Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-09-2013, 22:30   #81
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Nagły powrót Victora był zdarzeniem dość pozytywnym. Niewątpliwie miał tę korzystną cechę, że likwidował problem poszukiwania go w obcym, zatłoczonym mieście. Nie zmieniał jednak faktu, że brak współpracy ze strony akolity był dość... irytujący.
Dużo wysiłku kosztowało Miriahię nie okazywanie rozdrażnienia, szczególnie, że nie odpowiadał jej również pomysł udania się do obcej świątyni.

Gdy dotarli na dziedziniec okazałego budynku dziewczynę zafascynował kłębiący się wokół wzburzony tłum.
Mieszkając do niedawna w niewielkiej wiosce nie przywykła do takich zbiorowisk. Zachwycił ją ten niespodziewany widok.
Zaciekawiona szmerem ożywionych rozmów zbliżyła się do poruszonej gromady. Z plątaniny odgłosów wyróżniało się jedno słowo: "cud". Coraz bardziej zaintrygowana podeszła jeszcze bliżej, starając się jednocześnie nie stracić z oczu współtowarzyszy.
- Czy mógłby mi Pan powiedzieć, co się tu wydarzyło? - nieśmiało spytała stojącego obok mężczyznę.
 
MagMa jest offline  
Stary 11-09-2013, 20:34   #82
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
}----{

N
astasha
jak tylko zauważyła Victora jeszcze bardziej się rozdrażniła i wściekła. To że miała jego szukać już było powodem by, mu przyłożyć a teraz, przychodzi z dziwnym pomysłem zwiedzania świątyń. Podeszła żwawym krokiem jej złość była, widoczna. Gdy dotarła do jego smukłej chłopięcej twarzy po prostu mu przyłożyła.

- Jak jeszcze raz Nas wystawisz to będzie to ostatnia rzecz jaką zrobisz.- odwróciła się na pięcie zrobiła dwa kroki w przeciwnym kierunku znów odwracając się i krzyżując ręce upychając dłonie pod bicepsy. Piekły Ją rumieńce na policzkach ze złości. Spojrzała ukradkiem na Miriahii i wysłuchała Victora do końca. No i…

… No i znaleźli się już w świątyni. Co jak co ale Victorowi udało się je nakłonić. Miejsce jak miejsce na pozór cudowne ale to wszystko tylko pozory. Nastasha podwoiła czujność. Rozglądała się ukradkiem trzymając dłoń na orężu. Między ludźmi szła twardo, dumnie, wyprostowana i gotowa by pierwszego lepszego śmiałka który by ją zaczepił pokroić bez namysłu. Już taka była nieufna i porywcza.


}----{
 
Nasty jest offline  
Stary 11-09-2013, 21:20   #83
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Tak... Korgan chwycił swój los w swe ręce i dopełnił go. Za to... należy mu się szacunek.

Ragnar nie mógł się zebrać na smutne myśli o Zabójcy. Sam przed chwilą z pomocą Baragaza ubił trolla, co było wielkim wyczynem, chociaż przy okazji okrutnie pożądliły go pszczoły. Korgana nie znał zbyt długo od ten krótki czas kiedy teraz podróżowali i niewiele mógł góral o nim powiedzieć, ani o jego posłudze, bowiem rzadko kiedy Ragnar miał okazję widywać Zabójców. Po prostu jego towarzysz dopełnił swojej przysięgi. Czy to smutne? Nie. Czy radosne? Też raczej nie... po prostu Korgan zrobił to co należało.

- Racja. Zamarudziliśmy tutaj już dość czasu. Gobliny, orki i trolle. Będzie trzeba o nich powiadomić kogo trzeba, a póki co ruszajmy.

Jeszcze tylko krótką chwilę zajęło krasnoludowi opatrzenie ran swoich i niedźwiedzia.
 
Stalowy jest offline  
Stary 11-09-2013, 22:15   #84
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Byle dalej, byle przed siebie. Nie zatrzymywać się i pod żadnym pozorem nie patrzeć za plecy. Plan działania był prosty, łopatologiczny. Zmuszał elfkę do uważnego obserwowania tego co znajdowało się przed końskim łbem, nie zostawiał miejsca na zbędne wyrzuty sumienia. Krzyki szlachtowanych ludzi z każdym pokonanym metrem stawały się coraz cichsze, aż zamilkły na stałe, wyparte przez szum wiatru i tętent kopyt.
- To nie moja sprawa przecież, ludzie lubią się mordować,a lepiej żyć. Zawsze jest lepiej żyć -mamrotane pod nosem wymówki działały skutecznie. Tłumiły niechciane uczucia, pozwalając na oczyszczenie umysłu. Dzięki temu jakimś cudem nie zleciała z rozpędzonego rumaka, a nawet udało się jej skutecznie utrzymać na nim również nieprzytomnego rycerza. Do tej pory dziwiła się sobie jakim cudem udało się jej przewiesić odzianego w zbroję mężczyznę przez konia, widocznie adrenalina zrobiła swoje, wspomagając mięśnie w chwili próby. Przy każdej nierówności terenu czuła jak przytroczona do siodła broń towarzysza obija się o zranione udo, utwierdzając kobietę w przekonaniu, że postąpiła słusznie. Nie godziło się zostawiać dobrej stali na pastwę ludzkich sępów, a co dopiero...

Świtało już, gdy zbyt wyczerpana by kontynuować podróż, zatrzymała Fernanda, na miejsce postoju wybierając niewielką polankę, znajdującą się w dość sporej odległości od traktu. Bujne chaszcze i gęsto rosnące na tym odcinku drogi drzewa dawały ochronę przed niechcianymi spojrzeniami, pozwalały na prowizoryczne ukrycie. Zlazła z wierzchowca, i prowadząc go za uzdę, zagłębiła się w las. Tam przywiązała go do jednego ze zmurszałych pni i wróciła na trakt, by upewnić się, że ewentualny pościg ich nie dostrzeże. Ułamała leszczynową gałąź, po czym starannie zatarła ślady, które pozostawili na ziemi. Niewiele to dało, bystry tropiciel bez trudu przejrzałby fortel, lecz Nemeyeth miała cichą nadzieję, że osoby które być może będą ich ścigać, nie zwrócą na to uwagi. Dopiero zakończywszy przygotowania pozwoliła sobie na głębszy oddech.
Pozostawała jeszcze kwestia rycerza, wiszącego bezwładnie na końskim grzbiecie. Na tyle ostrożnie, na ile pozwalało jej skrajne wyczerpanie, ściągnęła go i ułożyła na ziemi. Chwilę nad czymś dumała, drapiąc się pokrwawioną ręką po głowie, lecz wyjście widziała tylko jedno. Uklękła więc tuż obok Roberta i zdjęła z niego pancerz i ubranie, chcąc zbadać stan w którym się znajdował. Na szczęście żadna z odniesionych przez niego ran nie wyglądała na śmiertelną. Korzystając więc z niewielkich zapasów jakie im jeszcze pozostały, wyczyściła a następnie zabandażowała jego rany, starając się opanować drżące ze zmęczenia dłonie. W końcu, zadowolona z efektu, podczołgała się do najbliższego drzewa i, opierając się o nie plecami, czekała aż człowiek odzyska przytomność.

Ból przeszył ciało rycerza, gdy ten otwierał oczy. Pamiętał tylko ogień, chaos i walkę a potem nastała ciemność.
- Gdzie..gdzie ja jestem - wydobyło się z ust Roberta

Leżał na ziemi. Czuł jak cale cialo go boli, każdy mięsień zdawał się pulsować własnym życiem, a każdy skrawek jego organizmu krzyczał z bólu. Próbował się podnieść ale ból był zbyt wielki. Próbował się rozejrzeć dookoła siebie. Zobaczyć gdzie jest. Co się dzieje. Dezorientacja. To uczucie było drugie zaraz po bólu.

- Nie ruszaj się. Mocno oberwałeś, potrzebujesz odpoczynku. Jesteś w lesie, bezpieczny. Nie przejmuj się tym na razie, tylko doceń że żyjesz - ziewnęła elfka ze swojego miejsca, a na jej twarzy pojawił się uśmiech - Ciężko było Cię tu przetransportować bez dorobienia sobie dodatkowych dziur w ciele, ale to już nieistotne. Udało sie.

- Las? Jak ? Co z wieśniakami ? Co z dziewczyną ? - zapytał się zlękniony, lecz już nie próbował wstać. Docierało do niego w jakim był stanie i co się wydarzyło. Źle się działo. Potrzebował pomocy. Miał zaufać elfce. Martwiło go to, lecz nie dawał po sobie tego poznać.
Został na ziemi. Musiał odpoczywać.
- Pić..masz może wodę? - zapytał z nadzieją w głosie i suchością w ustach

Nemeyeth niechętnie podniosła się z miejsca, zaciskając przy tym zęby by nie syknąć. Liczne obrażenia których nabawiła się w wiosce dawały o sobie znać przy każdym gwałtowniejszym ruchu, poruszała się więc powoli nie chcąc nadwyrężać zmęczonego ciała. Uklękła przy rycerzu, jedną ręką przytrzymując jego głowę a drugą podtykając pod usta bukłak.
- Wódka byłaby lepsza, o niebo lepsza. Chcesz wódki? Stłumi ból, pomoże zasnąć, ukoi nerwy - mruknęła cicho, a w jej głosie zabrzmiały cyniczne nuty - Pij, na pytania przyjdzie czas.

Rycerz odmówił, bowiem alkohol tylko zagłuszył by prawdziwy obraz sytuacji. Choć był ranny, był też mężczyzną. Ból nie był niczym nowym dla niego. Chciał i musiał być przytomny.
- Mów prawdę elfko - rzekł ostro, bowiem nie chciał by go oszczędzano - I gdzie reszta naszej kompanii? - zapytał ze zmartwieniem w głosie.

- Czy ja ci wyglądam na wieszczkę, człowieku? Mam znaleźć odpowiedzi na dnie kociołka z kaszą, albo rozłożyć karty? - spytała rozdrażniona siadając obok niego i wyciągając przed siebie nogi - Nie wiem co z dziewczyną, gdy widziałam ją po raz ostatni miała się nawet dobrze. Żyła, oddychała. Ślepiami strzelała na prawo i lewo. Opuściłam jej chatę kilka chwil po tobie, więc nie posiadam żadnej więcej wiedzy ponad to, co sam wiesz. Reszty kompanii też nie zauważyłam, za duży chaos panował żebym rozglądała się jeszcze za kimś trzecim. Wszędzie trwała walka, wioska płonęła. Co chwilę kolejny człowiek padał martwy na ziemię, oddając duszę waszym bogom. Nie wiem czy przeżyli, trudno stwierdzić. Można jedynie snuć domysły. Jeżeli mieli dość oleju w głowie to wzięli nogi za pas i czmychnęli do lasu, nie oglądając się za siebie - zamilkła na chwilę, nie spuszczając szarozielonych oczu z twarzy rycerza, po czym kontynuwała drewnianym głosem - Ciebie znalazłam nieprzytomnego za bramą, a to tylko dzięki temu że w pobliżu kręcił się Fernando. Padłeś ze zmęczenia i otrzymanych ran, do ostatniej chwili nie wypuszczając broni z ręki. Zbóje zostawili cię za sobą, nie mieli najwidoczniej czasu sprawdzać tego czy jeszcze dychasz, do zamordowania pozostało im jeszcze wiele osób, a noc krótka przecież. Odciągnęłam cię kawałek, zapakowałam na konia i wywiozłam w bezpieczne miejsce, choć bezpieczne to pojęcie względne. Mogą puścić za nami pogoń, choć z drugiej strony...jeżeli udało się im opanować wioskę to zajęci są teraz pewnie łapaniem tych, co przeżyli. Tak czy siak, nie mamy po co tam wracać. Albo zarżną nas agresorzy w imię zasad, albo zrobią to miejscowi z frustracji, wściekłości. Coś jeszcze chcesz wiedzieć? O miecz się nie martw, zabrałam go ze sobą

- Nic więcej nie chce wiedzieć - odpowiedział i dodał - Chyba trochę snu dobrze mi zrobi a nad ranem ruszymy dalej. Mamy do wykonania zadanie. Zgoda ? -widząc lekceważące machnięcie ręką ze strony elfki pozwolił zamknąć sobie oczy i udać się w krainę snów.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 17-09-2013, 13:01   #85
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Krasnolud, Karl i Ogne w jednym stali lesie.

Drużyna ruszyła dalej. Krasnoludy niosły zwłoki kompana, wędrówka więc nie była nazbyt wesoła. Jesienna słota, mgły i ciężar zmęczenia spowalniały ich trucht, kierowany cały czas ku celowi, osadzie która miała być punktem zbiorczym do wyprawy w głąb gór. Dzień za dzień szli krętymi leśnymi ścieżkami, mając nadzieje że uda im się ominąć największe przeszkody…i że idą w dobrą stronę. Drugiego dnia wędrówki dotarli na szczyt sporawego klifu, z którego rozpościerał się widok na dolinę przecięta sporą rzeką.

Piękna nieskalana przestrzeń rozciągająca się w dal i w dal. Tylko najlepsze oczy mogły dostrzec na skraju widnokręgu wyrastające ponad horyzont nierozległe zabudowania Wurmgrube.


Odpoczynek był przed umęczonymi wędrowcami! Śpiesznie ruszyli ku ścieżce prowadzącej w dół klifu. Deszcz w końcu nie padał, a cel był już na widoku! Skierowali się szybkim krokiem ku schronieniu. Kilka godzin później ujrzeli dymy osady.

Rupper i Mary - ??

Elfka i rycerz

Para ta postanowiła kontynuować swą misję, lecz stały przed nimi pewne problemy: nie mieli zapasów, zgubili towarzyszy a czekała ich górska przeprawa w jesienne słoty. Najpierw postanowili się wyspać, co tez zrobili. Przebudzeni lecz nie całkiem wyspani, przez deszcz, zmęczenie i niepokój, skierowali się w głąb lasu, szukać miejsca na postój, wody, może zwierzyny, by móc zjeść coś i zastanowić się co dalej. Koło południa dotarli do leśnego jeziorka i opuszczonego szałasu nad brzegiem… Ten zdawał się być porzucony już dawno – lekko się rozsypywał, na jednej z jego ścian wyrastał już mech. Osłonięty od lasu ścianą krzaków i głazów, tworzył niewielką spokojną taflę brzegu, z dostępem jeno od jednej strony i wody, przeciętej lasem trzcin.

Grupa w świątyni

Cała trójka przepychała się w stronę wejścia, wsłuchując się jednak w gadanie ludzi. A gadali wszyscy, a każdy co innego. A to że Morr się objawił, a to że martwi wstają, czy że armia żywych trupów zdobyła Altdorf. Między głosicielami poszczególnych tez często wybuchały spory, tak więc w tłumie i bójki były czymś zwyczajnym.
Miriahia, zatrzymując się na chwilę, koło jakowegoś krzykacza mogła się dowiedzieć że Sigmar własnoręcznie zabił Morra, który był tak naprawdę demonem i teraz zasiadł na tronie z czaszek kapłanów w Świątyni. Prawie by przez to zgubiła kompanów, ale dostrzegłszy Nastaszę, dogoniła ich prędko. W końcu udało się im przecisnąć do pilnowanego przez straż świątynną wejścia, gdzie Viktorowi udało się doprowadzić do wpuszczenia ich na boczny dziedziniec. Tam dostrzec można było licznych kapłanów oraz sporą ilość straży miejskiej i świątynnej. Przez gwar przebijał się głos chudego mężczyzny w szatach kapłańskich:

-Nie wiem jak ale macie zaprowadzić spokój, jasne? Nie zamierzam wpuszczać przepychającej się hordy do świątyni, jasne?
 
vanadu jest offline  
Stary 18-09-2013, 10:46   #86
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Sir Robert milczał przez większość podróży. Pochłonięty myślami, zdawał się być gdzieś daleko. Nieobecny, zamknięty w swym "pudełku samotności". Zdawało się że w końcu znaleźli idealne miejsce do odpoczynku. Samotny, opuszczony szałas tknięty już upływem czasu może nie był idealnym miejscem na odpoczynek ale lepiej mieć dach nad głową niż nie. Deszcz, głód i zimno mogło szybciej ich zabić niż stal. Zdecydował, nie pytając nawet o zdanie elfki, zatrzymać się tu.

- Tu odpoczniemy- zawyrokował

Zsiadł z konia dumnie i rozejrzał się po obozowisku. Choć kopię i tarczę zostawił przy koniu, to jednak z bronią nie zamierzał się rozstawać.

- Trzeba będzie rozpalić ognisko, i warto zobaczyć czy w jeziorze jakieś ryby pływają. Zjeść nam trzeba, co byśmy z sił elfko nie utracili. A noc pod strzechą tą spędzimy. Zmęczeni i przemarznięci jesteśmy oboje. -rzekł

Nie czekając na towarzyszkę zaczął rozglądać się za kawałkami drewna, liści, gałęzi co by rozpalić ognisko przy którym mogli by rozgrzać się i odpocząć.Trzeba było znaleźć też kije jakieś, którymi można by coś złowić, oczywiście ówcześnie je ostrząc ich czubki. Także szałas dokładnie sobie obejrzał, patrząc czy będzie przeciekał czy też nie.

- Jak możesz zobacz to jeziorko i teren dookoła..co by nas nic nie zaskoczyło nagle - rzucił do elfki
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 24-09-2013, 16:24   #87
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Śmierć Korgana odcisnęła na Helvgrimie poważniejsze piętno niż sam krasnolud początkowo przypuszczał. Gazul lub jego manifestacja, obiecał wspaniałe rzeczy i śmierć godną herosa, tym czasem Korgan padł w byle potyczce z Uruk'azi, w zapomnianym miejscu, między karłowatymi krzaczorami. Czy zatem Sverrisson mógł wierzyć Gazulowi i Morrowi... bóstwom śmierci... i oszustwa? Jedne co było w nich prawdziwe to moment kiedy przychodzili zabrać co im się prawem odwiecznym należało, życie. Poza tym byli kłamliwi. Ciężar ciała zabójcy trolli mówił wyraźnie że dziś on, jutro ja, czy zatem ziści się wróżba i Helv spotka Sveriego, swego ojca, zaginionego w kazamatach Azkarh? Teraz wszystko się poplątało. Szło nawet zatracić wiarę w słowa boga. Nikomu ufać nie można było... nikomu.

Sverrisson poprawił chwyt na jednym z drągów który posłużył do budowy noszy, na owych noszach leżał spokojnie drengi Haragon. Twarz poległego spokojna, dusza opuściła ciało, nie zważał już na trudy życia. Lekki deszczyk obmywał poznaczoną bliznami i tatuażami twarz martwego. Wszystko nabierało mistycznego klimatu. Ciepła ziemia w styczności z zimnym deszczem oddychała kłębami pary. Czwórka towarzyszy kroczyła przez mgłę, pośród nich, niesiony martwy dawi, a koniec pochodu zamykała bestia w postaci Baragaza. Dziwny to musiał być widok. Jak żywy, mógłbyć wyciągniety z legend.

Sverrisson przypuszczał że we wsi będą szybciej, a to już dwa dni byli w drodze. Ciało Korgana nie powinno leżeć tak i gnić jak kawał mięsa pod ścianą rzeźni. Potrzeba było szybkiego tempa, żołnierskiego marszu. Dlatego też drugiego właśnie dnia, Helvgrim nie szczędził sił i narzucał mordercze tempo, tak było aż grupa nie dostrzegła wspaniałego widoku na dolinę. Jednak nie było co za bardzo napawać się zapierającymi dech obrazami, czas gonił, zadanie było do wykonania, Korgan czekał spoczynku.

Długo już nie trzeba było by ujrzeć dymy unoszące się z kominów domów w Wurmgrube. Dwie mile dalej czekała już na znużonych podróżników palisada i chyląca się lekko ku upadkowi wieża strażnicza. Helvgrim nie owijał w bawełnę, krótko wypytał strażnika na bramie o to gdzie grabarz lub świątynia, gdzie karczma i balwierz... i gdzie wojska zaciężne króla Rodriga? Opłatę na bramie Helv uiścił za całą drużynę. Postanowił że tak będzie robił póki drengi nie zostanie pochowany z honorem. Tak stało by ktoś zajął się pochówkiem i stypą, a zebrani wokół grobu nie powinni ucztować za swe złoto.
 
VIX jest offline  
Stary 25-09-2013, 13:10   #88
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Kiwająca się z siodle Nemeyeth nie skomentowała decyzji towarzysza, wzruszyła tylko ramionami. Miejsce nadawało się na odpoczynek, nie widziała żadnych przeciwwskazań. Od momentu przebudzenia trzymała dziób zamknięty na przysłowiową kłódkę. Wisielczy humor, oraz sytuacja w której się znaleźli skutecznie odbierały chęć na rozmowy. Poczekała aż rycerz zlezie z konia, po czym sama zeskoczyła lekko na ziemię, starając się zachować obojętną minę. Bez większych problemów wykonywała swój plan do momentu, aż w siąpiące z nieba krople deszczu wkradły się pierwsze płatki śniegu, perfidnie osiadając na wszystkim dookoła, wtedy po prostu opadły jej ręce.
- I jeszcze to białe, zimne gówno...jak mieć szczęście to po całości - zachichotała cicho, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Pojawienie się lodowatej breji nie wróżyło niczego dobrego. Nawet ktoś taki jak elfka, wychowany w miejscu w którym zimy były łagodne, a woda lejąca się z nieba nigdy nie zamarzała, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne jest przeprawianie się przez góry podczas szalejących zamieci.
- Bądź użytecznym człowiekiem i zorganizuj jakiś ogień. Szałas też można naprawić. Gałęziami świerkowymi, czy innym mchem uszczelnić. Przynajmniej nie uświrgniemy w nocy - rzuciła jeszcze przez ramię w kierunku rycerza, po czym ruszyła na obchód. Z zadowoleniem odnotowała brak obecności kogokolwiek innego. Zewsząd otaczała ich cisza i spokój, jedynie od czasu do czasu z koron drzew rozbrzmiewały ptasie trele, nic podejrzanego. Tylko ten przeklęty śnieg padał coraz intensywniej, wpędzając kobietę w grobowy nastrój.
Spędziła nad brzegiem jeziorka dobrą godzinę, z uporem maniaka polując na ryby zaostrzonym kijaszkiem, a każdą kolejną zdobycz odrzucała na trawę pomiędzy sobą a Robertem, pilnując by ten nie zniknął gdzieś nagle, pozostawiając ją samą w leśnej głuszy. To by było...niefortunne.
W tym czasie Robert zajął się naprawą szałasu, oraz zbieraniem chrustu na opał co by rozpalić ognisko. Mniej przejmował się tym, że może ściągnąć jakieś niebezpieczne istoty niż tym, że po prostu mogą zamarznąć lub złapać jakąś chorobę. Powoli i mozolnie naprawiał dach szałasu, który przypominał jedną wielką, ziejącą pustką, dziurę lecz naznoszone gałęzie i płaszcz rycerza miały robić za atrapę dachu. Gdy zakończył swoje budownicze zajęcie, zajął się rozpaleniem ognia, licząc że elfka złowi coś dobrego. Na szczęście nie raz zdarzało mu się nocować pod gołym niebem, a i kiedyś miał okazję przyrządzać rybę tak więc..mieli szansę przeżyć.
Szczęście uśmiechnęło się do elfki, nawet bez zbędnej złośliwości. Udało się jej złowić sześć dużych, nie wyglądających najgorzej ryb. W sam raz, by zaspokoić teraźniejszy głód, a rano nie musieć naruszać suchego prowiantu. Szczękając zębami wróciła do ogniska. Każdą złowioną rybę nabiła na osobny patyk i umieściła zdobycz nad ogniem, wkopując wolne końce prowizorycznych szpikulców w ziemię. Dla pewności zabezpieczyła je, klinując pomiędzy kamieniami. Niepotrzebne marnowanie i tak nikłych zapasów byłoby głupotą.
- Skoro nie umrzemy z głodu ani nie zamarzniemy przez najbliższy czas, wypadałoby się zastanowić co dalej. Jaki mamy plan? - spytała nie patrząc na rycerza.
Ogień od jakiegoś czasu płonął, wydzielając przyjemne ciepło nad którym rycerz ogrzewał dłonie. Gdy w końcu przyjemne uczucie rozlało się po jego ciele, zaczął zrzucać z siebie zbroję, której nie zdejmował. Robił to powoli, wręcz mozolnie czując jak każdy mięsień pali go. Choć nie oberwał mocno, to jednak obtarcia, siniaki czy miejsca w które dostał nie zagoiły się. Robert zaciskał zęby zdejmując z siebie ubranie, aż pozostał w samych spodniach, które na końcu też zdjął wraz z butami. Gdy był w samych pantalonach udał się do jeziora by wziąć kąpiel. Zimna woda powinna orzeźwić jego ciało, a przy okazji zmyje brud z siebie.
- Poruszasz się jak ptak z przetrąconym skrzydłem - westchnęła elfka, odrywając wzrok od ogniska i przenosząc go na towarzysza - Mów, jeżeli potrzebujesz pomocy. To nie żaden wstyd, każdy czasem jej potrzebuje i nie ma w tym nic uwłaczającego godności. Wiesz gdzie mnie szukać, nikogo innego tu nie ma, a ja będę trzymać język za zębami. Wbrew pozorom to nie takie trudne.
- Marudzisz wiesz - burknął rycerz - I też byś się wykąpała bo nie długo zaczniesz pachnąć jak biegnący ork - zaśmiał się a potem zanurzył głowę w jeziorze, tak że na chwilę zniknął pod taflą wody.
- Nie marudzę, fakty stwierdzam. Oceniam sytuację i wyciągam wnioski - wymamrotała cicho pod nosem - Marudzę od razu, dobre sobie.
Człowiek miał jednak odrobinę racji. Wczorajsza kąpiel już dawno należała do przeszłości. Teraz ciało elfki pokrywała skorupa kurzu, pomieszanego z krwią i potem, nie pachniała więc najprzyjemniej. Mogła to sama wyczuć, rycerz nie musiał mówić tego na głos. Jeszcze bardziej markotna podeszła do jeziora, zatrzymując się tuż przed taflą wody.
- Będziesz na tyle uprzejmy, by odwrócić wzrok? - mruknęła, gdy głowa Roberta ponownie znalazła się ponad powierzchnią wody - Będe zobowiązana. To nie teatrzyk dla gawiedzi, ani lekcja anatomii. Anatomia fajne słowo swoją drogą. - parsknęła krótkim śmiechem, czekając na reakację meżczyzny.
Mężczyzna spojrzał lekko zaskoczony a potem “posłusznie” odwrócił się do niej plecami.
- Proszę. Jeśli mój wzrok Cię krępuje - rzekł spokojnie, z lekkim uśmiechem na twarzy, którego elfka nie mogła dostrzec.
- Najpierw ściągnij spodnie, a potem pogadamy o tym kto sie czyjego wzroku krępuje, cwaniaku - prychnęła zdejmując z siebie wpierw kolczugę, a potem całą resztę ubrania. Łuk i miecz pozostawiła na samym brzegu, w zasięgu ręki. Silny dreszcz przeszył jej ciało, gdy zanurzała się szybko w lodowatej wodzie. Nie powiedziała jednak ani słowa skargi, nie odnośnie temperatury.
- Mądrala się znalazł. Gap się jak chcesz, mi to obojętne - powiedziała będąc już zanurzona po szyję.
Mężczyzna gdy już mógł odwrócił się, i chwilę coś tam robił pod wodą by w końcu trzymać w rękach “majtki”.
- Proszę - zaśmiał się - I kto tu się krępuje - zaczął się z nią przedrzeźniać
Elfka próbowała zachować nadąsaną minę, długo nie wytrzymała. Zanosząc się głośnym śmiechem uderzyła ręką w wodę, ochlapując mężczyznę i siebie przy okazji
- I po co Ci to było? Teraz z gołym zadkiem będziesz paradował zanim materiał nie wyschnie. Chyba powinnam podziękować za darmową rozrywkę. Nie łudź się, ja wzroku nie odwrócę, wręcz przeciwnie. Będę się perfidnie gapić patrząc jak dygoczesz przy ogniu - odparła, szczerząc zęby w najbardziej szerokim uśmiechu na jaki tylko było ją stać.
Rycerz podpłynął bliżej elfki, tak by być na wyciągnięcie dłoni i rzekł półszeptem:
- Cóż..zawsze Pani może sprawić co bym nie dygotał z zimna, dzieląc się ze mną ciepłem swym - chciał by zabrzmiało to kulturalnie a nie prostacko, jak wielu ludzi by się w takiej chwili zachowało.
W pierwszej chwili kobieta cofnęła się do tyłu, gotowa do odparcia ewentualnego ataku, jednak słowa wypowiedziane przez mężczyznę nie zapowiadały przemocy, wręcz przeciwnie. Przez długi moment rozważała w głowie wszelkie za i przeciw, starając się nie uciekać jak to miała w zwyczaju. Zamiast odpowiedzieć wyciągnęła dłoń i odgarnęła kosmyk włosów, który przykeił się do czoła Roberta, a w szarozielonych oczach malowało się napięcie, ale również niepewność. Nieme pytanie “i co dalej?”.
Mężczyzna złapał dłoń kobiety, gdy ta odgarniała mu kosmyk włosów z czoła i lekko ją przyciągnął do siebie, o ile nie stawiała oporów. Wzrok powędrował do dołu a potem znów w jej szarozielone oczy.
- Tylko zamierza się gapić… - zapytał z lekkim złośliwym uśmiechem na twarzy
- Od gapienia jeszcze nikomu nie zrobiło się cieplej, nie wiem czy wiesz. Wbrew pozorom mi też jest zimno - odparowała starając się nie szczękać przy tym zębami. Kąpiel w taką pogodę...naprawdę byli głupi, oboje. Nie myśląc dłużej, wyrwała dłoń z uścisku mężczyzny i oparła ją o jego tors, drapiąc skórę paznokciami. Ciepło jego ciała mile kontrastowało z temperatuą wody.
- Kto powiedział że tylko gapić? Niczego takiego nie nie słyszałam
Lekko zacisnął zęby, gdy podrapała mu skórę paznokciami a potem przyciągnął ją do siebie prawą ręką a lewa w tym czasie powędrowała w okolice talii by zacząć schodzić niżej, tuż na pośladek. Złapał go mocniej, a w tym samym momencie prawa ręka chwyciła ją lekko za włosy by móc ją przyciągnąć i pocałować.
Odpowiedzią na jego działania był pomruk zadowolenia, wydobywający się z elfiego gardła. Nemeyeth stanęła na palcach, by zrównać się z człowiekiem i sama przylgnęła ustami do jego ust, Ręce w tym czasie zarzuciła na jego szyję, przyciskając się do nagiego ciała i kradnąc coraz niklejsze ciepło.
- Koniec tego taplania, wracajmy na brzeg - wyszeptała, przerywajac pocałunek.
Puścił ją i zanurkował płynąc do brzegu. Woda, zimna woda, choć sprawiła że Robertowi zaczęło robić się zimno, to jednak obmyła jego ciało i orzeźwiła je. Wzrokiem poszukał swoich gaci, i zebrał je z ziemi gdy tylko dopłynął do lądu. Czas było ogrzać się przy ognisku.
Pozostawiona sama sobie elfka zamarudziła jeszcze chwilę w kapieli, po czym ruszyła na brzeg. Nie przejmując się porozrzucanym ekwipunkiem podeszła do rycerza i krzyżując ręce na piersi spytała:
- Więc jak będzie? Chyba że jednak zdecydowałeś, że wolisz samice swojego rodzaju - pchnęła go lekko w stronę szałasu - Każesz damie czekać?
Robert uśmiechnął się a gdy został lekko pchnięty, pociągnął za rękę elfkę.
- Nigdy nie miałem elfki - wyszeptał jej do ucha po czym pocałował delikatnie i subtelnie.
Subtelność była ostatnią rzeczą, na jaką Nemeyeth miała w tym momencie ochotę. Złapała rycerza za głowę, ściskając ją mocno pomiędzy dłońmi i wpiła się w jego usta, językiem nacierając na zaciśnięte jeszcze zęby. Przez cały czas nie odrywała zwroku od oczu człowieka, mrużąc ze zniecierpliwieniem powieki.
Zaskoczenie. To pierwsze co naszło szlachcica, w zachowaniu elfki. Agresywność, początkowo chciał ją odepchnąć lecz spodobało mu się to. Dziwne, nie myślał o tym, ale czuł że chce więcej. Złapał ją jedną ręką mocno za biodro i przyciągnął do siebie, jednocześnie drugą chwycił za tyłek i zaczął go uciskać. Czuł jak podniecenie ogarnia jego ciało. Sam zaczął całować ją mocniej i agresywniej, nie tylko usta ale i delikatnie podgryzając szyję. Skoro dziewczyna nadała takie tempo nie można jej zawieść.
Odchyliła głowę na bok, pozwalając mu badać językiem nadstawioną posłysznie szyję, a mroczny cień wewnątrz jej serca zawył tryumfalnie, ponownie wypuszczony na wolność. Narzucana skrupulatnie apatia poszła w zapomnienie, przygnieciona ciężarem żądzy, pęczniejącej z każdą sekundą. Na wpół zaślepiona, nie patrząc na to co mają pod nogami elfka z całej siły pchnęła człowieka na ziemię, chcąc jak najszybciej sprowadzić go do parteru. Oddychała coraz szybciej, zaciskając mocno szczęki by nie zacząć warczeć. Lotu w kierunku podłoża nawet nie zarejestrowała, co innego zaprzątało pogrążony amokiem umysł. Chciała więcej, Obezwładniajaca ją w rekordowym tempie chciwość brała górę nad rozsądkiem, postrzeganie świata zawężyło się do dotyku drugiego ciała, jego ciepła, przyspieszonego oddechu i niesamowicie niebieskich oczu od których nie potrafiła się oderwać. Wodziła palcami po nagim torsie, opuszkami palców zataczając kręgi wokół wyraźnie zarysowanych mięśni, nie wystarczało jej to jednak. W nagłym zrywie usiadła rycerzowi na brzuchu, przyciskając kolana do jego boków i patrzyła, podziwiała. Pozwoliła sobie przez krótki moment napawać się uzyskaną dominacją, po czym bez ostrzeżenia uniosła biodra i jednym płynnym ruchem wsunęła w siebie sterczącego w gotowości członka, a z jej gardła wydobył się ochrypły jęk, niski i pełen ulgi.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 25-09-2013, 13:14   #89
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Dał się uwieźć i zdobyć. Był zaskoczony, wręcz urzeczony zachowaniem elfki. Jej dominacja podniecała go i nakręcała coraz bardziej. Miał w życiu przygody miłosne, ale to było coś nowego. Coś niesamowitego. Pragnął jej lecz nie miał odwagi zdobyć się na przejęcie inicjatywy. Ta dziedzina życia, nie należała do zbytnio zgłębionych przez niego, więc wolał się poddać kobiecie. Jej dotyk, pocałunki sprawiał że chciał ją wziąć, dziko lecz bał się. Nie wiedział na ile sobie może pozwoli więc poddawał się woli kobiety. Gdy ta wsunęła się na członek, jęknął z przyjemności czując jak elfka zaczyna się poruszać na nim. Jego ręce złapały ją za pośladki, mocno wpijając się w nie palcami a on sam poderwał się do góry chcąc ją pocałować.
Pozwoliła mu na to, niespodziewanie delikatnie muskając jego wargi końcem języka. Zaparła się o ramiona rycerza, przytknęła rozpalone czoło do jego policzka i rozpoczęła szaleńczy galop. Z pasją unosiła się i opadała, uwalniając nagromadzoną frustrację, przekuwając ją w pożądanie. Przy każdym zdeżeniu się ciał z ust elfki wydobywał się jęk. Z początku cichy, potężniał wraz z kolejnymi ruchami bioder. Każdy kawałek skóry, kazdy zmysł odbierał intensywne uczucie dzikiej rozkoszy. Miała swoją przejażdżkę, choć nie taką o jakiej myślała gdy po raz pierwszy ujrzała niebieskookiego mężczynę. Ta myśl ją otrzeźwiła. Z trudem, ale pohamowała się, zwalniając powoli i zasypując twarz Roberta pocałunkami. Odchyliła się po chwili, przetaczajac na bok i ciągnąc go za sobą tak, by to on znalazł się na górze. Do tej pory traktowała go przedmiotowo, jako narzędzie do osiągnięcia celu, a nie zasługiwał na to. Bądź co bądź również posiadał jakieś uczucia i musiałą się z nimi liczyć.
Był wykorzystywany co nie przeszkadzało mu to. Podczas gdy elfka ujeżdżała go jak rasowego konia, on całował jej szyję, czasem usta. Dłonie pieściły piersi jej, zaciskając się na nich i drażniąc sutki. Małe i jędrne piersi, co jakiś czas chwytał je ustami i ssał. Czuł jak tempo elfki przyspiesza, a on sam czuł nadchodzące pożądanie. Na szczęście jednak zwolniła tempo nim mężczyzna osiągnął szczyt. Teraz pragnęła by to on prowadził. Podobało mu się, lecz zamierzał zrobić to po swojemu. Powoli wyszedł z niej, i zaczął opuszczać się w dół. Całował jej szyję powoli, każdy jej kawałek by potem przejść do klatki piersiowej, piersi czy brzucha. Czułe i smukłe pocałunki jakie składał na jej ciało, chciał by przygotowały ją do tego co zamierzał, bowiem dłońmi rozszerzył jej nogi a sam uklęknął między nimi. Powoli zaczął opuszczać niżej tak by jego twarz była na wysokości jej łona. Zarzucił sobie jedną nogę na bark a drugą nogę zaczął powoli całować, idąc ku górze. Potem przeszedł na drugie udo, które również obdarzał powoli pocałunkami.
W końcu przyszedł czas na to na co miał ochotę najbardziej. Powoli językiem zaczął pieścić jej wzgórek łonowy schodząc niżej. Język zataczał a to kręgi powoli, a to poruszał się z góry na dół by czasem “kreślić” na jej sferze intymnej ósemki. Robił to pierw powoli, by przyspieszyć w końcu tak by doznania elfki były coraz głębsze i intensywniejsze. Nogi zarzucił sobie na barki, tak by mogła go przycisnąć do siebie a on swoimi dłońmi bawił się jej piersiami. Drażnił sutki delikatnie szczypiąc je, lub po prostu pobudzał je dotykiem.
Słowa były zbędne, niestosowne. Wyrażone na głos zburzyłyby jedynie wyjątkowość chwili. Czasami za cały dialog wystarczy wyraz oczu, ciche pomruki, mowa ciała, a gdy włączyć do niego usta i pocałunkami wzbogacić rozmowę, milczenie jest na wagę złota. Kobieta znała tą zasadę. Zaciskała zęby, godząc się na to, by jej ciało przemawiało za nią. Reakcję człowieka przyjęła z radością, oddając się we władanie jego dłoniom i ustom, ochoczo błądzącym po mokrej skórze. Gwałtownie ujęła jego twarz w drobne dłonie i wpiła się w niego. Teraz już nie kontrolowała ust, one kontrolowały ją. Tym razem jednak nie było w tym bólu ani strachu, lecz coś innego.
Mając w pamięci ucieczkę sprzed kilkunastu godzin zacisnęła wargi, tłumiąc jęk. W obecnym położeniu zarówno ona, jak i rycerz byli bezbronni. Nie chciała by hałas zwabiły nieproszonych gości, mogących przeszkodzić im i wystawić tym samym na niebezpieczeństwo. Walczyła więc sama ze sobą, gdy Robert zaczął rozkosznie ssać lewy sutek. Nemeyeth syknęła głośno, potem syknęła znowu. I jeszcze raz. Bezwiednie ocierała się o niego biodrami, rozpaczliwie szukając dodatkowych bodźców. Człowiek doprowadzał ją do szaleństwa. Chciała znów poczuć go w sobie, nie ponaglała jednak, pozwalając mu na dyktowanie warunków. Własna uległość tylko dodatkowo ją podniecała.
Robert oderwał się w końcu się od niej, lecz elfka nie miała czasu na złapanie oddechu, bo wilgotne wargi błyskawicznie zaatakowały drugą pierś, zaczynając szalony taniec od początku. Zacisnęła zęby czując coraz większą rozkosz, a mężczyzna zsuwał się coraz niżej. Drgnęła zaskoczona, gdy jego gorący oddech musnął jej podbrzusze. W odruchu paniki, którego nie była w stanie powstrzymać, złapała go za włosy i odciągnęła jego głowę od siebie, równocześnie unosząc się na ramieniu. Potrzebowała kilku głębokich wdechów, by do zamroczonego umysłu dotarło to, że nie znajduje się w obskurnym lochu, a sytuacji daleko od niebezpieczeństwa. Uśmiechnęła się przepraszająco, a następnie znów przyciągnęła go do siebie. Moment, w którym usta rycerza dotknęły najbardziej intymnej części jej ciała był jak uderzenie piorunem. Sprawiał, że miała ochotę się wyrwać, a równocześnie stopić z nim bardziej. Uniosła zapraszająco biodra, odchylając głowę do tyłu, a z jej piersi wydobył się przeciągły pomruk. Zaczął drażnić jej łechtaczkę, dokładnie gładząc ją czubkiem języka. Ręce, na których opierała swoje ciało zaczęły drżeć. Zaczęło brakować jej powietrza, kolejne fale przyjemności rozlewały się rozpalonym ciele. Wydawało jej się że wie, co teraz nastąpi. Myliła się. Dłonie zadrżały jeszcze mocniej, gdy wsunął w nią dwa palce i skoordynował ich ruchy ze swoim językiem, a świat zniknął kobiecie sprzed oczu. Od podbrzusza rozeszła się po wszystkich członkach fala ciepła. Wrażenie to nasilało się bardzo szybko, poczuła jakby znalazła się w gorącej kąpieli. Biodrami wychodziła naprzeciw ruchliwemu językowi i nadziewała się na męską dłoń . Z kolejnym ruchem fala dotarła do mózgu. Jeszcze jeden ruch i już nie potrafiła się kontrolować. Wiła się pod dotykiem rycerza, a jej wilgotne wnętrze pulsowało nieregularnie i zaciskało się wokół ruchliwych palców, pragnąc zatrzymać je w środku. Jakby z boku usłyszała własny krzyk - zdyszany i chrapliwy, a ona trzęsła się obezwładniona rozkoszą, trzymając się mężczyzny, który wypowiedział jej imię tylko raz. Nie wiedział tego, ale dla elfki był to pierwszy raz gdy kochała się z kimś z własnej woli. Chcąc jakoś wynagrodzić mu okazaną czułość zebrała się w sobie i usiadła, dając mu znak by wstał. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, musiała pomóc sobie rękami by móc uklęknąć. Przeżyte przed momentem spełnienie wciąż przeszywało jej mięśnie serią przyjemnych skurczów. Nie patrząc rycerzowi w oczy ujęła jego męskość w dłonie i zaczęła delikatnie drażnić językiem trzon, kierując się zygzakiem w stronę główki. Palce, do tej pory kurczowo zaciśnięte w pięść, wylądowały na nasadzie członka, zmuszając go do pochylenia się, dzięki czemu mogła całować jego wewnętrzną stronę, drażnić wszystkie szlaki idące ku niemal purpurowemu od krwi czubkowi. Będąc na szczycie wycofała się muskając delikatnie śliską powierzchnię. Mrucząc z zadowolenia wsunęła członka do ust, a intensywny zapach mężczyzny wypełnił jej nozdrza. Ssała go subtelnie, pomiędzy jej wargami znikały kolejne twarde centymetry. Dopiero wtedy uniosła wzrok i spojrzała człowiekowi w oczy.
Robertowi podobało się prowadzenie tej gry. Nie chodziło o dominancję mu ale o danie przyjemności. Nie spieszył się, a gdy jej krzyk wypełnił szałas uśmiechnął się mimowolnie. Elfka znów chciała prowadzić i tym razem chciała dać mu spełnienie w inny sposób. Gdy zaczęła pieścić jego przyrodzenie mimowolnie, odruchowo złapał ją za włosy i zaczął nadawać tempo jej ruchom. Czerpał przyjemność z jej dotyku, i tego co robi. Spoglądał na nią zafascynowany i po raz pierwszy od dawna widział w niej coś więcej niż tylko towarzyszkę podróży. Dostrzegał w niej kobietę. Uczucie, które go ogarnęło przyszło nagle. Ta fala rozkoszy, która sprawiła że jego ręka dała znak by kobieta przyspieszyła a jej ruchy stały się mocniejsze, tak by w końcu i on doszedł do tego momentu, gdy orgazm go przepełni, a on padnie wycieńczony na ziemię.
Nemeyeth ze wszystkich sił, starała się odwdzięczyć. W odpowiednim momencie poddała się sterującej jej ruchami dłoni mężczyzny, pozwalając by i człowiekowi chwila uniesienia przyniosła jak najwięcej przyjemności. Na efekty swoich działań nie musiała długo czekać. Mężczyzna stężał, penis w jej ustach zaczął pulsować i wyrzucać z siebie kolejne porcje nasienia. Zwolniła, a kolejne ładunki płynu zalały jej usta. Dopiero gdy rycerz przestał dygotać uwolniła jego męskość z mokrego uścisku i przełknęła to, co z siebie wyrzucił. Nie podnosząc się z kolan, wierzchem dłoni otarła wargi. To, że udało jej się go zaspokoić sprawiło jej radość, oraz dziwną satysfakcję. Co będzie potem, nie miało najmniejszego znaczenia, liczyło się tylko tu i teraz. Reszta mogła poczekać. Przekrzywiła w bok głowę, obserwując człowieka spode łba i czekając na jego następny ruch. Pomimo rozkoszy jakiej jej dostarczył nie była do końca pewna czy ma dość.
Rycerz spojrzał na elfkę i czuł instynktownie, że ta ma ochotę na więcej. A skoro dama prosi, nie można jej zawieść toteż pocałował ją początkowo a potem złapał za ręce i położył pod sobą. Zgrabnym ruchem odsunął jej nogi i wszedł w nią powoli lecz zdecydowanie. Cały czas jednak trzymał ją za przeguby nadgarstków, bowiem chciał on kontrolować ją i siebie. Poruszał się powoli, delikatnie po łuku tak że za każdym razem spoglądał na jej twarz z góry i uśmiechał się. Jego ruchy były wyważone, bowiem nie chciał za szybko kończyć. Co jakiś czas całował ją w usta, zastygając w ruchach, by potem przyspieszyć. Członek mężczyzny zdawał się w pewnym momencie prawie wypadać by po ułamku sekundy wchodzić mocno i głęboko w kobietę. Ruchy te były jednak powolne, lecz mocne.
Puścił jej ręce, biorąc sobie jej nogi na barki i przysunął ją do siebie jak najbliżej tak by penis mężczyzny wchodził jak najgłębiej w elfkę. Sam klęczał praktycznie teraz, lecz mógł “wciągać” smukłą dziewczynę w siebie mocno i szybko, delikatnie i powoli. Kontrolował ją, jej przyjemność jak i swoją. W końcu przyspieszył, a jego “wejścia” stawały się coraz mocniejsze i głębsze. Czuł jak sprawia mu to coraz większą przyjemność. Czuł to w lędźwiach i nie tylko. Nie przestawał. Napierał na dziewczynę coraz mocniej i mocniej, lecz już nie klęczał. Pochylał się nad nią, z jej nogami na barkach, trzymając jedną ręką jej przeguby a drugą pieścił pierś. Wchodził coraz mocniej i szybciej aż w końcu … doszedł. Opadł powoli i delikatnie na elfkę, kładąc głowę tuż koło lewej piersi.
To była błogość. Czysta wszechogarniająca błogość. Elfka oddychała głęboko, czując jak lanca rycerza rytmicznie penetruje jej wnętrze. Rozkoszowała się chwilą lekko zaciskając uda, by zapewnić swemu partnerowi lepsze tarcie, a dłońmi błądziła po jego torsie, napiętych do granic możliwości barkach, wąskiej talii. Młode, silne ciało splatało się z jej własnym, drobnym, drżącym i mokrym od potu. Każde kolejne pchnięcie wyrywało z jej gardła kolejne jęki, oddech ponownie przyspieszył, rwąc się niczym po przebiegnięciu mili w pełnej zbroi. Spełnienie wygięło plecy Nemeyeth w roztrzęsiony łuk. Krzyknęła, choć zabrzmiało to bardziej jak łkanie. Pod zamkniętymi powiekami ujrzała gwiazdy, a potem nastała cicha ciemność, wypełniona spokojem i zmęczeniem. Przyciągnęła do siebie rycerza, równie zziajanego jak ona. Otuliła go ramionami i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów poczuła się naprawdę bezpiecznie. Nie otwierając oczu głaskała go po włosach i wsłuchiwała się w uspokajający się oddech.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 25-09-2013, 14:01   #90
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Treser wraz ze swoim podopiecznym nieśli bagaże maszerując w milczeniu. Pierwszy trup zanim jeszcze dotarli do celu. Gdyby chociaż Korgan legł we właściwej walce która na nich czekała...

Jedli niewiele i musieli nadążać za Helvgrimem, który choć dźwigał ciało Zabójcy to był chyba najszybszy z nich wszystkich. Było to zrozumiałe - ten pośpiech. W końcu...

Ragnar nie myślał za wiele o tym co ma się stać, co się stało i co dzieje się teraz. Chciał już spełnić obowiązek jakim było pochowanie towarzysza, a potem zarąbanie przeklętych grobi. Kiedy w końcu się tym zajmą...

... wróci do dwójki hojnych zleceniodawców i zapyta co dalej będzie musiał zrobić. Po prostu, taka praca.

Zbliżając się do wsi, Ragnar zdał sobie sprawę nie tylko z tego że jest zmęczony, pokąsany, raniony... ale zdał sobie też sprawę że uciekła mu całkowicie myśl o jego rodzinnej osadzie do której droga mogła prowadzić właśnie od Wurmgrube.

Chciał zaproponować aby stypę urządzić u niego, ale rozmyślił się. Trzeba było odprawić należycie Zabójcę jak najszybciej.
Ragnar przejrzał więc szybko pieniądze jakie były w mieszku wojownika i podliczył je.

- Ja i Helvgrim zajmiemy się pochówkiem, a wy znajdźcie jakieś miejsce do spania, gdzie będziemy mogli się nażreć i napić. - zaproponował krasnolud ludziom
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172