Jedno cięcie i jedna gałąź odpadała od drzewa. To była siła, lub technika posługiwania się ostrzem.
~Do diaska, dlaczego nie pamiętam kim byłam?!~
Zauważyła niemal niewidoczną ścieżkę zajęcy, a nie wiedziała jak przy takiej pogodzie rozpalić ogień. To znaczy, wiedziała. Gdyby miała cokolwiek suchego, być może mogło się udać. W obecnej sytuacji nie miała szans. Albo nie potrafiła ich wskazać. Zignorowała głód, tę niedogodność najłatwiej było zignorować. Zerwała kilka szerokich liści i ułożyła je w rynienkę w miejscu, do którego docierała duża ilość kropli wody. Ta ściekająca mogła pomóc przy tym jednym problemie.
~Muszę spróbować z tym ogniem!~
Zimno. Było przytłaczające. Gdy zaspokoiła pragnienie, odnalazła najsuchsze miejsce w okolicy i zebrała stamtąd trochę gałązek i wyschniętej ściółki. Poza tym kilka kamieni, na krzemień nie mogła liczyć. I patyki, oraz grubsze i wytrzymalsze źdźbła trawy. Potem już nie będzie chciała wychodzić, a nie wiedziała z czym może się udać.
Wsunęła się w norę, ściągając swoją koszulę. Pod spodem nie miała nic. Może zagrożenie dopadło ją gdy spała, a może nie przejmowała się tym na pokładzie. Tak zimno! Ale chodzenie w przemokniętym zupełnie ubraniu było jeszcze gorsze. Dołożyła koszulę do gałęzi tworzących dach jej kryjówki. Stworzyła mały kopczyk z suchej ściółki i spróbowała krzesać ogień. Najpierw za pomocą kamieni, potem zaostrzonych patyków, połączonych źdźbłami wytrzymałych traw, by poruszały się szybciej. Nie miała wielkich nadziei, lecz poświęcała pracy dużo energii. To rozgrzewało. |