Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2013, 23:04   #132
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Gdy ostatni z Harlenów zniknęli z polany, stary kapłan uderzył Iorwetha pod kolano tak by ten upadł i przeszukał dokładnie wojownika, mając nadzieję że znajdzie coś, co pomoże mu w zrozumieniu z jaką misją wysłała Iorwetha Moruad. A gdy skończył spojrzał w stronę Williama Snowa i głośno stwierdził:
- Jest twój. Zrób z nim co uważasz za słuszne, pamiętaj jednak że na Długim Kurhanie znajądą się tacy którym może się nie spodobać, że trzymasz rannego jeńca-skagosa.

Septa nie podziękował za łaskawe przekazanie Nocnej Straży pojmanego jeńca… będącego już wcześniej jeńcem Nocnej Straży. Nie podziękował też za cenną radę. Przyglądał się tylko jak Wiedzący, Oczy i Uszy Moraud sznupie po kieszeniach rannemu. – Rad bym jednak zobaczyć co tam wytrzepujesz zza pazuchy tego… naszego Harlena, więc nie musisz się tak krępować. Nie chciałbym, żeby potem straż była oskarżana jeszcze o grabież albo i rozbój. Odpowiedział patrząc na ręce wiernemu przyjacielowi czarnych braci. – Długi Kurhan? Taki ranny… może nie wyżyć nieboraczek.

- Zrobię z twoją radą Williamie Snow to co robisz z moimi radami, prośbami i groźbami... zignoruję ją - odpowiedział Erland spokojnie. Nie czekając na odpowiedź, podszedł do Alysy. - Mam nadzieję, że nic ci nie jest Lady Alyso?

Córka lorda dowódcy pochylała się nad Roddardem, którego Mort przywiózł zaraz po tym, jak się uciszył rwetes. Kruk gadatliwy nie był nigdy, ale teraz milczał jak grób, tylko białkami oczu błyskał jakoś tak straszliwie. Alysa pokręciła głową. Nie, nic jej nie jest.

- To dobrze - odpowiedział Erland i pochylił się nad Roddardem. O truzinach Harlenów wiedział nieco więcej niż pozostali, może nawet więcej niż córka Pająka. Rana była paskudna, a na dodatek upłynęło sporo czasu od kiedy mężczyzna wyjął grot strzały z nogi. - Trzeba go przenieść i rozgrzać. W mroku nie jestem też w stanie sporządzić żadnego leku. Jeżeli pamiętasz gdzie go znalazłeś lub gdzie odrzucił grot strzały to idź tam i przynieś ją. Może pomóc nam uratować jego życie- powiedział do Morta. - Pani ja zajmę się Roddardem, ty zobacz co z Kamykiem i pozostałymi. Jest jeszcze jedno - dodał cicho, tak cicho że tylko Mort mógłby usłyszeć - gdy będziesz mieć czas dowiedz się od Iorwetha co robił na ziemiach Flintów.

Młody zwiadowca zmarszczył podejrzliwie swój spiczasty nos, przymrużył oczy… i szybko kiwnął głową.

- Hwarhenie, przestań się zabawiać z Kamykiem i pomóż mi przenieść tę Wronę - powiedział do wysokiego ziomka.

***

Podczas gdy Agneta wykładała Sepcie swoje propozycje, Mort wydobył z kaptura szczura, a z juków bukłaczek chlupocący miło i jakby znajomo… toż to jedno z Ulmerowych lekarstw! Bukłaczek na uboczu chłopię otworzyło, szczurowi kazało tańczyć, i nie minął czas, który średnio sprawnemu septonowi zajmuje otrzepanie z grosiwa wiernych z pierwszego szeregu pod ołtarzem, a Morta otoczył wianuszek chętnych do komitywy Harlenów.
Nie minął czas, w jakim septon otrzepuje z grosiwa drugi szereg wiernych, a Mort z Ruprechtem w garści udał się… prosto do Kamyka i Jorana. Gapiąc się bezczelnie na stojącego dalej Erlanda wyszeptał niedosłyszalnie dla Skagosa, że Harleny dostały rozkaz osobiście od Moruad Magnar, by ściągnąć na Długi Kurhan takie słupiszcza jak o ten tam, co zwierz ciągnie. Moruad wskazywała miejsca, gdzie owe słupy miały być, a oni sobie potem szukali, i po nocach cichaczem zabierali…

Agneta trawiła tymczasem Septową odpowiedź. Nie wyglądała na uszczęśliwioną wizją wspólnej podróży na kurhan. W sumie to nijak nie wyglądała, jak zawsze.
- Jesteś głupcem, Willamie Snow. Sprawiedliwości po Moruad oczekujesz? Gdzie jest władza, nie ma sprawiedliwości.
Harlene’owie obrzucili zebranych taksującymi spojrzeniami. Tu i ówdzie ręce spoczęły na rękojeściach broni...

Iorweth od dłuższego czasu zamknął się i przestał siec obelgami na prawo i lewo, obdarzając nimi po równo wszystkich obecnych. Siedział w swoich więzach cichutko i pokornie… znaczy, starał się podsłuchać jak najwięcej. Wreszcie zawisł na starym Crowlu spojrzeniem konającego.
- Erland - wymruczał nachalnie, rzucając niespokojne spojrzenia na Agnetę. - Erland, do wszystkich diabłów… Przerwij to. Nie dawaj mnie tej wiedźmie. Nie pozwól, by odeszła ze słupem… Najlepiej w ogóle nie pozwól, by odeszła - wyszeptał ledwie słyszalnie.

Starzec spojrzał się na Iorwetha i przyjrzał mu się uważnie. Prośba wojownika była czymś nowym i zaskakującym - było to chyba pierwszy raz gdy Iorweth się czegoś bał i nie kłamał. Co jednak Erland mógł zrobić? Nie miał żadnego wpływu ani na Agnatę, ani na Williama Snowa. Serce Lodu było nic nie znaczącą błyskotką, a jednak kapłan nie zamierzał czekać z założonymi rękoma.
- Dosyć tego szaleństwa!!! - krzyknął Erland - Mało Wam krwi? - spojrzał po obecnych, zarówno Wronach jak i Harlenach. A potem podszedł do Agnaty - Nie, nie ma sprawiedliwości. A jednak zapewniam cię, że Moruad Magnar wynagrodzi cię sowiciej niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić. Poza tym jeżeli nie chcesz oddać się pod osąd Moruad to pod czyi? Naszego Boga? Pająka? A może Williama Snowa? Powiadam ci, że żadne z nich nie wynagrodzi cię sowiciej niż Moruad. Udaj się z nami na Długi Kurhan a obiecuję, jako Erland Crowl, brat wodza Crowlów i posłaniec Moruad, że zyskasz wiele więcej niż sól i złoto. Rorkowie, Crowlowie i Stane’owie będą śpiewać pieśń o klanie Harlen i tobie, o tym czego dokonałaś i o twojej mądrości.

Agneta Harlene wydęła wąskie, bezbarwne wargi. Jeden z wojowników Harlene’ów przysunął się bliżej jednorożca. A Kamyk stojący przy jeńcu usłyszał szept z wysokości swoich kostek, gdzie w obecnych okolicznościach przyrody spoczywała śliczna głowa Iorwetha.
- Rozwiąż mnie, wrono...

- Zanim zrobisz coś głupiego wiedz, że Lord Dowódca wie, że cię spotkaliśmy i możesz mi wierzyć, że jeżeli cokolwiek stanie się Williamowi lub innej Wronie to Pająk was znajdzie. A Moruad mu w tym pomoże. Podobnie możesz być pewna, że Moruad umie liczyć i że gdy tylko zorientuje się, że nie wracacie to wyśle po was Rorków i Crowlów, tych Crowlów którzy mają stare długi do wyrównania z klanem Harlene. Jesteśmy w pół drogi od Długiego Kurhanu i twierdzy Wron. Sądzisz, że jesteś w stanie poprowadzić swoich ludzi tak by nikt was nie zauważył? A wy sądzicie - kapłan spojrzał po pozostałych Harlenach - że wam się uda? Tyria i jej wilk was odnajdą- sklamał.

Willam się nie odezwał. Powiedział co miał do powiedzenia, a poza tym głos Szepczącego mógłby stracić na sile. Za nic nie uśmiechała mu się wspólna podróż z Agnetą i jej chłopakami… i bez zachowania sporego luzu między oboma grupami nie wyobrażał sobie drogi a Długi Kurhan. Lecz nie to było teraz kłopotem. Był gotowy zakończyć na oba sposoby ten spór. Podobnież jak inni wsparł dłoń na rękojeści miecza… on jednak wpatrywał się wprost w paskudną twarz dziewczyny. Tak jak za pierwszym razem kiedy z nią rozmawiał.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline