Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2013, 07:10   #85
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Ten sektor juz od progu grodzi był polem bezimiennej bitwy. Po poległych i rannych zostały brudne plamy wyschniętej krwi. Nawet Gehennie oberwało się. Poszarpane ściany jak zerwana skóra z oderwanym mięsem odsłaniały ścięgna kabli, żyły przewodów i kości stalowych ram. Nikt nie będzie pamiętał skazanych na zapomnienie.

Pułapki Hien naiwnie czekały na nie wiadomo kogo. Ilu było takich głupów, którzy jak oni szwendaliby się po w takiego typu sektorach? Nie licząc Odszczepieńców i desperacko-ciekawskich szczurów tunelowych, będą nimi szaleńcy, samobójcy lub zwyczajnie zbłądzeni frajerzy. Więc kim kanibale się żywili na co dzień? Trupami z sektorów opanowanych przez więźniów? Przekąszali się swoimi między sobą? Co ich kurwa trzymało przy życiu? Ześwirowany Strażnik?

Praha przestępował nad potykaczami. Unikał sznurków zwiastujących wahadłowe ostrza, balast żelastwa czy salwy strzał z zaostrzonych prętów. Pochylał się przed żyłkami na końcu których po przetrąceniu, gdzieś tam w daleko tunelach dzwonił dzwoneczek poza zasięgiem słuchu.

Szczur ważył w myślach słowa Jonasza. Rick jest tykającą bombą, granatem bez zawleczki, wzbierającym wytryskiem? Mindblender mógł zmielić mu wtedy mózg pod czachą, gdy chciał zabić Jonasza. Kurwa. Nie mógł mu ufać. Musiał mniej niż wszystkim. Chyba. Tylko po co miałby się pozbyć Bladego? Kiedy Nawiedzony spierdolił, przecież mógł rozsmarować hakera jak glistę pod butem. Potrzebował go do ucieczki. No właśnie. Czym sie kurwa ta podróż różniła od okoliczności ciemnego korytrza za winklem? A więc albo wirus mieszał Punisherowi pod kiepałą, albo Blady kłamał. Nie łgał, że ich Świętojebliwy zostawił w ciemnościach i potem wrócił jak syn marnotrawny. Tylko po co Dziwoląg miałby cyganić?

Ortega miał takie same symptomy co Praha. Kurwa. Nie mógł sie pogodzić z myślą, że może zdechnąć. Jebany absurd jego mać! Żałosny koniec. Kpina losu. Chuj w dupę. Nie od Gehenny. Nie od Strażnika. Nie od Anomalii. Od rządu pacykurwafistów. Miodoustych konformistów w zajuszonych rękawiczkach.

Praha nie chciał umierać. Nie teraz. Nie kiedy wreszcie była na dobrej drodze. Wierzył, że może uciec, teraz, gdy Blady był na pokładzie. Kiedy szczur wiedział, że gdzie sam nie będzie mógł, to do tańca z Strażnikiem na bajty pośle Jonasza. Nie mógł zdechnąć zanim chociaż spróbował. Musiałby wtedy chyba stać się duchem przywiązanym do piekła Gehenny.

Blady myślał z rozmachem. Zawrócić molocha. To mogło mieć sens, jeżeli za kurs wybrać dokładnie odwrotnie analogiczny do przebytej trasy. Przynajmniej w dobrym kierunku by to gówno dryfowało. Bo on myślał, żeby zrobić to samo z mniejszym statkiem zrobić, tylko martwił się ograniczeniami silników nuklearnych. Czy wystarczy atomów. Tyle lat minęło od przejścia na drugą stronę lustra kosmosu. I wreszcie ostatnia rzecz dobijała go najbardziej. Ile lat będzie miała Ona? Przecież być może zastanie swoje wnuki nie doczekawszy się nawet spotkania z wciąż nienarodzonym we wspomnieniach dzieckiem... Musiał zasięgnąć drugiej opinii. Mógł się mylić przecież tam, gdzie Cyborg nie mógł, a raczej nie powinien.

- Jonasz. Ile lat na Terrze minie, kiedy tam dotrzemy? – wysłał wiadomość.

Nie czekając na odpowiedź kreślił w myślach alternatywne scenariusze. W pamięci Strażnika na pewno są dane o mijanych planetach z atmosferą bliską ludziom. To mogła być alternatywa kiedy wszystko inne zawiedzie. Praha wolał resztę życia spędzić na bezludnej planecie niż na bezdomnej konserwie ludzi z przekroczoną o wiele, wiele lat datą ważności.

Szczur kroczył za Wielebnym nie mogąc nadziwić się, dlaczego śmietana sektora wybrała go do akcji. Umiał strzelać. Okay. Czyż brakowało i takich co strzelali lepiej? Jaki więc cel ma Świętoszek? Chciał zgubić Punishera z Bladym. Faktycznie. A potem wrócił do Odszczepieńców wielce zdziwiony, że przeżyli? Czy naprawdę myślał, że Praha uwierzy w jego historię o tym, jak to pozostali przekręcili się po drodze? Tak, duchowny działał mu na nerwy tym bardziej, że coś głęboko pod skórą szczura siedziało i uwierało jak kamyk w bucie. Myśl, że kaznodzieja nie jest jebnięty; że może ma prawdę, kryjącą się w tym szaleństwie wiary wbrew nadziei i rozumkowi, nawet jak podkochuje się w Punisherze. Tak. Duchowieństwo wolne od kochających inaczej wolne nie było, co było przecież naturalne. Schować się pod sutanną. Założyć kieckę i bla-blać w kółko to samo na różne sposoby, jak nakręcona sprężyna gadu-gadu pierwszej z brzegu kobity...

Praha kaszlał, a w ustach czuł lepką krew. Wzbierała jak ślina na widok smakowitego kąska. Jak wypełniające się wodą dno dziurawej łodzi. Zaaplikował sobie w szyję strzała z witaminek. Choćby to i miało być placebo, wiedział, że mu pomoże uwierzyć, że będzie silniejszy. Że nie da się wydupczyć zarazie. Że spierdoli przed chorobą. Teraz nie musiał myśleć przynajmniej o Blondasie i tej kurwie co spierdoliła na samym początku. O martwych nie trzeba się już martwić. A więc chyba intuicja dobrze podpowiadała mu Torcha na trójkąt do dyla. W końcu myślał o dziadku najmniej...

Tak rozmyślając znalazł się w gronie swoich nowych, serdecznych przyjaciół w mrocznym korytarzu. Przed nimi światło latarki w tunelu zgasło jakby przestraszone.To mogły być kłopoty. Dla nich lub dla tamtych. Bo co jak co, ale każdy, no prawie każdy zapuszczając się w ten rejon, łącznie lub przede wszystkim z nimi, był chodzącym, dychającym ojco lub matko jebcą, któremu lepiej było schodzić z drogi.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline