Brann potarł dłonią brudną dłonią o policzek nieświadomie rozmazując na nim błoto. Pierwszy raz widział człeka, który mieszkał w kopcu niczym kret. Ubrany przedziwnie, dziwnie się zachowujący cudaczny staruch budził w Skorlsunnie sprzeczne uczucia. - Khem... - odkaszlnął, by zwrócić uwagę nieznajomego. Nie było sensu się kryć po krzakach skoro starzec wiedział o ich istnieniu.- Dobry człowieku. Wy tu tak na odludziu sami mieszkacie?
Za odpowiedź musiało mu starczyć jedynie prychnięcie staruszka. - Tak, też myślałem - odarł skonfundowany Brann.
Tropiciel zwrócił się do kamratów. - To nie może być sługa Nieprzyjaciela. Przynajmniej tak mi mój nos mówi. Ciemne siły nie wybierają na sługusów powykręcanych artretyzmem, siwych antypatycznych i zgryźliwych staruchów. Nie sądzicie?
- Wejdę za dziadkiem i obejrzę tę jego norę od środka. Ktoś chętny? - sprawdził jedynie jak nóż wychodzi z cholewy, gdy nieznajomemu harce były w siwej łepetynie i poszedł. |