Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2013, 23:42   #138
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Przygotowała się na nocne wyjście znacznie lepiej niż poprzednio, pragnąc nie ryzykować zanadto. Z jednej strony miała mieć ochronę straży miejskiej, z drugiej nie wiadomo na jak długo. Nie zamierzała skończyć jak niektórzy inni, samotnie przemierzający doki. Włożyła więc prawie całkiem męskie ubranie, nie zawracając sobie głowy spódnicami i gorsetami, a zwłaszcza dekoltami. Przypasała także krótki miecz, strasznie niewygodny i obijający się o udo z każdym ruchem. Coś za coś. Po namyśle z drugiej strony doczepiła pochwę ze sztyletem. Była teraz uzbrojona jak jakaś najemniczka. Zaśmiała się sama do siebie. Pewnie wyciągając te żelazo bardziej się pokaleczy, niż zrobi krzywdę jakiemukolwiek przeciwnikowi. Czuła się tylko trochę pewniej. Musiała intensywnie myśleć o tym, że nie przesiąknie smrodem kanałów.
Pocieszająca myśl, nie ma co. Okryła się szczelnie płaszczem, nie chcąc ani pokazywać swoich, całkiem niezłych w jej mniemaniu nóg, ani broni. Pożegnała się z towarzyszami szybko. Wzięła jeszcze swoją latarnię i wyszła z karczmy.

Bezgłośnie odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że zna jednego ze strażników. Nie za dobrze, lecz imię i twarz w tym przypadku jej wystarczały. Bo jakby miała dwóch takich jak ten drugi… Zadrżała na samą myśl! Mogła czasami prowokować mężczyzn, lecz nie samotna w jakiejś chatce, gdy w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ją usłyszeć. Miała nadzieję, że po jej twarzy nie było znać tej kawalkady myśli, szybko zamaskowała ją też uśmiechem i słowami powitania. Zajmując pozycję przy niewielkim okienku już wiedziała, że to będzie nudne. Błogosławiła tę nudę, prosząc Sigmara o jak najwięcej tych spokojnych chwil.
- Dlaczego kapitan cię od nas zabrał? - spytała ciekawie Gregora, spoglądając mu w oczy. Pozwoliła sobie na ignorowanie młodego strażnika w ramach możliwości. Chłopak się i tak nie odzywał, zapewne ze względu na Tauermanna.
- Rozkaz to rozkaz - mruknął starszy mężczyzna. - Z nimi się nie dyskutuje. Prawda młody? - zerknął na drugiego strażnika.
Służka obróciła się do chłopaka i uśmiechnęła promiennie.
- Przyniesiesz mi proszę trochę czystej wody? Pani Greta powinna mieć.
Młody zerknął na Gregora, a gdy zobaczył wyrażające zgodę spojrzenie, zerwał się na nogi i prawie popędził na dół. Oczy Hanny zaśmiały się na ten widok. Trochę osobistego uroku często ma dobre strony. Szybko jednak ponownie skierowała uwagę na Tauermanna i spoważniała natychmiast.
- Nie zdradzę cię przecież. To dla nas ważne. I dla tych ludzi, którzy mogą stać się następnymi ofiarami - szepnęła.
Mężczyzna zapatrzył się w okno, podkręcając wąsa. Potem odpowiedział szybko.
- Prawdę rzekłem, rozkaz dostałem i tyle mi powiedziano. Ale plotki chodzą, że duże patrole to nie tylko przez problemy, ale i żebyśmy sami siebie pilnowali. Bo coraz więcej ludzi kuszą pieniądze lub kieruje nimi zwykłe przerażenie. Każą nam omijać pewne miejsca. Nic więcej nie powiem.
Szarpnął wściekle wąsa i wstał. Zresztą chwilę potem przyszedł młody z kubkiem wody.

Hanna wzięła wodę i zmusiła się do wypicia kilku łyków. Była wdzięczna Gregorowi za te kilka słów i okazała mu to gestem, gdy młody się nie patrzył. Dalsza część wypatrywania minęła na… wypatrywaniu. Niewiele rozmawiali, a jeśli już to o mało ważnych sprawach. Dziewczyna zapytała jeszcze tylko o znalezione ciała, dowiadując się, że praktycznie wszystkie zostały zidentyfikowane. Pozostał jeden parobek, lecz jako nietutejszy będzie pewnie pochowany we wspólnej mogile.
To skierowało jej myśli na niezbyt przyjazne rejony, gdy patrzyła jak deszcz przybiera na sile, a niebo ciemnieje, aż ostatecznie zupełnie nic nie było widać. Wtedy pożegnała się ze strażnikami. Nie chciała by dla niej ignorowali rozkazy, toteż nie spróbowała namawiać ich do zostania.

Samotność po zmierzchu, gdy z nieba lały się strumienie deszczu, wywoływała dreszcze nie tylko z zimna. Postanowiła, że chociaż trochę poczeka na towarzyszy. Z dłonią na rękojeści sztyletu stanęła pod dachem karczmy, tak, by nie padało na nią światło. Było stąd wystarczająco blisko garbarni, a gwar ze środka dawał poczucie złudnego bezpieczeństwa. Szczęście jej dopisało, bo nagle na ulicy zaczęły się pojawiać cienie, pomruki i głosy. To nie mógł być nikt inny, więc ruszyła ku nim. I była już bardzo blisko, gdy ją wreszcie zauważyli. Gdy ktoś uniósł broń, szybko pojęła swój błąd. Pisnęła i podniosła ręce.
- To ja, Hanna! Nie straszcie mnie!
A ona myślała, że gniew jej pani potrafi być przerażający! Przy tym co można przeżyć podczas takiej nocy zupełnie się nie umywa. Pociągnęła nosem, krzywiąc się.
- Przyda się wam kąpiel.
Rzuciła prawie wesoło, ale ta pozorna radość zniknęła, gdy tylko zbliżyli się do budynków. Ekhart rzucił propozycję, a Hanna rozejrzała się. Odszepnęła.
- Jest nas trochę za mało, by otoczyć te dwa budynki. Kłódkę to chyba straż zdjęła, gdy wynosili ciała. Intruzi mogą wyjść dowolną drogą!
Przerażenie powoli ściskało jej gardło. Na wszelki wypadek trzymała się blisko Almosa, a dokładniej tuż za jego plecami.
 
Lady jest offline