Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2013, 06:08   #12
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację








Wiele czasu upłynęło, dużo godzin umknęło, bo trop trudnym był w tym terenie a orki starały się nie ułatwiać sprawy. Wręcz maskowały swój przemarsz wybierając tak często jak się tylko dało skałki oraz kałuże stojącej wody. Otwarte wzgórza falowały w oddali, kiedy wreszcie trop wyprowadził ich z bagien. Fioletowo, zielono, pomarańczowe zbocza ciągnęły się wrzosowiskami jak okiem sięgnąć upstrzone samotnymi głazami, skałkami lub jakby zagubionym drzewem lub krzewem. Orki kierowały się teraz na wschód.



Ślady watahy wilków zostały przy Węgorzowym Stawie i tylko jeden warg lub basior kroczył przy orkach. Ilekroć już niemal byli jednomyślnie pewni, że zgubił się trop bosej stopy, to w najmniej oczekiwanym momencie Bran lub Ogar znajdowali jego odcisk. Ktokolwiek to był, szedł w tym samym kierunku po orczych śladach. W przeciwieństwie do goblinów właściciel tych odcisków nie tyle maskował swoją obecność co raczej zdawał się naturalnie nie zostawiać po sobie wiele.

Dwalin czuł się pewnie w okolicy. Niedaleko stąd, przez wrzosowiska ciągnął się stary szlak, jedyna droga łącząca okolice Miasta na Jeziorze z Żelaznymi Wzgórzami. Syn Ginnara przemierzał te tereny wielokrotnie służąc dla klanu jako goniec. Nie było jak okiem sięgnąć żadnych większych skupisk ludzkich. Sterczały za to przy zakrętach rzeki lub na wzgórzach szczątki po palisadach, obrośnięte trawą fundamenty domów i kamiennych murów z których nie ostał się dobrze osadzony kamień na kamieniu. Czasem przy szlaku stała opuszczona, okrągła chata z reperowanym dachem przez karawany, wędrowców, którzy zatrzymywali się w niej na nocleg na krasnoludzkim szlaku. Jedynie kozy z pokręconymi rogami o długiej, czarnej sierści zdawały się tam mieszkać na stałe. Pasły się w oddali umykając na widok ludzi.

Wieczorem w oddali przed nimi rozpoczynała się dolina o wysokich, choć łagodnych zboczach, dnem której prowadził trop. Ogar zobaczył w na wzniesieniu między rumowiskiem głazów wątłą nitkę siwego dymu, który tańczył w objęciach łagodnego wiatru. Wskazał ręką małemu oddziałowi to co łatwo było można pomylić z leniwą, rzadką mgłą wiszącą nad wrzosowiskiem. Trop orków wiódł prosto przez dolinę w stronę majaczącej na horyzoncie skalnej grani sterczącej ku niebu. Wyglądało na to, że gobliny łukiem ominęły owo tajemnicze miejsce wypatrzone przez Eingulfa.

Brann wypuścił się na przód. Reszta w milczeniu skradała się za nim. W końcu wszyscy dołączyli do leżącego na brzuchu zwiadowcy. Rumowisko głazów okazało się ruiną pochłoniętych przez naturę budowli, po których zostały osadzone w ziemi trzy menhiry. Pomiędzy nimi z nasypu ziemi i głazów porośniętych mchem, paprociami i wrzosami, sączył się siwy dym. Po bliższym przyjrzeniu Dwalin dojrzał norę, otwór między głazami o średnicy mniej więcej metra, nico wtulony w wysokie trawy i paprocie.

Nim zapadła decyzja co dalej, z czarnej dziupli w ziemi wyszedł na czworaka, podpierając się łokciami, starzec ubrany od stóp po ramiona w wysłużone zwierzęce skóry opięte rzemieniami i pasami. W dłoniach oburącz trzymał gliniany garniec. Gdy stanął na nogi, był słusznego wzrostu choć lekko przygarbiony wiekiem. Długie siwe włosy opadały nieskrępowane na ramiona a rzadka broda niczym u Gandalfa sięgała niemal pasa.

- Ten staruch mieszka w kopcu? – ze zgorszeniem szepnął strażnik Karl.

Starzec chlusnął zawartością z naczynia na uboczu za wyrastającym z pomiędzy wrzosów olbrzymim, ustawionym na sztorc głazem w pomiędzy kamienie i purpurowe kwiaty. Potem obróciwszy się na pięcie zawrócił z powrotem. Nim jednak zbliżył się do wejścia do nory odezwał się nieoczekiwanie głośno z akcentem prostych ludzi nie pasujących do wytrawnych stołów szlachty z Dali.

- To włazita do środka w końcu? Czy będzieta tam siedzieć cały dzień, jak śmierdzące czarne skrzydła, żebym czuł się szpiegowanym, eh? – zapytał marudnie nie obracając się.

Dwalin w mig pojął aluzję do Crebainów, dużych kruków z południa zamieszkujących pogórze Dunlandu.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline