- Ja pierdolę... – Westchnęła Lady, mierząc wzrokiem Reginalda i Davhorna. - Za przeproszeniem, panowie, ale myślicielską elitą to wy nie zostaniecie.
Ysabelle najwyraźniej nie była tak zmartwiona jak dwójka szlachciców. Pałaszowała sobie w najlepsze jabłko i wyglądała, jakby ją ta cała sytuacja zwyczajnie bawiła. Pozwoliła swoim słowom zapuścić korzenie w myślach tych wolniej myślących kompanów, po czym kontynuowała, biorąc pod ramię i Reginalda, i Davhorna oraz prowadząc ich poza obręb trzech ścian.
- Panowie pozwolą, że wyjaśnię. – Odezwała się, odgarniając ciemny kosmyk włosów za ucho i wskazując dłonią miejsce, w którym znajdować się miał Trzygłów. - Pół dnia drogi stąd w tamtą stronę jest cel naszej podróży. Stamtąd też lazł ten cały cyrulik.
Innym może starczyłoby wyjaśnień, żeby powiązać fakty, ale Lady zamierzała im to wyłożyć jak wiejskim głupkom.
- Ten cały lord jakmutam wyciągnął kopyta jakiś czas temu. – Kontynuowała. - W końcu zostaliśmy zaproszeni na otwarcie testamentu. Testament jest, to jest i trup. Pewnie nawet dawno pochowany. Znaczy się cyrulik robotę spartolił i przejebał u kogoś, komu na lordowskim żywocie zależało.
Swój wywód Ysabelle zakończyła promiennym uśmiechem posłanym w ich kierunku.
- Czyli nie ma się o co martwić, panowie drodzy. Sprawiedliwości stało się zadość i nikt płakać nie będzie. Chyba że ta cała Alegra, o której chuja wiemy. Tedy głowy do góry i bez smutków. Czeka nas długa jazda do Trzygłowia.
Lady jeszcze raz się uśmiechnęła, skinęła im głową zadowolona z siebie i poszła szykować się do drogi. Wioski miała serdecznie dosyć i zmiana scenerii byłaby teraz mile widziana.
__________________ "Information age is the modern joke." |