Corvin wieczorem spotkał się z Benedyktem w jednej z licznych karczm miasta Vivek, a ten mocno już wstawiony opowiedział mu o spotkaniu z Nemet której towarzyszyła grupka ciekawych osobników - dwóch elfów, pół-ork i bard. Corvin przez dłuższą chwilę stał i zastanawiał się nad czymś. A więc nie przewidziało mi się. Widziałem ją z dwoma elfami - przypomniało mu się.
- Przykro mi Benedykcie, ale nie będę mógł się z tobą dzisiaj napić. jadę jej szukać. Muszę jej wytłumaczyć parę spraw. Może mnie zrozumie, a może nie, ale nie mogę się poddawać.
- Czekaj, jadę więc z tobą. - Benedykt po przyjacielsku otoczył ramieniem szyję Corvina, gdyż lekko się już chwiał na nogach. - Przyda Ci się ktoś kto ją uspokoi jak wpadnie w szał na twój widok.
Corvin nie miał wyboru i razem z Benedyktem opuścił karczmę. Ze stajni wziął swojego oraz Benedykta konia i traktem ruszył do Przystani. W nocy śnił mu się dziwny sem i nie mógł spać, postanowił więc, że wcześnie wstanie i pójdzie rozejrzeć się po bazarze.
***
Nemet wcześnie rano poszła odebrać towar z gildii i przygotować go do drogi. Całość mieściła się na jednym, ale potężnym wozie, który ciągnęła czwórka koni. Razem z nią dla towarzystwa poszli bard oraz pół-ork i teraz pilnowali oni wozu podczas gdy Nemet szukała Lavii i jej towarzysza na bazarze. O tej porze nie było jeszcze dużego tłoku, ale ludzie powoli się schodzili. Ludzkie głosy mieszały się z szczekaniem psów, gdakaniem kur na sprzedaż, i brzękiem monet. Nie znalazłszy Lawii Nemet wróciła do wozu, by po chwili zobaczyć wychodzącą elfkę z pękiem dębowych strzał. Po krótkiej sprzeczce gdy wszyscy mieli już zajmować swoje miejsca na wozie, zza pleców Lawii wyłonił się postawny mężczyzna w płaszczu.
- Nemet! - rozległ się krzyk.
- Corwin!? - słowa wypowiedziane przez dowódczynię która przez chwilę stała osłupiała i wpatrywała się w niego ze zdumieniem, po czym jej twarz zaczęła przybierać czerwony kolor.
- Ty draniu. Jak śmiesz w ogóle pokazywać mi się na oczy, po tym co mi zrobiłeś. - słowa te zostały wypowiedziane przez zaciśnięte zęby i ociekały aż jadem - Nie wstyd Ci. Nie chcę cię więcej na oczy widzieć tu draniu. Więcej mi się nie pokazuj.
Zaciekawieni klienci oraz turyści zainteresowali się awanturą i teraz parę osób przyglądało się scence z ciekawością. Lawia i Gilbert stwierdzili iż nie chcą mieć z tym nic wspólnego i przeszli na tył wozu, aby tam się gdzieś usadowić. Za to pół-okr był przeszczęśliwy i z kozła dopingował Nemet podrzucając jej coraz to bardziej soczyste obelgi.
- Przestań robić scenę w miejscu publicznym - w końcu Corvinowi udało się dojść do słowa, gdyż dziewczyna musiała złapać oddech. - Pozwól mi się wytłumaczyć. Może przejdziemy gdzieś gdzie będę mógł z tobą porozmawiać na osobności.
- Teraz nie mam czasu. Muszę dowieść zawartość tego wozu do Vivek, ale dobrze. Dam Ci jeszcze jedną szansę. Spotkajmy się jurto wieczorem w gospodzie "Smoczy pazur".
- W takim razie może będę mógł Ci pomóc w przewiezieniu tego co tam masz? Benedykt! - zawołał na towarzysza, który wyszedł z bazaru obgryzając sporej wielkości jabłko.
- Pomożemy Nemet. Leć po konie i spotkamy się przy bramie.
Dziewczyna niechętnie przystała na propozycję, ale wiedząc iż tych dwóch to świetni wojownicy zgodziła się. Usiadła na koźle obok pół-orka, a Corwin wskoczył na wóz i ruszyli. Przy bramie przesiadł się na swojego karego ogiera. Ciemnowłosy elf nie pojawił się.