Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2013, 07:07   #103
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
















Dalijczycy i Pszczelarz znaleźli Ratahra w dobrym zdrowiu w zajeździe pani Gelviry. Wieść o rannym Beorningu przyniósł do rodzinnego domu Iwgara znajomy wszystkim kos. Uprzednio Fanny z Mikkelem zawitali w Rhogosbel zastając tam Baldoa i Belgo. Z kupcem z Esgaroth było dużo lepiej. Co prawda nie odzyskał skradzionych magią leśnego potoku wspomnień z ostatnich pięciu lat życia, lecz miłość do syna i wspólnie spędzony czas pomógł zasypać przepaść, która zeszłej wiosny nieoczekiwanie rozdzieliła ojca z młodym Belgo.

- Pamiętacie pustelnika mieszkającego w wydrążonym drzewie? – zagadnął Baldor. – Opowiedziałem o nim Radagastowi. Czarodziej kilkakrotnie zgodził się poświęcić mi swego czasu na rozmowę. O moje wspomnienia pytałem. Czy mi pomóc może. I wiecie, trochę pomogły jego wywary, choć on zapowiedział, że w całości pamięć tych kilku lat na pewno nie wróci. A o tym pustelniku, to zauważył niby mimochodem z przekąsem, że to tamtemu przydałoby sie napić z tego zaklętego strumienia niż dla mnie. I ja tak myślałem potem i myślałem i wymyśliłem, że może warto do tego strumienia go zaprowadzić lub tej wody do niego? Okradziony z okropnych wspomnień niewoli w lochach Nekromanty, może ten nieborak jeszcze znajdzie trochę szczęścia w życiu?

Fanny chyba najbardziej rozczarowała się nieobecnością Radagasta. Osobliwy czarodziej odszedł w wiadomych sobie sprawach w głąb Mrocznej Puszczy jak to często czynił, na kilka dni przed ich przybyciem do Rhogosbel. Nie wiadomym było kiedy wróci, bo chadzał on sobie znanymi ścieżkami.

Belgo zasmucił się wielce, gdy dowiedział się o śmierci Pensa. Wymyślił sobie i Mikkela pytał o zdanie, czy jego pierwszy rumak, którego ojciec obiecał mu sprezentować na czternaste urodziny, będzie mógł nosić imię poległego ogiera z Dali?

Kupiec postanowił po spotnieniu śniegów wyruszyć do krain południowych. Wziął ze sobą dwóch młodzieńców, którzy odwiedzić Dalię , ojczyznę ich dziadów chcieli. To o ich klanie Fanny wiedziała, że osiedli daleko od domu w Leśnym Grodzie. Pocieszeniem to dla niej i niespodzianką było, że zamiast odpowiedzi Radagasta na nurtujące ją pytania, w zamian znalazła pobratymców urodzonych i wychowanych pośród Leśnych Ludzi. Bracia ciekawi byli królestwa przy Samotnej Górze i Belgo chętnie służył im za gawędziarza. Baldor w tej materii nie miał wiele do powiedzenia o odbudowanej Dali, wszak nic z tego nie pamiętał. Dopiero jednak pojawienie się Fanny i Mikkela było najcenniejszym źródłem opowieści o królestwie i Bardach. Słuchali i w postanowieniu swym utwierdzali się, że ochroniarzami Baldora będą nie tylko w ich dolinie lecz, że i w drodze powrotnej kupca zawitają z nim do domu ojców.











Pszczelarz, gdy tylko zawitał do domu, dosyć szybko podpowiedział Daliczykom, że wyprawa Radagasta związek mieć może z Dol Guldur. Coraz więcej opowieści przynosili Leśni Ludzie, że jakoby znowu coś niepokojącego gnieździło się w okolicy tej przeklętej twierdzy.

Iwgar dowiedział się o tym zupełnie przypadkiem łowiąc ryby wczesną wiosną. Ciemna Rzeka na której zachodnim brzegu stał Leśny Gród, nieco dalej Osada Leśnych Ludzi i zanim wpadała do Czarnego Stawu mijała nie tak daleko Rhogosbel, była naturalna granicą terenów zamieszkałych przez ludzi a Cieniem Mrocznej Puszczy.

Pstrągi nie brały i już miał zamiar ruszać z powrotem do Osady, gdy zobaczył tuż pod taflą wody przepływającą twarzą ku niebu cudownie śliczną dziewczynę. Patrzyła na niego ciemnozielonymi, dużymi oczyma z zagadkowym wyrazem szlachetnych rysów jej magicznego oblicza. Wynurzyła się pozwalając wodzie spływać z długich czarnych włosów na odsłonięte ramiona. Była naga i mroczne wody Ciemnej Rzeki opływały wokół piersi kryjąc w połowie miseczki i odsłaniając je w górnej części wraz z długą szyją.

Igwar wiedział kim była. Jedną z trzech Rzecznych Panien, które odkąd najstarsi ludzie pamiętali mieszkały w Puszczy. Były to duchy natury a ich domem był Czarny Staw. Podobno w górnym biegu rzeki najczęściej można było spotkać najmłodszą z nich, niezwykle nieśmiałą, tę co unikała kontaktu z ludźmi. Jak mawiali ludzie, ukazywała się jedynie dzieciom lub ewentualnie pomagała tym, którzy bardzo tego potrzebowali, byli w niebezpieczeństwie. Na imię miała Srebrny Dzwoneczek. Jednak ta, którą spotkał Pszczelarz nią nie była. Jej imię w języku śmiertelników brzmiało Słoneczny Cień i od czasu do czasu pojawiała się w środkowym biegu rzeki przyjaźniąc z Leśnymi Ludźmi. Kierowała łodzie z dala od zagrożenia powalonych drzew i innych niebezpieczeństw jakie kryła Ciemna Rzeka. Lubiła się śmiać, żartować i ucztować z ludźmi. Niejeden Leśny Człowiek marzył o niej jak o idealnej kochance, lecz niewielu była takich w historii, którzy by z nią współżyli. Byli jednak tacy a jako owoc tych związków płynęła krew Rzecznych Panien w żyłach niektórych śmiertelników o czym głosiła stara jak pamięć północy ludowa opowieść. Trzecia Rzeczna Panna, najstarsza i najmądrzejsza, trzymała się granic Czarnego Stawu, który był na południe od Rhosobel. Ostrzegała ludzi o pająkach czających się nad jeziorem lub krążącym w jego pobliżu Wilkołaku. Jej imię, rzadko wymawiano głośno i choć pewności nikt nie miał co do tego, to podobno brzmiało w języku ludzi - Ciemna Woda.

Pszczelarz wiedział, że wszystkie potrafią przybierać postać młodych kobiet lub zmieniać się w duże srebrne pstrągi, gdy umykały przed zagrożeniem.

Słoneczny Cień uśmiechnęła się i wyciągnęła ku Pszczelarzowi obie ręce. Jednak bynajmniej chciała wychodzić na ląd o czym Igwar przekonał się, gdy zamiast pomóc jej wyjść na suchy brzeg, Rzeczna Panna śmiejąc sie wciągnęła Leśnego Człowieka do wody. Był późny marzec a rzeka wręcz lodowata. Zanurzony pod taflą leniwie płynącej Mrocznej Rzeki, Pszczelarz niby planował wypłynąć, lecz ubranie ciążyło i opadał na dno zauroczony niesamowitym towarzystwem nagiej piękności. Ona dotknęła jego policzka gładząc delikatni otwartą dłonią i patrzyła mu w oczy czule.

Ocknął się leżąc na brzegu. Choć na ryby wybrał się wczesnym świtaniem, to teraz zapadał zmrok. Był mokry i dygotał z zimna lecz czuł, że nie tak bardzo jakby powinien. Przecież pamiętał, że był pod falami rzeki, a ta była zimna jak stal.

- Patrz, obudził się.
- Zaraz spłoszy rybki jak znowu do wody wskoczy.
- Nie wskoczy. Zobacz on jaki jest przestraszony.
- Zdziwiony.
- Pewnie głodny też. Nic na sznurku nie złowił.
- Moja droga, jak to dobrze, że my nie musimy rybek wybierać na patykach i nitkach.
- Tak. Bardzo dziwni są ludzie.
- Bardzo.

Pszczelarz zerwał się z przysiadu, rękoma opierając się o trawę kucając. Rozglądał się na boki, lecz nikogo nie widział, prócz dwóch czarnych czapli nieopodal między liliami o zwiniętych liściach. To właśnie od strony tych ptaków głosy po wodzie się niosły.

- Bardziej okropne są orki. Zakradają się nocą i pod gniazdami kręcą się przy rzece.
- Do twierdzy ich ciągnie.
- I ja też tak myślę moja droga, niestety. A było już tak jakby spokojnie.
- Tak. Tak jakby.

Pszczelarz jakby nie mógł uwierzyć własnym zmysłom. Gdy krzyknął ptaki umilkły. Obróciły długie szyje przystając na jednej nodze. Znieruchomiały. A potem nagle zerwały się startując do odlotu.










Kos przyniósł wieść o Ratharze, który spał kilka zimowych miesięcy jak niedźwiedź. Zdumiony zapytał nawet Mikkela, czy każdy Beorning tak robi? Pszczelarz zaniepokoił się o los przyjaciela. Dalijczycy również. Nie zajęło im długo by podjąć decyzję odwiedzin Wszędobylskiego.

Tymczasem Rathar obudził się choć nie spał wcale. To raczej wszyscy wokół niego mieli go za pogrążonego w głębokich objęciach snu. Był ranny w głowę. Czuł ból, czuł ranę, dotyk pielęgnujących go rąk znał na pamięć po pewnym czasie. I głos. Jej głos towarzyszył mu najczęściej, bo pani Gelvira z córkami i mężem nie mówiły do niego lecz o nim. Ona za to mówiła do niego a on nie mógł jej odpowiedzieć, choć krzyczeć chciał i zaiste krzyczał na początku w duszy. Ciemność przed oczyma, która oblekła jego całkowicie była mniej mroczna gdy siedziała przy nim i ujmując za rękę oswaja się z nim z każdym wieczorem coraz bardziej.

Kiedy Rathar dowiedział się od Mikkela, że rycerz chciałby kupić dobrego rumaka, wiedział do kogo go skierować. Wszyscy wyruszyli wzdłuż Anduiny do domu Beorna, gdzie jego przybrana córka hodowała konie. Po drodze Daljczycy opowiedzieli Ratharowi, to o czym Pszczelarz już słyszał zimą. Dinodas tak wiele szczęśliwym był za uratowanie brata, że zgodnie z prośbą Dodericka prócz obiecanej zapłaty dorzucili bohaterom kilka osobliwych pergaminów. Były nimi listy spisane ręką Bilbo Bagginsa, rzekomego wspólnika hobbitów. Sławny w Dali podróżnik i przyjaciel Gandalfa miał spisać braciom listy poręczające na okaziciela adresowane do Władców Północy. Podobno mieli na początku siedem. Pierwszy do Beorna, który już wykorzystali po przybyciu do doliny prosząc o zgodę na zbudowanie karczmy, choć jak napomknął Dinodas, ten osobliwy jegomość nawet do końca go nie przeczytał. Drugi adresowany był do Orła Gwaihira, lecz musiał sie zgubić, bo nigdzie go nie mógł znaleźć a przetrząsnął wszystkie kufry z papierami i całą, skromną biblioteczkę, która była szafka z kilkoma półkami. Trzeci do Króla Elfów Tharanduila, czwarty do Radagasta, piąty do Gandalfa, szósty do króla Barda a siódmy do Króla pod Górą Daina II Żelaznej Stopy. I tych pięć ostatnich, nie otwartych jeszcze zwojów z hobbicią pieczęcią w laku, której widniały inicjały B.B. trafiło w posiadanie bractwa, jako jak zauważył Doderick lepszy pożytek z nich będą mieli idący szlakiem przygody jego wybawcy i przyjaciele, dzięki którym przeżył więcej niż wszyscy jego przodkowie do pięciu pokoleń wstecz razem wzięci.










Wędrując wzdłuż brzegu Anduiny, czwórka dojrzała na niebie kołujące kruki. Wkrótce Mikkel dostrzegł wśród trzcin łódź. Dziób osiadł na mieliźnie a nad nią unosiła się chmara much. Dwa ciemne kształty zwisały przewieszone przez burtę. Podchodząc bliżej zobaczyli dwóch mężczyzn. Ręka jednego z nich zanurzona bezwładnie w wodzie stukała monotonnie wraz z powracającymi falami o deski łodzi. Z ciał zabitych, jak i samej łodzi, sterczały orcze strzały.

Obaj mężczyźni byli Beorningami. Ich strój świadczył o wojownikach a jeden z nich był nie byle jakim. Po obróceniu na plecy Rathar poznał obu pobratymców. Merovech Mocny i Barald Wesoły. Obaj wojowie mieli takie same srebrne klamry od peleryn w kształcie głowy niedźwiedzia. Strażnicy. Zmierzali w górę rzeki a pozostały w łodzi prowiant w ilości niewielkiej wskazywał, że miejsce docelowe ich wyprawy było niedaleko. Znajdowali się dzień drogi od domu Beorna, więc być może tam właśnie zmierzali. Wielce to było prawdopodobne, gdy z dna Pszczelarz podniósł przecięte pęta. Ktokolwiek był skrępowany, skorzystał z orczego ataku i wyskoczył z łodzi do wody. Prócz miecza Merovecha niczego innego zdawało się nie brakować. Nawet kiesy poległych oraz pozostała broń Beorningów była na swoim miejscu. Rathar szukał śladów i podmokłym terenie niedaleko łodzi, znalazł w trzcinach leżące w błocie ciała dwóch orków przeszyte tę samą długą włócznią. Poznał ją. Należała do Mocnego. Po odległości I mocy z jaką oręż był ciśnięty, nie trzeba było mędrca by wywnioskować, że był to imponujący rzut. Jednym grotem przeszył orki nabijając dwóch wrogów na drzewiec osadzony głęboko w grząski grunt.

Wszędobylski wiedział, że powinni dostarczyć Beornowi złe wieści. Musieli zdecydować tylko czy wystarczy jedynie srebrna para odznak po strażnikach czy raczej winni zabrać ze sobą ciała poległych? Mogli wykopać groby, można było też zwłoki burłaczyć w łodzi po Anduinie lub szczątki Merovecha i Baralda zawieźć do domu Beorna na końskich grzbietach. Zostawienie zabitych na pożarcie owadom i krukom było jedyną myślą, która nie zapuściła korzeni w ich wstrząśniętych myślach.






 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 16-09-2013 o 20:12.
Campo Viejo jest offline