Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2013, 22:47   #14
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Nic nie mogli zrobić. Nic.
Jedyną pociechą było to, że nieszczęsny elf nie cierpiał. Prawdopodobnie był martwy już wtedy, gdy chwycili go za ręce. Twarz i ramiona elfa, wciąż nie tknięte przez potwora dawały złudne wrażenie, że jest jeszcze jakaś nadzieja. Póki wzrok Debry nie padł na resztę elfiego ciała. Półprzezroczysty, galaretowaty stwór zżerał je systematycznie, trawiąc i rozkładając skórę mięśnie i wnętrzności. Odwróciła oczy od widocznej poprzez warstwę szlamu krwawej, bezkształtnej masy, którą jeszcze przed chwilą była młoda, pełna życia istota. Mimo to ciągnęli z całych sił, próbując wraz z okrywającym ciało elfa szlamem, przeciągnąć go bliżej otworu w kratach. Drągal starał się im pomóc pchając galaretę łopatą, lecz kiedy tylko próbował dotknąć jej narzędziem, ta rozstępowała się i spływała z niego. Debra nie protestowała już przeciw zaciekłym ciosom jednego z orków, który przyłączył się do ataku na szlamowatego drapieżnika. Elfowi już nie mogli pomóc, lecz mieli nadzieję, że ocalą siebie i innych zrzucając bezdusznego w swej żarłoczności stwora w otchłań.

Mogła drogo za to zapłacić. Przekonała się szybko, że stwór potrafi nie tylko bronić się przed zepchnięciem, ale i sprawnie atakować. Pozbawione kośćca, szlamowate ciało stwora nagle zmieniło kształt i nabrało nieoczekiwanej sprężystości. Wydłużając się i gnąc, wystrzeliło w jej stronę. Ledwo udało się jej uchylić. Wspólnym wysiłkiem wyrwali zmasakrowane, na wpół zżarte kwasem zwłoki ze szlamu. Blondas z łopatą miał dużo mniej szczęścia. Usłyszała jego bolesny okrzyk, kiedy miotający swym galaretowatym cielskiem potwór dosięgnął jego ręki zaciśniętej na stylisku łopaty. Galareta natychmiast wpełzła na jego przedramię, paląc je kwasem. W tej samej chwili ją samą coś uderzyło z tyłu. Poczuła w plecach palący ból, zatykający oddech w piersiach.
Desperacko odskoczyła, jak najdalej od źródła bólu. Chwila nieuwagi starczyła, by drugi stwór, przypuścił atak. Pełne bólu wycie dało jej do zrozumienia, że oberwali nie tylko ona i drągal. Nie miała się jednak zamiaru oglądać, kto jeszcze. Chwyciła miotłę i zamachnąwszy się z całej siły, w akcie desperacji rzuciła nią w szlamiastego stwora.

- Nie stójcie tak tchórze! - wrzasnęła.
Zaledwie połowa z nich podjęła walkę z próbującymi pożreć ich potworami. Pozostała piątka, albo gapiła się z dala, albo próbowała kryć się po kątach, jak szczury.
- Sami nie damy rady! - wydzierała się dalej, widząc słaniającego się na nogach elfa i Drągala zgiętego wpół, ściskającego poparzoną do łokcia kwasem rękę. - Zatłuczemy to ścierwo! Tylko ruszcie dupy do cholery!

Nie była pewna czy to jej wrzaski odniosły skutek, czy w końcu czekający nie wiadomo na co współwięźniowie ocknęli się z letargu. Drugi z potężnych jak tarany, choć tępych jak barany orków, ruszył do ataku. Odruchowo przymknęła powieki osłaniając głowę ramieniem, jak gdyby spodziewała się podświadomie, że od potężnego uderzenia stwór rozpryśnie się, paląc wszystko wokół kwasem. Nie stało się tak, ale w skutek tego niemal przegapiła kolejne ataki czarodzieja i elfa. Dojrzała za to doskonale, jak mały brodaty człowieczek, który chował się dotąd nie wiadomo gdzie, przywalił jednej z kup galarety, a zaraz po nim drugiej przyłożył drowi niewolnik. Pod tymi dwoma ostatnimi ciosami potwory dokonały swojego ohydnego żywota. Jeden po drugim nadęły się nagle, pękły niczym mydlane bańki i zniknęły, jakby wsiąknęły w litą skałę, pozostawiając po sobie jedynie wżery w kamiennych płytach.

Dysząc z wysiłku Debra stała chwilę, zaskoczona efektem zmasowanego ataku. Podeszła na nieco sztywnych nogach do swojej miotły, schyliła się i podniosła, oglądając skutki jej kontaktu ze szlamem. Lekko nadgryziona, nadawała się jeszcze o dziwo do użytku. Tyle, że po szlamie nie zostało nawet śladu, który można by było pozamiatać. Za to oprzeć miała się na czym. Sycząc z bólu pokuśtykała do człowieczego czarodzieja, podpierając się miotłą niczym laską.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 11-09-2013 o 23:53.
Lilith jest offline