Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2007, 16:03   #84
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Niewielki, pokój oświetlony tylko małą lampką naftową i kilkoma nastrojowymi świecami ustawionymi w kandelabrach na pięknej, stylowej, rzeźbionej toaletce.. Przypominał graderobę gwiazdy teatralnej.. Pełen był sukni, garniturów, kapeluszy i pantofelków.. A po środku tego wszystkiego obity grubym materiałem fotel będący prawdopodobnie częścią tego samego zestawu mebli co stolik stojący koło fotela, toaletka, i stołeczek przy niej ustawiony, a niedostrzegalny wcześniej z powodu panującego w pokoju szarego pół-mroku, powstałego na skutek unoszenia się dymu papierosowego w całym pomieszczeniu.. Jednak pachnącego delikatnie wiśnią, zamiast dusznym i cierpkim zapachem zwykłego tytoniu..
Na fotelu otulona własnymi włosami przypominającymi teraz piękną, futrzaną eolę siedzi Izabell, ubrana w sama bieliznę.. Pali kolejnego papierosa.. Mimo, że popielniczka jest już pełna po brzegi.. A butelka z winem jest już prawie zupełnie pusta... Tylko odrobina rubinowego płynu znajduje się jeszcze na dnie kryształowego kieliszka, który kobieta trzyma w dłoni..
Na brzegu stolika leży dość niewymiarowa koperta, którą przytrzymuje mały rewolwer..
Kobieta bierze ją raz, po raz do dłoni i odkłada spowrotem na stolik, strannie przykrywając ją za każdym razem bronią..
Na twarzy pojawiają się jej różne miny.. Raz wstrzymywane łzy rozpaczy, raz zaciskane wargi.. jakby w złości.. Nastęnym razem mglisty uśmiech.. A za kolejnym nieopanowany strach..
Czy ona napawdę wierzyła w to, iż może jej grozić jakieś niebezpieczeństwo ze strony mocy, które po raz pierwszy osądziła jako majaki zestresowanego i przepracowanego naukowca?... Czy tylko wypiła zbyt dużo alkoholu, że stawały się one dla niej realne?..

Nagle rozlega się cichutkie pukanie..
"Tak puka tylko Johnny.. Ale on prawie nigdy nie wchodzi do góry.. Czego może chcieć?... Z resztą, czy to ważne... "

- Johnny odejdź.. Nie chce nikogo widzieć..

Chwila milczenia za drzwiami, po czym odzywa się odrobine wystraszony basowy głos mężczyzny:

-Ale... Pan Gorg się o panią martwi!.. Prosi by pani zeszła...No, proszę...

Izabell nie wiadomo pod wpływem jakich uczuć rzuciła przed siebie podniesioną ze stolika po raz kolejny kopertą.. I wydarła się wręcz w stronę drzwi.. Jakby chcąc siłą głosu odrzucić osobę po stojącą po drugiej stronie... :

- Wynoś się!! A Zeuremu powiedz, że wyjeżdżam!! I niech da mi nareszcie spokój!! Nie chcę go widzięć!! Nie chcę widzieć nikogo z was!! Tylko na 18 ma być wóz gotowy!! A teraz się wynoś..

Kończyła mówić już co raz cichszym głosem.. Co raz bardziej słabnącym..
"I po co mi to było.. "- powtarzała sobie w myślach podchodząc chwiejnym krokiem do miejsca w którym lezał list... A schylając się by go podnieść wylała zawartość kieliszka, który ciagle trzymała w dłoni na dywan... I klnąc głośno, rzuciła nim w stronę ściany..
Rozpadł się na tysiące maleńkich kryształowych kawałeczków.. Z których każdy mógł być jedną z kłebiacych się w jej głowie myśli..
Za drzwiami rozległ się odgłos oddalających się kroków.. I szept skierowany do samego siebie.. Coś jakby: "Znów jej odbiją.. Prześpi się godzinę i wróci do równowagi.. Nic jej nie będzie... "

Kilka godzin później faktycznie wszystko wraca do równowagi.. I sama Izabell i pokój którego nieme ściany były jedynymi świadkami urządzonej przez nią wcześniej sceny... Nie ma drobin szkła pod ścianą, plama po winie na dywanie jest dokładnie starta, a popielniczka pusta.. Sama kobieta leży w swoim łóżku przykryta ciepłym kocem wcześniej lężacym na kanapie, ustawionej w rogu pokoju..
Patrzy na zegar.. Jest 16.30.. Wstaje powoli... Przeciąga się, łapiąc dłonią opadające jej na twarz włosy, przerzucając je do tyłu i delikatnie rozmasowuje sobie kark.. Staje przed lustrem.. Patrzy na siebie.. Uśmiecha się do swojego odbicia.. Podziwiając swoją sylwetke i urodę.. Siada na stołeczku przy toaletce i zaczyna rozczesywać włosy okrągłą szczotką z naturalnego włosia.. Nie odzywa się.. Stara się nie myśleć.. Wszystkie czynności wykonuje automatycznie.. Myje się, maluje...Wybiera suknie, pantofelki do niej pasujące, kapelusz.. Przebiera się..
Pokój wydaje się zupełnie martwy.. A poruszająca się po nim kobieta - zjawą.. Ciałem metafizycznym, nie mającym racji bytu.. Z powodu właśnie niewiary ludzi jej pokroju w takie zjawiska... Czy ona coś sobie uświadamiała wtedy? Czy tylko.. Chciała mieć to wszystko już za sobą?..

17.50... Zawiązała jeszcze na włosach maleńką atłasową wstążeczkę, wrzuciła do torebki wcześniej naszykowane przez kogoś papierosy, lufkę, zapalniczkę i owy nieszczęsny list... Po czym nakryła głowę kapeluszem o pięknym, wielkim, okragłym rondzie.. I wyszła z pokoju.. Zatrzymując się jeszcze na moment w drzwiach i patrząc na rewolwer, który jeszcze pare godzin temu służył jej jako przycisk do papieru... Wróciła po niego.. Sprawdziła, czy jest załadowany i wsunęła delikatnie pod suknię, umieszczając go pod podwiązką.. Po czym już bez najmniejszego zawachania ruszyła po schodach w dół.. Zamykając delikatnie za sobą drzwi, a nie dbając zupełnie o klucz..

Samochód już czekał.. A przy nim stał Johnny i jeszcze 2 chłopaków Gorga Zeurego.. Johnny wziął Izabell za dłoń i pomógł jej wsiąść do auta.. Nie odzywał się.. A tym razem jego dłoń wydała się Izabell jakby odrobinę inna, czyżby miał porozcinanie opuszki palców? Nie odezwała się.. Wskazała tylko kierowcy adres pod którym miała się zjawić za godzinę..

A ta nieznośna , brzęcząca cisza, zalewała całą okolicę.. Zalewała każdą myśl Izabell i każdą komorkę jej ciała..

"Proszę Cię Panie.. Niech już będzie po wszystkim.."
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline