Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2013, 09:03   #7
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Robiło się ciekawie. Widać dobrze odżywione drowy miały pretensje nie tylko wobec przedstawicieli własnej rasy. Shaz’zar w normalnych okolicznościach pewnie wzruszyłby na to ramionami, ale kapo mogli stworzyć idealną okazję do pozyskania przez tropiciela wspólników. Ci, podobnie jak on, byli nowi, a co za tym idzie w miarę wypoczęci i względnie dożywieni. Stanowili więc doskonałych kandydatów na współspiskowców.
Dodatkowy bodziec do zainteresowania się zajściem stanowił fakt, że drowy narzucaly się niedwuznacznie jakiejś kobiecie. Shaz’zar nienawidził gwałcicieli i molestantów. Znajdowali się na liście jego najbardziej znienawidzonych rzeczy tuż po kapłankach Lolth i miłośnikach dziecięcych wdzięków.
Tropiciel wstał więc powoli, leniwym, długim ruchem, a następnie, równie subtelnie i z wyczuciem, zbliżył się ku grupce, by usłyszeć jak najwięcej i zareagować, jeśli będzie trzeba.

Delamros sturlał się z kobiety. Nie mógł złapać oddechu. Zaczął się dusić. Po chwili wszystko wróciło do normy, ale Chorster i tak oddychał szybko.
- Au, nie ma za co – powiedział, dysząc głośno, w stronę Debry, po czym zaczął powoli wstawać. Złapał się za wciąż bolące żebra. Udało mu się utrzymać równowagę przez dłuższy czas. Odwrócił się szybko w stronę leżącej kobiety i wyciągnął dłoń w jej kierunku.
- Może pomogę? - zapytał z szarmanckim uśmiechem na twarzy.

Niewiele brakowało, a Debra odruchowo przyłożyłaby nieodpowiedniej osobie. Fakt nie miała czasu, by pomyśleć rozsądnie. Człowiek, który zaszedł ją z boku, popchnął i przewrócił, nie miał powodu, by ją atakować. Dlaczego więc tak perfidnie na nią wpadł? Nie był aż tak słaby, żeby się przewracać bez przyczyny. Wydawało się jej, że jeszcze kilka chwil temu trzymał się całkiem nieźle na nogach. Chciał pomóc? Ryzykant. Ta rycerskość mogła go drogo kosztować. Debra obawiała się, że nie skończy się na tym jednym kopniaku w żebra. W sumie zrozumiała, że nieoczekiwanie zyskała sprzymierzeńca. Biorąc pod uwagę jego niebrzydką, choć teraz trochę zabiedzoną i zarośniętą buźkę, mógł liczyć ze strony niektórych współwięźniów na zainteresowanie, którego z pewnością by sobie nie życzył. Spojrzała z lekkim wahaniem na wyciągniętą rękę mężczyzny. Nieznacznie skinęła głową i skorzystała z pomocy przy wstawaniu z ziemi.

Dziel i rządź. Stara zasada, która - jak widać - sprawdzała się i tutaj. Zorganizuj sobie paru pomagierów, a potem załatwiaj ewentualną opozycję i podporządkowuj sobie nowych więźniów jednego po drugim. To było coś, co się Velesowi nie podobało, bowiem koniec końców i jemu w końcu przyszłoby się zmierzyć z kilkuosobową bandą. A jeśli nie tą, to inną. Jak już, to w takiej sytuacji lepiej by było mieć za sobą paru sojuszników...
Na początek postanowił spróbować, czy uda się przeprowadzić pewną dyskretną akcję.
- Cucurii. - Veles wysłał pod adresem drowa ciche polecenie, że powinien obrócić się na pięcie i wiać gdzie pieprz rośnie.

-Co? - drow zrobił głupią minę, gdyż nie zrozumiał co powiedział Veles. Jednak czar, który miał zamiar rzucić kapłan został wchłonięty przez karwasze zapięte na jego przedramionach. Specyficzna “biżuteria” zajaśniała w momencie absorpcji zaklęcia i zaraz wróciła do poprzedniego wyglądu.
Drow, jeśli był zdziwiony tym, że nowi niewolnicy mu się przeciwstawiają, to nie okazywał tego po sobie. Popatrzył na Shaz’zara, następnie na Velesa, lecz jego wzrok spoczął finalnie na Delamrosie zachowującym się, jakby zupełnie nic się nie stało i oferującym swoją pomoc Debrze. Napastnik nie stracił pewności siebie, ale powstałe zamieszanie zniechęciło go do napastowania kobiety. Odwrócił się do Shaz’zara i Velesa odzywając się ociekającym pogardą tonem:
- Czego chcecie? Też chcecie się zabawić panienki? Nie radzę. Jak chcecie jeszcze pożyć, to w tył zwrot, ogon pod siebie i jazda stąd. To nie wasza sprawa, nie chopaki? - powiedział, odwracając głowę w kierunku swojej bandy. Teraz, gdy sytuacja robiła się napięta poza piątką, która stała za plecami drowa z tłumu niewolników wyszło jeszcze dwóch ludzi. Cała banda była mieszaniną różnych ras, a przewodniczył im drow.
-Rilrae, dobrze mówisz. Pokaż im kto tu rządzi! - dały się słyszeć głosy członków bandy.

Chryja wisiała na włosku, a atmosfera zrobiła się gęsta i śmierdząca, jak zawartość pobliskiego wychodka. Jednak herszt nie był aż tak pewny swojej racji, skoro szukał poparcia swoich koleżków.
Jeśli dobrze zauważyła tamtych było siedmiu. Na ich dwoje. Całkiem nieźle. Przy dobrym układzie zatłuką i ją i tego dzielnego chłopaczka zanim zabije ich harówka w drowich kopalniach. Chyba, że...
- Trzymasz się na nogach - zapytała szeptem człowieczego mężczyznę, który wciąż trzymał jej dłoń.
- Daję radę chociaż bywało lepiej, mam nadzieję, że jesteś cała - odpowiedział z lekkim uśmiechem Delamros, masując ręką obolałe żebra, po chwili zorientował się, że cały czas trzyma jej rękę więc szybko ją puścił. Cieszył się, że chociaż w niewielkim stopniu udało mu się pomóc dziewczynie, chociaż nie był pewny czy było to warte dostania kopniaka w żebra.

Skrzywiła się lekko do uśmiechającego się głupio chłopaka. Nie chodziło jej o subtelności i konwenanse.
Nie była pewna czy młodzian chce zginąć razem z nią, czy wyłgać się jakoś z sytuacji. Jednak jeśli już sam w to wdepnął, niechże ciągnie ten wózek razem z nią do końca.
- To trzymaj się mocno - wyszczerzyła się, choć nie był to wesoły uśmiech.
Mimo, że długa droga przez podziemia nadwątliła jej siły, dziewczyna zdawała sobie sprawę, że pobyt w niewoli na pewno już nie poprawi jej kondycji. Teraz, albo nigdy.
Chwyciła się mocno ramienia niespodziewanego sojusznika i korzystając z chwili, w której herszt kapo odwrócił twarz do swoich wątpliwej reputacji kompanów, wybiła się celując stopami w czułe miejsce poniżej pasa bandziora.

Po tym, gdy Chorster usłyszał te trzy słowa, które padły z ust dziewczyny wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dziewczyna złapała go mocno za ramię i kopnęła kapo prosto w jego klejnoty rodowe. Nie wiedzieć czemu Delamrosowi strasznie spodobało się jej zachowanie. Musiał przyznać szczerze, że dawno już nie czuł takiego podniecenia jak w tej sytuacji.
Cios mimo, że słaby był na tyle szybki i celny, iż drow nie był w stanie się przed nim obronić. Wszyscy bezsprzecznie mogli stwierdzić potwierdzone trafienie po jęku, jaki wydał z siebie napastnik, który chwilę po tym osunął się na kolana trzymając się za krocze.

- Ty… mała suko… pożałujesz tego! - wydyszał, po czym krzyknął - Brać ich! Obijcie im mordy!
Debra nie czekała aż wywrzeszczy kolejne groźby i wymierzyła następnego kopniaka w pysk drowa, póki ten trzymał się za skorupki swojej potłuczonej męskości.
Kolejny cios, mimo że silniejszy, był mniej celny. Albo drow był bardziej czujny, gdyż kopniak nie trafił bezpośrednio w cel, którym była twarz napastnika, a w tułów. Desperackie ataki małej kobiety były mimo wszystko zbyt słabe, aby położyć silnego i dużo większego drowa.
W momencie, gdy mroczny elf zmagał się z bólem i z kolejnymi ciosami Debry, zza jego pleców do ataku ruszyli jego kompani.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 08-09-2013 o 16:51.
Lilith jest offline