Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2013, 22:14   #51
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Ciężkie chmury nie wróżyły niczego dobrego ale Sir Mark Hund nie zważał na to. Od lat nauczył się przyjmować wyroki Pana bez rozwodzenia się nad ich istotą. „Każdy wyrok Twój, przyjmę twardy, przed mocą Twoją, się ukorzę...” zwykł nucić pod nosem oddając nawet tę odrobinę jestestwa jakim było umiłowanie do muzyki chwaleniu potęgi Niezwyciężonego. Czarny płaszcz ze srebrnym mieczem, znak oddania się przezeń służbie Panu, zobowiązywał, ale mało było równych mu w tym aspekcie służby Paladynów. Oddany Bogu każdym oddechem zawsze zmierzał do celu i byle ulewa nie była w stanie go zatrzymać.

- Powiadacie, że ile czasu waszemu panu dotarcie pod mury heretyka? - spytał nie unosząc nawet wzroku znad pożółkłej mapy. Układał w myślach wyimaginowane oddziały, co do których położenia dostawał pewne informacje.

- Najpóźniej jutro w południe winien stanąć pod murami. - posłaniec odpowiadał jakby był zwykłym chudopachołkiem a nie szlachcicem. Nie proszono go by usiadł, nie napojono winem ni ze zaproponowano strawy co przecież samo w sobie było obrazą, ale z Paladynami Niezwyciężonego nie zwykło się polemizować. Przybysz był wszakże od tego daleki z całą pewnością.

- Wrócicie i powiecie by nie dał o sobie znać aż dostanie znak. I nie puszczał nikogo traktem. Rozumiecie? - Sir Mark pytał, jakby rozmawiał z wiejskim przygłupem a nie urodzonym rycerzem. Rycerz nie polemizował. To co myślach krył głęboko w sobie.

- Jak każecie. Ruszę nie mieszkając z Bożą pomocą! - powiedział nawet okazując swą wyrastającą nad zwykłą pobożność. Paladyn nawet tego nie zauważył. A jeśli nawet, to nie dał po sobie tego poznać. Skinął jedynie głową i odprawił rycerza jak sługę skinieniem nie zważając na pąs, który zabarwił szlachetne oblicze. Myślał. W myślach układał już plan szturmu na jaskinię diabelstwa. Jego powodzenia był pewien...


***

Ich okrzyki przywołały pod mury wiele posępnych obliczy. Z góry spoglądali na nich zbrojni, którzy najwyraźniej z radością sięgnęli by do kusz, spod murów zerkał gęstniejący tłum wieśniaków uzbrojonych w byle co. Widły, kosy na prędce sztorcowane, pały, cepy i kije. Dziatwa nawet ściskała w brudnych dłoniach kamienie, jakby od małego uczona była bronić pańskiego jak swego. Inna sprawa, że kmiotkowie nie sprawiali tu wrażenia tak zarżniętych katorżniczą pracą, jak w innych osadach.

- Wybaczcie Państwo! Jeśli to prawda, co prawicie, upraszam się wybaczenia! I proszę na zamek! - dowódca straży grzecznymi słowy starał się zatrzeć szorstkość przyjęcia, jednak przez otworzone wrota i tak wjechali gęsiego pod czujnym wzrokiem kuszników. I okazując każdorazowo list, będący ich glejtem i dowodem intencji. Już na dziedzińcu wnet pachołkowie zajęli się ich końmi a otaczający ich kordon zbrojnych rzedł powoli uspokojony zachowaniem dowódcy. Dopiero w ten czas ujrzeli ulokowane pod ścianą stodoły klatki. Klatki w których jeżyły sierść z głuchym warkotem bestie, z którymi przecież mieli już wątpliwą przyjemność się nocą poznać...

- Jako, że spodziewaliśmy się większego grona przybyszy poproszę mospaństwo o odrobinę cierpliwości. Zechcijcie skorzystać z naszej gościnności i odświeżyć się po podróży. O zmroku, po kolacji pozwolę sobie poprosić Was o udział w uroczystym otwarciu testamentu i odczytaniu woli mego Pana – dowódca straży nie przedstawił się wprawdzie, ale trudno było odmówić mu grzeczności. Jego ludzie się już co prawda rozchodzili, ale wciąż byli pod ręką. Psiarczyki próbowali uspokoić swe bestyje nerwowo zerkając w stronę przybyszy, jakby obwiniając ich o niepokój wśród zwierząt. Służba w osobie kilku pacholąt już prowadziła do komnaty przygotowanej dla podróżnych.

Izba przygotowana dla nich była przestronna i przygotowana co się zowie. Były łoża z twardymi, wypchanymi siennikami, nagrzany kominek a nawet zastawiony suto jadłem i napitkiem stół. W krótkich słowach podziękowali służebnym za starunek i przegonili ich precz. Chcieli zostać sami i porozmawiać.

Tematów do dyskursu przybyło, kiedy Baron pod dźwigniętą misą z wędzonymi płatami ryb znalazł skrawek pergaminu skryty tam najwidoczniej. Pergaminu zawierającego krótką, aczkolwiek wielce sugestywną informację.

„Uciekajcie! Tu czeka was tylko śmierć!”


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline