Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2013, 18:49   #16
Poker123
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
Konwój wyruszył z miasta niespełna 20 minut po kłótni na bazarze. Przed wozem na koniach jechali Gilbert i Lawia. Elfka jak i Bard była zakapturzona z przewieszonym łukiem na plecach. W wypadku barda zamiast łuku na plecach była lutnia.
Nemet, jadąca na wozie razem z orkiem, zauważyła dziwną zmianę. Gdy elfka siedziała na koniu zdawała się być większa. Wcześniej gdy jechali do przystani elfka trzymała się z tyłu więc nie było tego widać. Było to dość dziwne, ale łowczyni nie zamierzała o nic pytać. Wciąż miała za złe jej towarzyszowi że się nie pojawił. Ork zdawał się być dumny z tego, że miał rację a nikt do nie słuchał. Za wozem na koniach jechał Corwin oraz Benedykt jako straż tylna. Po minie rycerza można było wyczytać, że bardzo, nawet teraz, chciałby porozmawiać z ukochaną.
Droga mijała w spokoju do czasu...

W połowie drogi do miasta zaczął się niepokój. Konie zdawały się być pobudzone i narowiste. Lawia unosząc dłoń zza płaszcza dala znak nakazując ciszę i ostrożność. Gilbert zgrabnym ruchem położył dłoń na swej szabli. Podobnie uczyniła "straż tylna". Co dziwne daleko na horyzoncie widać było miasto, a w okolicy nie było żadnych drzew ani zarośli. Co prawda teren był nierówny, pagórkowaty, ale nie przesadnie.
Nagle słychać było szczęk. Elfka zwinnym choć dziwnym ruchem ściągnęła z siebie łuk i nakazała się wszystkim schować. Po chwili z obu stron drogi podniosły się drewniane klapy zarośnięte trawą. Z nich wychylili się łucznicy i kusznicy. Zasypując konwój gradem pocisków.
Większa część strzał i bełtów skupiła się na straży tylnej oraz na łucznicze. Ktoś dobrze to zaplanował starając się jak najszybciej usunąć dalekosiężną wojowniczkę. W przypadku straży tylnej pomogły stalowe zbroje i szybka reakcja, choć nie obyło się bez ran. Na wozie ork ochronił Nemet i siebie 2 przygotowanymi stalowymi tarczami. Co prawda w jego nogę wbił się bełt, ale jakoś zbytnio mu to nie przeszkadzało. Gilbert pokazowym zeskoczeniem z konia i odbiciem w locie 2 strzał schował się pod wóz. Konie nie miały tyle szczęścia. Dwa wierzchowce pociągowe padły. Koń barda raniony zdołał uciec. To co było najbardziej szokujące to elfka. Jej koń jak i ona sama naszpikowani byli jak jeże. Koń nie zdołał zrobić kroku. Momentalnie przechylił się i zaczął upadać. Zakapturzona elfka również. Jednak przed upadkiem udało jej się odbić od konia i wylądować metr od niego. Ostrzał szybko się skończył i nastąpiło przeładowanie. W tej samej chwili, z obu stron drogi, z przygotowanych rowów wyskoczyli uzbrojeni bandyci.
Cała grupa przygotowała się do starcia. Spod wozu wturlał się bard z zapaloną laską dynamitu i cisnął ją w przeciwległy rów gdzie szykowano kolejny ostrzał. Wtedy nastąpiło zaskoczenie. Rzekomo martwa elfka podniosła się szybko z ziemi i napięła łuk celując w przeciwległy rów. W tej samej chwili zrzuciła z siebie płaszcz pod którym znajdował się również Garet...

***

Przystań. Brama miejska przed wyjazdem...
Lawia oraz Gilbert dotarli na miejsce pierwsi, gdyż znudziło im się słuchanie całej kłótni. Przed bramą wraz z dwójką koni czekał Garet. W rekach trzymał on duży płaszcz w tym samym odcieniu co płaszcz elfki.
- Widzisz! Moja intuicja się nie myli. - Stwierdził z zadowoleniem bard. W oczach elfki pojawiła się ulga.
- Po co ci płaszcz? - zapytała z ciekawości.
- Będzie gorąco. - Zimne stwierdzenie. - Mamy problem. - Oboje słuchaczy wykazało zainteresowanie. - Od Vivek mamy ogon. Wiedzą już o nas wszystko.
- Tak coś czułem. Było zbyt łatwo. - Stwierdził z uśmiechem bard. - Masz plan?
- Powiedzmy. Jak byście przygotowali zasadzkę na otwartej przestrzeni?
- Otwartej przestrzeni? - Zdziwiła się elfka. - Jeżeli jest to możliwe to chyba tylko dzięki atakom na odległość. Dlaczego mamy przygotować zasadzkę?
- Można spróbować się także okopać. - Zignorował pytanie elfki. - Walka na odległość to najlepsza taktyka, ale nie wystarczająca.
- O co wam chodzi? - Zapytało podirytowane dziewczę.
- Mają nas. - Stwierdził zimno Garet. - To znaczy was. O mnie wiedza tyle, że byłem waszym przewodnikiem do miasta i dalej nie jadę.
- Jak to nie jedziesz!? - Zdenerwowała się dziewczyna.
- Pewne to informacje? - Zapytał z ciekawości bard, znów ignorując pytanie. W odpowiedzi Garet rozwinął płaszcz. Po jego wewnętrznej stronie było sporo plamek krwi. Również spodnie elfa były nią umazane.
- Co zrobimy? - Zapytała Lawia w końcu rozumiejąc sytuację.
- By oszukać wrogów oszukaj wpierw przyjaciół. - Powiedział z uśmiechem Gilbert. W odpowiedzi pierwszy raz zobaczył uśmiech czarnowłosego. Elfkę zastanowiło jak to możliwe, że ta dwójka nieznanych sobie osób rozumie się tak dobrze.
"Cóż świat jest wielki" - stwierdziła.
- Więc się przygotujmy. - podsumował bard podchodząc do swego wierzchowca.
Gilbert oraz Lawia zajęli miejsce w siodłach. Garet zarzucił na siebie płaszcz tak, by plamy krwi były niewidoczne. Usiadł za Lawią i przełożył jej łuk na siebie. Następnie wtulił się do niej. Mloda elfka pokryła się pąsem.
- Co ty robisz! - Krzyknęła z oburzeniem.
- Skoro wiedzą, że tylko elfka towarzyszy przeprawie. Nie wyprowadzajmy ich z błędu. Niech dalej myślą, że tak jest. - delikatny cichszy głos.
Ręce Gareta, dla żartu, przetarły ciało elfki bardzo ją denerwując i zawstydzając. Otrzymał tym samym cios łokciem w żebra. Płaszcz zastał tak poprawiony by ukryć całą elfkę. Następnie ich ręce splotły się na wodzach konia. Ciała przylegały do siebie. W strzemionach znajdowały się nogi Gareta. Elfka w tej sytuacji wydawała się być niewielka jak dziecko. Cała jej twarz pokryta była pąsem. Sama nie wiedziała czemu była tak zawstydzona. Próbowała oderwać myśli od tej pozycji i spojrzała na na barda. Na twarzy Gilberta był bardzo szeroki uśmiech. Jego mina była naprawdę śmieszna. Wyrażała jednocześnie zadowolenie i zrozumienie nieznanych uczuć elfki. Głowa czarnowłosego zbliżyła się do ucha dziewczęcia. Poczuła ona jego oddech na swoim karku, a następnie na policzku. Wtedy usłyszała szept.
- Przygotuj strzały i niczym się nie martw. Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Te ostatnie słowa były już nadmiarem emocji. Dziewczę ucięło sobie krótką, mimowolną przerwę od przytomności. Ku zaskoczeniu czarnowłosego, który jednak postanowił dać jej chwilę odpoczynku. Bard natomiast wybuchnął śmiechem.
- Więc to prawda co opowiadają o tobie.
- To znaczy? - zapytał niepewnie elf
- To, że potrafisz doprowadzić dziewczęta do omdlenia. - przyjazny śmiech odwzajemniony lekkim uśmiechem. - A teraz co dokładnie wiesz?
- Z przesłuchania wynika, że zasadzka znajduje się na czystym terenie po obu stronach szlaku. Z ilości plus minus 20 osób. Nic więcej.
- Więcej nie wytrzymał?
- Więcej nie wiedział. Zdaje się natomiast, że ktoś wyżej jest dobrym taktykiem.
- Więc pierwszym celem będzie nasza mała nieprzytomna łuczniczka.
- Dokładnie. Dlatego zamierzam ją chronić. - Ochrona własnym ciałem wydawała się dziwna dla barda. Nie pytał jednak o szczegóły.
- Więc co planujesz?
- Wpierw będzie trzeba przetrzymać ostrzał. Jeżeli się okopali to przydało by się coś to by ich wykurzyło z ukrycia. Mała sobie poradzi z jedną stroną. Nie wiem jednak czy zdąży nim znów nas ostrzelają.
- Tym ja się zajmę. Mam przy sobie szrapnel i laskę dynamitu.
- To się na pewno przyda. - Uśmiech i chwila zastanowienia.
"Chwila po co bardowi laska dynamitu ?"
- Dynamit? Czy ty aby na pewno jesteś tylko bardem? - zapytał z ciekawości.
- A czy ty jesteś tylko elfem? - Cięta i celna riposta, w połączeniu z uśmiechem stworzyła "człowieka zagadkę".
- Przyznaję. Jak na człowieka jesteś interesujący. Z przyjemnością chciałbym zamienić z tobą parę słów jak to się wszystko skończy.
- Przyjemność po mojej stronie.
- A i jeszcze jedno panie Teres. To wszystko, mam na myśli...
- Pozostanie między nami i mów mi Gilbert. - Przyjazny ton i nowa znajomość. - Uprzedzę orka by miał oko na "naszą", to znaczy pannę Nemet.
- Dzięki Gilbetr.

***

Ciało elfa, poza drobnym rozcięciem na twarzy nie było ranne. Wszystkie strzały oraz bełty zdołały podziurawić płaszcz, nie zraniły jednak czarnowłosego. Przez krótką jeszcze chwilę, po zrzuceniu płaszcza można było dostrzec czerwony kolor jego skóry. Czy to możliwe, że były to łuski? W całym jednak gwarze starcia szybko zapomniano o tym fakcie. Laska dynamitu wyrzucona przez barda szczęśliwie wpadła do jednego z okopów eliminując tamtejszych łuczników. Lawia również sobie poradziła. W momencie w którym już nic jej nie krepowało wystrzeliła jedną strzałę nad teren w którym znajdował się drugi okop. Wykrzyczała przy tym dość długie i skomplikowane zaklęcie, oczywiście po elficku.
Strzała eksplodowała w powietrzu zasypując cały tamtejszy teren ognistymi odłamkami.
Nikt, poza Garetem, nie wiedział, że zaklęcie zostało rozpoczęte dziesięć minut przed ostrzałem i było na tyle długie i zawiłe, że dopiero teraz udało się je skończyć.
Pozostała teraz tylko walka w zwarciu z pozostałą hołotą. W to jednak Garet nie zamierzał się włączać. Pozostał jednak przy swej młodej towarzyszce. Chroniąc ją od natrętów i pozwalając by pokazała swe zdumiewające umiejętności strzeleckie.
 
__________________
Kanbaru Suruga: Skoro nie cieszy cię zbereźna rozmowa z młodszą dziewczyną, jak masz zamiar przetrwać w społeczeństwie?

Ostatnio edytowane przez Poker123 : 16-09-2013 o 10:56. Powód: błędy
Poker123 jest offline