Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2013, 22:00   #47
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Świt deszczem starał się spłukać brudy nocy. Z gównianym skutkiem. Przemoknięci pakowali się pod dwoma rozłożystymi wiązami nie rozmawiając ze sobą zbyt wiele. Zwłaszcza czerniejący się opodal świeżą ziemią grób nie zachęcał do dyskusji. Może on a może zmokłe futra ubitych psów od których zalatywało, ale sprzątać ich nie miał zamiaru nikt. Siedzące na okolicznych drzewach kruki, które gromkim krakaniem budziły ich od świtu, dawały gwarancję, że ze sprzątaniem uporają się w mig.

Wyruszyli w deszczu. Reginald znalazł ścieżkę opisywaną przez szypra bez najmniejszych problemów. Znalazł również psie, rozmyte przez deszcz ślady. To wzbudziło ich czujność. Jadąc stępa rozmytym, zarośniętym traktem niemal odruchowo ustawili się w szyku i rozglądali się wypatrując zagrożenia w każdej kępie paproci.


Przyszło ze strony, której się zupełnie nie spodziewali. Most wyłonił się w chwili, kiedy jechali skrajem wąwozu. Sprawiał wrażenie solidnego, ale i tak zwolnili rozciągając szyk w długiego węża, nie chcąc jednocześnie wystawiać nadwyrężonej wiekiem konstrukcji na zbyt wielką próbę. Reginald prowadzący kawalkadę przejechał z duszą na ramieniu pierwszy. Za nim Lady Ysabelle, Sir Davhorn i Baron Wardur. Zamykający pochód Dareon od świtu miał przeczucie, że spotka go coś złego. A to kruk przysiadł na łęku jego siodła i za nic nie dało się go odpędzić a to znów jego wierzchowiec potknął się ruszając leśnym duktem. W końcu jego myśli zaczęły mimowolnie krążyć przy Szubienicznym Wzgórzu a to zwykle wróżyło mu zły dzień. Próbował nawet na siłę myśleć o piersiastej i niezwykle krągłej Adelajde, ale nie pomogło mu to wcale. Miał złe przeczucie.

Nie zawiodło go.

Trzask pękających bali usłyszał pierwszy, ale wiedział że przerażone rżenie tracącego równowagę na śliskich belkach wierzchowca usłyszeli wszyscy. Wszyscy jego towarzysze, bezpieczni już na brzegu wąwozu, spoglądali zmartwiali, jak most przechyla się powoli. Dareon zaciął konia, ale już ułamek chwili później wiedział, że nie będzie z tego nic. Chciał zeskoczyć z siodła, wyrwać nogi ze strzemion i ratować się samemu mając świadomość swej zręczności. Chciał, ale nie zdążył. Koń rzucił się w bok, strzaskał przechyloną już, lecącą w czeluść barierkę miażdżąc goleń Mire. Człek krzyknął przeraźliwie. Z bólu i świadomości, że udręczona noga zaplątała się w strzemię.

Z krzykiem na ustach runął w dół, w czeluść głębokiego na kilkadziesiąt kroków wąwozu.

Jego ciało druhowie znaleźli na dnie wąwozu. Przyciśnięte przez równie martwe, roztrzaskane na skałach ciało wierzchowca. Tym razem nie bawili się w pochówek. Zabrawszy mu wszystko co wartościowe przykryli martwe ciało kilkoma głazami by nie rozwlekły go ścierwojady. Nie było słów modlitwy. Świadomość tego, że śmierć zaczęła sięgać po nich była zbyt dojmująca.


***


Zamek wychynął spośród leśnej gęstwiny gwałtownie, choć przecie już wcześniej wiedzieli, że jest blisko. Obwieściły go ryki zwierząt i skrzęt ludzki. Jadąc wzdłuż brzegu bagnistego bajora ujrzeli osadę w której kręcili się w swoich sprawach mieszkający tu kmiecie. Kilku rybaków trudziło się z siecią, kilku młodziaków wypasało na brzegu gęsi, baby grupą młóciły pranie podśmiechując się z sobie tylko znanych dowcipów a grupka dzieciaków z wrzaskiem goniła kury drewnianymi mieczami wygrywając bój z mitycznym kuroliszkiem. Jakiś kundel pierwszy ich usłyszał i oszczekał budząc uwagę większości krzątających się na brzegu chłopków. Wnet na blankach zalśniła stal a uchylone wrota zamku zaczęły się przymykać. Do chwili w której nie ukazali się w całej krasie i dali dokładnie strażnikom zamku policzyć. Bissel nie słyszało dotychczas o szturmie wykonanym samoczwarć.

Czasu strażom starczyło na tyle, by zawrzeć wrota na głucho. I przywołać kogoś starszego. Nim dojechali pod wrota na blankach sterczało już kilku zbrojnych groźnym wzrokiem mierząc przybyszy, którzy zatrzymali się pod zamkiem. A najstarszy spośród nich, człek w sile wieku z doświadczeniem wojennym wypisanym na pobrużdżonej zmarszczkami i zarośniętej siwą szczeciną twarzy, okrzyknął ich z murów.

- Coście za jedni i po coście do Trzygłowia przybyli?

Stojący pod murami mieli dziwne przeczucie, że od tego co odpowiedzą zależeć będzie niezwykle
wiele...





[Proszę Engelbarta Kappę o nie postowanie i kontakt na GG/PW]
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline