Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2013, 20:49   #202
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wróżby

Krasnolud wyszedł i zostaliście we trójkę. Salomeus wystawił palec w kierunku Siobana pierw i rzekł:

- Ty będziesz pierwszy - a potem ruszył za kotarę

Sioban

Ruszyłeś za nim. Pomieszczenie, do którego się nie przenieśliście było nadwyraz czyste. Wszędzie paliły się świece, a dym z kadzideł wypełniał całe pomieszczenie. W rogu pokoju był kominek, w którym tlił się ogień i wypełniał je, ciepłym powietrzem. Na regałach stały różne słoje z dziwnymi zawartościami; zwróciłeś uwagę na gałki oczne, które pływały w jakiejś formalinie, czy roślina która zdawała się żyć lecz na szczęście słój, w którym była trzymana nie pozwalał jej na wydostanie się. Także książki przykuły twoją uwagę. Przykryte kurzem, lecz oprawione..skórą. Nie mogłeś jednak stwierdzić czy to ludzka czy może zwierzęca. Na środku pokoju leżały poduszki, tworzące okrąg a pomiędzy nimi porozrzucane były kawałki szkła. Gestem dłoni kazał Ci usiąść na poduszce a sam zajął miejsce na przeciw Ciebie. Z kieszenie szat wyjął kości, którymi potrząsnął w dłoniach i rzucił je pomiędzy kawałki szkieł.
Zrobiło się zimno. Świece pogasły a z kawałek szkieł zaczął wydobywać się dym, który wypełnił całe pomieszczenie. Oczy lekko cię zaczęły piec, i musiałeś je parę razy potrzeć. Usłyszałeś głos. Kobiecy. Piękny i wdzięczny, choć tylko na przeciw Ciebie siedział szpetny Salomeus:

- Z rodu Czarnego Kła co się wywodzi, oręż i świetność dawną chce odzyskać w podróż musi się wpierw udać. Przy boku będzie mieć niewiastę, której dłonie splamione krwią zostaną, i przed wyborem stanie: honor czy może przywiązanie. U braci z gór znajdzie pomoc i wsparcie, lecz znów wyboru będzie musiał dokonać; żyć czy też w agonii konać. Droga przed Tobą długa, zieleni w czerni się wystrzegaj. Śmierć Ci przyniesie, kończąc Twą podróż nim dotrzesz do kresu wędrówki. Jest nią wieża. Wieża co kości przodków ją zbudowały a tam groza, co serce trwoży. Wróg w niej czeka i obserwuje a starszy jest niż świat o nim pamięta, a tam śmierć poniesiesz z ręki kobiety. Ona będzie twą zgubą - po tych słowach świece zapaliły się ,ogień w kominku znów rozpalił i ciepło znów dotarło do Twojego ciała.

Gestem dłoni kazał Ci iść za nim. Wyszliście do pozostałej dwójki. Kolejnym był Galvin.

Galvin

Ruszyłeś za tym dziwnym człowiekiem i również byłeś zaskoczony pomieszczeniem do którego Cię zaprowadził. Wszędzie paliły się świece, a dym z kadzideł wypełniał całe pomieszczenie. W rogu pokoju był kominek, w którym tlił się ogień i wypełniał je, ciepłym powietrzem. Na regałach stały różne słoje z dziwnymi zawartościami; zwróciłeś uwagę na gałki oczne, które pływały w jakiejś formalinie, czy roślina która zdawała się żyć lecz na szczęście słój, w którym była trzymana nie pozwalał jej na wydostanie się. Także książki przykuły twoją uwagę. Przykryte kurzem, lecz oprawione..skórą. Nie mogłeś jednak stwierdzić czy to ludzka czy może zwierzęca. Na środku pokoju leżały poduszki, tworzące okrąg a pomiędzy nimi porozrzucane były kawałki szkła. Gestem dłoni kazał Ci usiąść na poduszce a sam zajął miejsce na przeciw Ciebie. Z kieszenie szat wyjął kości, którymi potrząsnął w dłoniach i rzucił je pomiędzy kawałki szkieł.
Zrobiło się zimno. Świece pogasły a z kawałek szkieł zaczął wydobywać się dym, który wypełnił całe pomieszczenie. Oczy lekko cię zaczęły piec, i musiałeś je parę razy potrzeć. Usłyszałeś głos. Kobiecy. Piękny i wdzięczny, choć tylko na przeciw Ciebie siedział szpetny Salomeus:

- Oto czeladnik Bugmana tu siedzi, co z krwi Migamara wywodzi się i browar swój własny pragnie mieć. Braci z gór odwiedzić masz, by tam w boju sprawdzić się. Chwały nie szukaj wśród zgiełku bitwy bo tam ino śmierć odnajdziesz. Twym przeznaczeniem znaleźć jest, tego co oko nosi na szyi. Póki serce jego bije, póty zagłada czeka was. Twój los skrzyżować masz z nim, i tylko jeden z was przeżyje. Droga przed Tobą długa, kręta i wyboistych ścieżek pełna, a na niej największe swe wyzwanie.
Na drodze swej Khazada spotkasz, co głowę ogolić będzie chciał, śluby w świątni złożyć i tatuażem ciało swe ozdobić. Choć wina jego oczywista będzie, to jednak nie daj oszukać się. Prawdy poszukaj, honor mu zwróć a wdzięczność na wieki zdobędziesz. To tylko dwie z trzech prób, co Cię czekają nim stawisz czoło ostatniej. W mroku pieczary sekret ukryty, przez oszalałego Boga schowany. Choć każdy mówi że jest dwanaście, to tam trzynasty leży. Przez świat niechciany, przez Bogów zapomniany czeka na swój dzień lecz tylko jeden może go posiąść, jeden na całe życie
- po tych słowach świece zapaliły się , ogień w kominku znów rozpalił i ciepło znów dotarło do Twojego ciała. Gestem dłoni kazał Ci iść za nim. Wyszliście do pozostałej dwójki. Ostatni był Bernhard


Bernhard

Ruszyłeś za tym dziwnym człowiekiem i również byłeś zaskoczony pomieszczeniem do którego Cię zaprowadził. Wszędzie paliły się świece, a dym z kadzideł wypełniał całe pomieszczenie. W rogu pokoju był kominek, w którym tlił się ogień i wypełniał je, ciepłym powietrzem. Na regałach stały różne słoje z dziwnymi zawartościami; zwróciłeś uwagę na gałki oczne, które pływały w jakiejś formalinie, czy roślina która zdawała się żyć lecz na szczęście słój, w którym była trzymana nie pozwalał jej na wydostanie się. Także książki przykuły twoją uwagę. Przykryte kurzem, lecz oprawione..skórą. Nie mogłeś jednak stwierdzić czy to ludzka czy może zwierzęca. Na środku pokoju leżały poduszki, tworzące okrąg a pomiędzy nimi porozrzucane były kawałki szkła. Gestem dłoni kazał Ci usiąść na poduszce a sam zajął miejsce na przeciw Ciebie. Z kieszenie szat wyjął kości, którymi potrząsnął w dłoniach i rzucił je pomiędzy kawałki szkieł.
Zrobiło się zimno. Świece pogasły a z kawałek szkieł zaczął wydobywać się dym, który wypełnił całe pomieszczenie. Oczy lekko cię zaczęły piec, i musiałeś je parę razy potrzeć. Usłyszałeś głos. Kobiecy. Piękny i wdzięczny, choć tylko na przeciw Ciebie siedział szpetny Salomeus:

- Ach z Krainy Zgromadzeń tu żeś młodzieńcze dotarł, poziomek szukać Ci się zachciało. Słodka przygoda zamieni się w koszmar gdy zielenią zamienią się góry. Serce swe otwórz, uszami słuchaj a oczami patrzaj. Czasem małe może być wielkie, lecz sposób trzeba znaleźć. Śmiej się gdy trzeba lecz wszystko z umiarem, a i powagę znajdź w sobie. To czego szukasz nie łatwo osiągnąć, lecz szukaj wody co z oczu wypływa. Tam znajdziesz odpowiedź na to kim jesteś, kim staniesz się… - po tych słowach świece zapaliły się , ogień w kominku znów rozpalił i ciepło znów dotarło do Twojego ciała. Gestem dłoni kazał Ci iść za nim. Dołączyłeś do pozostałej trójki. Salomeus spojrzał na was i rzekł:
- Tak..Tak..Teraz zapraszam do środka wszystkich....Miejsca nie dużo ale cieplutko w środku...Zapraszam… - zniknął w środku domu odsłaniając kotarę. Dopiero teraz zauważyliście, że w pomieszczeniu “wróżebnym” były jeszcze jedne drzwi do których się skierował:
- Salomeus zmęczony. Pójdzie spać. Rano porozmawiamy - zachichotał.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline