Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2013, 23:28   #213
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolf z chęcią skorzystał z zaproszenia, gdy tylko wróżby zostały skończone. Nie odpowiedział krasnoludowi, który odebrał słowa zbrojnego jako rozkaz. Nie wyprowadzał go z błędu przeczuwając, że kolejne słowa mogą przerodzić całą sytuację w zbędną kłótnię. Nie miał na to ochoty. Padał deszcz. Było zimno. Zdecydowanie na mało rzeczy miał teraz ochotę.

Gdy tylko znalazł się w cieple, stanął jak słup czekając aż przejdą go dreszcze. Uśmiechnął się pod nosem po raz pierwszy tego dnia. Zrzucił tobołki, zdjął płaszcz i rozpostarł go na podłodze nieopodal kominka by podsechł. Podobnie zrobił z kurtą i spodniami. Buty ustawił przy samej ścianie. Przepaski biodrowej też się pozbył. W tej sytuacji mało go obchodziła obecność kogokolwiek. Wolał wyschnąć i nie pozwolić się suszyć gaciom na skórze. Z plecaka wyciągnął wszystkie koce. Pierwszy, wilgotny rozłożył tak samo jak ubrania. Drugi zarzucił na siebie. Trzeci podał Youviel, by sama się okryła.

Przez moment zastanawiał się jeszcze czy nie odziać się w zapasowy zestaw ubrań, ale zrezygnował zostawiając je na inną okazję, gdy będzie zimniej, wilgotniej i nie będzie dachu nad głową.

Pomimo że był zmęczony, nie mógł jeszcze iść spać. Z rozrzuconych na podłodze rzeczy wyszperał sakiewkę z prochem . Rozsupłał ją i ułożył pod ścianą blisko kominka, ale tak, by zbłąkana iskra nie sięgnęła zawartości. Następnie przyszła kolej na strzelbę. Rozwinął ją z płótna i sprawdził zamek. Z plecaka wyciągnął skrawek szmaty, która mu służyła za chustkę i począł przecierać mechanizm pozbawiając go wilgoci. Dopiero gdy dopełnił rytuału, mógł ułożyć się spać...

---------------

Nad ranem dopisywał mu dobry humor. Uśmiechnął się do Youviel, kiwnął głową do niziołka, pozdrowił pozostałych towarzyszy. Mina mu zrzedła po raz pierwszy gdy nie mógł znaleźć gospodarza. Teraz gdy już nie był gnany do ciepła przez deszcz, wizja czarownika żyjącego w głębokim lesie jawiła mu się wyraźniej. Jednak nie czuł się źle, nikomu nie wyrosły dodatkowe kończyny, a skóra nie pokryła się wrzodami. Odegnał więc podłe myśli na bok postanawiając nie poddawać się lękowi przed nieznanym. Zniknięcie dziwaka było jednak niepokojące. Nie mógł jednak na niego czekać w chacie. Czas gonił.

Drugi raz mina zrzedła Wolfowi gdy wyjrzał na zewnątrz. Nie tylko pogoda się przyczyniła do tego że zaklął w duchu, ale również to, że pozostali towarzysze gorzej znieśli noc. Miał nadzieję, że ten sporadyczny kaszel nie rozwinie się w nic złego. Mało to osób umierało na szlaku na duchoty i gorączki?

Nie skomentował jednak tego, jako że sam pomimo że wyznawał się na leczeniu niektórych dolegliwości, na takie nie znał sposobu innego i skuteczniejszego jak odpoczynek. Tego zaś mieli teraz jak na lekarstwo. Mógł jedynie rozkazać im pozostać na miejscu i dołączyć wraz z żołnierzami barona. Jakoś nie widział, aby poddali się w tej gestii jego woli, więc milczał roztropnie.

Gdy tylko wszyscy byli gotowi ruszył wraz z resztą. Zaraz na początku rzekł jednak do Youviel i Bernharda...

- Ruszajcie na zmiany przodem. Jeśli krasnolud dobrze gadał, niedługo wejdziemy na tereny gdzie pewnikiem będą orkowie.

Nie musiał im tłumaczyć jak robić zwiad. Oboje się wyznawali na tym fachu lepiej niż on sam.
 
Jaracz jest offline