Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2013, 19:17   #12
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Ork chwycił mocniej swego szpadla i z potężnym rykiem rzucił się by walnąć galaretę (prosto przez człowieka). W końcu była okazja czemuś wpierdolić!

- Razem!! - wrzasnęła Debra na szarżującego orka, w biegu chwytając za miotłę i podbiegając do człowieka. - Jak będzie okazja, wal w nią jeszcze raz. Jakim cudem ci się udało? - Jej zdumienie nie miało granic.
- Zepchnijmy ich - zaproponował Veles, z łopatą w dłoni podbiegając do elfa i szlamu, który go zżerał.
- My ciągnijmy za ręce - rzuciła polecenie człowiekowi. - A ty próbuj popchnąć - zwróciła się do Drągala.
- Jak to się dzieje, że możesz rzucać czar w tych karwaszach? - zapytała ciszej, kiedy przysunęła się bliżej.
Człowiek złapał elfa za ręce razem z kobietą. Jednak na jej pytanie tylko syknął:
- Nie teraz! Jak uda nam się to przeżyć, to ci wyjaśnię!
Przyjęła to bez marudzenia, wszystkie siły wkładając w walkę z oporną materią.
Velesa również to interesowało, ale pogawędki wolał zostawić na później. Ale może dziewczyna miała rację? Może nie warto było czekać?
- Ciągnijcie w stronę krat - krzyknął Veles - a my spróbujemy... popchnąć..
- Ty “zielony” - Debra ponownie ryknęła w głos, tym razem na okładającego stwora łopatą orka. - Przestań go siekać i pchaj w stronę dziury. Trochę się obawiała, że jeśli dureń posieka galaretę, będą mieli z nią jeszcze więcej problemu. - Pchaj, bo nas wszystkich zeżre. Ciebie też.
- Ja jeść! Moje jeść! - warknął na nią nie całkiem zielony górski ork, naparzajac dalej.
Co za dureń, pomyślała w duchu Debra, bezsilna wobec ogromu głupoty orka.

Shaz’zar patrzył na całe zamieszanie z mieszaniną zdziwienia i obrzydzenia. Stał tak, gapiąc się, jak sroka w gnat, aż w końcu zorientował się co się dzieje. Jakiś glut zżerał elfa? To nawet zabawne, ale bezbarwna kupa mogla w każdej chwili rzucić się na drowa.
Chwycił swój czyszczak i wyszarpnął go z krat. Zakręcił młynka i stwierdził, że jest paskudnie niewyważony. Zresztą, po co miałby być? To zwykłe narzędzie. Nie tracąc więcej czasu mroczny elf pobiegł w stronę zbieraniny.

Gnomowi dosłownie szczęka opadła do parteru, kiedy jakaś galareta w mig zrobiła sobie przystawkę z elfa. *O cholera*. Pomyślał poprawiając nałogowo okulary na swoim nosie, a następnie chwytając się za brodę i przeciągając dłonią po niej raz za razem, jak to miał w zwyczaju, gdy myślał o czymś intensywnie. *Ciekawe, co to jest i jak to powstało? Może uda mi się to jakoś zbadać!* Przemyślał sprawę, kiedy jakiś człowiek cisnął w szlam magiczny pocisk! Wtedy znowu gnom zrobił zdziwioną minę. *Jakim cudem on to zrobił?!* Zapytał się w głowie, po czym zobaczył, jak niektórzy, czy może raczej większość, próbowała zepchnąć ten szlam w otchłań. Gnom mimo swej ciekawości uznał, że lepiej przeżyć, niż marzyć o badaniach. Czym prędzej zaczął rzucać w szlam gnatami i innymi śmieciami zgromadzonymi dookoła, lecz uprzednio wybierając te najmniej oślizłe. Chciał tym zająć szlam, gdy pozostali będą go spychać łopatami.
 
vanadu jest offline