Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-09-2013, 14:04   #11
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Ohydnie naznaczona twarz obcego zwróciła się ku Ayse. Teraz, w bladym świetle księżyca blizny stały się widoczne bardziej niżeli którekolwiek z nich tego pragnęło.
- Jestem tym, który służy. Posłańcem zaledwie, co szepty duchów na barkach niesie. Ja, dziewczyno od was niczego nie żądam. Nie ja...- usta jego węglem usmarowane wygięły się w uśmiechu.- Nie oszukasz mnie, nie oszuka żadne z was. A przede wszystkim samych siebie oszukać w stanie nie jesteście...- ruszył leniwie w kierunku rodziny, stając tuż obok ich matki. Uwagi przy tym nie zwrócił na kobietę większej, niż na mech po którym depcze się pośród leśnych ścieżek. - Kim nie jestem, to wam powiedzieć mogę. Nie jestem odpowiedzią na wasze pytania, księgą z której wyczytacie prawdę. Odpowiedzi? Zaufać musicie Bogom, a może wtedy sami odpowiecie na własne pytania. Ruszycie ze mną w drogę długą. Tą, która wasze właściwie życie rozpocznie. Wiele prób przed wami, ledwie jedna za wami. Czas w drogę... - teraz jakby zerknął na klęczącą obok wiedźmę, targaną dreszczami i cichym szlochaniem.- Odegrałaś swoją rolę i rzec mogę: sprawdziłaś się wiedźmo. Teraz już ustąpić możesz. Tu, w tej głuszy twe miejsce. Wilczurów inna droga czeka, będę ich pochodnią...- spojrzał wnet ku rodzeństwu.- Płomień odstraszyć nie jest w stanie największych z koszmarów. A tych się spodziewajcie. Powiadają bowiem, że mrok największy świat otula tuż przed świtem.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 10-09-2013 o 14:11.
Mizuki jest offline  
Stary 11-09-2013, 18:48   #12
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Gdy oddalali się od domu sądził, że oczy przyzwyczają się do ciemności i wzrok ludzki wspomagany światłem gwiazd i księżyca będzie w sanie bezbłędnie ich prowadzić. Niestety tym razem światłość nie prowadziła ich niczym dziecko za rękę, lecz niczym dzikie bestie mrok rozdzierać własnymi dłońmi musieli by drogę swą przebyć. Źrenice rozszerzone do granic możliwości wyłapywały każdy cień i drobinki światła by choć trochę dostrzec poprzez zasłonę nocy.

Ciemności nie były im straszne. Bieg przez most linowy również. Nic nie powstrzymało by watahy przed odnalezieniem najstarszej wilczycy. Na nic więc i zdały się sztuki zakapturzonej postaci. Bo czymże innym jak nie wprowadzonym w życie rytuałem był nagły atak ptactwa? Njored musiał przyznać, moc w nim była potężna. Sam też wiedział jak nagiąć swą wolą stworzenia na ziemi i w powietrzu bytujące jednak nie całe stado na raz. A przynajmniej na razie.
Młody czarownik skulił się nieznacznie zasłaniając twarz kapturem. Krucy nie byli mu straszni jednak bezmyślne wystawianie oblicza czy piersi na ich szpony nie napawało go entuzjazmem.

- Matulo! - zakrzyknął Njored w stronę zgarbionej kobieciny jak tylko czarnousty skończył przemawiać. - Nic ci nie jest? - dodał ewidentnie ignorując wieszcza jak i to on przez chwile zlekceważył ich rodzicielkę i nauczycielkę. - Choć wrócim do dom, bo noc zimna i nie wiadomo co skrywa pod swym płaszczem. - ruszył w jej kierunku by ramię swe pomocne podać jak i to nie raz ona czyniła gdy ten był mały i chorowity.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 11-09-2013, 21:14   #13
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Rozbiegane spojrzenie Ragnara zdradzałoby najpewniej spore zdenerwowanie, jednak płaszcz nocy skutecznie maskował twarze rodzeństwa.
-Matko! O czym mówi ten... - Młodzieniec przez chwilę rozważał możliwe pokrewieństwo nieznajomego ze starym, pomarszczonym knurem. - Mężczyzna?
 
Glyswen jest offline  
Stary 12-09-2013, 14:36   #14
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Licha, wstrząśnięta zdarzeniami tej nocy oparła się na ramieniu swego syna, tuląc swój łzami skropiony policzek w jego szaty.
- Szepczący...- rzekła jedynie z odrazą patrząc w kierunku oszpeconego mężczyzny. Pozwoliła następnie Njoredowi by poprowadził ją ku chacie.
- O tym rzecze młodzieńcze, żeście winni udać się tam gdzie wasze miejsce. Nawet wbrew swej woli... Już jej nie posiadacie. Teraz losem waszym Wielcy kierują, rzeźbią nim, układają jak glinę. Pierwszą z prób doświadczyliście. Stoisz bowiem tutaj wraz ze mną. Widzisz mnie i słyszysz, dzięki mleku z wilczego cycka co w spokoju wysysałeś gdy zwierz mógł na strzępy cię rozszarpać jak pragnął pewien tan.- nie dokończył swej przemowy starzec, kiedy to od lasu wiatr uderzył mocny potrząsając nieco mostem. Gdzieś w dali, na rozgwieżdżonym niebie błyskało.- Nie przybywam tutaj prosić. Mówię cóż uczynić musicie, bo i tak wyszeptali mi bogowie.- uniósł dłoń w geście pojednania, a może raczej poddawszy się?
- Sama dobrze wiesz cóż czeka was, to miejsce i ciebie samą jeśli teraz tej prawdy nie przyjmiecie. Bogowie odbiorą wam wszystko, w drogę wypchną gdyż nie taki żywot twym szczeniętom pisany. Dalsze próby przed nimi- spojrzeniem swym jakby wrócił ku Ragnarowi i Ayse.
- Tutaj jedynie mogliście swe rany wylizać. Gniew, jak płomień w kowala piecu podsycić i siły nabrać.
Matka krocząca spokojnie u boku syna zatrzymała się nagle i w dłoni swej ścisnęła płat jego szaty. W oczach jej wygasł gniew, zniknął strach jak szałwii dymem duch przegoniony.
- Nadchodzi burza...- wyszeptała pod nosem.- Za późno. Słowa raz wypowiedzianego wymazać się nie da, nie kiedy płynie z ust Wielkich. Ich słowa co siłę nurtu wielkiej rzeki mają, wymyją nas z tej ziemi.- odwróciła swe lico ku Szepczącemu. - Tyś jednak tana, tego co wykrwawił nasze plemię... Czemu zaufać? Czemu ku tobie ślą swe sło...
- Żadnego z tanów nie jestem sługą, Wiedźmo. Żadnego, którego ciałem soki czerwone jak zachody słońca karmią, tych co w piersi uderzenia bębnów czują i co oczyma jedynie świat obserwują. Trafiłem tu, sam. Chociaż jaką drogą spod Szczerbatych Kłów umknęłaś wiedzieć nie mogłem. I niosę wieść. Nienową. Każde z was czuło tę iskrę czarnego płomienia, lód wrzący jak górska krew czekający jedynie na rozkaz. Zaś jeśli tego wam mało... Gdzie banda? Ta co wasze czaszki miała by miażdżyc teraz, gdy was już odnalazłem?
- Każdy sługa tana...
- Koniec tego!
- trzasnął kosturem o ziemię czarnousty, a z oddali dobiegł ich odgłos gromu.- Słowa moje droższe są niż szlachetne kamienie, stal z zachodu czy jej tajemnica. I dość ich dzisiaj wypowiedziałem. Więcej, niżeli twe uszy miały prawo usłuchać wiedźmo. - odwrócił się powoli ku ciemności otulającej knieję.- Ruszajcie za mną, jeśli rozumiecie... Wilcze dzieci, gigantów miocie co w dniu Baldura triumfu na świat przyszłyście. - ruszył w drogę.- Pamiętajcie jednak, iż jeśli woli Wielkich przyjąć nie potraficie odwrócą się... I ani ciepła ognia już nie uświadczycie, zwierzyny czy owoców lasu, mrok wieczny was pochłonie. Wtedy zrozumiecie, że nie wasza ta nora. Odejdziecie a matkę pochowacie w dębu wielkiego cieniu.
Zamilkł, powoli niknąc gdzieś w nocy.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 12-09-2013 o 14:39.
Mizuki jest offline  
Stary 12-09-2013, 14:56   #15
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Ayse słuchała nieznajomego w milczeniu i skupieniu, ważąc jego słowa uważnie. Czyż nie na to czekała od jakiegoś czasu? Nie na tę okazję? Nie na ten moment? Odwróciła się ku matce i braciom. Matka nie chciała, by szli. Oni też nie bardzo chcieli opuszczać rodzinne leże. Ale Ayse była inna. Pragnęła znaleźć swoje miejsce na świecie, bo chociaż okoliczne lasy kochała i uważała za swoje, to nie były tym, czego naprawdę potrzebowała. Do czego w pełni przynależała.

Czy to ten człowiek nasłał tana na Asgvardów plemię? Być może. Ale jeśli w istocie był sługą bogów... Może naprawdę istnieli? Tak wiele pytań, a odpowiedzi wciąż mało. Wzór, który zarysował się dookoła wilczego rodzeństwa, był zbyt obszerny i skomplikowany, by Ayse mogła pojąć go w lot. Jednak pozostawanie tutaj byłoby sprzeciwem wobec zewu krwi, odzywającego się w niej na myśl o odzyskaniu utraconego dziedzictwa.

Podeszła do matki i przytuliła ją delikatnie, po czym na jej pomarszczonym policzku złożyła lekki pocałunek.
- Wrócę. - powiedziała tylko i ruszyła w ciemność za Szepczącym.
Przed zniknięciem w ciemnościach zatrzymała się jeszcze na moment i spojrzała przez ramię, by upewnić się, czy i bracia podejmą słuszną decyzję.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 12-09-2013, 16:24   #16
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Ruszyć w świat i zostać Imiennym.
Ot czego pożądał każdy młodzieniec. Błyszczące ostrze żelaznego topora i niezliczone pieśni o wielkich lub krwawych czynach. Każdy kiedyś marzył, by jego imię na zawsze zastygło na ustach wdów z całej mroźnej Północy. Każdy pragnął sławy i bogactwa. Każdy łaknął nieśmiertelności.

Każdy, lecz nie Ragnar. Magnus skutecznie wybił mu takie fantazje z głowy, gdy jego umysł nie wykrystalizował się na tyle, by samodzielnie tworzyć pewne wzorce.

Czego zatem chciał Ragnar?

Spokoju. Spokoju duszy. Ile dałby, by choć jednego poranka nie obudzić się zlanym potem, by zamykając oczu nie czuć obrzydliwej woni strachu. Strachu przed tym co zalegało w ogrodach jego pamięci. Pragnął przestać odczuwać lęk i raz na zawsze zmierzyć się z samym sobą - uwolnić się od brzemienia ciążącego na nim od niepamiętnych lat.

Słowa matki zawsze wzbudzały w nim otuchę - sprawiały, że zyskiwał siłę i zapał. By walczyć. By zadośćuczynić sprawiedliwości.
Za jego ojca, za zrujnowane życie, za matkę i cały zadany jej ból.
Ragnar pożądał spokoju i śmierci. Bolesnej śmierci dla tana i jego rodziny.

Oczy młodzieńca zapłonęłyby żywym ogniem, gdyby nie ciemność, która wypełzała zza każdego drzewa.
- Matko! Nie mogę dłużej tu siedzieć, wiedząc, że zabójca naszego ojca i sprawca twojej i naszej niedoli żyje i ma się dobrze. Całe życie marzyłem, by zatopić szpony w jego gardle. Od zawsze pragnąłem czuć jego krew na własnych rękach! Jestem mężczyzną, muszę zapłacić krwią za swe Imię! Matko... mamo. - Rzucił się w stronę swej rodzicielki, biorąc ją w swe ramiona. Wtulił swą twarz w jej rzadkie włosy. - Proszę... - szepnął do jej ucha. - Proszę wybacz mi wszystko co uczyniłem i uczynię. Zawsze będę Cię kochać. Ale... pozwól mi odejść. Wrócę, przyrzekam. Obiecuję.
Kilka niechcianych łez wypłynęło spod oczu Ragnara, jednak noc zakryła je skrzętnie swym płaszczem.
 
Glyswen jest offline  
Stary 12-09-2013, 16:42   #17
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Wciąż uczepiona ramienia Njoreda matka, osłupiała przyglądała się Ayse. Córka ruszyła w cień w człowiekiem, który mistrzem ich zdawał się być. Jakby kość stanęła jej w gardle, najmniejszego dźwięku z siebie nie wydała.
Wtem i Ragnar decyzję podjął... I na niego popatrzyła, nie z żale a ze szczerą troską.
- Krew wrze w tobie, jak w ciele twego ojca...- wydusiła z trudem gładząc go po policzku. - Głupcem jesteś, zemsta nie jest łatwa nigdy. Nigdy. Idź... Poznaj jej smak. Poznaj ścieżki kręte i niechaj Baldur światłem zawsze właściwą drogę ci wskaże.- oczy ku niebu uniosła a usta swe spierzchnięte zbliżyła do twarzy Njoreda. - Idź synu. Idź i ty z nimi. Dbaj o nich jaki i ja dbałam. I...- te słowa już szeptem cichym jak uderzenie łzy o źdźbło trawy wypowiedziała.- Nie wracajcie. I pamiętaj, choc ty jeden... Że nie po pomstę tam ruszacie.
Odsunęła się od swych synów i w stronę mostu ruszyła, nim jednak stopę swą na desce postawiła rzekła jeszcze:Kocham was i wdzięczna Bogom jestem mimo krzywd wszystkich... Boście dla mnie darem. Oby życie wam zaś nie okazać się miało karą.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 12-09-2013, 17:23   #18
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Njored spojrzał za odchodzącym szepczącym. Znienawidził go. Za popędzanie wilczurów do odejścia od matki. Od rodziny. Od jedynego człowieka któremu wszystko zawdzięczali. Nie dał im nawet czasu by coraz bardziej słabowitą matkę odprowadzić do chaty. Każe im zostawić ich mentorkę i ruszyć za przeznaczeniem. Za wolą bogów. A gdzież byli ci bogowie kiedy całe plemię pod nuż poszło?! Oni sobie tego życzyli? Jeśli tak, to jak śmieli rościć sobie prawa do trojaczków.

Wtem Ayse postąpiła za niknącym w ciemnościach obcym. Gnana żądzą krwi i chęcią zemsty nie zastanowiła się nawet przez chwilę o przyszłe losy ich matuli. To samo Ragnar jednak to akurat nikogo nie zdziwiło. W nim to żądze mordu nie raz buchały niczym płomienie Lokiego, zaś gdy o pomście na mordercach rodu ichniego szło, zapału nabrawszy rozum tracił.

- Dopilnuję by się nie pogubili. - Rzekł cicho to mateczki przytulając ją na pożegnanie. - Dasz sobie rade samo jedna? - spytał z troską w głosie.
-Bogowie zdecydują. Od lat wielu to robili i dziś ich wola się spełniła. Pamiętaj me słowa i w pamięci noś wspomnienie... Jak o swej matce, wilczycy co życie wam ocaliła. Teraz duchem wśród gór, ale póki wy żyjecie, póki wielkie czyny przed wami tak i jej dusza nie zostanie zapomniana - odrzekła mu gasnącym głosem.
- Nie zapomnimy. Moja w tym rola - dodał z lekkim uśmiechem, po czym ostatni raz ściskając swą mentorkę ruszył w ślad za rodzeństwem.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 12-09-2013, 17:27   #19
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Wzrok Ragnara odprowadzał matulę, aż do samego mostu. Zdumiewające było jak wiele sił drzemało w tej kobiecie. Pomimo lichego zdrowia nadal miała siłę, by zmagać się z przeciwnościami losu. Za to Ragnar ją szczerze podziwiał. Chciał być równie niezłomnym jak ona. Chciał jej siły i ducha, by nigdy nikomu nie ulec.
Imponujące.

Przez chwilę wyrzuty sumienia gryzły młodzieńca, jednak ten błyskawicznie odegnał wszelkie wątpliwości. Musiał być stanowczy jeżeli chciał cokolwiek osiągnąć.

Zresztą, jego matka na pewno da sobie radę sama. Jedzenia jest dość, a ona przecież dużo nie jada. Zapewne Magnuson odwiedzi ją nie raz, czy dwa. Da sobie radę. Na pewno...

-Wrócę. Obiecuję. - Rzucił w ciemność, po czym otarł nos wierzchem dłoni. - Wrócę i przyniosę Ci głowę tana. - Dodał już szeptem.

Ragnar spojrzał na swego brata, a następnie na oddalającą się siostrę. W duchu liczył, że najsłabszy z ich miotu podejmie słuszną, męską decyzję...

Być może nie rozsądną rzeczą było rzucać dotychczasowe życie i ruszać na oślep za nieznajomym. Lecz Ragnarowi było to teraz obojętne. Nie odwoła swych słów i nie wymaże wspomnień. Tu, na tym odludziu nie dokona niczego, nie uwolni się od swego ciężaru. Musiał podjąć decyzję. Lecz tym razem przynajmniej się nie bał.
 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 12-09-2013 o 17:42.
Glyswen jest offline  
Stary 13-09-2013, 16:42   #20
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=EBAzlNJonO8[/MEDIA]

Wydawać się młodym mogło, że serca ich przez życie należycie zostały już zahartowane. A jednak, ciężar w piersi czuli i wpatrzeni w plecy powolnie maszerującego Szepczącego, co i rusz oglądali się... Tak jakby matka ich zdanie postanowiła zmienić. Jakby sami Bogowie to uczynili, pozwolili jej gnać śladem swych dzieci. Nim jednak w czarne niebo nieco bladej jak twarz topielca barwy się wlało nadzieje wszelką porzucili. Była równie zbędna co złote liście drzewom wokoło.
Ayse jak i Ragnar, wszak oni często się daleko od chaty w dzicz zapuszczali, szybko zorientowali się w kierunkach. Ten, którego matka Szepczącym nazwała, nie prowadził ich ku wiosce, żadnemu ze szlaków ułatwiających wędrówkę. Starzec prowadził ich donikąd, tak samo jak znikąd ich wyrwał. Sytuacja ta zdawała się najbardziej kąsać świadomość Ragnara, który co pewien czas wołał w stronę mędrca z zapytaniem:Dokąd nas prowadzisz?!
Ten jednak zdawał się pytania te ignorować, oblicza swego, złowrogiego nawet ku niemu nie zwracając. Raz jedynie rzekł głosem, który poniósł wiatr między drzewa:
- Czy lepiej się poczujesz jeśli sprawię ci opowieść o górach, jakich twe oczy nigdy nie widziały? O kwiatach, których zapachu w życiu nie poczułeś? O stworach co od tych z koszmarów straszniejszymi będą? Idziesz drogą i nie wypatruj jej celu. W tejże chwili to sama droga jest twym celem.
Światło Baldura przegnało już noc na dobre. Oni zaś dalej maszerowali przez gęstwinę, co to zdawała się nigdy człeka nie gościć. Wciąż po swej lewej mieli góry i to pozwalało mieć pewność- idą ku północy.
Chociaż życie ich nie oszczędzało, w wielu dziedzinach wprawnymi osobami się stali a i głusz obca im nie była... Na ich ciałach wydarzenia niedawne- nieprzespana noc, marsz bez strawy czy nawet wody brak musiało odbić swe piętno. Nieraz, choć w ruchu, świadomością w krainę snów odlatywali z trudem powracając do świadomości. Jak ten starzec tyle sił w sobie odnajdywał? Co pchało go dalej i dalej, w kierunku tylko jemu znanym? Bogowie, a może szamańskie sztuczki?
Słońce wspięło się wysoko po niebie, kiedy zatrzymał się starzec wreszcie, a za nim jego nieufna trzoda. Wskazał ramieniem gdzieś pomiędzy drzewa. Njored wraz z Ragnarem powędrowali w kierunku tym spojrzeniem, strumień dostrzegając w momencie równym z upadkiem bezwładnym Ayse. Dziewczyna dyszała ciężko, z oczyma zamkniętymi. Marsz, zimno, pragnienie i głód pokonało jej organizm, jedynie nieco łaskawiej z braćmi się obchodząc.
- Odpocznijcie. Jeszcze nie czas obozowisko szykować, wilczy miocie.


Szepczący zabronił im stanowczo ogień rozpalać, a głos dobiegający z serca podpowiadał rodzeństwu by w utarczki żadne w tej sprawie z nim nie wchodzić. Ocucili siostrę, skosztowali mętnej wody z płytkiego strumienia i zasiedli opierając się o drzewa. W ciszy, nieznośnej bardziej niżeli dwóch kocurów harce. Szybko poddał się w tej walce Ragnar, co na przydomek gaduła przy rodzeństwie zaczynał sobie zdobywać, obrzucając Szepczącego stosem pytań. Ten zaś wsłuchiwał się w nie z miną obojętną, zerkając po rodzeństwie, jakby czegoś w ich obliczach szukając. Wsunął dłoń pokrzywioną przez czas w rękaw swej złachmanionej szaty i na ziemię rzucił trzy, długie plastry mięsa zasuszonego.
- Jedzcie, lecz większej pomocy... Żadnej pomocy więcej się nie spodziewajcie.-słowa te nie zabrzmiały groźnie, wręcz przeciwnie. Wydawało się z troską, której wszak sam zaprzeczył, je wypowiada. - Cały dzień i niemal cała noc. Tyle jeszcze nim zawędrujemy w miejsce, które tak cię intryguje.
Kolejne pytanie wydarło z gardła Szepczącego rechot kpiący. Pierwsza ludzka reakcja, która dreszcz po plecach rodzeństwa jak psy gończe puściła...
- Już kły swoje w gardle tana chciałbyś wpuścić, prawda Ragnarze? Myślisz, że stanie się to szybko, że Bogowie aż tak ci sprzyjają i lada moment postawią twarzą w twarz z tym człekiem?-zaśmiał się raz jeszcze w czarne, spuchnięte usta kawałek suszonego mięsa wciskając. - Na ziemiach ludzi wolnych wiele się od czasu waszych narodzin wydarzyło. Tak wiele, że zapewne w głuszy nawet o nich słyszeć nie mogliście. Jakże silny musiał być tan ramieniem i swą armią by waszego ojca, wielkiego jak dąb i silnego jak gigant o głowę skrócić, ze skóry obedrzeć i nakarmić psy jego trzewiami? Na to pytanie sami sobie odpowiedzieć musicie, ale wiedz... Silniejszy był niż ty teraz. A w siłę, mimo wieku urósł tak samo jak i jego plemię. Teraz nie ma już tana, który Ulbrechtowi by się nie pokłonił, wnętrza dłoni nie uraczył językiem jak jedynie wobec sługów Wielkich się czynić powinno. Byli tacy, co krzyk podnieśli. Nie tylko po waszych braciach i siostrach, ale i po tym jak Ulbrecht z plugawcami z zachodu ugadać się zdołał, kres dając wojennym wyprawom. Teraz cenniejszy jemu kruszec, co długouche maszkarony przywożą ze sobą wozami, jakich w snach byście nie potrafili stworzyć. Sam okuty teraz jest w stal, silniejszą niż żelazo plemion znad Spienionego Morza. - spojrzał ku drzew koronom. Uderzył w nie wiatr.
- Czas w drogę, zbierzcie siły. Bo wysiłek, ten który teraz przed wami, kroplą w oceanie trudów co was czeka.


Nocą, kiedy wyłonili się z lasu, przypominali już bardziej duchy niżeli żywe istoty. Brak snu i głód, ledwie pogładzony plastrem mięsa wycisnął z nich witalność, której w młodzieńczych ciałach winno być tak wiele. Chłodne powietrze uderzało bezlitośnie ze wschodu, kąsając ciało niczym wściekły pies. Szczyty gór po lewej wydawały się już na wyciągnięcie ręki. Gdyby tylko sił starczyło... Teraz nawet i krew gigantów w ich żyłach sił dodać nie mogła. I tak odnaleźli się na ziemi niczyjej - ni to lasu, gór czy stepu. Na płaskiej jeszcze, trawiastej ziemi skąd w każdą ze stron ruszyć mogli. Czemu? Zadawali sobie wciąż pytanie. Czemu ruszyli drogą nieznaną, omijając wioski zamieszkałe przez ludzi życzliwych, tych którzy ich znali? I cóż teraz z nimi ma się stać na tej pustej ziemi, w królestwie traw i paskudztw pomiędzy nimi pełzających?
- Tam, widzicie?- spytał spokojnie Szepczący. On jedyny wydawał się podróży trudem niestrawiony. W ciemności, jedynie światłem księżyca rozpędzanej dostrzegli kształt. O tyle łatwiejsze to było, iż wysoko ponad trawy wystawał i nic prócz drzew za ich plecami i gór w oddali równać się z nim nie mogło. Ruszyli, rozgarniając nogami wilgotną, mokrą trawę. Zimno... Teraz poznali prawdziwe oblicze tego słowa, kiedy organizm zwyczajnie się mu poddaje. A ten szarlatan prawi, że ma być jeszcze gorzej?
Dotarli wreszcie do kształtu, gdzieś pośrodku miejsca, które chyba bardziej umownie polaną mogli nazwać. Obelisk? A może czyj grób?

- Tutaj noc spędzimy, snu wreszcie zaznacie. Tyle obiecać mogę... Powiem wam również, cóż za szepty słyszę. O was mówią.-uśmiechnął się wrednie, przy czym pomarszczyły się blizny jego twarzy. - Drwa nazbierajcie.- polecił samemu zbliżając się do skały i dłonią swą przeciągając po runach na niej wyrytych.
Już nad ogniskiem siedząc milczał z początku. Wpatrywał się w płomienie, grzebiąc w nich swym kosturem. Trudno było z lica tego, dalej dreszcz w młodych wywołującego, coś wyczytać.
- Zemsta to święte prawo... Tak.- rzekł ni to do siebie, ni to do nich.- Lecz sądzicie dalej, że krzywda wasza jest przypadkowa? Że Bogowie posłali mnie, rzucili w wędrówkę przez stepy bezkresne, śniegi i puszcze tak czarne by wam przyjemność sprawić? Zemsta jest prawem każdego, ale jej zdobycie... Nagrodą dla potężnych. I możecie w niej celu swego dopatrywać, lecz nie taki on jest. - spojrzał w po twarzach młodych.- W snach światło ujrzeliście. Daleko, wzniosło się na górze. Ta góra z kości usypana była, wierzcie bądź nie. I tu powiem tobie Njoredzie, byś nie posądzał mnie o czary. Iż sam sprawiłem wam sen taki a nie inny... Szamanem potężnym stać się można jedynie wtedy, kiedy Wielkich i duchów wolę się wykonuje wbrew własnemu rozsądkowi czy pragnieniom. Przybyłem bo czas nadszedł, czas kolejnej próby.- spojrzał teraz na obelisk, u którego stóp zasiedli i płomienie wzniecili. - To tylko drogowskaz, tutaj się rozstaniemy. Powiem wam jednak przedtem, co mi nakazano powiedzieć. Byście pamiętali, że przyjaciół na tym świecie nie zdobędziecie. Podbijecie siłą świat ludzi. Tron i przyłbica złota czeka... Ale wpierw Bogom udowodnić musicie, że lat wiele temu nie pomylili się w waszej sprawie. Tan Ulbrecht, jak kazali, wymordować się starał wasz ród, jednak nie podołał. I to znak był, który Freyę przekonał. A później i innych bogów. Żyjecie byście stali się skałą, na której wzniesie się nowy porządek. Twierdza ludzi oddanych bogom i ich prawom. Z honorem i furią, jakich Ulbrechtowi brakuje odzyskacie co ludzkie na tym świecie. Wiedzcie jednak, że najpierw czeka was droga, droga przez mękę. By pewnym się stało, iż nic was nie złamie.
Ragnar, jak już udowodnił we wcześniejszej wędrówce, zaraz do rozmowy chciał się wziąć, Szepczący jednak gestem go powstrzymał. - Nie znam odpowiedzi. Jestem pochodnią i pokażę wam ścieżkę, to co mrok skrywa... Pamiętajcie jednak, że ciemności bać się nie należy. Straszne jedynie może byc to, co ów światło wam w niej ukaże. Tutaj zatem, przy tym drogowskazie powiem wam co dalej nastąpi... - końcem kostura, co zajął się żarem, wskazał ku górom. - Tam znajdziecie świątynię, ukrytą przed większością żywych. Ci co jej szukali wskażą wam teraz drogę, ich kości śniegiem zasypane i mrozem skute. I tylko tam, nawet tobie Njoredzie, dane będzie z duchami najwyższymi jak i Wielkimi się porozumieć. Tam coś zrozumiecie może, albo tylko trop zmylicie. Jak ją odnaleźć? Głęboko w dolinę zajdziecie, nad skute lodem jezioro. Dalej zaś... I tak zmylicie drogę. Pamiętajcie... - nachylił się do ognia, wskazując czarnym od brudu paznokciem blizny wokoło swych oczu.- To nie wzrok ku świątyni was zaprowadzi. Zapamiętajcie te słowa dobrze. Jeśli wam się uda, spotkamy się jeszcze. Przybędę do świątyni, tam czekajcie na mnie.
Wstał ociężale, już jak starzec, na którego wszak wyglądał. Jęknął nawet lekko.
- Zemsta... Ot tak nie zdobędziecie Ostatniej Twierdzy, nie miniecie ludzi niezliczonych tana. Jeśli macie zemstę osiągnąć, najpierw bogów przekonajcie a i wtedy sojusznicy za wami staną. Sojusznicy, nie przyjaciele. - uśmiechnął się raz jeszcze.- Wielkim, co na kolana rzucają przyjaźń jedynie niebezpieczną pułapką.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172