Delamros z obrzydzeniem spojrzał na ciało elfa, które leżało obok nich.
- No miejmy nadzieję, że jednak nie zostało nam tego życia, aż tak mało… Jestem Delamros - odpowiedział i podał rękę Morphusowi - Ale nie marnujmy czasu, jestem ciekaw i myślę, że nie jestem tu odosobniony - spojrzał na pozostałe osoby, które stały razem z nim - Jak udało Ci się rzucić ten czar w karwaszach? Możliwe, że Twoje interesujące umiejętności mogłyby się nam przydać... - Czasu. Niewiele zostało. Tak, tak. Mniej niż myślisz chłopcze. - powiedział starszy człowiek. - Czar? Tak, znam kilka, umiem. Potrafie. Girdian, gdzie jesteś? - po czym jego wzrok spoczął na zwłokach, a twarz przeszył grymas bólu - No tak, tak. Pamiętam.
W tym momencie odezwał się elf, który sprzątał klatkę.
- Weźcie się do sporzątania, nie chce przez was ginąć! Ten dziad nic wam nie powie, jest bezużyteczny bez tego drugiego. Może i jest potężnym czarodziejem, ale w głowie ma namieszane i bez elfa nie dogadacie się z nim. Nikt nie wie, jak to robi, że czaruje mimo karwaszy.
Ostatnie słowo elfa wyrwało Morphusa z zadumy, pewnie nad losem swojego asystenta i nagle zaczął mówić szybko, głośno i z entuzjazmem:
- Karwasze, tak, tak, tak! Wiem, umiem! Badałem drowy, mroczne elfy i mają takie karwasze - jego wzrok spoczął na jego przedramionach, a zapał ostygł. - O nie… ja też takie mam…
- No tak to my się proszę pana nigdy nie dogadamy… - powiedział Delamros kręcąc głową i wrócił do sprzątania, ale starał się trzymać blisko Morphusa, aby w razie czego usłyszeć coś ciekawego.
Dinin przysłuchiwał się temu, jak Delamros próbuje wyciągnąć z czarodzieja jakieś informacje cenne dla nich. Niestety z każdym słowem starca tracił nadzieję, a jej resztki zabił w nim ten drugi elf. Markotny wrócił do sprzątania klatki. Od tamtej chwili co jakiś czas w otchłań spadało trochę padliny.
Veles do maga nie miał znów tak daleko, żeby nie móc spróbować zdobyć trochę pożytecznych wieści.
- Morphusie, jestem Veles - przedstawił się. - Spróbuj sobie przypomnieć, jak zniweczyć moc tych przeklętych karwaszy? Może dzięki temu uratujemy swoje, i nie tylko swoje, życie.
Mag przywitał się z kapłanem. - Veles… Veles. - powtórzył jego imie. - Życie? Tak, koniec. Oni już wiedzą, widzieli. Nie mogę ukryć tego już. Wy jeszcze możecie! - jego oczy zaświeciły się i złapał młodego mężczyznę za ramiona i potrząsnął nim.
- Jak Morphusie? - Dziewczyna, która przysłuchiwała się rozmowie nie traciła czasu na konwenanse i przedstawianie się. - Jak zneutralizować moc karwaszy?
Morphus popatrzył na nią wyraźie oburzony - Co za niekulturalna dziewucha! - wykrzyknął i zwrócił się do Velesa.
- To chyba nie jest twoja znajoma, co Vernicie? Taka niemiła.
Debrę zatkało. Niemiła? Mówiła spokojnie, wyraźnie i dostatecznie głośno. No, może była ciut natarczywa. Ale żeby od razu niekulturalna?!
- Nie. Nie jestem jego znajomą - zdementowała wszelkie możliwe niedomówienia. - Pomagałam ci Morphusie ratować Girdiana. Pamiętasz? Próbowaliśmy go wyrwać ze szlamu. - No przecież pamiętam - powiedział wyraźnie zirytowany -Girdian to mój asystent. A gdzie on teraz jest? - staruszek zaczął się rozglądać, ale tym razem nie rozpoznał swojego asystenta w strawionych do połowy zwłokach. Może to lepiej dla niego. -Girdian jest dobrym asystenetm. Trochę głupi i narwany. Jak to każdy młody. Nauczy się- po tych słowach jego oczy zmieniły wygląd. Jakby nabrały życia, rozumu. Nagły przebłysk. -O nie, co ja zrobiłem… Teraz wiedzą. Przyjdą i mnie zabiją! - załkał -Za czary! Niewolnikom nie wolno czarować!
- Jakie znów czary? - Veles udał zdumienie. - Przecież w karwaszach nie można rzucać czarów?
-Oni tak myślą! Ale teraz widzieli co zrobiłem, przyjdą i mnie zabiją. To koniec - po tych słowach Morphus ukrył twarz w dłoniach, a gdy ją znów odsłonił jego wyraz twarzy świadczył o tym, że był już w “innym świecie”. - Karwasze… Taaak. Zobacz - wyciągnął swoje przedramiona ku kapłanowi - Mają w sobie starą magię. Tak tak! Faerzress! Nie da się w nich czarować! O tu, tu. Widzisz Villu? - ciągle mówił do Velesa - Tu są runy! Taaam siedzi magia! - powiedział podniosłym głosem.
- Ale ta magia kradnie moją magię - z cieniem goryczy w głosie powiedział Veles.
-Tak. Taaak! - powiedział z entuzjazmem mag. - To działa tak! To jedno z zaklęć wplecionych w karwasze! Tylko jedno. Ale jakie! Upierdliwe!- mówił dalej, mieszając słowa z chichotem. |