Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-09-2013, 22:14   #51
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Ciężkie chmury nie wróżyły niczego dobrego ale Sir Mark Hund nie zważał na to. Od lat nauczył się przyjmować wyroki Pana bez rozwodzenia się nad ich istotą. „Każdy wyrok Twój, przyjmę twardy, przed mocą Twoją, się ukorzę...” zwykł nucić pod nosem oddając nawet tę odrobinę jestestwa jakim było umiłowanie do muzyki chwaleniu potęgi Niezwyciężonego. Czarny płaszcz ze srebrnym mieczem, znak oddania się przezeń służbie Panu, zobowiązywał, ale mało było równych mu w tym aspekcie służby Paladynów. Oddany Bogu każdym oddechem zawsze zmierzał do celu i byle ulewa nie była w stanie go zatrzymać.

- Powiadacie, że ile czasu waszemu panu dotarcie pod mury heretyka? - spytał nie unosząc nawet wzroku znad pożółkłej mapy. Układał w myślach wyimaginowane oddziały, co do których położenia dostawał pewne informacje.

- Najpóźniej jutro w południe winien stanąć pod murami. - posłaniec odpowiadał jakby był zwykłym chudopachołkiem a nie szlachcicem. Nie proszono go by usiadł, nie napojono winem ni ze zaproponowano strawy co przecież samo w sobie było obrazą, ale z Paladynami Niezwyciężonego nie zwykło się polemizować. Przybysz był wszakże od tego daleki z całą pewnością.

- Wrócicie i powiecie by nie dał o sobie znać aż dostanie znak. I nie puszczał nikogo traktem. Rozumiecie? - Sir Mark pytał, jakby rozmawiał z wiejskim przygłupem a nie urodzonym rycerzem. Rycerz nie polemizował. To co myślach krył głęboko w sobie.

- Jak każecie. Ruszę nie mieszkając z Bożą pomocą! - powiedział nawet okazując swą wyrastającą nad zwykłą pobożność. Paladyn nawet tego nie zauważył. A jeśli nawet, to nie dał po sobie tego poznać. Skinął jedynie głową i odprawił rycerza jak sługę skinieniem nie zważając na pąs, który zabarwił szlachetne oblicze. Myślał. W myślach układał już plan szturmu na jaskinię diabelstwa. Jego powodzenia był pewien...


***

Ich okrzyki przywołały pod mury wiele posępnych obliczy. Z góry spoglądali na nich zbrojni, którzy najwyraźniej z radością sięgnęli by do kusz, spod murów zerkał gęstniejący tłum wieśniaków uzbrojonych w byle co. Widły, kosy na prędce sztorcowane, pały, cepy i kije. Dziatwa nawet ściskała w brudnych dłoniach kamienie, jakby od małego uczona była bronić pańskiego jak swego. Inna sprawa, że kmiotkowie nie sprawiali tu wrażenia tak zarżniętych katorżniczą pracą, jak w innych osadach.

- Wybaczcie Państwo! Jeśli to prawda, co prawicie, upraszam się wybaczenia! I proszę na zamek! - dowódca straży grzecznymi słowy starał się zatrzeć szorstkość przyjęcia, jednak przez otworzone wrota i tak wjechali gęsiego pod czujnym wzrokiem kuszników. I okazując każdorazowo list, będący ich glejtem i dowodem intencji. Już na dziedzińcu wnet pachołkowie zajęli się ich końmi a otaczający ich kordon zbrojnych rzedł powoli uspokojony zachowaniem dowódcy. Dopiero w ten czas ujrzeli ulokowane pod ścianą stodoły klatki. Klatki w których jeżyły sierść z głuchym warkotem bestie, z którymi przecież mieli już wątpliwą przyjemność się nocą poznać...

- Jako, że spodziewaliśmy się większego grona przybyszy poproszę mospaństwo o odrobinę cierpliwości. Zechcijcie skorzystać z naszej gościnności i odświeżyć się po podróży. O zmroku, po kolacji pozwolę sobie poprosić Was o udział w uroczystym otwarciu testamentu i odczytaniu woli mego Pana – dowódca straży nie przedstawił się wprawdzie, ale trudno było odmówić mu grzeczności. Jego ludzie się już co prawda rozchodzili, ale wciąż byli pod ręką. Psiarczyki próbowali uspokoić swe bestyje nerwowo zerkając w stronę przybyszy, jakby obwiniając ich o niepokój wśród zwierząt. Służba w osobie kilku pacholąt już prowadziła do komnaty przygotowanej dla podróżnych.

Izba przygotowana dla nich była przestronna i przygotowana co się zowie. Były łoża z twardymi, wypchanymi siennikami, nagrzany kominek a nawet zastawiony suto jadłem i napitkiem stół. W krótkich słowach podziękowali służebnym za starunek i przegonili ich precz. Chcieli zostać sami i porozmawiać.

Tematów do dyskursu przybyło, kiedy Baron pod dźwigniętą misą z wędzonymi płatami ryb znalazł skrawek pergaminu skryty tam najwidoczniej. Pergaminu zawierającego krótką, aczkolwiek wielce sugestywną informację.

„Uciekajcie! Tu czeka was tylko śmierć!”


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 19-09-2013, 22:39   #52
 
zelator89's Avatar
 
Reputacja: 1 zelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwu
Davhorn nie poczuł się jak w domu. O nie! Przywitano ich jak kmiotów co i miecza nigdy nie dzierżyli. Z początku był zły lecz złość ustąpiła gdy zbrojny zmienił ton. W końcu po dobroci weszli do środka okazując dowód swojego przybycia. Dowód na to, że powinni czuć się mile widziani. Spokój wojownika zburzył jednak widok bestii. Były bliźniaczo podobne do tych, z którymi nie potrafili się uporać, omal nie otarli się wtedy o śmierć. Spoglądał na bestie próbując dostrzec czegoś charakterystycznego...sam nie wiedział czego. Zaczynał odczuwać niepokój co wzmogło jego czujność. Nigdy nie sypiał sam. Zawsze z bronią więc chyba i w tym miejscu nie zapowiadało się, że będzie inaczej. Miał tylko nadzieję, że cel podróży uszczęśliwi jego zszargane zdrowie.
Rozsiedli się w końcu w przytulnej izbie, jedząc, pijąc i ciesząc się życiem, które stracił jeden z towarzyszy niechybnie. Niektórzy mogli by rzec, że i o ucztę zakrawało. Davhorn był cholernie wybredny. Jedynie czego mu brakowało to grajka czy minstrela, który chwalebnymi a jakże pieśniami, dodałby trochę wigoru w popijawie.
I znowu pozorny spokój i błogość ucztowania wzburzyło kolejne zdarzenie. Wyglądająca na ukrytą, wiadomość wróżyła jakieś nieszczęście. Wtedy na prawdę zaczął myśleć, że jakieś siły za tym stoją i to niekoniecznie materialne. Potraktował tę wiadomość całkiem serio co mogło świadczyć przerwanie jego mlaskania. Najpierw bestie, teraz ta wiadomość...Spojrzał na towarzyszy nie mówiąc słowa i począł jeść z powrotem. Rzucił niewyraźnie z pełnymi ustami.

- Cokolwiek się tu dzieje musimy mieć się na baczności i trzymać się razem pomimo chęci wzbogacenia. Mam cholerne wrażenie, że to może być jakaś farsa i specjalnie nas tu ściągnęli - przerwał na chwilę, wziął duży łyk piwa, po czym starając się przybrać poważny ton rzekł do towarzyszy wstając trochę pijany - Niech Niezwyciężony, którego nie ma, ma nas w swojej opiece ughhhh.
 
zelator89 jest offline  
Stary 20-09-2013, 15:37   #53
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Wrota rozwarły się ,otwierając Kompani drogę do Trzygłowy, gromada zbrojnych rozpierzchła się po kątach zajęła się końmi i zaprosiła "Szanownych Panów i Lady do naszych ciepłych progów". Baron jednak nie zważał na to od chwili gdy pęciny konia przekroczyły linie bramy jego oczy były skierowane w stronę klatek. Zeskoczył on z siodła głośnym chlupotem gdy jego buciska uderzyły w pokryty błotem bruk dziedzińca i skierował się w ich stronę. Otaczający go zbrojni łypali na niego z pod nosali swoich kiepskiej jakości hełmów i ściskali mocniej włócznie w spoconych dłoniach gdy mijał ich "ten olbrzym". Gdy był już zaledwie parę kroków od klatek Psiarczyk postanowił zainterweniować.

- Wybaczcie Jaśnie Panie ale jak widzicie psy..... - i tu przerwał gdy jego wzrok pozwolił sobie zawędrować na twarz Barona.

Warburg znowu przywdział minę wodza barbarzyńców ,człowieka który siłą i strachem dyktował sobie posłuszeństwo swoich ludzi. Dla psiarczyka było to zbyt wiele ale nie dawał za wygraną.

- Yyyyy, Panie ja...-
- Won - wysyczał przez zęby Baron.

Psiarczyk wycofał się rakiem. Jedna z bestii zaczęła wściekle ujadać bryzgając strugami śliny przez karty, to właśnie do niej podszedł Baron. Zatrzymał się zaledwie pół kroku od klatki i odczekał sekundę. Potem nie spodziewanie wymierzył bestii potężne kopnięcie które odrzuciło ją od kraty gdzie cofnęła się na tył i pozostała skomląc, reszt bestii wpadła w szał rzucała się w klatkach gryzła stalowe słupy i szczekały wściekle. Baron wydawał się nie wzruszony splunął w stronę skomlącej bestii i odwrócił się bez słowa kierując się w stronę swoich towarzyszy, odprowadzany przez szpice bełtów celujących w jego plecy, wsłuchując się w ujadanie bestii.

***

W sali jadalnej Baron nie mówił wiele, pożywiał się z lubością ale pił zaskakująco z umiarem. Gdy sięgnął po półmisek wędzonej ryby i znalazł pergamin przeczytał go szybko i rzucił na środek stołu aby wszyscy mogli go przeczytać.
 

Ostatnio edytowane przez czajos : 20-09-2013 o 15:38. Powód: literówki znowu :-/
czajos jest offline  
Stary 20-09-2013, 21:05   #54
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Pieski na dziedzińcu zaskoczyły Reginalda, ale nic nie rzekł na to. Nie miał pojęcia co się tutaj dzieje, więc trzeba było uważać. Później wszystko wyglądało normalnie, straż była uprzejma a dziewki służebne nawet nie brzydkie, tylko trudno było oprzeć się wrażeniu że coś jest jednak nie tak. Pergamin z ostrzeżeniem, który znalazł w jadle baron jakoś nie zdziwił już Reginalda. Szlachcic nie miał zamiaru na razie nigdzie się wynosić, po pierwsze trzeba było odpocząć i po drugie nie po to obijał sobie tyłek w kulbace i wystawiał się na niebezpieczeństwo, żeby teraz rezygnować i to tuż przed finałem. Zarówno ten papier, jak i atak wściekłych psów sugerował, że ktoś na Trzygłowiu obawiał się ich.
 
Komtur jest offline  
Stary 21-09-2013, 02:45   #55
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Ysabelle spodobał się Trzygłów. Architektura była prosta, nic wymyślnego jak na zamek postawiony na zadupiu i mieszkańcy też byli całkiem normalni, ale za to te wszystkie opowieści oraz tajemnice skrywane przez mury; naprawdę lepiej trafić nie mogła. Znajome czworonogi i kolejna już przestroga tylko podsyciły ciekawość Lady.

- Co ty, kurwa, nie powiesz? – Skwitowała wywód Davhorna, uprzednio zerknąwszy na wiadomość. - Że niebezpiecznie? Żeby oczy dookoła głowy mieć i spać z żelazem pod poduszką? Toż to oczywiste. Bo fanfar i bogactw to wy się chyba nie spodziewaliście, co?

Po krótkim pokazie elokwencji Ysabelle wzięła się za pałaszowanie baraniego uda; tak jak przedtem posługiwała się nożem i widelcem, tak teraz najzwyczajniej w świecie posługiwała się rękoma. Popiwszy mięso winem, zerknęła po swoich kompanach i spróbowała zrozumieć powód ich ponurych nastrojów. Jej się Trzygłów podobał.

Ale Lady nie należała do większości.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 23-09-2013, 22:56   #56
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Nie mieli wiele czasu na to, by dyskutować o tajemniczym liście. Co prawda przez myśl przeleciała im myśl, że wleźli w paszczę lwa. Wleźli to z przytupem, samodzielnie i z ochotą. Świadomi zagrożeń aczkolwiek ich świadomość obejmowała różne rzeczy do których zdolni byli sami. To do czego gotowa jest stłoczona w murach banda nie wiedzieli i już samo to wywoływało dreszcz delikatnie pełgający im po plecach. Do tego list, który podrzucił im ktoś do izby. Życzliwy pomocnik czy podstępny intrygant? Kim był jego autor? Czy chciał ocalić idących we wnyki zastawione przez większego drapieżnika czy też był właśnie nim i bełtał im w głowach? Dziesiątki możliwości i rozwiązań. Wątpliwości, które rodziły kolejne rozwiązania i plany. Obrazy nakładane przez narzucające się wspomnienia ostatnich wydarzeń. Klatka z truchłem wisząca na wieży, psy w swoich kojcach wściekle ujadające na Barona, sfora w nocnym szaleństwie, uciekający obłąkaniec, zawalony most i gwałtowna śmierć Daerona . Kto kim był w Trzygłowiu? Kto...

Rozmyślania przerwało głośne pukanie, które było ledwie preludium do otwarcia bez zaproszenia wrót do ich izby. W progu stanął stary, mający najmniej siódmy krzyżyk na karku, mężczyzna. Odziany w kontusz mógłby uchodzić za pana tych ziem, gdyby ich wiedza o jego zgonie nie pozwalała takiemu domniemaniu zaprzeczyć. Poszarpane bliznami oblicze nieznajomego kontrastowało z żywością błękitnych oczu. Które zdawały się bezbrzeżnie wypełniać oczodoły.

- Witam Was mili moi w skromnych progach Trzygłowia. Witam imieniem gospodarza... - nieznajomy nie przedstawiając się wkroczył do izby i z energią o którą nikt by go w tym wieku nie podejrzewał zamknął za sobą ciężkie drzwi aż huknęło. - …, Lorda Arenda Deepre, który był zmarł w wieku o którym każdy z nas mógłby tylko marzyć. Jestem Furman Konse i mam zaszczyt od bez mała dwudziestu lat pełnić funkcję kasztelana na tym zamku.

- Witaj Panie – Powiedziała Lady Ysabelle widząc, że żaden z jej towarzyszy nie bardzo wie co powiedzieć. Kasztelan ukłonił się skromnie po czym zamknął za sobą drzwi zasuwając ciężką żelazną zasuwę. Nie proszony usiadł i nalał sobie kielich wina.

- Jak minęła podróż? - To było pytanie zwykłe, niemal oczekiwane. Jednakże oni wszyscy wyczuwali w nim jakąś inną nutę.

- Nie przyjechaliśmy tu rozmawiać o podróży. Gówniana była. - Baron zwykł gadać wprost. I używać sformułowań niezwykle prostych. Jego słownik bardziej nadawał się do rozmów z furmanami, tragarzami i przekupniami.

- Wiem. Przyjechaliście na otwarcie testamentu mego Pana. Szkopuł w tym, że nie mamy czasu a musimy czekać na jeszcze jednego, zaproszonego gościa. Sir Dareona Mire. A złe siły się gromadzą, by stanąć na drodze ostatniej woli mego Pana. Musimy się spieszyć, lecz prawo nakazuje byśmy czekali na wszystkich...

- Chuja czekać musimy. Spadł w urwisko i skapciał. Znaczy zmarł.
- Baronowi znów się wyrwało, ale jak widać kasztelanowi jego język nie przeszkadzał wcale. Popatrzył w zadumie na wszystkich zmęczonych podróżnych, po czym pokiwał głową. - Widać Pan tak chciał. Zatem w sumie możemy zaczynać. Wiem, że pewnie chcieli byście odpocząć i się odświeżyć, ale nie mamy tyle czasu. Nie dalej jak dzień drogi stąd gromadzą się ci, którzy chcą odebrać waszą ojcowiznę. Chcą położyć kres rodowi, któremu pisane było stać na czele królestwa.

-Taaaa...
- Reginald nie należał do ludzi łatwowiernych. Ostatnie zaś zdanie kasztelana wskazywało na to, że zupełnie oszalał na tym zadupiu.

- Nie musicie mi wierzyć. Ważne, że tu przybyliście. Historię rodu przekażę tym z Was, którzy o północy zjawią się w kaplicy. I tylko tym. Tam nastąpi otwarcie testamentu. Jednak ostrzegam Was, tylko najmężniejsi z Was, najsprytniejsi i najsilniejsi godni będą nieść krzyż prawowitych spadkobierców rodu...- kasztelan sprawiał wrażenie natchnionego w sposób zupełnie nie przystający do jego wieku. Musieli tu wieść doprawdy ciężki żywot...

- Czyli mamy o północy zjawić się w kapicy? - Sir Davhorn włączył się do dyskusji, przełknąwszy strawę, którą miał wypełnione usta.

Kasztelan najwidoczniej uznał, że są zbyt zmęczeni, by dłużej nękać ich rozmową. Wstał skinąwszy im głową i ruszył do wyjścia. Pytanie zastało go w połowie drogi. Odwrócił się jednak dopiero wówczas, kiedy odsunął zasuwę drzwi. I kiedy uchylił je lekko zerkając za nie podejrzliwie. Jakby usłyszał kogoś lub coś. Najwidoczniej jednak się mylił, bo przymknął je raz jeszcze po czym zwróciwszy swe szczere oblicze do swoich gości odpowiedział – W zasadzie tak. Jednak uczciwie muszę wam powiedzieć, iż raczej nazwał bym to staraniem. Macie starać się tam dostać. Do kaplicy i tak dotrze tylko jedno z Was...

- A co zresztą?
- wyrwało się Reginaldowi. Stary kasztelan nie budził jego zaufania, a cała sprawa coraz bardziej przypominała bełkot szaleńca. W sumie zaczynali tak myśleć wszyscy.

- A kogo interesują przegrani? - odparł pytaniem kasztelan zamykając za sobą drzwi. Zostali sami ze swoimi spostrzeżeniami.

Czas zaś rozpoczął swą gonitwę. Nieprzerwanie zbliżając ich do chwili, kiedy będą musieli opuścić komnatę by zdążyć do kaplicy.

Tik...

Tak...

Tik...


...
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 25-09-2013, 22:56   #57
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Sir Reginaldowi nie podobał się sposób w jaki przyjął ich kasztelan. Nie żeby był nie miły czy niegrzeczny, ale kwestia była taka że groził im śmiercią.

- Nie podoba mi się to - zwrócił się do towarzystwa - mam dziwne przeczucie, że ktoś tu chce się zabawić naszym kosztem. Lepiej trzymajmy się razem, jak przetrwamy noc to może uda nam się stąd wyrwać.

Reginald spojrzał przez okno, ale zmrok już zapadł. Ciekawe jakież to atrakcje przygotowali gospodarze na dzisiejszy wieczór.
 
Komtur jest offline  
Stary 26-09-2013, 14:34   #58
 
zelator89's Avatar
 
Reputacja: 1 zelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwu
Davhorn zerwał się z miejsca raptownym ruchem a był już trochę podpity. Nie omieszkał sobie pofolgować jak uczta całkiem za darmo. No chyba, że ceną miało być życie. Zwrócił się do kasztelana ochrypłym głosem jakby go fajkowym zielem częstowali.

- Drogi Panie, jeśli myślisz, że naszym kosztem sobie tu igrzyska urządzicie to się grubo mylisz. Lepiej wyjaśnij o co chodzi albo ci łeb rozpłatam.

Davhorn nie owijał w bawełnę. Pewnie i alkohol podburzył jego gwałtowny temperament. Wyjął miecz i skoczył w stronę kasztelana tak, aby zablokować mu wyjście. Nie zamierzał go tak szybko wypuścić...
 
zelator89 jest offline  
Stary 26-09-2013, 19:59   #59
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
- Zawrzyj gębę i siadaj, albo ci to żelazo w dupę wsadzę. - Odezwała się Lady na wybuch Davhorna. - Na gospodarza ręki się nie podnosi. Trochę kultury.

Dopiwszy swoje wino, Ysabelle wstała i ruszyła w stronę Rosennailla.

- Ja do kaplicy się udam i zapraszam was do towarzystwa, panowie. Bo nie przystoi chować się po kątach, srając ze strachu.

Wbiła słodkie oczęta w Davhorna i uśmiechnęła się. Poklepała głowicę miecza, jakby rzucając mu wyzwanie.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 27-09-2013, 12:39   #60
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
- A jednak tutejsi luzie mają w sobie trochę ikry - pomyślał Baron.
O "testament" trzeba zawalczyć. Nie było to dla Baron zaskoczenie w jego stronach od zawsze sprawy załatwiało się w ten sposób. Test męstwa ,siły ,wytrzymałości i sprytu. Wyjazd zapowiadał się coraz ciekawiej.

- Ha ha ha ha ha - zaśmiał się tubalnie baron słysząc słowa Sir Reginalda.
- "Wyrwać się", przybyłem tu walczyć o to co mi się ma przynależeć i nie mam w planie bez tego z zamczyska ruszać. Jak nie macie jaj to nawet nie zaczynajcie.-
- A ty Sir Davhornie posłuchajcie Lady Ysabelli, w próbach zawsze winni być świadkowie by ocenić czy mężowie się z honorem mierzą.-
-Mów ta mości kasztelanie którędy droga.-
na koniec rzucił Baron tonem rozkazu.
 
czajos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172