Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2013, 13:01   #132
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Almosowi, mimo pewnych uprzedzeń do osoby kapitana, podobało się jego rzeczowe podejście. Nie oglądając się na resztę zdał zatem raport, jak zwiadowca zdaje dowódcy.

- Ktoś w barwach “Czerwonej Strzały” płacił garbarzom, żeby siedzieli cicho i z dala od swych garbarni, herr kapitan - powiedział Jeździec Równin, powoli klecąc zdania. - Ten ktoś miał nawet nakaz zamknięcia budynków z pieczęcią kompanii przewozowej. Jeno nie wiem, co “Czerwona Strzała” miała do garbarni, skoro są własnością garbarzy. Ja jestem ze stepu, znam averskie jog, na waszych dziwnych miejskich prawach się nie wyznaję. A robotę od Weissa wzięliśmy, coby wybadać “Czerwoną Strzałę”, herr kapitan. Ale wiela się nie dowiedzieliśmy. Ktoś wystawił ich transport bandzie mutantów. Ten ktoś wziął kilka beczek prochu a przeklętym zostawił wino i jedwab za zapłatę. Przeklętych wybiliśmy, pięcioro jech było. Jeden, wzięty na spytki powiedział, że proch zabrali ludzie z grupy, co się zwie “Czerwona Korona”. Nie wiemy co za jedni, ale lubicie tu czerwień, kutya pofa...wybaczcie herr kapitan - nomada przeprosił, skarcony spojrzeniem Baerfausta, który widać znał averskie przekleństwa. - Inna przeklęta mówiła, że łup sprzedają tutejszym Striganom, którym rej wodzi jakowy Pavel. Tyle wiemy. A po co komu kilka beczek prochu? Może kto chce wysadzić Avenburg? Nie powinniście tak ufać murom, herr kapitan.

Gdy koczownik skończył, wyraźnie zmęczony tak długą przemową, wtedy odezwał się Verenita. Almos zakłopotany zorientował się poniewczasie, że powinien był przecie dać duchownemu pierwszeństwo okazując szacunek dla jego wieku i stanu. Usprawiedliwił się jednak w duchu, że oto on, Almos z klanu Ramocsa, omówił zwięźle kwestie przyziemne, a teraz ojciec Goethe będzie mógł nie tracąc czasu przedstawić sedno sprawy. Tak też się stało.

- Z pełnym szacunkiem kapitanie – rzekł Verenita - jednak mocy takiej w świecie nie ma, by owe zbrodnie dokonane w obejściu Altzwiga i Jochutza, były jedynie wojną gangów, nawet wyniesioną na jej bestialskie szczyty. - Thomas kontynuował po krótkiej pauzie. - Znawcą nie jestem miejskiego półświatka, ale obrażenia ofiar oraz inne ślady wskazują na działanie istot obarczonych i władających potężnym złem. Nawet jeśli to tylko ludzie i jakowaś wojna tocząca się nocami między gangami, to mają oni dostęp do sztuk i substancji zakazanych. Nazwijmy sprawy po imieniu. Trucizna, spaczeń, krwawe ofiary, brakujące organy, mnogość porwań, tajemnicze znaki, mutanci, strzyganie, cała ta Czerwona Korona i zainteresowanie sprawą przez kapitułę łowców czarownic w postaci panny Katzenblum. To, co się tu dzieje to znacznie więcej niż przepychanki miejskich oprychów. Wiem, powiedziałem oczywiste, ale trzeba było to zebrać, teraz jeno posklejać w całość i może wyłoni się obraz tego co tak na prawdę dzieje się w Averheim. Dodam co do sprawy Weiss’a… człowiek ten zaproponował nam kolejne spotkanie i być może to właśnie popchnie nas na kolejny trop. Dobrze byś wiedział, herr Baerfaust, że i jutro może miasto opuścimy, jeśli taka potrzeba zajdzie.

***

Odprawa trwała jeszcze dość długo, ale Almos nie odzywał się już wiele, gdy mówiono o rzeczach, o których blade miał pojęcie. Gdy opuścili Avenburg i znaleźli się znów na opustoszałym Plenzerplatz nomada przemówił:
- Idźcie załatwiać swoje sprawy, jeno pomnijcie, żeby nie łazić po mieście samopas. Wywiedzcie się wreszcie, co to za czarnoksięskie znaki w piwnicy garbarni. Tylko nie zmitrężcie całego dnia, musimy wejść do kanałów przed ulewą. Ja zaczekam w „Trumnie Kowala” na kanalarzy. Bywajcie.
Nomada, prowadząc Palli za uzdę, ruszył by zostawić klacz w stajni przy gospodzie. Przy okazji doglądnął wierzchowca Miklosa. Złożył zdobyczną broń oraz swój łuk w izbie i zjadł obiad, póki jeszcze miał apetyt, przeczuwając że ów niedługo mu dopisze. Pożyczył od Reihida Wolscha lampę oliwną, po czym przebrał się w nieco za obszerną koszulę i podróżne spodnie Miklosa. Jeśli już ma zejść w tak plugawe miejsce jak miejskie kanały, to przynajmniej nie zniszczy własnego ubrania.
 
Bounty jest offline