Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2013, 21:18   #114
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Z rozczarowaniem patrzyła na metalowe drzwi. Nie było co dalej szukać w tym miejscu. Najwyraźniej będzie tu trzeba wrócić ponownie wraz z Blue. Metalowe drzwi dawały jednak nadzieję, że w końcu udało się trafić na coś interesującego. Zastosowana tu technika była zdecydowanie zbyt zaawansowana nawet jak na najbardziej postępową, rządową część Mogadiszu. Szanse, że trafili w końcu na jedno z wejść do laboratoriów Umbrelli były całkiem spore.
W momencie gdy doszła do takich wniosków ziemia pod jej stopami zadrżała. Najemniczka zadziała instynktownie ponownie naciskając przełącznik. Nie chciała, by ktokolwiek się zorientował, co zdołała odkryć. Przytłumiony, choć wyraźnie wzburzony głos Wiga wyjaśnił przyczynę nagłego wstrząsu. Nie miała jednak czasu zastanawiać się nad nieciekawą sytuacją Petera. Ona sama też miała kłopoty, które zbliżały się pośpiesznie do arsenału, jakim były podziemia meczetu.

- Cholera! - Zaklęła szybko rozglądając się za ewentualnym miejscem, w którym mogłaby się ukryć. Nie było takiego. Miała trzy wyjścia: Przycisnąć się do ściany obok drzwi i liczyć na łut szczęścia, że nikt się o nią nie otrze gdy będzie próbowała dyskretnie wycofać się z tego miejsca, lub chwycić do ręki jeden ze stojących tu karabinów i zastrzelić wszystkich, którzy spróbują wejść do środka. Mogła się tutaj bronić całkiem długo, ale to oznaczałoby, że być może utknie w pułapce. Nie znała liczby przeciwników znajdujących się na zewnątrz, nie wiedziała ile czasu zajmie pozostałym dotarcie do niej. Po za tym to całkiem spaliłoby ich w tej dzielnicy. Mogła też wziąć granat odłamkowy i rzucić go na przeciwników w momencie gdy otworzą się drzwi. Uciec wykorzystując moment zamieszania jaki nastąpi po wybuchu.
W ciągu ułamków sekund podjęła decyzję. Dwa granaty schowała do kieszeni. Trzeci chwyciła w dłoń czekając na odpowiedni moment.
Drzwi otworzyły się nagle i gwałtownie, a prawie od razu razem z nimi w przejściu pojawił się tubylec w cywilnym ubraniu. Za nim szli następni.
- Otwarte!
- Ktoś nas odkrył!

Shade płynnym ruchem rzuciła granat starając się rzucić go na tyle celnie, by ominął stojącego w przejściu mężczyznę i poleciał do środka korytarza. Natychmiast przywarła do ściany sięgając do kieszeni po kolejny.
Pierwszy tubylec nie zatrzymał się nawet, więc nie widział jej ruchu. Zresztą i tak było za ciemno. Zamiast tego sięgnął do włącznika światła, przekręcając go. Światło rozbłysło. Granat uderzył w schody, odbijając się z głuchym dźwiękiem. Któryś z nich się nawet obrócił w jego kierunku, ale było za późno.
Eksplozja zagłuszyła wszystko. W uszach zadźwięczało, posypał się tynk i pył zasłonił widok. Valerie widziała, jak ten, co był już w środku, podnosi się powoli z ziemi, na którą go rzuciło i coś krzyczy. Pisk w uszach nie pozwalał tego zrozumieć.
Nie dała mu szansy na dalsze działania. Trzymając granat w jednej ręce sięgnęła drugą do tyłu i wyciągnęła pistolet. Strzeliła w kierunku mężczyzny raz, drugi, nie chciała mieć nikogo żywego za swoimi plecami, a potem ruszyła w kierunku korytarza. Broń trzymała przezornie z tyłu za sobą gotową do kolejnego strzału. Musiała się przedrzeć na górę.
Dwóch mężczyzn leżało bez ruchu. Jeden jeszcze się ruszał, ale jęczał z bólu i nie stanowił zagrożenia. Wyminęła go bez problemu i weszła do przedsionka. Przy tylnym wejściu, przez lekko uchylone drzwi widziała kolejnych ludzi szykujących się do wejścia. Nie miała zamiaru ryzykować spotkania z nimi. Jej celem było teraz dyskretne wydostanie się z tego miejsca.

Ukryła broń pod kombinezonem i skręciła do wejścia do miejsca modłów. Część wiernych wybiegła na zewnątrz zobaczyć co się dzieje. Nadal jednak, na wyłożonej dywanem posadzce modliło się kilka osób. Miała wrażenie, że jej ich ruchy jakby przybrały na prędkości i żarliwości. Nic dziwnego, w końcu śmierć w takim momencie zaprowadziła by ich pewnie prosto do arabskiego nieba. Choć kto ich tam wie? Nigdy nie interesowała się za bardzo wierzeniami i religią. Nawet w czasach kiedy podróżowała z Liberty, nie było to przedmiotem ich badań. Słynna etnolożka skupiała się raczej na aspektach sztuki walki i przetrwania w kulturach ludów prymitywnych, niż na tym co dręczyło ich dusze. Poszukała miejsca, w którym mogła spokojnie przeczekać zamieszanie i wysłała wiadomość do Kane'a.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 22-09-2013 o 21:24.
Eleanor jest offline