Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-09-2013, 17:58   #131
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Możesz mieć słuszność Ekharcie. Nikogo nam nie wolno wykluczyć z kręgu podejrzeń. Nawet grafa Kauffmann'a. - Pokiwał Thomas głową na znak że zgadza się ze słowami Rigela. - Z chęcią i ja chciałem zamienić słowo czy dwa z tą łowczynią. Jednak jeśli ty udajesz się tam Ekahrcie to ja ruszę do kapitana. Mam zamiar zapytać go o rozszerzenie naszych kompetencji w mieście. To by się nam mogło przydać. Proszę, nie zapomnij jej tylko spytać o te znaki ze ścian garbarni, dąłem jej kopię owych bezeceństw. To może być ważne. Zatem rozdzielamy się? Dobrze. Pasuje mi to. Ja również muszę później poszukać jakiegoś rzemieślnika w swoim czasie. Potrzebuję naprawić buty, a może i kupić nowe. - Thomas zaśmiał się. - Złoto Weiss'a nie zmarnuje się, to pewne. - Po chwili Goethe skupił się na słowach Klausa i na nie również odpowiedział.

- Cóż Klausie. Człowiek ten być może nie jest sługą zła, ale sporo informacji przed nami zataił, za dużo jak na mój gust. Weiss może chcieć uśpić naszą czujność. Odciągnąć naszą uwagę od spraw ważnych i sprytnie wmanewrować nas na nic niewarty trop. Już mógł odgadnąć że nie łatwo nas oszukać i dlatego jego mistyfikacja może być bardzo zmyślna. - Thomas mówiąc głaskał Rexa po grzebiecie, jednak przestał bo widać było że zwierze nie lubi tego za bardzo. Przynajmniej nie wtedy gdy robi to ktoś kto nie jest jego panem.

- Panie Thomasie? - Akolita spojrzał na Irminę z zaciekawieniem. - Wiem, tak wypada mówić, prawda? Jednk mówi mi po prostu Thomas, proszę. Ja w zamian obiecuję nie nazywać cię moim dzieckiem, jak to kapłani mają w zwyczaju. - Pogodny uśmiech rozjaśniał na twarzy staruszka. - Dla mnie zostaniesz panną Irminą do momentu aż nie wyjdziesz za mąż. Może być taki układ? Oto jest karta i znaki na nią naniesione. Dwie takie przygotowałem w czasie wolnym i jedną dodatkowo dla panny Katzelblum. - Goethe podał kartę papieru Irminie, nie czekał na odpowiedzi na swe ostatnie pytanie, miał nadzieję że panienka zaakceptuje niepisaną socjalną umowę.

***

Po rozmowie z kapitanem, należało przygotować się do eskapady pod ulice Averheim i odwiedzić pobliskie markety. Jak Thomas zamyślił tak zrobił. Maszerował przez kilka pomniejszych placów targowych i podziwiał uliczne nawy, stosy pustych skrzyń, kawałki zniszczonych beczek oraz masę szczurzych odchodów... za to nawet nie było tam jednego kramu. Te targowiska choć i tak doskonale uprzątnięte były w stosunku do tego co Thomas widział na przykład w Nuln, były puste od ofert, a Plenzerplatz? Oj, Plenzerplatz był tak czysty że widać było iż komuś zależy na owym miejscu i jego reputacji. Lecz i ten ostatni był pusty, kupców było brak tego świątecznego dnia. Prawdą jest że można się zawsze było dostać do jednego z warsztatów lub sklepików o dobrej reputacji i cenach dobrych na szlachecką kieszeń... zatem to wszystko na co Thomasa stać nie było. Kilka poprzednich dni było ciężkich, mokrych a jednak pełnych kupczyków i nawołujących do swych małych straganów kobiet, nie było za to srebra w sakiewce starca. Tego dnia natomiast, srebro miało się dobrze w dłoni świątynnego sługi, ale nie było chętnego by je wziąć. Uśmiech zagościł na twarzy Thomasa, sytuacja była odrobinę zabawna... ironia, jak to mawiają.
 
VIX jest offline  
Stary 12-09-2013, 13:01   #132
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Almosowi, mimo pewnych uprzedzeń do osoby kapitana, podobało się jego rzeczowe podejście. Nie oglądając się na resztę zdał zatem raport, jak zwiadowca zdaje dowódcy.

- Ktoś w barwach “Czerwonej Strzały” płacił garbarzom, żeby siedzieli cicho i z dala od swych garbarni, herr kapitan - powiedział Jeździec Równin, powoli klecąc zdania. - Ten ktoś miał nawet nakaz zamknięcia budynków z pieczęcią kompanii przewozowej. Jeno nie wiem, co “Czerwona Strzała” miała do garbarni, skoro są własnością garbarzy. Ja jestem ze stepu, znam averskie jog, na waszych dziwnych miejskich prawach się nie wyznaję. A robotę od Weissa wzięliśmy, coby wybadać “Czerwoną Strzałę”, herr kapitan. Ale wiela się nie dowiedzieliśmy. Ktoś wystawił ich transport bandzie mutantów. Ten ktoś wziął kilka beczek prochu a przeklętym zostawił wino i jedwab za zapłatę. Przeklętych wybiliśmy, pięcioro jech było. Jeden, wzięty na spytki powiedział, że proch zabrali ludzie z grupy, co się zwie “Czerwona Korona”. Nie wiemy co za jedni, ale lubicie tu czerwień, kutya pofa...wybaczcie herr kapitan - nomada przeprosił, skarcony spojrzeniem Baerfausta, który widać znał averskie przekleństwa. - Inna przeklęta mówiła, że łup sprzedają tutejszym Striganom, którym rej wodzi jakowy Pavel. Tyle wiemy. A po co komu kilka beczek prochu? Może kto chce wysadzić Avenburg? Nie powinniście tak ufać murom, herr kapitan.

Gdy koczownik skończył, wyraźnie zmęczony tak długą przemową, wtedy odezwał się Verenita. Almos zakłopotany zorientował się poniewczasie, że powinien był przecie dać duchownemu pierwszeństwo okazując szacunek dla jego wieku i stanu. Usprawiedliwił się jednak w duchu, że oto on, Almos z klanu Ramocsa, omówił zwięźle kwestie przyziemne, a teraz ojciec Goethe będzie mógł nie tracąc czasu przedstawić sedno sprawy. Tak też się stało.

- Z pełnym szacunkiem kapitanie – rzekł Verenita - jednak mocy takiej w świecie nie ma, by owe zbrodnie dokonane w obejściu Altzwiga i Jochutza, były jedynie wojną gangów, nawet wyniesioną na jej bestialskie szczyty. - Thomas kontynuował po krótkiej pauzie. - Znawcą nie jestem miejskiego półświatka, ale obrażenia ofiar oraz inne ślady wskazują na działanie istot obarczonych i władających potężnym złem. Nawet jeśli to tylko ludzie i jakowaś wojna tocząca się nocami między gangami, to mają oni dostęp do sztuk i substancji zakazanych. Nazwijmy sprawy po imieniu. Trucizna, spaczeń, krwawe ofiary, brakujące organy, mnogość porwań, tajemnicze znaki, mutanci, strzyganie, cała ta Czerwona Korona i zainteresowanie sprawą przez kapitułę łowców czarownic w postaci panny Katzenblum. To, co się tu dzieje to znacznie więcej niż przepychanki miejskich oprychów. Wiem, powiedziałem oczywiste, ale trzeba było to zebrać, teraz jeno posklejać w całość i może wyłoni się obraz tego co tak na prawdę dzieje się w Averheim. Dodam co do sprawy Weiss’a… człowiek ten zaproponował nam kolejne spotkanie i być może to właśnie popchnie nas na kolejny trop. Dobrze byś wiedział, herr Baerfaust, że i jutro może miasto opuścimy, jeśli taka potrzeba zajdzie.

***

Odprawa trwała jeszcze dość długo, ale Almos nie odzywał się już wiele, gdy mówiono o rzeczach, o których blade miał pojęcie. Gdy opuścili Avenburg i znaleźli się znów na opustoszałym Plenzerplatz nomada przemówił:
- Idźcie załatwiać swoje sprawy, jeno pomnijcie, żeby nie łazić po mieście samopas. Wywiedzcie się wreszcie, co to za czarnoksięskie znaki w piwnicy garbarni. Tylko nie zmitrężcie całego dnia, musimy wejść do kanałów przed ulewą. Ja zaczekam w „Trumnie Kowala” na kanalarzy. Bywajcie.
Nomada, prowadząc Palli za uzdę, ruszył by zostawić klacz w stajni przy gospodzie. Przy okazji doglądnął wierzchowca Miklosa. Złożył zdobyczną broń oraz swój łuk w izbie i zjadł obiad, póki jeszcze miał apetyt, przeczuwając że ów niedługo mu dopisze. Pożyczył od Reihida Wolscha lampę oliwną, po czym przebrał się w nieco za obszerną koszulę i podróżne spodnie Miklosa. Jeśli już ma zejść w tak plugawe miejsce jak miejskie kanały, to przynajmniej nie zniszczy własnego ubrania.
 
Bounty jest offline  
Stary 12-09-2013, 20:29   #133
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Irmina patrzyła na plecy oddalającego się starca, który najwyraźniej nie miał zamiaru dać jej możliwości by wypowiedziała na głos ewentualne zastrzeżenia co do zwracania się do niego po imieniu. Wzruszyła ramionami. Skoro nie chciał by zwracała się do niego grzecznościowej formie, której okazywanie w stosunku do osób starych wyniosła z rodzinnego domu, nie musiała tego robić. Nie mała zamiaru zawracać sobie tym głowy.
Najpierw wraz z innymi udała się na audiencję u kapitana, który najwyraźniej z bezpośredniego źródła pragnął uzyskać informację na temat ich ostatnich odkryć i planowanych dalszych posunięć zmierzających do rozwiązania sprawy, która nagle okazała się bardziej skomplikowana niż początkowo przypuszczał.
Wysłuchał mężczyzn w ciszy, kiwając głową przy niektórych fragmentach wypowiedzi. Odezwał się po tym jak Thomas skończył.
- Dlatego powiedziałem, że tylko na początku myślałem o gangach. Teraz to brzmi bardziej jak... kult - powiedział to słowo po sekundowej przerwie, z wyraźnym niesmakiem. - Przyprowadzono do mnie tych garbarzy. "Czerwona Strzała" wydaje się w tym nie mieć udziału innego od przekazania przesyłki, za co pobiera zwyczajowe opłaty i nie wgłębia się w to co to jest, o ile jest to legalne. Rozmawiałem z Curdem. Twierdzi, że przekazy nadawane były przez podrostków, za każdym razem innych. Dotychczas zdaje się, było trzech. Z listem i pieniędzmi dla Altzwiga i Jochutza. Zatrzymaliśmy ich, ale jest bardzo mało prawdopodobne, by maczali w tym palce. Ciągle siedzieli w karczmie i jest na to mnóstwo świadków.
Podszedł nagle do krzesła i usiadł ciężko, pocierając czoło w zamyśleniu. Potem uniósł wzrok, tym razem bardziej przyglądając się milczącym dotąd kobietom.
- Czy macie jeszcze jakieś tropy? Co zamierzacie dalej? Mogę zamknąć garbarnie, lecz czy nie macie wobec nich jakichś planów? Jego Luminencja Mauer poczynił jakieś kroki? Te znaki z garbarni wyglądają na coś, w czym mógłby się wreszcie przydać - ostatnie zdanie wypowiedział z wyraźnym sarkazmem, po którym można było wyczuć, że za arcymagiem raczej nie przepada.
- Mam zamiar po tej rozmowie udać się do arcymaga, by go osobiście o to zapytać. - Powiedziała Irmina na wyraźnie w jej kierunku wypowiedziane słowa - Jeśli nie będzie w stanie nic nam powiedzieć, będę szukała w zbiorach biblioteki. Może uda się coś znaleźć. Dodatkowo mamy zamiar przeszukać tutejsze kanały. Są poszlaki wskazujące na obecność w mieście skavenów. To jedno z miejsc w których mogą się ukrywać. Bylibyśmy wdzięczni za jakieś wsparcie na tę wyprawę. Jeśli natrafimy na większe skupisko przeciwników nasze siły mogą okazać się niewystarczające.
- A jeśli wspomniał pan już o tych garbarniach, to może lepiej je zostawić. Skoro tam przychodzą, może uda się ich tam spotkać
- dodała Hanna. - Inaczej znowu będziemy musieli szukać. A dzisiaj znowu zanosi się na deszcz. Tylko wtedy atakują - służka zadrżała uśmiechając się nerwowo.
- Pamięć mnie już mami być może i nie wiem czy wspomniałem o tym czy nie, ale panna Adele Katzenblum otrzymała ode mnie kopię owych znaków znalezionych na ścianach garbarni. - Thomas spojrzał na Irminę i skinął lekko w jej stronę głową. - Warto z nią ten temat poruszyć, tak sobie myślę. Ona mogła już dowiedzieć się znaczenie więcej niż my. Od dawna wiadomo że kapituła inkwizycji ma potężne źródła wiedzy, zasilające szeregi ich łowców. Pytanie tylko czy owa kobieta podzieli się z nami ową wiedzą. Oczywiście to tylko teoria ale warto by porównać wiedzę herr Mauera z tym co odkryła już fraulein Katzenblum. - Goethe mówiąc bezwiednie owijał sobie wąs wokół palca.
- Chciałbym też zapytać o jeszcze jedną rzecz kapitanie. Myślę że w imieniu nas wszystkich. Czy nie uważasz herr Marcusie, że miałoby sens rozszerzenie naszych kompetencji w Avereheim? Czy jest jakiś sposób by nam ułatwić zadanie? Tak byśmy nie musieli czekać na straż miejską jeśli trafimy na miejsce podobne garbarniom Jochutza i Altzwiga. Najświętsza Vereno broń od tego, ale jest to niewykluczone, nie ukrywajmy. - Goethe zadał pytanie które od dłuższego czasu chodziło mu po głowie.

Baerfaust zagapił się na Thomasa, a potem zmarszczył brwi.
- Kompetencji? Być może mógłbym zaufać tobie, sługo Vereny, ale pozwolić pozostałym, z dużą dozą prawdopodobieństwa nawet nie znającym lokalnego prawa, przejąć obowiązki straży? To się nie wydarzy - głos miał ostry, surowy. Można się zresztą było spodziewać po całym jego zachowaniu i aparycji. W końcu mieli wśród swoich choćby Klausa. Nie mogli spodziewać się, że kapitan nie spróbuje się dowiedzieć trochę o każdym z nich. - Jeśli chodzi o garbarnie, dobrze. Porozmawiam też z Adele, gdyby wam się nie udało jej przekonać. Niestety nie mogę przydzielić strażników do badania kanałów, mogę jednak posłać po tych kilka osób odpowiedzialnych za tę część Averheim. Nie mamy straży kanałowej rodem z Nuln czy Altdorfu, lecz ci ludzie znają te miejsca.

Akolita pokiwał głową w pełnym zrozumieniu, ukłonił się uroczyście i usiadł na krześle. Od tej pory siedział już cicho. Powiedział już wszak co miał do powiedzenia.
- Zaczekamy więc na kanalarzy w “Trumnie Kowala”, herr kapitan - rzekł Almos, po czym ukłonił się i skierował do wyjścia.
Hanna pozostała jeszcze chwilę, odrzucając włosy do tyłu i nieśmiało uśmiechając się do kapitana.
- Skoro nie może pan dać nam strażników do sprawdzania kanałów, to może chociaż jedną osobę do pomocy w obserwacji garbarni? Myślę, że ktoś powinien tam ciągle być, zbliża się deszcz… a wolę to niż chodzenie pod ziemią - te ostatnie słowa skierowała do towarzyszy.
Kapitan zastanowił się nad słowami dziewczyny po czym skinął głową i powiedział:
- Dobrze przydzielę ci dwóch ludzi, ale tylko na kilka godzin teraz i trochę po zmierzchu. Potem jednak robi się zbyt niebezpiecznie dla strażników w pełnym umundurowaniu.
- Do tego czasu powinniśmy już wrócić z kanałów
. - Powiedziała Irmina pocieszająco do Hanny.

***

Uwaga Almosa na temat bezpiecznego poruszania się po mieście była całkiem słuszna, ciekawe tylko dlaczego zaraz po jej wypowiedzeniu mężczyzna oddalił się od nich samotnie? Może miało to dotyczyć tylko kobiet? Irmina nie skomentowała tego, ale zaproponowała służce, żeby najpierw udali się razem do arcymaga, a potem oboje z Hansem odprowadzą ja do jej pani. Przystała na tę propozycję z entuzjazmem.
Wizyta u Konrada Mauera nie była długa. Averheimski mag stwierdził, że owszem był w garbarni i na miejscu obejrzał pozostawione tam ślady, ale poza tym że to ślady chaosu nic na razie nie był w stanie stwierdzić. Może uda mu się zdobyć jakieś informacje, ale na pewno nie za szybko. Irmina dowiedziała się też od niego, że nie ma potrzeby, by traciła czas przeszukując zbiory biblioteczne, gdyż wiedza zakazana nie była przetrzymywana w takich miejscach jak małe świątynie w miastach na obrzeżu imperium, a jeśli nawet to i tak nikt by się nie przyznał do posiadania czy przechowywania takich informacji.
Młoda czarodziejka wychodząc z domu arcymaga zastanawiała się dlaczego nie powiedział jej o tym Thomas. Przecież jako sługa świątyni Vereny powinien posiadać informacje na ten temat.
Wraz z Hanną udali się do domu jej pani, a gdy dziewczyna przekazywała uzyskane informacje poczekali na nią w kuchni, gdzie kucharz zachęcony uśmiechem i oświadczeniem Irminy na temat roznoszących się wkoło cudownych aromatów uraczył ich degustacją kilku smakołyków ze stołu arystokraty. Irmina musiała przyznać, że dawno nie jadła tak wykwintnych potraw.
Potem, gdy wróciła służka, udali się do domu kupca gdzie czarodziejka przebrała się ponownie z spodnie i wygodna bluzę i pożyczyła lampy do oświetlania drogi w kanałach. Mogli w końcu wrócić do doków skąd mieli zamiar rozpocząć nieprzyjemną wędrówkę.
 
Eleanor jest offline  
Stary 12-09-2013, 23:27   #134
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ekhart podszedł od razu do jej stolika. Niespiesznie, ale nie zbaczając z obranego kierunku.
- Wybacz Adele, ale muszę Ci przeszkodzić. Ma ważkie wiadomości. – spojrzał wymownie na jej rozmówców. – Raczej nie przeznaczone dla wszystkich uszu.
- Tym niemniej Twoi kompani wyglądają raczej na współpracowników, zatem ...


Łowczyni uniosła wzrok, ale nie powiedziała ani słowa, czekając na dalszy ciąg.

Rigel przysiadł się do stolika i powiedział cichym głosem:
- Sporo wydarzyło się od naszego spotkania. Jak chyba już wiesz znaleźliśmy ciała zaginionych w dole przy domach garbarzy Dietera Jochutza i Linusa Altzwiga. Miały wycięte serca. Garbarzy opłacił ktoś podający się za przedstawiciela miasta, a ubrany w barwy „Czerwonej Strzały”. Dał im pieniądze, by się wynieśli pod pozorem naprawy budynków grożących zawaleniem po powodziach. Nasz znajomy kapłan Thomas przesłał Ci rysunki. Te symbole znaleźliśmy wymalowane w piwnicy jednego z budynków. Potrafisz je rozpoznać?

- Widziałam to już, jak również przyjrzałam się całej tej sprawie. Nie, nie potrafię ich rozpoznać - odpowiedziała pozbawionym emocji tonem. - Chociaż ich heretyckie przeznaczenie jest oczywiste. Dodano krew do "farby", której do tego użyto.

Nie zrażony Ekhart ciągnął dalejj:
- To czego jeszcze nie wiesz, to zdarzenie z wczoraj. Idąc tropem „Czerwonej Strzały” wzięliśmy od nich zlecenie na odnalezienie zaginionego transportu. Okazało się, że powóz porwała banda mutantów. Co ciekawsze na zlecenie jakiś ludzi z Averheim. W transporcie był proch, który ktoś zabrał do miasta.
Tak jak wisienkę na torcie Ekhart najlepsze zachował na koniec.
- Obiły nam się o uszy trzy słowa „Czerwona Korona” i … skaveny. – Ekhart przyjrzał się uważnie Adele czekając na reakcję.
- Teraz powiedz co Ty masz. Bo zakładam, że nie marnowałaś czasu. – uśmiechnął się krzywo.

Nie wydawała się zaskoczona wszystkim co powiedział, lub dobrze ukrywała swoje reakcje.
- No proszę. A kiedy to umawialiśmy się na taką współpracę? - spytała kpiąco.

Krok za Ekhartem szedł Klaus, ukłonił się lekko łowczyni gdy dotarli do stolika i uważnie słuchał całej rozmowy. Zastanawiał się czy przy niej rozmowa z kapitanem nie byłaby sielanką. Łowczyni zdawała się nie wzruszona powierzonymi jej informacjami co i u Tresera wywołało lekko kpiący uśmieszek, wyłącznie z naiwności towarzysza.
- Jestem Klaus - powiedział łowczyni ponownie lekko się uchylając i nie gubiąc łowczyni z oczu. - Może i nie umawialiśmy się na jakąkolwiek współpracę, ale z pewnością pomogłaby ona w dalszej wymianie informacji. Jak zapewne już wiesz mamy swoje do zrobienia, a to czy na bieżąco będziesz informowana o tego typu wieściach zależy już tylko od ciebie. - Zamilkł na chwilę, sam nie lubiąc nadmiernego potoku słów. Starał się zachować przyjazny ton głosu na tyle na ile było to możliwe w jego przypadku. Przyglądał się łowczyni badając jak odebrała tą mowę po czym kontynuował.
- Tak czy inaczej uznaliśmy , że powinnaś o tym wiedzieć, jednak jeśli tracimy czas na próbę współpracy daj znać, pójdziemy w swoją stronę. Dzień jeszcze młody…
Treser był gotowy na odejście, nie widział konieczności udzielania łowczyni dalszych informacji, irytowało go jej zachowanie… za bardzo przypominało mu niektóre typki spod ciemnej gwiazdy z którymi miał do czynienia w Nuln. Ostatnią rzeczą której chciał to zostać popychadłem służącym panu , nawet bez przysłowiowej kości w zamian. Czekał jednak na reakcję łowczyni i Ekharta.
Rigel wstał.
- Cóż. - wzruszył ramionami - Jak chcesz. Nie umawialiśmy się na współpracę i wygląda na to, że jej nie chcesz. Szkoda.
Skłonił się lekko gotów odejść.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 15-09-2013, 11:57   #135
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Festag, 32 Nachhexen
Wczesna noc


Łowczyni czarownic zaśmiała się sucho, krótko, bez radości. Najwidoczniej w jakiś dziwny sposób bawiło ją zachowanie Ekharta. Mogło być też tak, że była szalona.
- Nie powiedziałeś mi nic wielce nowego. Oprócz prochu. Teraz nie posiadam przydatnych w waszym śledztwie informacji, wiedzcie jednak, że "Czerwona Korona" jest mi znaną nazwą. To kult. To te skurwysyny zabrały mi rękę. - warknęła wściekle. - W ich sprawie będę współpracować. Spróbuję się dowiedzieć, czy proch faktycznie tu dotarł i kto mógł go odebrać. Przydałyby się tylko jakieś imiona, nawet zmyślone. Ci idioci czasami używają często jednego, myśląc, że wystarczy, że jest inne od prawdziwego.
Wbiła zastępujący jej lewą rękę hak w deskę stołu i przesunęła po niej, zostawiając głęboki ślad. Ludzie przy okolicznych stolikach spojrzeli na nią i tak jakby trochę się odsunęli.


W "Trumnie Kowala" zebrali się stosunkowo szybko, gdy słońce jeszcze nie zaczęło znikać za horyzontem. Do zmroku jednakże nie pozostawało już wiele czasu, a co gorsza - z nieba zaczynał siąpić deszcz. Na razie nie za mocno, lecz nieubłaganie, zwiastując ulewę zaraz po zapadnięciu ciemności. Mimo poobijania końską podróżą, tym razem przynajmniej mieli za sobą przespaną noc - co dawało nadzieję na nieco skuteczniejsze działania.

Hanna wyszła pierwsza, owijając się płaszczem. Kapitan wywiązał się z obietnicy i przydzielił jej dwóch strażników. Jednego rozpoznała - był to bowiem Gregor, który przywitał ją bardzo krótkim, kwaśnym uśmiechem. Nie zrobił się rozmowniejszy niż był. Drugim był jakiś młodzik, trochę za bardzo zapatrzony na służkę, a za mało na to, czego wyglądać powinien. Tauermann zaprowadził ich na przeciwną stronę ulicy, skąd było widać obie garbarnie.
- Stanie na zewnątrz to zły pomył. Pani Greta pozwoliła nam skorzystać z pokoju na piętrze na te kilka godzin.
W domu śmierdziało kotami, brudem i całą resztą doków, lecz przynajmniej nie padało na głowy, choć wilgoć pożerała powoli cały budynek. Pokoik był mały i zagracony, a niewielkie okno nie miało szyb, a tylko rybie pęcherze - mimo tego można było je uchylić, by mieć całkiem dobry widok.
Zapowiadał się jednak nudny wieczór, bo na terenie obserwowanych garbarni nie działo się zupełnie nic.

Tymczasem w karczmie zjawili się zapowiedziani kanalarze. Było ich trzech i wszyscy cuchnęli bardzo podobnie. Ubrani w powycierane, brudne skóry i płaszcze z dużą ilością dziur i łat, nie sprawiali wrażenia osób, z którymi warto się zaprzyjaźnić. Dwóch było niskich i chudych, z gęstymi, choć już siwymi brodami. Przypominali tu trochę Thomasa, choć ich rozbiegane oczka pozwalały się zastanowić nad ich uczciwością. Wyglądali na braci i nimi właśnie byli.
- Jam Gery a to mój brat Gotz. Się was poprowadzim. - drugi pokiwał głową i złapał się za plecy, krzywiąc z bólu. Averheim powinno zainwestować w świeżą krew. - Ah, to Urb. Nie jest zbyt kumaty, ale za to silny i wysoki.
Wskazał na trzymającego w jednej ręce pałkę, a w drugiej latarnię wielkoluda. Nie miał nawet płaszcza, za to łysa i kanciasta twarz potwierdzała opinię Gerego. Urb uśmiechnął się i pomachał latarnią. Z jego ust i spomiędzy niezbyt wielkiej ilości zębów doleciał zapach starych ryb.
- To com, idziem, co?




Ani myśleli kierować ich najpierw na wejścia w dokach. Wydawali się mimo tego doskonale wiedzieć co robią. Każdy z nich miał swoją latarnię, krótki miecz, a także długi kij z dziwnym zakończeniem, podobny do tych, które używane były przez ludzi zapalających latarnie. Urb nie rozstawał się przy tym ze swoją pałką, na której miał przynajmniej kilkanaście wyraźnych nacięć. Gery poprowadził do jednego z włazów.
- Trzeba się tędy, tu solidna drabina.
Przesunęli kratę, a w zasadzie zrobił to olbrzym, jedną ręką i zupełnie bez wysiłku. Gery ruszył w dół jako pierwszy, nie zważając na smród, który uderzał w nozdrza i przenikał ostatecznie przez całe ciało. Pracując w takim miejscu człowiek nie mógł pachnieć. Zeszli w ciemność, oświetlaną tylko tym słabym słońcem z trudem przebijającym się przez ciężką warstwę chmur.

Kanały w Averheim były starą, solidną robotą. Nie było tu mowy o fuszerce. Grube kamienne mury i solidne chodniki, wraz z samym kanałem przepływającym pomiędzy nimi. Blask latarni rozświetlał mroczne korytarze tylko w najbliższym otoczeniu, sami także musieli być widoczni z bardzo daleko - ale bez tego nie mieli szans zobaczyć żadnych śladów. Ukrytych przejść. Niczego.
- Szukata tu czego, hę? - Gery był raczej gadatliwy, a może ciekawski, co i rusz popatrując na swoją dziwną "wycieczkę". Zwłaszcza na Irminę. Mogło się zdarzyć, że kobiety tu na dole to on jeszcze nie widział. Mogło się też zdarzyć, że nie zbliżył się do żadnej od wieków. - Przejść? Jakby tu były, Gery dawno by je odkrył, tak? Tak? No. Mogę mieć już pod czterdziestkę, nie ślepym jednak.

Nawet jak tylko się przechwalał, to ciężko było nie przyznać mu racji. Mury faktycznie w każdym miejscu zdawały się być solidne. Co jakiś czas wisiały na nich kaganki, niektóre już wygasłe i zapalane na powrót przez kanalarzy, niektóre jeszcze dające nikłe światło. Wbite w zaprawę, podtrzymujące je pręty były jedynym uszczerbkiem w ścianach, jaki zauważyli przez dobre kilkadziesiąt minut. Gdzie szli? Cholera wiedziała. Gery prowadził znanymi swoimi ścieżkami, poprzez skrzyżowania i węzły podziemnego miasta. Cuchnęło coraz bardziej, choć niby nos powinien się przyzwyczajać. Co gorsza, z ulic ściekało do środka coraz więcej wody.
- Burza! Cza szybko, zara chodniki zaleje.
Tajnych przejść i pomieszczeń jednakże jak nie było, tak nie było. Mieli jednak trochę szczęścia. Przy jednym z węzłów zauważyli ślady stóp. I Almos i Ekhart szybko uznali, że są zbyt długie i wąskie, by należeć do człowieka, chociaż niestety były na tyle słabo zaznaczone, by coś z nich wyczytać. Tymczasem Gotz podszedł do jednego z filarów i zaczął węszyć. Skrzywił się i odsunął szybko.
- Tu podlazł, jakby się o słup ocierał. Śmierdzi wapnem palonym. Jak skończył, to polazł dalej ku dokom. Ślady widać, bo tu dużo gówna na chodniku zostało. O, patrzcie!
Zanim ktoś zdążył zobaczyć o co mu chodzi, uklęknął i sięgnął do kanału, wyciągając z niego niewielki przedmiot w kształcie gwiazdki o trzech końcach. Wyglądała na zrobioną z metalu, lecz była czarna i w świetle latarni opalizowała na zielono.
I Thomas i Irmina szybko pojęli, że do jej stworzenia użyto prawdopodobnie albo plugawej magii, albo spaczenia. Lub i tego i tego.

Mimo, że udali się za śladami, które szybko zniknęły, nie odnaleźli wskazówek mogących świadczyć o tym, że skaveny, czy cokolwiek to było, mogło ukrywać się w kanałach. Potwierdzenie, że z nich korzystali to było za mało dla śledczych, lecz lejąca się ze spływów woda zmusiła ich do zaprzestania dalszych poszukiwań. Wyszli na zewnątrz niedaleko "Białego Konia". Urb trzymał chyboczącą się drabinę, gdy wspinali się po niej, trafiając prosto pod strumień lejącej się z chmur i ulic wody. Śmierdzieli i byli przemoknięci do suchej nitki już w momencie stawiania stopy na błotnistej drodze.


Dla Hanny przez dłuższy czas nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Pożegnała się ze strażnikami jakiś dzwon po zmroku, kiedy to już ciemność zaległa na tyle głęboka, że zupełnie nie widzieli garbarni ze swojego punktu obserwacyjnego. Deszcz zamienił się w ulewę i teraz każde podejmowane kroki wiązały się oczywiście z totalnym zmoknięciem. Greta jej co prawda nie wyganiała, lecz nie umówiła się z pozostałymi dokładnie. Mogła ich wyglądać, mogła ciągle baczyć na dwa budynki po drugiej stronie ulicy. Tak czy inaczej, musiała wyjść na deszcz, by móc zorientować się w czymkolwiek.

Kanalarze byli ciekawi co zaplanowane było na dalszą część wieczoru, ale odesłani nie sprzeciwiali się zbytnio. Deszcz lał się z nieba naprawdę mocno, dokładnie tak jak nocy, w której zaginęła Ute. Plan mieli prosty. Znów przedostać się do garbarni i czekać na ewentualne wydarzenia. Gdzieś tu też powinna być Hanna, ale bez większego zaskoczenia nigdzie jej nie widzieli. Tylko kilka latarni było zapalonych a dawane przez nie światło jak zwykle nie pomagało. Zbliżyli się do płotu od strony rozświetlonej i głośnej karczmy, starając się zachowywać ciszę. Ich wróg w ciemnościach mógł poruszać się o wiele sprawniej.
Nie przekroczyli jeszcze niezbyt wysokiej przeszkody, ani nie spróbowali wejść furtą - otwartą już po interwencji straży i tylko owiniętą pozbawionym kłódki łańcuchem, gdy od strony podwórza garbarni Altzwiga, Almos wychwycił coś jak cichy pisk. Pewnie był głośny, lecz deszcz wyciszył go na tyle, by dotarł do jego czułych uszu.
Co ciekawe, to Irmina wychwyciła poruszenie, gdzieś tam w głębi posesji. Tylko przez moment, zdając sobie sprawę, że to mogą oszukiwać ją oczy. W końcu była zmęczona, mokra i śmierdząca.
 
Sekal jest offline  
Stary 16-09-2013, 22:46   #136
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Szaleństwo wyzierało ze słów Adele i tacy ludzie, jak ona posyłali ludzi na stos. Ciekawe ilu niewinnych zabiła, nim spaliła winowajcę. Przemknęło przez myśl Ekhartowi. Mimo całej niechęci jaką w nim wzbudzała powiedział spokojnie.
- Jedna z tej grupy mutantów twierdziła, że łup sprzedają Straganom, a ich przywódca nazywa się Pavel. Jeśli to Ci pomoże … wiesz gdzie nas znaleźć.
Stwierdził skłaniając się lekko i zabierając do wyjścia.

- Co myślisz o niej Klaus? – spytał kompana gdy już byli na zewnątrz. – Może uda jej się coś ustalić, ale wolałbym wsadzić rękę do kosza pełnego żmij, niż korzystać z jej pomocy dłużej , niż to konieczne. Szurnięta baba.
Spojrzał smętnie na zachmurzone niebo.
- Będzie padać. Musimy się spieszyć. – powiedział szczelniej otulając się płaszczem.
Raźno ruszył do „Trumny Kowala”. Czasu starczyło tylko na tyle, by coś zjeść i wymienić się informacjami, z tymi co byli u kapitana Baerfausta.
- Kłamie. – Rigel wzruszył ramionami na znak, że to oczywiste - Curd łże. Pismo o remoncie kamienic wystawione przez miasto miałoby zostać przez wyrostka zaniesione do „Czerwonej Strzały”, by dostarczyli adresatowi? To nie było na drugim końcu Averlandu. Miasto nie ma własnych gońców? A z resztą czemu ten chłopak sam nie chodził, tylko brał pośrednika? Już to świadczy o tym że Curd kręci, a biorąc pod uwagę świadectwo Baerfusta o podrostkach sprawa jest jasna.
Odniósł się do zasłyszanych rewelacji.

Wkrótce do gospody dotarli wielce oryginalnie wyglądający kanalarze i Ekhart zebrawszy swoje wyposażenie ruszył za nimi. Smród jaki poczuł , gdy Urb odsunął kratę umożliwiając im przejście, nasunął mu myśl ileż dobrego dla miasta robią kanały. Gdyby nie one, ich zawartość płynęła by sobie ulicami. Może i kanalarze śmierdzieli, ale powinni mieć szczerozłoty pomnik.
- Ciężką macie pracę Gery. – zagadnął jednego z braci – Płacą wam choć przyzwoicie? Strażnik dróg może sobie chociaż dorobić i to nie zawsze na łapówkach od przemytników, jak mówią złe języki. Czasami jakiś podróżny rzuci groszem za pokazanie skrótu, albo za eskortę na bocznych traktach, czy dostarczenie listu. A Wy? Może przynajmniej czasami znajdziecie coś ciekawego? – spytał poklepując poufale kanalarza po plecach.

Idąc kanałami rozglądał się uważnie za śladami skavenów, ale bez większego powodzenia.
- Irmino. – zagadnął cicho idącą z nimi czarodziejkę – Chciałem Ci tylko powiedzieć, że doceniam, to iż z nami jesteś. To nie najprzyjemniejsze miejsce, a jednak nie odmówiłaś nam wsparcia. – uśmiechnął się – Dziękuję.
Dopiero przy jednym z węzłów wraz z Almosem zauważyli ślad zbyt wąski, jak na człowieka. Przysłuchując się Gotzowi spytał:
- Widziałeś i czułeś wcześniej coś takiego? – dopytywał się.
Wtedy Gotz znalazł dziwnie wyglądającą trzyramienną gwiazdkę.
- Lepiej to weźmy. – powiedział. – Zawsze to jakiś ślad. To i smród palonego wapna. Zdaje się, że koło rzeźni były doły z wapnem.
Stwierdził w zamyśleniu pocierając brodę.
Spojrzał w dół szukając śladów w zalegającej warstwie gówien. Dokądś prowadziły jednak niewiele im to dało, a wlewająca się z ulewy na zewnątrz woda zmusiła ich do opuszczenia kanałów.

Wyszli w pobliżu „Białego Konia”. Ekhart gdy znalazł się na ulicy podał rękę Irminie chcąc jej pomóc wyjść. Drabina była śliska i dziewczyna łatwo mogła spaść. Mały gest, którym chciał okazać swoją sympatię do czarodziejki.

Zgodnie z planem ruszyli do garbarni. Nie weszli jednak do środka, a zatrzymali się przy furcie.
- Ktoś ją otworzył. – mruknął Ekhart pokazując ręką łańcuch bez kłódki. – Nie ma co wchodzić na ich teren. Zróbmy zasadzkę na ulicy i spróbujmy pochwycić języka.
Zaproponował towarzyszom.
- Co o tym sądzisz Almos?
 
Tom Atos jest offline  
Stary 17-09-2013, 13:34   #137
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Co myślisz o niej Klaus? – zapytał Ekhart gdy już byli na zewnątrz. – Może uda jej się coś ustalić, ale wolałbym wsadzić rękę do kosza pełnego żmij, niż korzystać z jej pomocy dłużej , niż to konieczne. Szurnięta baba.

Treser przez chwilę milczał, jakby sam oceniając dopiero łowczynię, choć pewne spostrzeżenia zapadły już wcześniej.

- Jest zdeterminowana ... – powiedział w końcu, jakby z nutką podziwu. – Być może nie potrafi normalnie rozmawiać z ludźmi – w ustach Klausa który straszył aparycją, postawą a nawet głosem bandziora brzmiało to dziwnie, - jednak zacięcia do pokonania kultystów jej nie brakuje... W przeciwieństwie do straży – dodał nieco z przekąsem. Oboje wiedzieli, że straż nie dawała z siebie wszystkiego w tej sprawie, przynajmniej w końcu wynajęli „specjalistów” ...

- Myślę, że może się jeszcze przydać i nie powinniśmy z niej tak szybko rezygnować... rozmawiałem już z gorszymi typkami. – odrzekł z zadziornym niemal uśmiechem. – Zresztą w końcu przynajmniej z nami pogadała. Mamy potwierdzenie istnienia Czerwonej Korony, pewność że to kultyści i świadomość, że zaleźli jej za skórę... to więcej nim wiedzieliśmy przed rozmową z łowczynią. – Klaus naciągnął kołnierz płaszcza i powrócił do tradycyjnego ostatnio milczenia.

Ruszyli do karczmy gdzie Treser mógł pozostawić Rexa i przyszykować się do brodzenia w kanałach. W rozmowie karczemnej nie brał głębszego udziału, starał się słuchać by w wolnej chwili mieć się nad czym zastanawiać. Co by nie wymyślili, najbliższe godziny i tak zamierzali spędzić w smrodzie. Przyszykował chustę którą zamierzał namoczyć alkoholem, po czym dostrzegł, że brakuje mu ziół jakże przydatnych w różnych sytuacjach. Brak ten zamierzał szybko uzupełnić przy najbliższej okazji, tym bardziej że wreszcie szykował się jakiś zarobek z zagrabionego mutantom sprzętu a także z premii na jaką zapracowali.

Niemal od razu ruszyli jednak do kanałów których smród przebijał nawet najgorsze dzielnice Nulln. Odcisk stopy i dziwny przedmiot znaleziony w kanałach dawał śledczym wyraźną wskazówkę.

- Może i nie przesiadują w kanałach, ale najwyraźniej używają ich do przemieszczania się po mieście. - zauważył krótko gdy pozostali przyglądali się śladom i znalezisku.

Przypomniało mu się jak ścigany przez nich osobnik „rozpłynął” się w ciemnościach. Było niemal pewnym, że skoczył właśnie do kanałów.

W końcu dotarli do garbarni przy czym Treser był raczej zwolennikiem działania niż czekania w zasadzce. Nie to, żeby jej pojęcie było mu obce...
Spojrzał jednak tylko po towarzyszach gotów postąpić zgodnie z przyjętym przez nich planem.
 
Eliasz jest offline  
Stary 17-09-2013, 23:42   #138
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Przygotowała się na nocne wyjście znacznie lepiej niż poprzednio, pragnąc nie ryzykować zanadto. Z jednej strony miała mieć ochronę straży miejskiej, z drugiej nie wiadomo na jak długo. Nie zamierzała skończyć jak niektórzy inni, samotnie przemierzający doki. Włożyła więc prawie całkiem męskie ubranie, nie zawracając sobie głowy spódnicami i gorsetami, a zwłaszcza dekoltami. Przypasała także krótki miecz, strasznie niewygodny i obijający się o udo z każdym ruchem. Coś za coś. Po namyśle z drugiej strony doczepiła pochwę ze sztyletem. Była teraz uzbrojona jak jakaś najemniczka. Zaśmiała się sama do siebie. Pewnie wyciągając te żelazo bardziej się pokaleczy, niż zrobi krzywdę jakiemukolwiek przeciwnikowi. Czuła się tylko trochę pewniej. Musiała intensywnie myśleć o tym, że nie przesiąknie smrodem kanałów.
Pocieszająca myśl, nie ma co. Okryła się szczelnie płaszczem, nie chcąc ani pokazywać swoich, całkiem niezłych w jej mniemaniu nóg, ani broni. Pożegnała się z towarzyszami szybko. Wzięła jeszcze swoją latarnię i wyszła z karczmy.

Bezgłośnie odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że zna jednego ze strażników. Nie za dobrze, lecz imię i twarz w tym przypadku jej wystarczały. Bo jakby miała dwóch takich jak ten drugi… Zadrżała na samą myśl! Mogła czasami prowokować mężczyzn, lecz nie samotna w jakiejś chatce, gdy w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ją usłyszeć. Miała nadzieję, że po jej twarzy nie było znać tej kawalkady myśli, szybko zamaskowała ją też uśmiechem i słowami powitania. Zajmując pozycję przy niewielkim okienku już wiedziała, że to będzie nudne. Błogosławiła tę nudę, prosząc Sigmara o jak najwięcej tych spokojnych chwil.
- Dlaczego kapitan cię od nas zabrał? - spytała ciekawie Gregora, spoglądając mu w oczy. Pozwoliła sobie na ignorowanie młodego strażnika w ramach możliwości. Chłopak się i tak nie odzywał, zapewne ze względu na Tauermanna.
- Rozkaz to rozkaz - mruknął starszy mężczyzna. - Z nimi się nie dyskutuje. Prawda młody? - zerknął na drugiego strażnika.
Służka obróciła się do chłopaka i uśmiechnęła promiennie.
- Przyniesiesz mi proszę trochę czystej wody? Pani Greta powinna mieć.
Młody zerknął na Gregora, a gdy zobaczył wyrażające zgodę spojrzenie, zerwał się na nogi i prawie popędził na dół. Oczy Hanny zaśmiały się na ten widok. Trochę osobistego uroku często ma dobre strony. Szybko jednak ponownie skierowała uwagę na Tauermanna i spoważniała natychmiast.
- Nie zdradzę cię przecież. To dla nas ważne. I dla tych ludzi, którzy mogą stać się następnymi ofiarami - szepnęła.
Mężczyzna zapatrzył się w okno, podkręcając wąsa. Potem odpowiedział szybko.
- Prawdę rzekłem, rozkaz dostałem i tyle mi powiedziano. Ale plotki chodzą, że duże patrole to nie tylko przez problemy, ale i żebyśmy sami siebie pilnowali. Bo coraz więcej ludzi kuszą pieniądze lub kieruje nimi zwykłe przerażenie. Każą nam omijać pewne miejsca. Nic więcej nie powiem.
Szarpnął wściekle wąsa i wstał. Zresztą chwilę potem przyszedł młody z kubkiem wody.

Hanna wzięła wodę i zmusiła się do wypicia kilku łyków. Była wdzięczna Gregorowi za te kilka słów i okazała mu to gestem, gdy młody się nie patrzył. Dalsza część wypatrywania minęła na… wypatrywaniu. Niewiele rozmawiali, a jeśli już to o mało ważnych sprawach. Dziewczyna zapytała jeszcze tylko o znalezione ciała, dowiadując się, że praktycznie wszystkie zostały zidentyfikowane. Pozostał jeden parobek, lecz jako nietutejszy będzie pewnie pochowany we wspólnej mogile.
To skierowało jej myśli na niezbyt przyjazne rejony, gdy patrzyła jak deszcz przybiera na sile, a niebo ciemnieje, aż ostatecznie zupełnie nic nie było widać. Wtedy pożegnała się ze strażnikami. Nie chciała by dla niej ignorowali rozkazy, toteż nie spróbowała namawiać ich do zostania.

Samotność po zmierzchu, gdy z nieba lały się strumienie deszczu, wywoływała dreszcze nie tylko z zimna. Postanowiła, że chociaż trochę poczeka na towarzyszy. Z dłonią na rękojeści sztyletu stanęła pod dachem karczmy, tak, by nie padało na nią światło. Było stąd wystarczająco blisko garbarni, a gwar ze środka dawał poczucie złudnego bezpieczeństwa. Szczęście jej dopisało, bo nagle na ulicy zaczęły się pojawiać cienie, pomruki i głosy. To nie mógł być nikt inny, więc ruszyła ku nim. I była już bardzo blisko, gdy ją wreszcie zauważyli. Gdy ktoś uniósł broń, szybko pojęła swój błąd. Pisnęła i podniosła ręce.
- To ja, Hanna! Nie straszcie mnie!
A ona myślała, że gniew jej pani potrafi być przerażający! Przy tym co można przeżyć podczas takiej nocy zupełnie się nie umywa. Pociągnęła nosem, krzywiąc się.
- Przyda się wam kąpiel.
Rzuciła prawie wesoło, ale ta pozorna radość zniknęła, gdy tylko zbliżyli się do budynków. Ekhart rzucił propozycję, a Hanna rozejrzała się. Odszepnęła.
- Jest nas trochę za mało, by otoczyć te dwa budynki. Kłódkę to chyba straż zdjęła, gdy wynosili ciała. Intruzi mogą wyjść dowolną drogą!
Przerażenie powoli ściskało jej gardło. Na wszelki wypadek trzymała się blisko Almosa, a dokładniej tuż za jego plecami.
 
Lady jest offline  
Stary 18-09-2013, 15:55   #139
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Kompania, która zebrała się przed zmierzchem w „Trumnie Kowala” była iście oryginalna. Byle jakie ubrania, lampy i pochodnie, a przede wszystkim towarzystwo trzech, nie pachnących wszak fiołkami kanalarzy, ściągało na siebie spojrzenia i niepochlebne uwagi gości zajazdu. Nie bardzo się tym przejmując wymielili się jeszcze wieściami, przy czym Ekhart powątpiewał głośno w uczciwość Curda Weissa. Almos wysłuchał go pykając fajkę.

- Może kłamie, może nie – odrzekł nomada. – Pismo mogło być dobrze sfałszowane. Kiedyś na stepie ufaliśmy ślepo pismom i pieczęciom, ale wiele razy oszukano Jeźdźców Równin za pomocą pism, zabierając im ziemię. Dlatego teraz nie wierzymy gońcom z pismami, a tylko przysiędze na imię Vereny.

***

Mimo chłodu panującego w kanałach, Almos już po kilku minutach był cały spocony. Od smrodu co chwila zbierało mu się na wymioty i miał zawroty głowy. Nawykły do otwartych przestrzeni koczownik źle znosił ciasnotę, tym gorszą, że podziemną. Pod ziemią było miejsce dla krasnoludów, nie dla ludzi. A na pewno nie dla ludzi stepu. Czuł się splugawiony tym miejscem i miał ochotę uciec, ale nie mógł bez ujmy na honorze opuścić kompanów. Jednak gdy ścieki zaczęły coraz bardziej wzbierać Almos znalazł się na skraju paniki. Na szczęście w końcu wyszli na powierzchnię. Ulewa zdawała się teraz zbawieniem. Jeździec Równin chwytał łapczywie świeże powietrze i stał długo w strugach deszczu, pozwalając by zmyły z niego brud. Spojrzał na czekających nań towarzyszy i rzekł:

- Nie ważcie się pisnąć słowa nikomu z Jeźdźców Równin, że Almos z klanu Ramocsa brodził w nieczystościach jak plugawy szczur.

Tymi słowy wywołał chyba wilka z lasu. Kiedy doszli do garbarni do uszu nomady doszedł przez szum deszczu pisk. Nomada słyszał już podobny pisk wcześniej. Szybko dał znać pozostałym, by stanęli i zachowali ciszę. Irmina szepnęła, że chyba widziała ruch przez szpary w płocie. Wszyscy naradzali się co robić, lecz nie było tu czasu na narady.
- Hanna ma rację – rzekł Almos – wchodzimy. Tylko po cichu. Hanna – spojrzał na służkę, dziwnie wyglądającą z przypasanym mieczem - zostań z tyłu z Hansem i Irminą. Pilnujcie furty, żeby nic tędy nie zwiało.
Jeździec Równin cichutko podszedł do furtki i zaczął ostrożnie odwijać blokujący ją łańcuch.
 
Bounty jest offline  
Stary 18-09-2013, 22:07   #140
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Kanały były dokładnie tak śmierdzące jak można się było tego spodziewać. W końcu to właśnie tędy miasto usuwało wszystkie nieczystości produkowane na górze. Mimo wszystko jednak Irmina nie spodziewała się, że będą jednocześnie tak niesamowite. Gdyby nie zapach, którego nie dało się przytłumić nawet za pomocą zakupionego niedawno pomandera oraz obrzydliwa maź, lepiąca się przy każdym kroku do butów, czarodziejka uznała by tę wycieczkę za wielce interesującą. Wbrew jej wyobrażeniom przejścia w kanałach były wysokie i wygodne do pokonania, nawet dla tak potężnego mężczyzny jak pomocnik dwóch braci kanalarzy, których przydzielono im w formie przewodników. Ktoś kiedyś naprawdę się przyłożył do ich budowy. Kamienie były równo osadzone, a sklepienia stropów szczelne i wyglądające na solidnie zbudowane.
Z zamyślenia wyrwał ją cichy głos Ekharta. Wzruszyła ramionami. Zmieszały go jego słowa. Nie była tak bardzo pewna intencji, które sprowadziły ją w to miejsce, ale na pewno sporą ich część stanowiła zwykła ciekawość. Myśl o spotkaniu na wpół legendarnych stworów z jednej strony fascynowała ją, z drugiej napawała przerażeniem. Wyglądało jednak na to, że raczej nie uda im się tego dokonać tego wieczoru bowiem poziom wody zaczął się gwałtownie podnosić na skutek obfitych opadów deszczu, którymi znowu uraczyło ich niebo.
~Noc kultystów~ pomyślała dziewczyna, zdając sobie sprawę, że przy takiej właśnie aurze dokonano wszystkich mordów. Nagły dreszcz, który przebiegł przez jej ciało niewiele miał wspólnego z chłodem ciągnącym od wilgotnych kamieni. W końcu jednak dopisało im szczęście i najwyraźniej natrafili na ślad skavena. Niestety urwał się szybko. Mieli jednak dowód, że stwory przemieszczały się tymi korytarzami.
Widząc w rękach Gotza dziwnie opalizujący przedmiot zawołała instynktownie:
- Nie dotykaj tego bez ochrony. Jest w tym zło, które może rzucić na ciebie klątwę. Nie wiemy jak to działa, ale nawet krótkotrwały kontakt ze skórą może okazać się niebezpieczny. Najlepiej owińmy to dokładnie w jakąś materię.

***

Przy drabinie grzecznie podziękowała Rigelovi za pomoc, choć była przekonana, że bez trudu poradziłaby sobie sama. Gdy wyszli na powierzchnię odetchnęła głęboko wciągając w płuca czyste powietrze. Nie na wiele się to stało, bo teraz nieśli ohydny smród ze sobą. Dopóki nie zmyją go i nie wyczyszczą odzienia ciężko będzie się go pozbyć, a noc zapowiadała się długa i niezbyt przyjemna. Zwłaszcza gdy zauważyła ruch za płotem garbarni. Patrząc jak Almos mocuje się z łańcuchem zastanawiała się co tym razem zastaną w środku. Jeśli miałaby być wobec siebie uczciwa, to wcale nie miała ochoty znowu znaleźć się tam w środku. Koszmarne obrazy z poprzedniej wizyty cały czas czaiły się na krawędzi jej świadomości.
 
Eleanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172