Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2013, 23:47   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
To nie wyglądało najlepiej.
Jakieś szare coś wyskoczyło nie wiadomo skąd i rzuciło się na jednego ze współsprzątaczy. Wielce paskudne coś, bowiem szara masa zaczęła w bardzo szybkim tempie pochłaniać biednego elfa.
Ku zdziwieniu Velesa jeden z więźniów, z tych, co zostali ozdobieni - tak jak i Veles - karwaszami - poczęstował galaretę magicznym pociskiem. Jednak Veles nie zdążył spytać, jakim cudem mu się to udało, gdyż sytuacja nieco się skomplikowała.
Czarodziej rzucił kolejny czar, co na szlamie nie zrobiło większego wrażenia, a sekundę później wraz z dziewczyną spróbował wyrwać to, co zostało z elfa z paszczy (czy jak to nazwać) żarłocznego potwora. Według Velesa przynajmniej całkiem niepotrzebnie, bowiem elf był już w krainie Kelemvora, czy dokąd to wędrowały elfy po śmierci.
A potwór zajadły był, i zapewne głodny, bowiem najwyraźniej miał wiele przeciwko odebraniu sobie zdobyczy, a na tych, co usiłowali to zrobić patrzył niezbyt łaskawym okiem (czy co mu tam służyło do patrzenia). Co nad wyraz szybko zademonstrował, machnąwszy w stronę dziewczyny czymś na kształt macki czy wypustki). Aż dziw, że nie trafił.
Sekundę później okazało się, że są dwa potwory. Jakby jednego było mało.
Jeden z orków walnął galaretowatą masę łopatą. Przez moment Veles zastanawiał się, czy to dobry pomysł. Podzieli to coś na pół i zamiast dwóch przeciwników, będą mieć trzech. Na szczęście tak się nie stało.
Kolejny elf, pewnie chcąc pomścić swego pobratymca, dziabnął szlam (a może szlamę? Kto wiedział, co to za płeć była? Jeśli jakaś była...) z mizernym dość skutkiem.
Załatwią nas, pomyslał Veles, widząc nędzne efekty tych działań.
Chwycił mocniej łopatę i spróbował popchnąć szlam w stronę przerwy w kratach, wykorzystywanej do zrzucania odpadków. Kiepski pomysł... Gdyby miał szypę, jaką używano do odgarniania śniegu, może by mu się i udało, ale szpadel, niestety, nie dorósł do szczytnych celów, do jakich zamierzał zastosować go Veles. No a szlam zdecydowanie nie chciał współpracować - zamiast grzecznie dać się odgarnąć, odsuwał się na boki niczym woda, a co gorsza, nie doceniając delikatności, z jaką traktował go Veles, zaatakował rękę kapłana.
Ból był podwójny - i od uderzenia, i od kwasu - nic więc dziwnego, że Veles wrzasnął i omal nie wypuścił z ręki łopaty.
Odskoczył, omal nie wypuszczając łopaty z ręki. Na szczęście szara galareta nie podążyła za nim, zajmując się kim innym. Jeden szlam zaatakował i zranił elfa, a drugi w tak samo niekulturalny sposób potraktował dziewczynę. Pewnie w rewanżu za zadawane przez nich uderzenia.
A najgorsze było to, że niektórzy - zamiast przyłączyć się do walczących - stali tylko i gapili się, zapewne licząc na to, że szlamy nażrą się tymi, co stali w pobliżu, a biernym obserwatorom uda się ujść z życiem.
Na szczęście dziewczyna miała dar przekonywania i po jej okrzyku zagrzewającym do działania, niektórzy zechcieli włączyć się do walki. Szło im dość dobrze, więc Veles postanowił dla odmiany zająć się swoimi obrażeniami, miał bowiem wrażenie, że jeszcze jeden kontakt z szarą galaretą i on sam podąży w ślad za nieżyjącym elfem.
Przeciwko temu czarowi karwasze nie zaprotestowały i leczenie zadziałało. Ręka prawie przestała boleć, a ślady po oparzeniach w zasadzie zniknęły. Ku nieopisanej radości Velesa.
Był pełen dobrych chęci, by włączyć się do zbrojnych działań przeciw szlamom, lecz na chęciach się skończyło. Zjednoczone siły sprzątaczy zadały galaretowatym potworom tyle uderzeń, że żadna z szarych mas nie zdzierżyła. Jedna i druga zaczęły się nadymać, a potem pękły z trzaskiem, tak jak pęka mydlana bańka. Dobrze, że kawałki szlamów nie rozprysły się na różne strony...
Szlamowate kałuże wysychały w oczach, a potem zniknęły, jakby rozpłynęły się w powietrzu. Nie pozostał po nich nawet pył. Tylko wżery na kamiennych płytkach i resztki elfa świadczyły o tym, że przed chwilą były tu dwa galaretowate potwory.
Ciekawe, co się jeszcze kryje w tych śmieciach, powiedział do siebie Veles.
Prawdę mówiąc wolałby się nie dowiadywać...
Trzymając w dłoni ozdobioną wyżartym przez kwas wzorkiem łopatę ruszył w stronę maga. Musiał się dowiedzieć, jakim cudem udało mu się rzucić czary. Łopata nie stanowiła argumentu w ewentualnej dyskusji. Po prostu lepiej było mieć coś pod ręką, gdyby spod śmieci wyskoczyła kolejna “potwora”.
 
Kerm jest offline