Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2013, 12:28   #24
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- Czas zawsze wrogiem dla tych, których żywota dni policzone. Ale to wiedza Wielkich jedynie. Dotrzeć macie do świątyni, tego pragną Bogowie. O czasie nic nie mówili... Wy zaczekacie tam na mnie bądź ja na was. O ile biel dzika nie oblepi waszych ciał i nie sprawi grobowca. - Szepczący zwrócił swe oblicze ku górskim szczytom. Ledwie widoczne w ciemności, odbijały słabe i blade światło księżyca. Zalała teraz palenisko i ludzi wokół niego cisza napięta. Cienie tańczyły w rytm trzaskania płomieni, odśpiewując wyciem wiatru szamańskie pieśni.
- Zaś co do twego drugiego pytania Njoredzie...- starzec odstąpił od ciepła ogniska, kroki swe już niezdarne kierując ku ciemności. Tak, iż za plecami miał teraz góry.
- Plemię ma tylko jednego tana. Które z was jest tanem? To ważne... Jednak nie najważniejsze. Dni niezliczone, te co teraz spadną na was jak lawina, pokąsają jak dzikie zwierze pokażą które z was tanem... Nie za sprawą urodzenia a siły. Tyle powiedzieć mogę.
Te słowa wypowiadając zlał się z mrokiem, już z dala od paleniska. Zostali sami, choć zdawało im się że słyszą jeszcze podły śmiech Szepczącego. Po chwili nie było już jednak jasnym, czy to zaprawdę jego głos a może tylko dziki wiatr sprawia im psikusy?
Polana, z kamiennym obeliskiem wbitym niczym miecz w serce, zdawała się martwa. Nie dochodziły ich odgłosy żadnej zwierzyny czy też nocnych ptaków, których pieśniami wszak powinno tętnic teraz to miejsce. Może był to dowód na dalszą obecność tutaj Szepczącego? A może polana ta była miejscem bardziej niezwykłym niż okaleczony starzec im oznajmił?...




[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=QOnMqqnJLKo[/MEDIA]

Sen szybko zmógł ich zmęczone ciała i umysły. Rodzeństwo szans najmniejszych w walce tej nie miało. Głodni, zmęczeni i zmarznięci leżeli przy płomieniach jakie budowały w nich wątłe poczucie bezpieczeństwa. Kolejno odpływali ku krainie tajemnic, znużeni rozmyślaniami o nadchodzącej wyprawie. Cisza panująca na polanie niepokoiła, jednak nie był to lęk wystarczający by potrzebę snu wyplenić z ich ciał.
Po tamtej stronie widzieć mogli co chcieli. Szczęśliwą matkę, odzianą w skóry i obsypaną złotem pośród komnat wielkiej twierdzy. Zastawiony jadłem stół, garnce miodu, dziewki rzucające się do nóg Wybrańcom... Tak, sny napełniały ich siłą. Nie tylko podsycały pragnienie zemsty, nęciły nierealnymi zapachami... Wielkością, jaka na nich miała czekać.
Sielanka ta jednak została przerwana. Coś pokrzyżowało szlaki, którymi podążali po krainie snów. W jednej chwili zanurzyli się w mętnej wodzie, jakby w bagno ich rzucono. Przez chwilę walczyli o oddech, o jeszcze jeden rzut oka na wspaniałości co przed chwilą widzieli. Niestety, silny prąd porwał ich ze sobą. Wyrwał siłą i rzucił z powrotem na polanę, teraz pogrążoną w ciszy absolutnej. Stali zwróceni ku górom, mając obelisk za plecami. Runy wyryte na jego powierzchni wypełniło pulsujące niczym serca bicie, jasne światło. Cienie dookoła tańczyły zgodnie z tym bezdźwięcznym rytmem... Cienie? A może coś więcej. Czym było to miejsce? Czy Szepczący prawdę rzekł? Drogowskaz? Stali wpatrzeni w hulanki cieniste dookoła, kiedy postać blada, ulepiona jakby z mgły co latem z lasu wypływa wyłoniła się tuż przed nimi. Wysoka jak drzewo i równie smukła co konar jego, a wokoło jedynie bezdenna cisza.
Zjawa wskazała na nich palcem co ostrze miecza bardziej przypominał, na co cienie tańczące wstrzymały zabawę. Wszystkie teraz stały wpatrzone w rodzeństwo, otwierając rozmazane paszcze. Krzycząc, chociaż głosu żadnego śniący ludzie nie dosłyszeli.
Następnie widmo największe ze wszystkich, to które palcem na nich wskazało, przegoniło ich gestem dłoni. Zawirowało w powietrzu, tuż przy ich ciałach starając się pchnąć ich swym niematerialnym ramieniem. Wszystko na próżno... Z twarzy upiora trudno było odczytać emocje. Wydawało się oblicze jego jedynie złowrogie, nieludzkie.
Raz jeszcze spróbował uderzając całą siłą w ciała rodzeństwa, jedynie przenikając przez nie. Mniejsze postacie, nie tak wyraźnie, poderwały się widząc to wszystko. Zawirowały nad głowami Asgvardów, po czym wpełzły pod ziemię.
Pozostał jedynie ten, co wściekłe próby podjął przepędzenia ich spod obelisku. Już ze spokojem wpatrywał się w ludzi. Niespiesznie wskazał chudym ramieniem na góry, po czym pokłonił się nisko i sam zapadł pod ziemię...


Ayse jako pierwsza otworzyła oczy. Zimne, wilgotne powietrze zdawało się oblepiać jej drżące ciało. Ognisko wygasło, polana zaś przypominała już miejsce zwyczajne, podobne setkom innych w na całym wschodzie. Zatem to co widzieli było snem? A może wizją? Czyżby Szepczący czymś ich podtruł?
Dawno już zaświtało, a mgła opadła między trawy polany. Obelisk sterczał nad nimi niczym wierny strażnik. Njored i Ragnar wciąż spali... Cóż ją przebudziło?
Dziewczę rozejrzało się dookoła. Jej siłą wyrwany ze snu umysł dalej był zmącony. A jednak, zrozumiała szybko. Las, na północy... Ptak zaśpiewał głośno, a po chwili gdzieś dalej kilka poderwało się do lotu. Ktoś się zbliżał.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 09-10-2013 o 19:29.
Mizuki jest offline