Dwalin podobnie jak Brann udał się do kryjówki staruszka, by wybadać kto zacz. Wnętrze kopca skąpane było w ciepłym blasku na końcu krótkiego tuneliku. W okrągłej komnacie, którym było wnętrze kurhanu, dym unosił się wypełniając pomieszczenie na tyle, że drapiąc podniebienia pobudzał Dwalina i Branna do kaszlu.
Krasnolud przedstawił się, gdy tylko oczy przywykły do słabego światła w kopcu - Jestem Dwalin syn Ginnara.
Dziad jakby nie usłyszał przestawienia Dwalina mrucząc coś pod nosem obrócił się plecami do gości grzebiąc w fałdach futrzanego odzienia. Wyciągał z jego zakamarków wysuszone liście i zioła. W końcu zadowolony z ich ilości podreptał do kociołka depcząc kości ludzkiej szczęki. - Wybaczcie kosteczki. – schyliwszy się podniósł spod nogi ludzkie szczątki i cisnął je za siebie.
Brann z Dwalinem dopiero teraz zauważyli, że na obrzeżach komnaty walają się liczne, bielejące ludzkie kości. Mimo wszystko to pomieszczenie miało dziwaczne przytulną atmosferę mimo oczywistego faktu bycia starożytnym grobowcem. - Zgnili już za życia byli, przeklęty lud, ale krzywdy już wam nie zrobi. – wzruszył ramionami podążając za wzrokiem gości na kości. – Komu zaparzyć, hę? – wznosząc kociołek i popatrzył na Dwalina jakby coś sobie przypomniał. – Gdzie me maniery! Imię me Ifrey albo Larun-Fae-o-Rhaw jeśliby podać te pełne, choć sam nie słyszałem go wypowiadanego z innych ust od sam nie pamiętam jak dawna... Kim jesteście, hę? -Jak już mówiłem jestem Dwalin, a to mój przyjaciel Brann- przedstawił się ponownie krasnolud - razem z ludźmi z Miasta nad Jeziorem idziemy śladem orków. - Ach. Te małe dranie. Taaak. Cztery widzialem kilka dni temu. Tym mnie poczęstować chciały. - wyjał spod legowiska czarna strzale orczych plemion. - Zatruta. Ale nie podeszły. Odeszły w dolinie ku grani. - potrząsł głową. - Herbatki Dwalinie synu Ginnara? - Wybacz ale nie przepadam za herbatą - khazad obawiał się że jest zatruta - Wśród orczych śladów znaleźliśmy odciski bosych stóp, nie wiesz kto może podążać za lub z nimi?
Dwalin nie chciał wyjawiać dziwnemu staruszkowi że szukają zabójcy, nie ufał mu ani o jotę.
Starzec wzruszył ramionami - Na buty orkom nie patrzyłem. Na boso jednak nie chadzają. - pokiwał głową i machnął ręką. - A czemuż to te paskudy ominęły ten kurhan? - Dwalin próbował jakoś podejść Ifreya ale nie szło mu to zbyt dobrze - Czegoś się tu obawiają? Czyżby ciebie?
- Albo ich. - popatrzył po kościach. - Hmm... czy bezpiecznie jest nocować tutaj, znaczy w dolinie? Zbliża się wieczór i przydałby się naszej drużynie odpoczynek. - Ciasno będzie ale się pomieścimy. Jedna noc was ugoszczę Dwalinie choć herbaty nie pijasz... - mruknął pod wąsem starzec o elfim imieniu.
- Pozwól że pójdę po resztę - i czmychnął na zewnątrz. Chwilkę później relacjonował spotkanie całej ekipie pościgowej. Nie którym nie uśmiechało się nocować w grobowcu, ale krasnolud coś czuł że na zewnątrz kurhanu może być jeszcze gorzej niż w środku, więc starał się przekonać wszystkich by odpocząć w kryjówce dziwnego starca. |