Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2013, 23:44   #70
Coen
 
Coen's Avatar
 
Reputacja: 1 Coen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodze
Natrafili na grupę ogrów. Potwory uzbrojone w wielkie kamienne młoty emanowały grozą i energią. Robiły niezwykłe wrażenie nawet na takim lekkoduchu, jakim niewątpliwie był Dorrin Zarkan. Jednak opancerzenie orczych wojowników wyglądało mniej solidnie niż ich broń, dlatego po dokładniejszych oględzinach począł, jak to się w zamtuzach gada- "rozluźniać atmosferę", a to lubił robić khazad najbardziej.
- Jak myślicie, ilu wychędoży całe to skurwiałe robactwo, które się tu zaplęgło? Wszystkich zmłócimy?
Skoro tylko dostrzegł, że nikt go nie słucha postanowił odłączyć się od grupy. Spojrzał tylko na kapitana, , tamten zaś niechętnie zezwolił dzikusowi na chwilę swobody. Dorrin wybiegł z lasu, w którym się ukryli, w tym momencie reszta drużyny zaatakowała. Pierwszy wystrzelił swój bełt Baldrik, zaraz za nim była Ysassa. Oba strzały doszły celu. Po chwili swój strzał wykonał też Roran. Jego pocisk również trafił. Dorrin był już kilka kroków dalej, gdy usłyszał donośny ryk, tubalny i groźny. Wtedy to jeden z wielkoludów dojrzał
ukrywających się w zaroślach krasnoludów. Ogry rozpoczęły szarżę. Grupa ósma kontynuowała swój atak, ktoś trafił bolasami, później następny ktoś rzucił kolejne. Dwa ogry padły na ziemię, jak drzewa ścinane przez ludzi w wielkim lesie.
Dorrin biegł, bardzo szybko, nie zwracając uwagi na trudności, które stały mu na drodze. Niestraszny był dlań bieg przez śnieg, nietrudny był mróz. W pewnej chwili przystanął, był gotów do ataku. W przeciwieństwie do ogrów nie ośmieliłby się rzucić w szarżę w tej walce. Postanowił czekać odpowiedniejszej chwili. Wtedy to zauważył, że poza ogrami były tam jeszcze jakieś postacie. W pierwszej chwili Dorrin miał rzucić się na nie. Miał zaatakować, ale szczęściem opanował się. Okazało się, że byli to Glandir i Detlef.
Kilka metrów dalej leżały dwa oplątane bolasami ogry. Niewiele myśląc Dorrin wykrzyknął - Bij! Zabij!
i ruszył z animuszem by ciąć i rąbać. Za nim jednak zdążył dobiec do pierwszego z oponentów usłyszał krzyk swych towarzyszy i zobaczył słabe, dziwne światło w zaroślach, w których ukryli się jego znajomi. - Kurwa... -przeklął nieładnie. Nie miał zielonego pojęcia, co się tam działo. Wiedział, jednak że musi coś zrobić tu, w miejscu oddalonym od zarośli o kilkadziesiąt metrów... Rzucił się w szybkim i sprawnym ataku na leżącego wciąż ogra. Potężnym zamachem przygotował swój atak. Spojrzał na skazańca, wiedział, że ten będzie zaraz w innym świecie. Opuścił broń, szybko i celnie odciął łeb bezbronnemu przeciwnikowi. Krew rozprysła się na wszystkie strony. W tym samym czasie dwójka odnalezionych zanjomków zaczęła rozprawiać się z drugim potworem, który wydostał się z bolasów.
Po chwili dołączył do nich Dorrin i kolejnym ciosem wymierzył swemu przeciwnikowi ból. Zamaszystym atakiem odrąbał łapę przerażonemu ogrzemu wojownikowi. Na twarzy khazada wreszcie zagościł spokój. W pewnej chwili Zarkan zauważył ogień, coś było nie tak. Jego kompani potrzebowali pomocy. Miał już ruszać, kiedy z urwiska dobiegł go straszny krzyk.
- Gdzie jest Hargrin? Zapytał donośnym głosem. Po chwili zrozumiał, co się stało. Jego znajomy spadł razem z potworem.

***

Po walce nastąpiła długo oczekiawna cisza i spokój, Dorrin wreszcie mógł odetchnąć. Nikt nie śmiał się odezwać, wszyscy biegali z jednego miejsca do drugiego. Dorrin zastanawiał się czy reszta zapomniała o Hargrinie? Nie odważył się jednak spytać. Miał teraz odrobinę czasu. Tę chwilę wykorzystał Zarkan, na zebranie łupu po wygranym starciu.- zostawmy tego Skalliego. Na, co on nam. Z nim jesteśmy łatwym celem dla grupy pościgowej ogrów. -mówiąc bezlitośnie, ze zwykłym dla siebie donośnym głosem. Mieli przecież wyruszyć do Azul. Nie mogli przecież tego zrobić z tak skromnymi racjami żywnościowymi, z nieprzytomnym krasnoludem w tak ciężkich warunkach. Jedyną rzeczą, z której Dorrin mógł być zadowolony, to łup, który zebrał- espadon, bandolier i kilka porcji średniej jakości ogrzego, śmierdzącego żarcia.
 
__________________
"Wyobraźnia jest początkiem tworzenia.
Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz,
chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu
tworzysz to, czego chcesz."
Coen jest offline