Ohydnie naznaczona twarz obcego zwróciła się ku Ayse. Teraz, w bladym świetle księżyca blizny stały się widoczne bardziej niżeli którekolwiek z nich tego pragnęło. - Jestem tym, który służy. Posłańcem zaledwie, co szepty duchów na barkach niesie. Ja, dziewczyno od was niczego nie żądam. Nie ja...- usta jego węglem usmarowane wygięły się w uśmiechu.- Nie oszukasz mnie, nie oszuka żadne z was. A przede wszystkim samych siebie oszukać w stanie nie jesteście...- ruszył leniwie w kierunku rodziny, stając tuż obok ich matki. Uwagi przy tym nie zwrócił na kobietę większej, niż na mech po którym depcze się pośród leśnych ścieżek. - Kim nie jestem, to wam powiedzieć mogę. Nie jestem odpowiedzią na wasze pytania, księgą z której wyczytacie prawdę. Odpowiedzi? Zaufać musicie Bogom, a może wtedy sami odpowiecie na własne pytania. Ruszycie ze mną w drogę długą. Tą, która wasze właściwie życie rozpocznie. Wiele prób przed wami, ledwie jedna za wami. Czas w drogę... - teraz jakby zerknął na klęczącą obok wiedźmę, targaną dreszczami i cichym szlochaniem.- Odegrałaś swoją rolę i rzec mogę: sprawdziłaś się wiedźmo. Teraz już ustąpić możesz. Tu, w tej głuszy twe miejsce. Wilczurów inna droga czeka, będę ich pochodnią...- spojrzał wnet ku rodzeństwu.- Płomień odstraszyć nie jest w stanie największych z koszmarów. A tych się spodziewajcie. Powiadają bowiem, że mrok największy świat otula tuż przed świtem.
__________________ "...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Ostatnio edytowane przez Mizuki : 10-09-2013 o 14:11.
|