Ork chwycił mocniej swego szpadla i z potężnym rykiem rzucił się by walnąć galaretę (prosto przez człowieka). W końcu była okazja czemuś wpierdolić!
- Razem!! - wrzasnęła Debra na szarżującego orka, w biegu chwytając za miotłę i podbiegając do człowieka. - Jak będzie okazja, wal w nią jeszcze raz. Jakim cudem ci się udało? - Jej zdumienie nie miało granic.
- Zepchnijmy ich - zaproponował Veles, z łopatą w dłoni podbiegając do elfa i szlamu, który go zżerał.
- My ciągnijmy za ręce - rzuciła polecenie człowiekowi. - A ty próbuj popchnąć - zwróciła się do Drągala.
- Jak to się dzieje, że możesz rzucać czar w tych karwaszach? - zapytała ciszej, kiedy przysunęła się bliżej.
Człowiek złapał elfa za ręce razem z kobietą. Jednak na jej pytanie tylko syknął:
- Nie teraz! Jak uda nam się to przeżyć, to ci wyjaśnię!
Przyjęła to bez marudzenia, wszystkie siły wkładając w walkę z oporną materią.
Velesa również to interesowało, ale pogawędki wolał zostawić na później. Ale może dziewczyna miała rację? Może nie warto było czekać?
- Ciągnijcie w stronę krat - krzyknął Veles - a my spróbujemy... popchnąć..
- Ty “zielony” - Debra ponownie ryknęła w głos, tym razem na okładającego stwora łopatą orka. - Przestań go siekać i pchaj w stronę dziury. Trochę się obawiała, że jeśli dureń posieka galaretę, będą mieli z nią jeszcze więcej problemu. - Pchaj, bo nas wszystkich zeżre. Ciebie też.
- Ja jeść! Moje jeść! - warknął na nią nie całkiem zielony górski ork, naparzajac dalej.
Co za dureń, pomyślała w duchu Debra, bezsilna wobec ogromu głupoty orka.
Shaz’zar patrzył na całe zamieszanie z mieszaniną zdziwienia i obrzydzenia. Stał tak, gapiąc się, jak sroka w gnat, aż w końcu zorientował się co się dzieje. Jakiś glut zżerał elfa? To nawet zabawne, ale bezbarwna kupa mogla w każdej chwili rzucić się na drowa.
Chwycił swój czyszczak i wyszarpnął go z krat. Zakręcił młynka i stwierdził, że jest paskudnie niewyważony. Zresztą, po co miałby być? To zwykłe narzędzie. Nie tracąc więcej czasu mroczny elf pobiegł w stronę zbieraniny.
Gnomowi dosłownie szczęka opadła do parteru, kiedy jakaś galareta w mig zrobiła sobie przystawkę z elfa. *O cholera*. Pomyślał poprawiając nałogowo okulary na swoim nosie, a następnie chwytając się za brodę i przeciągając dłonią po niej raz za razem, jak to miał w zwyczaju, gdy myślał o czymś intensywnie. *Ciekawe, co to jest i jak to powstało? Może uda mi się to jakoś zbadać!* Przemyślał sprawę, kiedy jakiś człowiek cisnął w szlam magiczny pocisk! Wtedy znowu gnom zrobił zdziwioną minę. *Jakim cudem on to zrobił?!* Zapytał się w głowie, po czym zobaczył, jak niektórzy, czy może raczej większość, próbowała zepchnąć ten szlam w otchłań. Gnom mimo swej ciekawości uznał, że lepiej przeżyć, niż marzyć o badaniach. Czym prędzej zaczął rzucać w szlam gnatami i innymi śmieciami zgromadzonymi dookoła, lecz uprzednio wybierając te najmniej oślizłe. Chciał tym zająć szlam, gdy pozostali będą go spychać łopatami. |