Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2013, 11:23   #134
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Harleni odjechali. Zarządca w najbardziej szalonych snach nie byłby w stanie sobie wyobrazić by zrobili cokolwiek innego. To nie byłoby po harleńsku. Tak frontalnie? Twarzą w twarz? Z niekłamaną przyjemnością powiedział im by spierdalali i odprowadzał każda łypiące na niego wściekle gały. Takie odprężające żerowanie na ich naturze. Mógł nawciskać naprawdę znacznie soczyściej i również obyłoby się bez konsekwencji. I pewnie by to zrobił gdyby nie obecność córki Starego.
Uśmiechnął się do odchodzących Skagów. Ale tylko na chwilę. Bo potem spojrzał na rzucony mu przez Agnetę woreczek. I dobry humor szlag trafił.

Leżący u jego stóp Iorweth przestał mrugać i oddychał tak płytko, że Kamyk nabrał podejrzeń, że cholerny Harlene naprawdę umiera. Jednak okolone zieloną tęczówką źrenice skierowały się na twarz zarządcy, gdy tylko Engan przyklęknął przy jeńcu.

- Półtora setki pod bronią - oznajmił gorzko Iorweth, o dziwo, sam z siebie, niepytany. - Cztery jednorożce... Modlisz się czasem, wrono? Pomódl się teraz... ja też się pomodlę. Żeby moja niewiasta naprawdę była tak wściekła na mnie za tę dziewkę Flintów, z którą mnie w chaszczach nakryła, jak wyglądała w pierwszej chwili. Żeby jej wściek nie puścił. Żeby mi przypadkiem nie wybaczyła i zrobiła to, czym mi groziła. Zabrała jednorożce, zabrała te siedem słupów, cośmy je w waszych twierdzach wykopali i wróciła na kurhan... Bo Agnecie moja baba nie strzyma - splunął na ziemię i skrzywił twarz. - Jej brat był lojalny, trzymała się jego, a ja nie mogłem szmaty przez niego odprawić. Aleście mi go ubili... Skręciłbym jej kark na najbliższym postoju, nie można jej już ufać. A tak... Agneta będzie miała wojowników, będzie miała turniową koronę z Królewskiego Domu... pewnie się zamierzy na Wschodnią Strażnicę, a może i na Czarny Zamek spróbuje, kto ją tam wie. A może tylko porwie sobie jeszcze Pająkową córkę, i wróci na Skagos. To i tak dość będzie, by wleźć Endeharowi do wyrka i zasiąść u jego boku. A jeszcze... - Skag stęknął i próbował podnieść się do siadu. - Obiecaj mi, wrono, że nie dasz mnie wziąć żywcem. Słyszysz? Obiecaj, że ubijesz, na miejscu i nie do odratowania! - cisnął Harlene z uporem i takim ogniem w oczach, że Kamykowi zrobiło się cokolwiek nieswojo. - Musicie uciekać - ciągnął z naciskiem. - Pędzić do Czarnego Zamku, albo na kurhan... może Alraun Rork dalej poluje przy Szronowej Bramie, może się uda... albo... iść w puszczę. Powiem, gdzie moi stoją, jeśli pchniecie posłańca do Moruad... przejdziemy bokiem... Flintowie i Norreyowie wypasają jeszcze owce w Darze. Nie odmówią wronom pomocy. Nie odmówią córce Qorgyle'a…

Kamyk schylił się po woreczek gdy Harleni odjechali. Otrząsnął go z ziemi i kurzu i zajrzał do środka z wzrokiem kogoś kto znalazł sakiewkę i nie podejrzewa by był w niej choć jeden miedziak. Wyraz jego twarzy nie zmienił się gdy okazało się, że czarnuszka to czarne wysuszone ziarna jakiejś rośliny. Nie zmienił się też gdy Iorweth ucapiwszy go za kolano zaczął mu półskładnie opowiadać o swoich wnioskach z incydentu a potem wieszczyć marny koniec. Nie zmienił się też gdy Erland podszedł do nich i niby nigdy nic ucha nadstawiał. Dopiero gdy Skagos sam zaczął coś Iowethowi szeptać, wymalowane na jego gębie skrzywienie godne najbardziej Stoutowego wina, przeszło w irytację.
Szarpnął Iorwetha za założony nań powróz, by ten już napewno nie miał więcej możności namawiać się po cichu z Oczami i Uszami Moruad.
- Może i wrócą - odparł krótko na zapowiedź Erlanda - Septa? My też spierdalamy? Wezmę tego naszego ptaka na jednego z luzaków i będę pilnował. A Ty Iorweth panuj nad swoją harleńskością, bo spełnię twoją prośbę szybciej niżbyś chciał.
To rzekłszy pociągnął za sobą Iorwetha do koni i zaczął przywiązywać koniec powrozu do swojej kulbaki. Przestał jednak po chwili i znów spojrzał na woreczek.
ZaklÄ…Å‚.
A żeby ją wysuszyło rybę pieprzoną. Najpierw ledwie wypuszczona strzała. Taki prztyczek w nos. A teraz to.
Nic jej nie był winien. I niech sobie nie myśli inaczej mokrooka. Zupełnie nic…

Podeszła i bez słowa zabrała woreczek z jego rąk. Jakby zła, że to Agneta musiała im oznajmić z wyższością, że bez jej pomocy jego by szlag trafił. Albo zła o to, że znów ktoś robi z nimi co mu się podoba. Albo zywczajnie zła. Baby tak też miewały. Chciał coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co. Zrezygnował zupełnie gdy Tytus pokręcił głową by dał spokój.

Pomysł z Murem wydał mu się o tyle dobry, że właśnie był odrobinę pozbawiony sensu. Trudny. Niebezpieczny. Karkołomny. Nikt nie wpadnie na to by ich tam szukać. Gdyby był sam to by się nawet nie zastanawiał. Trzeba było jednak uwzględnić możliwości pozostałych. A te jak się okazało były niewiele lepsze niż entuzjazm jakim zapałali do ciężkiej wspinaczki.

- Tedy i lepiej iść tam, gdzie trudniej im będzie znaleźć drogę. Wybór ścieżki nie powinien być oczywisty. Rzekłem - Iorweth warknął na Kamyka - idźmy głębiej w Dar. Wiem, gdzie moi stoją, przeprowadzę was mimo. Znajdźmy Flintów lub Norreyów, są jeszcze na pastwiskach w Darze. Ale łacniej narażać życie niewiasty każąc jej wspinać się na Mur, niż zaufać Skagosowi, co?

Kamyk w odpowiedzi zaprzestał przygotowywania konia, bo właśnie tym się zajął widząc krzywo wykrzywioną na widok Muru gębę Septy. Odwrócił się do Skagosa i bez ogródek, oraz z dyplomatyczną godnością z jaką dał się już poznać, trzasnął go piąchą w brzuch.
Zwiniętego w pół wyprostował przed sobą tak jak ojciec syna przed pierwszym wyprawieniem go do miasta i położył łapska na jego ramionach.
- Iorwecie Harlene. To żeś zełgał na spytkach co tu robicie jakoś mnie nie zdziwiło. Że srasz po gaciach na widok pokręconej baby też nie. Ale zadziwisz mnie wielce jeśli będzie to dla Ciebie nowina, że jak Mur długi i wysoki, tak na całej północy nie ma takiego głąba, który zaufałby Ci w czymkolwiek. Nie mówiąc już o powierzeniu Ci bezpieczeństwa tak cennej niewiasty jaką jest Lady Alysa Qorgyle. A teraz skoro już zostałeś zwolniony ze szlachetnego obowiązku potajemnego bronienia Muru przed dzikimi, poruszanie się po ziemiach straży zostaw wronom.
Tymi słowy klepnął pięknego barbarzyńce po buźce i wsiadłszy na swojego konia, władował go na jednego z luzaków.
- Zdrzemnij siÄ™.
Potem skoro temat Muru był już zamknięty podjechał jeszcze do nadal dumającego Septy i zrelacjonował mu co Harlene mu chwilę temu wyśpiewał.
- Twoja decyzja Willam.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 18-09-2013 o 11:56.
Marrrt jest offline