Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2013, 09:14   #84
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację


CARLA

Krzywy działał równie szybko jak Carla i już po chwili, po cichym otworzeniu drzwi, oboje więźniów znalazło się na korytarzu. Niemal znajomym. Takim, jak wszystkie na statku – więzieniu. Krzywy szedł nisko pochylony, rozglądając się uważnie. Ubrany w dość długi płaszcz, z pasem z zasobnikami i bronią: kuszą, pistoletem energetycznym, pistoletem strzałkowym, obrzynem, kilkoma nożami – wyglądał na … wyjątkowo groźnego.

Carla wyczuła w nim drapieżnika. Ujrzała to już w momencie, kiedy odrąbał głowę Hienie. Ale teraz, kiedy niemal bezszelestnie, prowadził ją korytarzem, wyczuwała to dużo silniej.

Krzywy dał znak ręką, by się zatrzymała. I Carla zorientowała się, że posłuchała go bez chwili wahania. Kurwa. Facet był groźny nawet na tym polu. Dominował i robił to z wyjątkową łatwością.

- Zostań – wyszeptał cicho i zdjął kuszę. Po chwili rozmył się w otaczających ich ciemnościach.

Wrócił kilkanaście sekund później.

- Droga wolna.

Po kilkudziesięciu metrach zrozumiała, o co mu chodzi. Hiena. Strażnik. Zabił ją strzałem w kark.
-Odbijemy w lewo – wskazał odnogę korytarza, na którym się znaleźli. – Dojdziemy do szybu technicznego. Sektory Hien opuścimy czołgając się.
Plan, dobry jak każdy inny.

Kwadrans później, przemykając się przez mrok sektora i ukrywając w celach przed kilkoma napotkanymi niewielkimi grupkami Hien, znaleźli się w bocznym korytarzu.

- Patrz na korytarz – poprosił Krzywy odpinając jeden ze swoich zasobników, którym okazał się być toolkit mechaniczny – ładny, niemal profesjonalny.

- JA zdejmę osłonę – przykucnął z małą wkrętarką przy niewielkim włazie technicznym. – Kurwa. Przydałby się odrdzewiacz. Strasznie zarosło.

Oddaliła się kawałek zostawiając go przy pracy. Pracy, która robiła hałas.

Silniczek narzędzia wydał z siebie świdrujący, niezbyt głośny, ale i tak dobrze słyszalny jęk. Zajęczały metalicznie wykręcane śruby. Carla zacisnęła zęby.
Dla niej brzmiało to jak zaproszenie dla Hien.



TORCH, PRAHA, JONASZ, ORTEGA, NETANIASZ


To było jak powtórka z początku ich wyprawy. Sektor był opuszczony, ciemny, wilgotny. Wsłuchiwali się w niego, niczym czujni rodzice w elektronianię w pokoju noworodka. CI biedniejsi rodzice, bo przecież ci bogatsi mieli łóżeczka kapsułowe – monitujące procesy życiowe dziecka, podające nieszkodliwe dawki gazu i stymulantów w odpowiednich momentach cyklu, reagujące na każdą zmianę w zachowaniu maluszka. Niemal, jak w inkubatorze.

Szybko się przekonali, że opuszczony sektor bywa scenerią gwałtownych i brutalnych zdarzeń. Mijali stare plamy krwi na ścianach i podłodze. Trafili na miejsce, gdzie ściana została przerzedzana laserem, odsłaniając poniszczone, nadtopione kable i inne miejsce, gdzie część podwieszanego sufitu zagrodziła drogę. Musieli obejść ten zawał bocznymi korytarzami.

Tam trafili na pierwsze pułapki Hien.

Standardowe potykacze, mechanizmy zakończone ostrzami, podwieszone i wypełnione złomem worki.

Szli, niczym piątka duchów, nawiedzająca zapomniane przez Boga więzienie. Szli, niczym piątka potępieńców, usiłująca znaleźć odkupienie. Szli, niczym piątka morderczych skurwieli na polowaniu.

Jonasz obserwował czujnik elektroniki i to on pierwszy odkrył działające skanery. W ścianach, w suficie, w urządzeniach niezbędnych do podtrzymywania życia. Oczy STRAŻNIKA. Poukrywane i aktywne.
Nie dało się z nimi nic zrobić. Nie mieli odpowiedniego sprzętu zagłuszającego, konsoli, pod którą można byłoby się podpiąć, by uśpić na moment te czujniki. Mieli tylko dwa wyjścia. Mogli poszukać innej drogi lub zaryzykować szybszą przeprawę, tym bardziej, że do końca sektora pozostało im już naprawdę niewiele.

Ich celem wyznaczonym przez Praha była drabina prowadząca do sektora nad ich głowami. Do sektora A-0559, tuż przy A-0542, przy Skrzyżowaniu.
To była prosta decyzja.

Ryzykowali.

Ruszyli dalej.

Drabina, jak się okazało, była na miejscu. Na szczycie znów przydał się Jonasz i jego umiejętności forsowania elektroniki. Dzięki temu bez większych problemów otworzyli zamknięty właz i znaleźli się w końcu na poziomie ich rodzimego sektora.

Przed nimi pozostał ostatni pusty sektor, ale nie tracili czujności.
Po krótkim odpoczynku, korzystając z szerokiego korytarza łącznikowego, szli dalej.

- Ktoś jest przed nami – pierwszy zobaczył ich Ortega.

Ostrzegło go migotanie światła czyjejś latarki w ciemności przed nimi. Światło zgasło, zapewne wtedy, gdy właściciel drugiej latarki zobaczył blask ich źródła światła.

Do Skrzyżowania – znanego chyba w kilkudziesięciu pieprzonych sektorach miejsca - pozostały poza tym jeszcze dwa w miarę spokojne sektor. Biorąc to pod uwagę mogli mieć do czynienia z inną grupą wędrowców, mogli mieć do czynienia z patrolem szukającym czegoś przydatnego dla pobliskiego sektora więźniów, mogli mieć do czynienia z kimś, kto właśnie szykował na nich zasadzkę.

To była GEHENNA. Nic nie było pewne. Nic.
 
Armiel jest offline