Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2013, 00:39   #19
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
- To jak? - zapytała Debra po wielkim sprzątaniu szlamu. - [/]Jak ci się udało rzucić czar w karwaszach?[/i] - szturchnęła lekko w bok człowieka-czarodzieja. - Powiedz, póki mamy okazję i jeszcze żyjemy.


Morphus - szalony mag.

W momencie gdy Debra mówiła do maga ten kucał przy na wpół strawionych pozostałościach po elfie. Teraz widać było, że był dość starym człowiekiem, na jego twarzy można było dostrzec głęboki zmarszczki, a nierówno przystrzyżony, siwy zarost dodawał mu jeszcze kilka lat. Na oko wyglądał na sześćdziesiąt lat, ale pobyt w niewoli, mimo, że krótki, mógł go postarzyć. Jak wszyscy, którzy zostali wyznaczeni do tego zadania pochodził z nowego transportu niewolników.
Zdawał się nie słyszeć słów dziewczyny tylko patrzył na zwłoki, następnie sięgnął ku twarzy elfa i zamknął jego powieki.
- Koniec. Jakie życie jest kruche, prawda? - powiedział bardziej do siebie niż do pozostałych. - Żegnaj, przyjacielu. Byłeś dobrym asystentem. Nigdy nie przypuszczałem, że cie przeżyję. Zignąłeś młodo i niepotrzebnie. - Ciężko westchnął i wstał. Odwrócił się do Debry i jakby teraz do niego dotarło, że dziewczyna do niego mówiła - Dla mnie to też koniec. Widzieli mnie. Wiedzą, wiesz? To już koniec. - odpowiedział jej, nie do końca sensownie.

Drugi elf, który był z nim był zupełnie zignorował walkę, która przed chwilą się rozegrała i z widocznym na twarzy bólem od poparzeń kontynuował sprzątanie. Na pytające spojrzenia powiedział:
- No co, nie skończyliśmy, a te galarety to nic w porównaniu z tym co zrobi nam nadzorca jak nie skończymy tego na czas. Radze wam mi pomóc jeśli chcecie dożyć kolejnego dnia.

W tym samym czasie, drowki, które obserowały was z tarasu rezydencji wymieniły porozumiewawcze spojrzenia oraz kilka słów, po czym wstały i weszły do wewnątrz budynku, niczym publiczność po skończonym przedstawieniu.

Dinin w napięciu czekał na odpowiedź czarodzieja, ale niestety nie odpowiedział tak jak chcieli, czyli jak mógł rzucać czary w karwaszach. Tylko pożegnał swojego -jak się dowiedzieli- asystenta. Drugi elf po chwili wrócił tylko do sprzątania klatki, a zrezygnowany gnom również zajął się sprzątaniem resztek z ostatniego posiłku pająków. Przez cały czas pod nosem sobie szeptał coś po gnomiemu.

Delamros przez chwilę wpatrywał się, oparty o łopatę, w drowki, które obserwowały je przez cały czas. Rozmarzył się przez chwilę…
Po chwili powrócił do rzeczywistości, kiedy zobaczył jak dziewczyna, której wcześniej próbował pomóc zaczęła pytać czarodzieja o rzucanie czarów. Ten jednak na początku kompletnie ją zignorował, a później udzielił odpowiedzi, z którą nikt nie wiedział co zrobić. Rzeczywiście Delamrosa również zaciekawiło to, w jaki sposób czarodziej rzucił ten czar będąc w karwaszach. Jakby udało im się z nim jakoś dogadać to kto wie, a może udałoby im się jakoś uciec stąd.
Oparł łopatę na ramieniu i podszedł do czarodzieja. Stanął za jego plecami, rozejrzał się dookoła czy nikt nie nadchodzi, żeby zagonić ich do roboty i lekko klepnął go w plecy.
- Rozumiem, że to musi być dla Ciebie ciężki czas, ale jednak jesteśmy ciekawi jak udało Ci się zrobić te swoje czary mary – wykonał w powietrzu gest jakby rzucał czar.

Starszy mężczyzna odwrócił się do Delamrosa, gdy ten klepnął go w ramię i spojrzał na niego. Uśmiechnął się do niego miło i wyciągnął dłoń w kierunku rozmówcy - Skoro tak mało życia zostało, nie bądzmy sobie obcy. Morphus. A to - pokazał na truchło elfa - to Girdian, mój asystent
 
Morfik jest offline