Pielęgniarka była w pierwszej chwili zaskoczona tą nagłą impulsywnością pacjenta, lecz w drugiej emanowała ponownie spokojem, co przekładało się na jej rutynowy profesjonalizm. Dodaktowo cyfrowa obecność supervisorów motywowała ją do jak najlepszego wykazania się.
- Wszystko w porządku panie Nico, nie ma powodu do obaw - próbowała najpierw uspokoić "Żyletę" - Pana przyjaciel przyniósł pana w opłakanym stanie i od razu zabraliśmy się za konieczne do uratowania pana operacje. Pana twarz była poparzona, miał pan wiele ran szarpanych i kłutych, zakażeń, oraz krwotok wewnętrzny w okolicy trzustki. Prawdę mówiąc nie powinien pan dożyć operacji. Niemniej musi być pan wyjątkowy, bowiem nie tylko dożył pan, ale i przeżył. Bo nawet przy dzisiejszej technologii, takie przypadki jak pański najcześciej kończą się zgonem. Proszę się jednak nie martwić, bowiem nic już pańskiemu zdrowiu nie zagraża. Za kilka dni możliwy będzie wypis. O sprawach formalnych porozmawiamy wtedy. Proszę wypoczywać i o niczym nie myśleć. Mamy najnowocześniejszy...
- Chris! Żyleta! Hej, puszczaj! - przerwały jej krzyki gdzieś zza drzwi do sali, gdzie leżałeś. Pochodziły od kogoś, kogo zdawałeś się znać...
- Co się tam dzieje? - zapytała z przejęciem.
I wtedy do pokoju wpadł Conny. Jak widać i on przeżył tą masakrę. Gonił go jakiś ochroniarz, ale "Młodziak" bez problemu mu się wyrywał. W końcu dopadł do twojego łóżka.
- Spokojnie. Ten pan uratował temu pacjentowi życie, i chyba nie mógł się doczekać spotkania - pielęgniarka zwróciła się do ochroniarza, który westchnął tylko, spojrzał jeszcze raz na "Młodziaka" i wyszedł.
- Zostawię was teraz samych jeśli chcecie...
- Tak, prosimy - zainicjował Conny, nie pytając cię wcale o zdanie.
Pielęgniarka tylko uśmiechnęła się pod nosem, po czym również wyszła.
- Stary... Nie sądziłem że cię jeszcze ujrzę gdzieś indziej, niż w prosektorium... W dodatku wygląda na to, że świetnie cię poskładali... Uhmm... - Conny na moment oderwał od Ciebie wzrok i spojrzał na sufit. Była tam kamera, i do niej zwrócił się - Możecie nam dać chwilę prywatności? Jesteśmy parą, i chcemy trochę ze sobą... porozmawiać - rzucił w górę. Dioda przy kamerze zmieniła barwę z zielonej na czerwoną - Sorry za to, musiałem się upewnić że nie będą nas podsłuchiwać...
"Młodziak" przysunął się bliżej ciebie. Cokolwiek to znaczyło...
- Pewnie chcesz wiedzieć co zaszło... Więc kiedy ten statek odlatywał, usłyszałem jeszcze z daleka huczenie innych statków. Potem był ogromny huk eksplozji, a wtedy latające ścierwa momentalnie spadły i mogłem wybiec z magazynu. Zobaczyłem w oddali rozbity wrak tego transportowca i pomyślałem że już po tobie. Ale Leeds tam pobiegł. Ponoć tam była strzelanina... Gdy dobiegłem tam, Leeds i... Jackie... Oni... - Conny spuścił głowę i załamał głos - Oni byli martwi... Zobaczyłem też twoje ciało, i gdy myślałem że zostałem sam... Ty żyłeś!!! Nie wiem jak to możliwe, ale zabrałem Cię wtedy z miejsca i zaniosłem tutaj... Kiedy Cię operowali, dowiedziałem się że transport na który polowaliśmy był trefny. Kradziony, znaczy się. I to nie byle od kogo, ale ponoć od samej Aury Yudy. To oni go zdjęli, to oni zabili Leedsa i Jackiego, no i prawie ciebie. Szlag, gdybym tylko wiedział wcześniej... - na moment zamilknął, by przypomnieć sobie o tobie - Jak się czujesz?
__________________ Something is coming... |