Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2013, 15:38   #14
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
- Nic z tego... - wycedził przez żeby Conny, wciąż plecami blokując drzwi balkonowe - Nie jestem pieprzonym ninją by wspinać się jedną ręką, a drugą mam ranną jakbyś nie zauważył... Działaj Nico, dorwij tego gnoja nim odleci!
Nie czekając dłużej, podjąłeś się niezwykle efektownego w wykonaniu planu przedostania się na statek górą. W takich chwilach zwykle człowiek dostaje największą dawkę adrenaliny. Kiedy życie wisiało na włosku, uruchamiały się najprymitywniejsze i najsilniejsze instynkty przetrwania. Upadek z tak dużej wysokości to pewna śmierć. Musiałeś wykazać się ogromną wytrzymałością, by przebyć na czas tą drogę. I gdy wszystko szło nawet dobrze, nagle usłyszałeś metaliczne dźwięki rykoszetów, a cała konstrukcja zaczęła drżeć. Spojrzałeś w dół i ujrzałeś jak jedna z naziemnych maszyn celuje do ciebie z karabinów. Będąc w roli zwisającego, powolnego celu, znowu byłeś w dupie. Zanim zdałeś sobie jednak z tego sprawę, Conny wykaraskał cię trochę z tarapatów, ryzykując swoim życiem oddal kilka strzałów w stronę dronów, krzycząc przy tym coś w stylu: "Tutaj zasrańcy, jebałem matki waszych konstruktorów!". Kupił ci tym trochę czasu, bo od razu wszystkie drony skierowały uwagę w stronę "Młodziaka". Wszystkie poza... jednym. Ten nieubłaganie podjeżdżał w twoją stronę. Mimo pośpiechu, wiedziałeś że lada moment weźmie cię na cel. Nawet małe draśnięcie mogło zachwiać twoją równowagą, nie mówiąc już o mocnym trafieniu. Pot spływał po czole, a dłonie pulsowały od bólu i wysiłku. Wciąż brakowało kilku metrów do liny dźwigu. Dron podjechał. Usłyszałeś kolejną, długą serię karabinu. Gdy otworzyłeś oczy, o dziwo zorientowałeś się że nic ci nie jest. Po kolejnych seriach z automatu zdałeś sobie sprawę, że to nie dron strzelał. Leeds! To on widząc twój ryzykowny manewr, ustawił się za osłoną i przeprowadził ogień zaporowy. Poczułeś wręcz jak cała drużyna teraz pomaga i chroni twój tyłek. Cała nadzieja była teraz w tobie... Spuściłeś się po linie dźwigu i oparłeś nogi o jego osłonę haku. Trochę się wahał, ale ty już nie. Czułeś drżenie całego budynku pod wpływem uruchomionych silników. Statek powoli ruszał przed siebie... Opadłeś na niego, robiąc mimowolny przewrót w przód, niczym doświadczony parkourowiec. Spojrzałeś w bok i ujrzałeś jak wszystko wokół co raz szybciej się porusza. Miałeś jeszcze tylko moment by jeszcze zdążyć zeskoczyć, i spróbować przedostać się na pokład. W grę wchodziło wejście na podwozie, które podczas chowania się mogło dać ci dostęp do luku bagażowego. I wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałbyś... Potworne huczenie i świst, potęgowane przestronnością hali, prawie rozsadziły ci bębenki w uszach. Handlarz nie zważając na procedury bezpieczeństwa, na zamkniętą bramę, ani na uszkodzenia podwozia, włączył maksymalny ciąg chcąc jak najszybciej wydostać się z magazynu. Od razu poczułeś też potężny podmuch, i z trudem trzymałeś się teraz jakiegoś wybrzuszenia. W kolejnej chwili byłeś na zewnątrz, a odłamki zniszczonej bramy podrażniły twoje plecy. To tak była błachostka przy fakcie, że byłeś przyczepiony do startującego statku. I znowu byłeś w dupie. Trzeci raz w ciągu godziny, choć tym razem głębiej niż zwykle. Ledwo wiedząc co się w ogóle dzieje, odczułeś ogromny wstrząs. Całym statkiem nagle zaczęło miotać, to na lewo, to na prawo. Poczułeś jednocześnie swąd spalenizny. Gdy odwróciłeś twarz na drugą stronę, ujrzałeś jak ogromna połać kadłuba stoi w płomieniach. Doszło do dwóch kolejnych eksplozji i wiedziałeś już że transportowiec zaczyna gwałtownie spadać. Moment w którym zarył w ziemię, wyrzucił cię w przód. Podczas swobodnego lotu ogarnął cię strach... Gdy ciało zetknęło się z ogromnym impetem z ziemią, momentalnie nastała ciemność...

--- --- --- ---

PODKŁAD MUZYCZNY



Chris...
Wszyscy mają nadzieję...
Ale tylko niewielu się nie zawiedzie...
Nie jesteś taki jak oni...
Chris... Chris... Chris...


--- --- --- ---

Lepiące się powieki, z trudem powoli otwarły się... Żyłeś... Chyba. Znowu dziwny sen. Teraz wokół było tylko pełno dymu, metalowych skrawków i tlącej się elektroniki. Próbowałeś wstać, ale wciąż byłeś ogłuszony. Spojrzałeś na prawo i ujrzałeś leżące tuż obok ciebie ciało. Nie przypominało jednak nikogo, kogo byś znał. Tam nieco dalej, wśród zgliszczy chyba toczyła się walka. Tak, znajoma twarz. Leeds... Tylko z kim walczył i czemu? Czyżby z ocalałą załogą? Nie, nie wyglądali jak załoga tego statku. To byli inni, obcy ludzie. Zapewne odpowiedzialni za rozbicie transportowca. Ich statek bojowy był niedaleko od nich. Teraz twój towarzysz był mocno przyszpilony i krył się za zdewastowaną częścią silnika. Sam przeciwko czterem wrogom, z nowoczesną bronią. Niedaleko było niewielkie wzgórze, ale nie wiedziałeś czy byłbyś w stanie na nie wejść. Od drugiej strony było trochę szczątków i skał, które mogły posłużyć nawet za prowizoryczną osłonę. Nigdzie wokół nie było ani Connyego, a ni Jackiego. Musiałeś zdecydować czy udajesz nieprzytomnego, czy włączasz się do akcji.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 17-10-2013 o 16:35.
Rebirth jest offline