlatego rodzina ta bliższa i ta dalsza się zjawiła… trochę pomagać, trochę posępić wieści… a trochę posłuchać o przygodach. A tych ostatnich Iwgar mógł zaznać i to nie jedną ani nie dwie. W końcu nie co dzień ktoś przemierzał Mroczną Puszczą starą drogą elfów. Nie co dzień ktoś odwiedzał ich miasta… i nie co dzień ktoś był transportowany przez Wielkie Orły… już nie wspominając o włażeniu do jamy pełnej goblinów. Tak Pszczelarz miał swoje pięć minut i z nich korzystał. Nie chełpił się, opowiadał raczej jak było… przerywając nudę raczył innych opowieściami. Kiedy przyszedł czas prób w jego okolicy i on postanowił stanąć w szranki.

Czuł się nie od dziś najlepiej z łukiem w ręce to i tym razem postanowił się spróbować. Kres zresztą też wydawał się jakiś taki odpowiedniejszy w tym roku niż w poprzednich. Wprawdzie w boju udowodnił swoją wartość to jednak gdzieś wewnątrz miał potrzebę pokazania tym wszystkim, którzy widzieli w nim wesołka z okolicy pokazać co jest naprawdę wart. Pokazał i nie pokazał. Stali bywalcy turnieju dostrzegli postępy jakie poczynił… starzy mistrzowie jednak pozostali obecnymi czempionami. Poszło mu znacznie lepiej niż w minionych latach… ale jednak był czwarty…


***


Mroczna Puszcza go wołała… był strażnikiem i jak każdy strażnik musiał wybrać się żeby spróbować oczyścić z istot pozostających pod wpływem Cienia choćby najmniejszy jej kawałek. Nim jednak mógł zapuścić się na powrót w nieprzyjemny mrok Puszczy chciał oddać to co Puszcza oddała Leśnym Ludziom po latach. Dawno zagubiony artefakt i… tajemnicę jednego z ważnych członków rządzącego rodu. Wbrew pozorom nawet wśród Leśnych Ludzi byli lepsi i równiejsi… Na audiencję u Jarla musiał odczekać swoje.

Długi Dom jak zwykle był wypełniony ludźmi, dymem i przeróżnym zapachami. Kiedy nadeszła jego kolej stanął przed Jarlem.

- Z czym do nas przychodzisz Iwgarze zwany Pszczelarzem, synu Righunta zwanego Ogarem. Przemówił ten kto wedle tradycji pytał w imieniu Jarla.

Tropiciel nie był ani mówcą ani bajarzem. Lubił mówić wprost i bez upiększania. Przekazywać treść nie nadając nadmiernej formy temu co mówił. Jednak teraz czuł się nieswoje… nie dlatego, że tylu go słuchało ale dlatego że nie chciał wyjść na głupca. - Jak niektórzy z was wiedzą przemierzyłem Mroczną Puszczę dawną ścieżką elfów. Rozpoczął i jak się spodziewał nie wszyscy w domu narad rodu Darandel wiedzieli kim jest i czego dokonał. Szepty jakby nieco przycichły i więcej oczu spojrzało na tego mało wyróżniającego się tropiciela.

- Zatem pogratulować odwagi. Jednak pewnie nie przybyłeś do nas oczekując nagrody za ten wyczyn. Zakpił z niego ten co stał na straży porządku zgromadzenia.

- Nie po nagrodę tutaj jestem i czasu tracić na przechwałki nie zamierzam. Wedle praw jednak bezcenny skarb mi winien się należeć bom go odnalazł. Odpowiedział nieco poirytowany z drwiny Pszczelarz. – Odnalazłem tego który był przez was opłakiwany jako zmarły. Przyniosłem coś co zostało przez was uznane za bezpowrotnie stracone.

- Nadużywasz naszej cierpliwości młody strażniku. Nieprzychylny szmer przebrzmiewał pod sklepieniem długiego domu.

- Zwracam wam Pogromcę Wilków. Uciął… a dziesiątki gardeł na chwilę wypełniła jakby woda… szmer przeszedł w ciszę. – Ten co go dzierżył, żyw… aczkolwiek postanowił dokończyć swoich dni w Mrocznej Puszczy. Na dowód swoich słów rozwinął pakunek tak by wszyscy mogli zobaczyć iż nie łże. – Niech mędrcy i starsi rozsądzą czy topór ów nie został spaczony wpływem Cienia. Musiał już przekrzykiwać tłum, gdyż takie to wywołało poruszenie. Jarl wstał i podobnie jak inni chciał upewnić się czy aby ten młodzian nie łże… nikt jednak głośno nie podważył autentyczności owego oręża.

- Jakiej zatem nagrody oczekujesz Iwgarze synu Righunta za zwrócenie nam Pogromcy. Tym razem przemówił sam Jarl.

Właściwie to Pszczelarz osiągnął to co chciał i zyskał nieco sławy i pozbył się tego co bardziej mu ciążyło niż cieszyło. Jednak wiedział, że Jarl straciłby w oczach wielu gdyby pozwolił mu odjeść bez niczego… a być może i potraktowałby jego odmowę przyjęcia czegokolwiek za obrazę. – Zdaję się na waszą mądrość i łaskę. Odparł zachowawczo…


***

Rozmyślał o swoim ostatnim pobycie w Mrocznej Puszczy. Wyprawa zakończyła się w dniu kiedy spadł pierwszy śnieg… jednak to nie białe ścierwo zalegające ziemię zaprzątało mu głowę. A jeleń… biały jeleń… a jak powtarzali to mądrzy ludzie one albo ostrzegały przed niebezpieczeństwem albo zwiastowały ważne wydarzenie… i pewnie Iwgar by się nad tym zastanawiał jeszcze czas jakiś gdyby nie poczuł jak ona wślizguje się pod skóry… Pszczelarz nie był jeleniem… wiedział co teraz musiało się stać.
 
baltazar jest offline