Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2013, 08:52   #6
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Yalop spojrzał instynktownie na swoje ręce. Niestety był zbyt słaby i nawet zbyt duży, by się przemknąć przez kraty. Choć gdyby je tak mocno podgrzać i poprosić jakiegoś osiłka, by je wygiął... To mogło być coś. Lub najpierw podgrzać, a potem ostudzić wtedy metal mógłby zacząć słabnąć. To było kolejne wyjście. Niestety oba plany spaliłyby na panewce, gdyż nikt nie mógł używać magii, a ogniska nie ma z czego nawet rozpalić tak, czy tak. No chyba, że z ich ubrań, ale to od razu by zwróciło uwagę stróżów chędożonych. W sumie to magia też, ale wtedy by można jakoś się też pozbyć strażników, co dawałoby możliwość na ucieczkę. Mimo to samemu będzie strasznie trudno przeżyć, a temu można zaradzić szukając kompanów wśród razem z nim osadzonych.

Gnom przysłuchiwał się dziadkowi, którego o mało nie wziął za jakiegoś żywego truposza. Wszystko przez jego brudne okulary i anemiczny wygląd starca. Gdy jubiler przetarł już trochę swoje szkiełka, to zrobiło mu się żal starca. On też już był w sędziwym wieku i wiedział, że jeśli trafi mu się kopalnia, o której wspomniał starzec, gdy rozmawiał z jakimś człowiekiem, to kres jego życia chyba nastąpi jeszcze szybciej, niż zakładał. Ta myśl jeszcze bardziej utwierdziła brodacza w tym, iż musi się stąd jak najprędzej jakoś wydostać. Mimo to pierwszą rzeczą jaką by musiał zrobić to pozbyć się kajdan i obroży, co nie może być takie łatwe. Spojrzał wtedy na człowieka, który jeszcze przed chwilą rozmawiał z anemicznym dziadem.
-E... Ty. -wyszeptał do kompana w niedoli machając ręką, by się zbliżył. Miał nadzieję, że tamten zechce porozmawiać. Wtedy też gnom kątem oka ujrzał, jak mroczne elfy zaczęły się szarpać między sobą. Wolał się od nich trzymać z daleka. Nigdy nie wiadomo, czego się można po takim spodziewać.
Veles jednak nie zdążył odpowiedzieć, gdy w klatce zaczęło się dziać coś, co zainteresowało Velesa bardziej, niż ewentualna wymiana poglądów, która mogła poczekać na inną okazję.
- Zaraz... - odszepnął.

W momencie gdy gnom próbował nawiązać kontakt z mężczynzą, który wcześniej rozmawiał ze starcem, do młodej dziewczyny, która do tej pory stała przy wejściu do klatki podszedł ten sam drow, który wcześniej zaczepiał Shaz’zara. On sam jak i jego “wesoła kompania” zaraz za nim.
- No co tam ślicznotko, co tak stoisz? Wejdź, zapraszam, zapraszam - powiedział z ohydnym uśmiechem, na koniec kłaniając się teatralnie - No, nie stój tak. Chodź się przywitać, ślicznotko. Zabawimy się, będzie miło - nie przestawał.

Deabruari znała podobnych im typków. Korzystali z każdej odrobiny przewagi nad słabszymi i z każdej miary bezkarności. Nie będą mieli żadnych skrupułów. W przestrzeni zamkniętej kratami to oni sprawowali władzę. Sama, nie miała z nimi żadnych szans. W otwartym terenie na pewno próbowałaby uciec. W tym akurat była dość dobra, ale tu, w klatce… Tu nie było dokąd uciekać, ani się skryć. Strach przyprawiał ją o galop serca i ściskał żołądek. Wydawało się jej, że najgorszą opcją byłoby wdawanie się z nimi w dyskusję. Nie prowokować? Nie zwracać na nich uwagi? Udawać głuchą? Może znudzą ich zaczepki. Gdyby miała chociaż jakąś broń. Nawet zwykły nóż. Nic z tego. Rozpaczliwie, kryjąc panikę w oczach pod opuszczonymi powiekami, przeszukiwała ziemię. Nawet jednego porządnego kamienia. Nic, czym mogłaby rozwalić gębę zbliżającemu się do niej gnojkowi, który wyglądał na ich prowodyra. Dyskretnie zerknęła na kraty klatki. Jeśli przyprą ją do ściany, będzie po niej. Kiepska sprawa. Przez całe życie udawało ci się dziewczyno unikać kłopotów, choć się czasem o nie dopraszałaś, a teraz, kiedy nie ma w pobliżu nikogo, kto miałby odwagę się za tobą ująć, wpadłaś po same uszy.
Może nie powinna była tego robić, ale cofnęła się o krok, skrzętnie unikając wzroku napastliwego drowa. Wtedy dostrzegła zbliżającego się z boku mężczyznę. Znała go, choć nigdy dotąd nie zdarzyło się jej z nim rozmawiać. Był jednym z nowych niewolników.

Był to Delamros, a jego życie było cudowne, miał mnóstwo kobiet, jeździł z miejsca na miejsce, pił dużo alkohol… Czego chcieć od życia więcej? Wszystko zmieniło się w nocy kiedy został pojmany. Jak się tu znalazł? Nie do końca pamiętał, został złapany na potwornym kacu. Podczas drogi nie było z nim najlepiej. Brak odpowiedniego pożywienia oraz wody doskwierał mu najbardziej. Chciał żeby ta podróż skończyła się jak najszybciej, obojętnie gdzie miałaby się skończyć.
W końcu znalazł się w klatce. Przez warunki jakie w niej panowały zaczął się jednak zastanawiać co było gorsze, podróż czy to. Od momentu wtrącenia do klatki, Delamros nie brał żadnego udziału w dyskusjach, kłótniach czy innych rzeczach. Miał to gdzieś, a poza tym nie miał też sił aby ruszyć się chociaż trochę. Czuł, że kompletnie stracił kontrolę nad swoim losem. Musiał ją jak najszybciej odzyskać jeżeli chce jeszcze kiedykolwiek oddychać powietrzem jako wolny człowiek.

Właśnie wtedy kapo zaczęli nękać kobietę, która razem z nim znajdowała się w klatce.

Gdzie się podziała jego pewność siebie? Jeszcze kilka miesięcy temu od razu rzuciłby się, aby pomóc biednej kobiecie w potrzebie. Liczyłby oczywiście na jakąś „nagrodę” z jej strony, to oczywiste, ale na pewno próbowałby jej pomóc.

A teraz znalazł się w najgorszej sytuacji w jego życiu. Delamros po raz pierwszy od wielu, wielu lat poważnie obawiał się o swoje życie. Cały czas chodził nerwowo po klatce. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Obrzydzeniem napawało go wszystko co znajdowało się w klatce, łącznie z osobami, z którymi tu przybył. Drowy zabrały jego pewność siebie, ale cały czas próbował jakoś przekonać innych, a najbardziej siebie, że wciąż panuje nad sytuacją, że nie udało się go złamać, a warunki jakie panują w klatce zupełnie mu odpowiadają.

Musiał szybko wziąć się w garść i spróbować wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji, musiał w końcu stać się tym Delamrosem sprzed kilku miesięcy. Po chwili zastanowienia podjął decyzję, że kobiecie w potrzebie trzeba pomóc.

Zaczął powoli kuśtykać w jej stronę. Kapo cały czas ją nagabywał, więc Delamros musiał działać w miarę szybko. Dosyć stresująca sytuacja, oddałby życie za butelkę czegoś mocniejszego, żeby trochę się rozluźnić. Gdy był już blisko kobiety udał, że się potyka i wpadł na nią licząc, że uda mu się ją przewrócić, kierując uwagę kapo z niej na niego.

Mimo refleksu dziewczyny, która widząc lecącego na nią Delamrosa próbowała się uchylić, mężczyzna wpadł na nią przewracając ich oboje. Drow, który nękał Debrę w pierwszej chwili się zdziwił, a następnie na jego twarzy pojawiło się niezadowolenie, a w końcu złość. Podszedł do Delamrosa, który ciągle leżał na Debrze i wymierzył mu solidnego kopniaka, który wylądował na żebrach mężczyzny, zrzucając go z kobiety.
- Uważaj jak łazisz kreaturo! Zrobiłbyś krzywdę pięknej panience - powiedział drow i zbliżył się do Debry.
 
Morfik jest offline