Wrota rozwarły się ,otwierając Kompani drogę do Trzygłowy, gromada zbrojnych rozpierzchła się po kątach zajęła się końmi i zaprosiła "Szanownych Panów i Lady do naszych ciepłych progów". Baron jednak nie zważał na to od chwili gdy pęciny konia przekroczyły linie bramy jego oczy były skierowane w stronę klatek. Zeskoczył on z siodła głośnym chlupotem gdy jego buciska uderzyły w pokryty błotem bruk dziedzińca i skierował się w ich stronę. Otaczający go zbrojni łypali na niego z pod nosali swoich kiepskiej jakości hełmów i ściskali mocniej włócznie w spoconych dłoniach gdy mijał ich "ten olbrzym". Gdy był już zaledwie parę kroków od klatek Psiarczyk postanowił zainterweniować.
- Wybaczcie Jaśnie Panie ale jak widzicie psy..... - i tu przerwał gdy jego wzrok pozwolił sobie zawędrować na twarz Barona.
Warburg znowu przywdział minę wodza barbarzyńców ,człowieka który siłą i strachem dyktował sobie posłuszeństwo swoich ludzi. Dla psiarczyka było to zbyt wiele ale nie dawał za wygraną.
- Yyyyy, Panie ja...- - Won - wysyczał przez zęby Baron.
Psiarczyk wycofał się rakiem. Jedna z bestii zaczęła wściekle ujadać bryzgając strugami śliny przez karty, to właśnie do niej podszedł Baron. Zatrzymał się zaledwie pół kroku od klatki i odczekał sekundę. Potem nie spodziewanie wymierzył bestii potężne kopnięcie które odrzuciło ją od kraty gdzie cofnęła się na tył i pozostała skomląc, reszt bestii wpadła w szał rzucała się w klatkach gryzła stalowe słupy i szczekały wściekle. Baron wydawał się nie wzruszony splunął w stronę skomlącej bestii i odwrócił się bez słowa kierując się w stronę swoich towarzyszy, odprowadzany przez szpice bełtów celujących w jego plecy, wsłuchując się w ujadanie bestii.
***
W sali jadalnej Baron nie mówił wiele, pożywiał się z lubością ale pił zaskakująco z umiarem. Gdy sięgnął po półmisek wędzonej ryby i znalazł pergamin przeczytał go szybko i rzucił na środek stołu aby wszyscy mogli go przeczytać.