Założę się, że tą roślinę też znają wszyscy:
To kamosa biała - zwana również lebiodą.
Roślina ma różne właściwości i nawet można ją wykorzystać do "zrobienia komuś kuku".
Do konsumpcji nadają się tylko młode czubki i listki, niekwitnące. Roślina bowiem w łodygach i starszych liściach kumuluje alkaloidy (betacynę, betaksantynę), które po spożyciu większych ilości powodują takie ciekawe efekty jak biegunkę i nieuzasadnione podniecenie (w kontakcie ze słońcem również uczulenie). Ponieważ gotowanie pozbawia lebiodę właściwości trujących - nielubianym towarzyszom dajemy do wypicia wodę po gotowaniu - sraczka gwarantowana, drgawki i... jak wywar będzie bardzo "konkretny".
Korzeń po przetarciu jest stosowany jako lek na kaszel i zapalenie oskrzeli (zwłaszcza przewlekłe) oraz we wszelkich schorzeniach układu oddechowego.
Jednak do konsumpcji bierzemy młode listki lub dobrze gotujemy.
Składniki:
- dużo komosy białej, młodej, same czubki i listki,
- masło,
- śmietana,
- jajko,
- przyprawy: czosnek, sól, pieprz, papryka.
Przygotowanie:
Komosę płuczemy i parzymy we wrzątku. Siekamy na desce drobno. Drobno kroimy listki czosnku niedźwiedziego lub odrobinę zwykłego czosnku.
Na patelnię wkładamy odrobinę masła, potem wlewamy niedużo śmietany. Dodajemy posiekana komosę z czosnkiem. Chwilę smażymy, na końcu wbijamy jajko i przyprawy do smaku. Chwilę prażymy do ścięcia jajka. Podajemy z bułeczką lub jako dodatek do drugiego dania.
Przepis jest na oko, bo zawsze tak robię... Ciężko na pustkowiach o wagę.
A wracając do wywaru z kamosy...
Kolor ma dokładnie taki:
Wiecie co to jest?