Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2013, 07:12   #83
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Wszystko nabiera płynności.

Świat skryty za goglami VR jest prawie taki, jaki powinien być. Jonasz stoi nieruchomo, poruszają się tylko bezkrwiste wargi, gdy subwokalizuje polecenia podręcznej SI, poruszają się tylko obciążone pierścieniami kontrolnymi palce prawej dłoni. Nakłada kolejne filtry: blokuje smród niemytych ciał, blokuje rozleniwioną woń starego potu, na powyginane, zmatowiałe panele hali nakłada widok nowych. Usuwa wszystko, co zakłóca jego design.

Kryje się za idealną symulacją.
Ucieka w obraz Gehenny złożonej ze światła i nanotytanu; Kosmicznego Wieloryba mruczącego odgłosem pracujących silników, żyjącego, sterylnego, przerzeźbionego przedświadomymi pragnieniami Jonasza.
Ucieka w ten obraz, zamyka się w nim.
Na moment. Na chwilę.

Powrót boli bardziej niż chciałby kiedykolwiek przyznać.


* * *


W sen zapada nagle, z bezwładnością brykietu biomasy ciśniętego w ciemny szyb wentylacyjny.
Nie śni o niczym.
Jego sen jest bezkresem szeleszczącej chitynowymi odnóżami czerni.


* * *


Krzyki Rona i jego ludzi, upadek Blondasa odbywają się na peryferiach Jonaszowej uwagi. Przesuwa wzrokiem po leżących na podłodze ciałach. Obserwuje je kątem oka - z dystansu, z oddalenia, którego nie potrafi do końca zdefiniować, przelotnie. Równie przelotnie przypomina sobie kobietę z blizną na policzku.

Ford, Lentz i Netaniasz.
Nazwiska bez znaczenia.

Odwraca głowę i nie poświęca im ani jednej myśli więcej.

Patrzy na Praha i Ortegę. Szczura i żołnierza. Przewodnika i mordercę. Patrzy na krew płynącą im z nosów i wie, że zaczęli właśnie umierać. Patrzy po otaczających ich zbieraczach i wie, że dla nich odliczanie zaczęło się także. Patrzy na kroplę, która spływa Szczurowi po brodzie i spada na kratownicę korytarza i wie, że skazali ich wszystkich. W górnym rogu ekranu 713:23 przeskakuje w 713:22. Jonasz wygina blade usta i dodaje kolejne dwie zakładki, wpisuje dodatkowe wskaźniki: masę ciała, potencjalny wiek, intensywność zauważonych objawów. Ego szepcze mu do ucha kolejne pytania, przeprowadza podstawowe symulacje, oblicza prawdopodobieństwo. Wybieleniec kiwa głową. Puszcza odliczanie.


* * *


Cudownie ocalały Netaniasz budzi jego podejrzliwość. Nie było możliwości, po prostu nie było możliwości, by sam odnalazł wyjście z Mózgotrzepa. Chyba, że kłamał. Chyba, że ktoś mu pomógł. Chyba, że ktoś go kupił. Nie mogli mu ufać - to było oczywiste. Jonasz nie mógł mu ufać. To również była oczywista prawda. Jonasz mógł jednak go wykorzystać.

Każde stado wybiera alfę i omegę. Najsilniejsze i najsłabsze ogniwo. Przywódcę i zawór bezpieczeństwa, na którym można koncentrować gniew, winę, podejrzliwość i agresję. Przerzeźbieniec wiedział, że w punkcie wyjścia omegą został wybrany on sam: odmienny fenotyp i brak broni. Był dla nich słaby. Teraz jednak… Teraz była szansa, by to zmienić.

Mógł stracić przytomność w poprzednim sektorze, ale przeprowadził Ortegę do wyjścia. Pomimo zakłóceń i pomimo ciemności. A ksiądz? Ksiądz uciekł zabierając jedyne źródło światła. Nie wolno było pozwolić, by inni o tym zapomnieli. Trzeba było utrwalić w nich tą informację, świadomość, że Netaniasz nie jest tak godny zaufania, jak próbuje to przedstawiać.

Wykorzystuje więc każdą szansę, by o tym przypomnieć. Zabiera księdzu latarkę i manifestuje chłodną, uzasadnioną urazę. Zaciska usta pod podaną przez Praha chustą, gdy widzi jak Netaniasz kontruje jego starania, próbując zaskarbić sobie przychylność Ortegi.

Ortega jest jednak chory, jest cykającą bombą zegarową.
I Jonasz nie potrafi pozbyć się przeczucia, że gdy jego wyćwiczone ciało zacznie się zapadać, Punisher wybuchnie jak granat, zabijając każdego, kto znajdzie się w zasięgu.


* * *


- Załaduj mi mapę - mówi Szczur, a jego oczy są poważne ponad prowizoryczną maską.

Na monitorze upiorną zielenią połyskuje pytanie:

O CO CHODZI Z UWAŻANIEM NA ORTEGĘ?


Wybieleniec kiwa głową. Jego twarz jest w zasadzie nie widoczna pod chustą i nasuniętymi na oczy goglami. Białe palce śmigają po klawiaturze tak szybko, że zdają się rozmazywać, że oko ma problem, by za nimi nadążyć. Wpisuje wiadomość, dodaje aplikację kasującą automatycznie komunikat po przeczytaniu.

Chory // Niestabilny // Obwieszony bronią // Chciał mnie zabić

Po dwóch sekundach wahania dopisuje najnowsze skojarzenie. Zagrywa kartą szczerości.

Granat bez zawleczki



* * *


Jonasz jest w piekle. Idzie mechanicznie, kierowany prostym odruchem ciała. Prawa. Lewa. Prawa. Lewa. Krok za krokiem. Powietrze jest żrące jak kwas i przesiąknięte ostrym zapachem chemikaliów. Pieką skryte pod goglami oczy. Piecze skóra. Płuca wypełnia ogień.

To już trzeci krąg piekła. Po Hienach, po Mózgotrzepie.
Netaniasz dla odmiany pewnie jest w religijnym niebie, katolickiej euforii.
Oto idzie święty na drodze do oczyszczenia.
Zbawiciel. Wybawca.

Na szczęście zbawiciele i wybawcy mają to do siebie, że częstokroć kończą nabici na pal, przybici do krzyży czy z flakami wywlekanymi przez głodne ptaki.
Jonasz patrzy na zadowolonego z siebie księdza i znajduje w tym pewną pociechę.


* * *


Wrota do kolejnego sektora były zamknięte, ale żywe - pulsujące uwodzicielskim blaskiem sprawnej elektroniki.

- Zajmij się tym… - charczy przez spalone gardło Ortega, a Jonasz pod goglami wznosi oczy do góry. Ale kiwa głową, bo przecież jest Dobrym I Pomocnym Jonaszem. Nieszkodliwym Jonaszem, który zawsze słucha rozkazów ludzi trzymających broń. - Osłaniam plecy - dodaje żołnierz, przygotowując do użycia broń i klękając na jedno kolano.

- Jestem z tobą - mówi Netaniasz, kładąc rękę na ramieniu Punishera.

Wybieleniec patrzy na niego zimno.

- Nie podoba mi się to. - Głos Praha jest chropawy i cichy. - Tylko tam gdzie Strażnik panuje te urządzenia działają. - Kaszle krwią, a Jonasz dodaje do wskaźników kolejny symptom. - To pewnie robota Łapaczy.

Zielone światło sprawnego systemu mrugało do nich z grubej, tytanowej płyty, jak oko jakiejś czujnej, inteligentnej istoty. I jest to w końcu zwierzyna, na którą Jonasz potrafi zapolować.

Wszystko nabiera płynności.

Świat skryty za goglami VR jest prawie taki, jaki powinien być. Kod rozwija się przed nim jak chętna kobieta. Zakłóca sygnał, maskuje swoją lokalizację, izoluje tą część podsystemu. Oszukuje system, żeby ta ślepiąca zielonym spojrzeniem istota nie zauważyła ich obecności. Uśmiecha się, wpuszczając w system uśpionego robaka, małego konia trojańskiego.

Z łatwością otwiera drzwi.
Z łatwością zamyka drzwi.

Nakłada własne kodowanie, krzywi cynicznie wargi.
Zabezpiecza drogę ucieczki.


* * *


Gródź do kolejnego sektora jest rozdarta na strzępy. Fragmenty nanotytanu pogięte jak papierowa kartka w rękach niecierpliwego dziecka. Dziura we wrotach przypomina dziurę w klatce piersiowej Blondasa - niczym z rany sterczą z niej rozdarte kawałki metalu.

Oddycha głęboko, z ulgą, dla której nie znajduje słów. Ściąga chustę i spluwa na kratownicę, próbuje pozbyć się z ust smaku spalonej gumy, żrącego kwasu i toksycznych odpadów. Prostuje się. Unosi na chwilę gogle.

Z sektora przed nimi wylewa się ciemność i martwa cisza. Nie słychać już maszyny, którą Torch nazwał kombajnem do mielenia zwłok. Nie słychać niczego poza ich własnymi oddechami, szelestem ubrań, stukotem butów.

Jonasz cofa się o krok.
Odruchowo, machinalnie.

Klnie bezgłośnie, czując jak ulga zamienia się w niepokój, a niepokój w strach.

Ponownie chowa się za plecami większych i silniejszych od siebie. Sprawdza mocowanie gwizdka z fiberglassu. Nasuwa gogle i wywołuje zaktualizowaną mapę. Wyciąga wykrywacz elektroniki, ustawia go w tryb cichy,
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 08-09-2013 o 08:28.
obce jest offline