Słońce , czerwone słońce smykające wyschniętą nekrotyczną tkankę tak bliskiej gwieździe samotnej planecie przegranych talentów. Patrzył na gigantyczne słońce czując migotliwe szczypanie w okolicy tak bliskiej idealnego miejsca, na strzały pieszczotliwych igieł. Niestety żyły Żylety stały sie miejscowo zrośnięte w wyniku pewnego buchającego romansu z heroiną (długi ciężki bój niechybnie stojący nad przepaścią) stąd załadował sobie nieco niżej. Skóra momentalnie pokryła się niechybnie białym śluzem przypominającym złośliwie pewną męską wydzielinę. Nikt , kurwa nikt na tym globie nie znosił tej hańbiącej iniekcji! Nico widział kiedyś prostytutki na ostrym wietrze, Conny nazywał je w żarcie ''Zapracowanymi''.
Teraz jednak nie była pora na nadwyrężone czasem żarty. Musieli przedostać się do hali pełnej łupu. Niektórzy nazywali go świrem , ale on po prostu walnął nieco w nos. Banda niemyślącego trzeźwo mięsa pragnącego padliny w magazynie na obrzeżach miasta. Balkon, bocianie gniazdo, taktyczna pozycja. Pozytrony elektronicznych myśli kumulowały się szaleńczo na przewodach w głowie Żylety. Widział tą zabawę , tą kurwa zabawę.
-
Tą kurwa zabawę...- powiedział żując szczękę-
Wbijamy w to chuj Conny. Ten pierdolony Leeds wycycka nas , bo właśnie z nami to robi. Daje gówno zamiast złota. Widzieliśmy balkon. Możemy tam wejść. Zrobić ostrzał z góry , jak coś nie wypali. Pokażemy na co nas do chuja pana stać. Co nie morda?- wypowiedział się napalony...
... w głębi duszy pragnący wszystkiego lub niczego, śmierci z rąk dronów lub wybawienie z tej nowej ziemi- Złej ale z daleka przynajmniej od industrialno-niewolniczego piekła rodzimej Tucany.