Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2013, 13:01   #85
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Krasnolud, Karl i Ogne w jednym stali lesie.

Drużyna ruszyła dalej. Krasnoludy niosły zwłoki kompana, wędrówka więc nie była nazbyt wesoła. Jesienna słota, mgły i ciężar zmęczenia spowalniały ich trucht, kierowany cały czas ku celowi, osadzie która miała być punktem zbiorczym do wyprawy w głąb gór. Dzień za dzień szli krętymi leśnymi ścieżkami, mając nadzieje że uda im się ominąć największe przeszkody…i że idą w dobrą stronę. Drugiego dnia wędrówki dotarli na szczyt sporawego klifu, z którego rozpościerał się widok na dolinę przecięta sporą rzeką.

Piękna nieskalana przestrzeń rozciągająca się w dal i w dal. Tylko najlepsze oczy mogły dostrzec na skraju widnokręgu wyrastające ponad horyzont nierozległe zabudowania Wurmgrube.


Odpoczynek był przed umęczonymi wędrowcami! Śpiesznie ruszyli ku ścieżce prowadzącej w dół klifu. Deszcz w końcu nie padał, a cel był już na widoku! Skierowali się szybkim krokiem ku schronieniu. Kilka godzin później ujrzeli dymy osady.

Rupper i Mary - ??

Elfka i rycerz

Para ta postanowiła kontynuować swą misję, lecz stały przed nimi pewne problemy: nie mieli zapasów, zgubili towarzyszy a czekała ich górska przeprawa w jesienne słoty. Najpierw postanowili się wyspać, co tez zrobili. Przebudzeni lecz nie całkiem wyspani, przez deszcz, zmęczenie i niepokój, skierowali się w głąb lasu, szukać miejsca na postój, wody, może zwierzyny, by móc zjeść coś i zastanowić się co dalej. Koło południa dotarli do leśnego jeziorka i opuszczonego szałasu nad brzegiem… Ten zdawał się być porzucony już dawno – lekko się rozsypywał, na jednej z jego ścian wyrastał już mech. Osłonięty od lasu ścianą krzaków i głazów, tworzył niewielką spokojną taflę brzegu, z dostępem jeno od jednej strony i wody, przeciętej lasem trzcin.

Grupa w świątyni

Cała trójka przepychała się w stronę wejścia, wsłuchując się jednak w gadanie ludzi. A gadali wszyscy, a każdy co innego. A to że Morr się objawił, a to że martwi wstają, czy że armia żywych trupów zdobyła Altdorf. Między głosicielami poszczególnych tez często wybuchały spory, tak więc w tłumie i bójki były czymś zwyczajnym.
Miriahia, zatrzymując się na chwilę, koło jakowegoś krzykacza mogła się dowiedzieć że Sigmar własnoręcznie zabił Morra, który był tak naprawdę demonem i teraz zasiadł na tronie z czaszek kapłanów w Świątyni. Prawie by przez to zgubiła kompanów, ale dostrzegłszy Nastaszę, dogoniła ich prędko. W końcu udało się im przecisnąć do pilnowanego przez straż świątynną wejścia, gdzie Viktorowi udało się doprowadzić do wpuszczenia ich na boczny dziedziniec. Tam dostrzec można było licznych kapłanów oraz sporą ilość straży miejskiej i świątynnej. Przez gwar przebijał się głos chudego mężczyzny w szatach kapłańskich:

-Nie wiem jak ale macie zaprowadzić spokój, jasne? Nie zamierzam wpuszczać przepychającej się hordy do świątyni, jasne?
 
vanadu jest offline