Tempo biegu Zorgrima, jak się okazało, było w sam raz dla ciężko rannego człowieka jakim był Dagmar. W sumie dobrze, że nadążył. Pozostawienie go na pewną śmierć na otwartej przestrzeni byłoby jeszcze jedną plamą na honorze khazada. Teraz gdy wszyscy byli razem krasnolud mógł się skupić na sobie i swoich celach. Korciło go by sięgnąć ręką do plecaka po butelkę okowity, ale jednocześnie przyciągała go postać rycerza chaosu.
- Rycerz ze snu- wymamrotał zobaczywszy potężną postać znikającą na schodach.
-Zagłada, moja zagłada.
Odwrócił się zirytowany do ludzkich towarzyszy gdyż dobiegły go jakieś słowa wypowiadane przez Zebedeusza. Słyszał wszystko jakby szlachcic mówił z oddali.
- Zająć się ranami? Ukryć się? Ukryjesz się człowieku dopiero po śmierci rycerza chaosu. Ja się na pewno nie będę ukrywał przed przeznaczeniem. Idę na spotkanie ze śmiercią, w waszym przypadku śmierć pewno przyjdzie na spotkanie z wami. Jeśli chcecie przeżyć módlcie się żeby mi się nie powiodło i żebym nie zginął.
Machnął ręką rozeźlony stratą czasu jakiej już się dopuścił, podczas gdy wyzwolenie z cielesnych okowów kusiło wizjami oczyszczenia z hańby i odkupienia win. Z dobytym toporem rzucił się w pogoń za czarnym rycerzem. Ominął wierzchowca. Zwierze zapewne należało zabić, bo również było spaczone, ale nie chciał tracić niepotrzebnie czasu.
Rzuty: 8, 88