Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2013, 22:15   #84
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Byle dalej, byle przed siebie. Nie zatrzymywać się i pod żadnym pozorem nie patrzeć za plecy. Plan działania był prosty, łopatologiczny. Zmuszał elfkę do uważnego obserwowania tego co znajdowało się przed końskim łbem, nie zostawiał miejsca na zbędne wyrzuty sumienia. Krzyki szlachtowanych ludzi z każdym pokonanym metrem stawały się coraz cichsze, aż zamilkły na stałe, wyparte przez szum wiatru i tętent kopyt.
- To nie moja sprawa przecież, ludzie lubią się mordować,a lepiej żyć. Zawsze jest lepiej żyć -mamrotane pod nosem wymówki działały skutecznie. Tłumiły niechciane uczucia, pozwalając na oczyszczenie umysłu. Dzięki temu jakimś cudem nie zleciała z rozpędzonego rumaka, a nawet udało się jej skutecznie utrzymać na nim również nieprzytomnego rycerza. Do tej pory dziwiła się sobie jakim cudem udało się jej przewiesić odzianego w zbroję mężczyznę przez konia, widocznie adrenalina zrobiła swoje, wspomagając mięśnie w chwili próby. Przy każdej nierówności terenu czuła jak przytroczona do siodła broń towarzysza obija się o zranione udo, utwierdzając kobietę w przekonaniu, że postąpiła słusznie. Nie godziło się zostawiać dobrej stali na pastwę ludzkich sępów, a co dopiero...

Świtało już, gdy zbyt wyczerpana by kontynuować podróż, zatrzymała Fernanda, na miejsce postoju wybierając niewielką polankę, znajdującą się w dość sporej odległości od traktu. Bujne chaszcze i gęsto rosnące na tym odcinku drogi drzewa dawały ochronę przed niechcianymi spojrzeniami, pozwalały na prowizoryczne ukrycie. Zlazła z wierzchowca, i prowadząc go za uzdę, zagłębiła się w las. Tam przywiązała go do jednego ze zmurszałych pni i wróciła na trakt, by upewnić się, że ewentualny pościg ich nie dostrzeże. Ułamała leszczynową gałąź, po czym starannie zatarła ślady, które pozostawili na ziemi. Niewiele to dało, bystry tropiciel bez trudu przejrzałby fortel, lecz Nemeyeth miała cichą nadzieję, że osoby które być może będą ich ścigać, nie zwrócą na to uwagi. Dopiero zakończywszy przygotowania pozwoliła sobie na głębszy oddech.
Pozostawała jeszcze kwestia rycerza, wiszącego bezwładnie na końskim grzbiecie. Na tyle ostrożnie, na ile pozwalało jej skrajne wyczerpanie, ściągnęła go i ułożyła na ziemi. Chwilę nad czymś dumała, drapiąc się pokrwawioną ręką po głowie, lecz wyjście widziała tylko jedno. Uklękła więc tuż obok Roberta i zdjęła z niego pancerz i ubranie, chcąc zbadać stan w którym się znajdował. Na szczęście żadna z odniesionych przez niego ran nie wyglądała na śmiertelną. Korzystając więc z niewielkich zapasów jakie im jeszcze pozostały, wyczyściła a następnie zabandażowała jego rany, starając się opanować drżące ze zmęczenia dłonie. W końcu, zadowolona z efektu, podczołgała się do najbliższego drzewa i, opierając się o nie plecami, czekała aż człowiek odzyska przytomność.

Ból przeszył ciało rycerza, gdy ten otwierał oczy. Pamiętał tylko ogień, chaos i walkę a potem nastała ciemność.
- Gdzie..gdzie ja jestem - wydobyło się z ust Roberta

Leżał na ziemi. Czuł jak cale cialo go boli, każdy mięsień zdawał się pulsować własnym życiem, a każdy skrawek jego organizmu krzyczał z bólu. Próbował się podnieść ale ból był zbyt wielki. Próbował się rozejrzeć dookoła siebie. Zobaczyć gdzie jest. Co się dzieje. Dezorientacja. To uczucie było drugie zaraz po bólu.

- Nie ruszaj się. Mocno oberwałeś, potrzebujesz odpoczynku. Jesteś w lesie, bezpieczny. Nie przejmuj się tym na razie, tylko doceń że żyjesz - ziewnęła elfka ze swojego miejsca, a na jej twarzy pojawił się uśmiech - Ciężko było Cię tu przetransportować bez dorobienia sobie dodatkowych dziur w ciele, ale to już nieistotne. Udało sie.

- Las? Jak ? Co z wieśniakami ? Co z dziewczyną ? - zapytał się zlękniony, lecz już nie próbował wstać. Docierało do niego w jakim był stanie i co się wydarzyło. Źle się działo. Potrzebował pomocy. Miał zaufać elfce. Martwiło go to, lecz nie dawał po sobie tego poznać.
Został na ziemi. Musiał odpoczywać.
- Pić..masz może wodę? - zapytał z nadzieją w głosie i suchością w ustach

Nemeyeth niechętnie podniosła się z miejsca, zaciskając przy tym zęby by nie syknąć. Liczne obrażenia których nabawiła się w wiosce dawały o sobie znać przy każdym gwałtowniejszym ruchu, poruszała się więc powoli nie chcąc nadwyrężać zmęczonego ciała. Uklękła przy rycerzu, jedną ręką przytrzymując jego głowę a drugą podtykając pod usta bukłak.
- Wódka byłaby lepsza, o niebo lepsza. Chcesz wódki? Stłumi ból, pomoże zasnąć, ukoi nerwy - mruknęła cicho, a w jej głosie zabrzmiały cyniczne nuty - Pij, na pytania przyjdzie czas.

Rycerz odmówił, bowiem alkohol tylko zagłuszył by prawdziwy obraz sytuacji. Choć był ranny, był też mężczyzną. Ból nie był niczym nowym dla niego. Chciał i musiał być przytomny.
- Mów prawdę elfko - rzekł ostro, bowiem nie chciał by go oszczędzano - I gdzie reszta naszej kompanii? - zapytał ze zmartwieniem w głosie.

- Czy ja ci wyglądam na wieszczkę, człowieku? Mam znaleźć odpowiedzi na dnie kociołka z kaszą, albo rozłożyć karty? - spytała rozdrażniona siadając obok niego i wyciągając przed siebie nogi - Nie wiem co z dziewczyną, gdy widziałam ją po raz ostatni miała się nawet dobrze. Żyła, oddychała. Ślepiami strzelała na prawo i lewo. Opuściłam jej chatę kilka chwil po tobie, więc nie posiadam żadnej więcej wiedzy ponad to, co sam wiesz. Reszty kompanii też nie zauważyłam, za duży chaos panował żebym rozglądała się jeszcze za kimś trzecim. Wszędzie trwała walka, wioska płonęła. Co chwilę kolejny człowiek padał martwy na ziemię, oddając duszę waszym bogom. Nie wiem czy przeżyli, trudno stwierdzić. Można jedynie snuć domysły. Jeżeli mieli dość oleju w głowie to wzięli nogi za pas i czmychnęli do lasu, nie oglądając się za siebie - zamilkła na chwilę, nie spuszczając szarozielonych oczu z twarzy rycerza, po czym kontynuwała drewnianym głosem - Ciebie znalazłam nieprzytomnego za bramą, a to tylko dzięki temu że w pobliżu kręcił się Fernando. Padłeś ze zmęczenia i otrzymanych ran, do ostatniej chwili nie wypuszczając broni z ręki. Zbóje zostawili cię za sobą, nie mieli najwidoczniej czasu sprawdzać tego czy jeszcze dychasz, do zamordowania pozostało im jeszcze wiele osób, a noc krótka przecież. Odciągnęłam cię kawałek, zapakowałam na konia i wywiozłam w bezpieczne miejsce, choć bezpieczne to pojęcie względne. Mogą puścić za nami pogoń, choć z drugiej strony...jeżeli udało się im opanować wioskę to zajęci są teraz pewnie łapaniem tych, co przeżyli. Tak czy siak, nie mamy po co tam wracać. Albo zarżną nas agresorzy w imię zasad, albo zrobią to miejscowi z frustracji, wściekłości. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? O miecz się nie martw, zabrałam go ze sobą

- Nic więcej nie chce wiedzieć - odpowiedział i dodał - Chyba trochę snu dobrze mi zrobi a nad ranem ruszymy dalej. Mamy do wykonania zadanie. Zgoda ? -widząc lekceważące machnięcie ręką ze strony elfki pozwolił zamknąć sobie oczy i udać się w krainę snów.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline