Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-09-2013, 21:45   #21
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu

Nie widziała ani smutku, ani rozczarowania w oczach matki albo po prostu widzieć nie chciała. Spostrzegłszy, że bracia jej śladem ruszają, bez wahania podążyła za Szepczącym, ciekawa tego co przyniesie im los. Ayse szybko zaczęły dokuczać brak snu, wyziębienie i głód. Jej organizm był przyzwyczajony do pewnego regularnego rytmu i nagłe jego zachwianie momentalnie stało się mocnym szokiem dla dziewczyny. Jednak jakaś ponura determinacja pchała ją dalej, sprawiając, że kroczyła za mężczyzną nawet w półśnie. Nawet jeśli w jej żyłach płynęła krew gigancich potomków, to jednak pozostawała tylko człowiekiem i w końcu ciało całkiem odmówiło jej posłuszeństwa, gdy ogarnęła ją ciemność.


A w ciemności był ogień, który parzył, ale nie dawał światła. Ogień palący tak, jakby buzował w jej krwi. Miała ochotę krzyczeć, ale nie mogła otworzyć ust.
- Nie Bogów ..., czas ... zły, precz morderco. - grzmiało dookoła zwielokrotnione mrocznym echem znikąd.
Świadomość Ayse rzucała się we śnie. Coś było w mroku - coś czekało, choć nie wydawało się złe czy niebezpieczne. Nie mogła tego jednak zobaczyć, usłyszeć ani dotknąć - wszystko było ciemnością.

Wtem echo głosu matki ucichło, a czerń rozwiała się w łopocie skrzydeł i upadku piór. Jej oczom ukazała się światłość. Blask skrzył się w srebrzystym słońcu zimy, kłując oczy przyzwyczajone do ciemności sprzed chwili. Stała na środku skutego lodem jeziora, a krajobraz dookoła niknął pośród bolesnej bieli. Zrobiła krok...

Obudziła się przemarznięta, głodna i obolała. A jedyne o czym mogła myśleć to świadomość, że od teraz każdy krok może skończyć się upadkiem w mroźne łapy śmierci - niczym kroczenie po tafli lodu.


Milczała przez resztę drogi, która zdawała się nigdy nie kończyć. Całą siłę poświęcała na kolejne oddechy i kroki. Nie mówiła, nie pytała, nie protestowała, nie narzekała. Zachowywała się, jakby uleciała z niej cała siła woli. Tymczasem jednak podsycała tę małą iskrę w sercu, która mimo wszystko zagrzewała ją do dalszego wysiłku. Chciała zobaczyć góry, których jej oczy nie widziały. Chciała poznać kwiaty, których zapachu nigdy nie czuła. Nie bała się stworów gorszych od koszmarów, bo sama potrafiła stać się bestią, gdy przyszło do obrony siebie i najbliższych. Nie wypatrywała celu. Liczyło się tylko, by wytrzymać kolejny krok... Ciało odmawiało posłuszeństwa. Każdy kolejny ruch przekraczał i przesuwał dotychczasową granicę wytrzymałości. I każdy krok hartował ducha.

Gdy w końcu się zatrzymali, a Szepczący nie pozwolił jeszcze zasnąć, Ayse tylko upewniła się co do swoich przypuszczeń. Tak jak sądziła - w tej historii wedle słów starca wszystko miało swoją przyczynę. Los Asgvardów nie ograniczał się do krwiożerczego tana, który wymordował ich ród. Wzór dookoła był dużo rozleglejszy niż mogli się spodziewać. Ścieżki skryte w mrokach wyborów miały sięgać daleko w przeszłość i jeszcze dalej w przyszłość.


Po krótkim odpoczynku, który ostatnie ciepło zdawał się z ciała wyciągać, a sen z macek swych nie chciał wypuścić uśpionej świadomości, Ayse zaczęła układać w głowie plan.
- Najpierw musimy coś zjeść i nabrać sił. - odezwała się głosem schrypniętym z wysiłku i długiego milczenia.
Złapała zgrabiałymi z zimna dłońmi za łuk i dla rozgrzewki naciągnęła kilka razy cięciwę.
- Woda. Przeżyjemy jakiś czas bez jedzenia, ale nie bez wody. Łapcie wszystko, co ma jej choć odrobinę. - przesunęła dłonią po trawie ozdobionej poranną rosą i zlizała krople wody z palców. - Żujcie źdźbła trawy, liście ziół. Wszystko co da jej choć odrobinę, póki nie dotrzemy do jakiegoś źródła. - zakomenderowała.
- Będziemy musieli zorganizować też cieplejsze odzienie, ale najpierw posiłek. Musimy przetrwać drogę do świątyni. To nasza próba. I nie powinniśmy się cofać... - spojrzała po braciach, szukając oznak poparcia lub dezaprobaty.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 21-09-2013, 02:39   #22
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Podróż nie należała do najłatwiejszych. Njored nigdy wcześniej nie nawykł do dłuższych wędrówek nie wspominając już o górskich wyprawach. Jednak kłamstwem by było, że mu się nie spodobały. Wcześniej niemal odizolowany od świata przesiadywał w towarzystwie matuli jedynie umysłem i duszą zwiedzając wszelakie zakątki zaświata, ciałem wciąż będąc przykutym do domu.

Fizyczne trudy jednak dawały się we znaki. Zmęczenie w nogach i spragnione usta piekły niemiłosiernie. Na szczęście cel ich wędrówki, przynajmniej ten wyznaczony na dzień dzisiejszy, został osiągnięty. Rodzeństwo z ulgą usiadło na trawie okalającej kamienny słup. Na polecenie zebrania drwa skrzywił się znacząco musząc ponownie wstać. Jednak nie oponował gdyż sam widział sens w takim działaniu. Co więcej, podszedł nawet do swej siostry i spytał się jej cicho.
- Była byś w stanie coś upolować? Czujesz się na siłach? Z drewnem sam sobie poradzę, a w między czasie wy... - spojrzał na swego niepodobnego bliźniaka - Może uda wam się coś złowić. Jeśli ta wyprawa będzie choć w połowie tak ciężka jak mam wrażenie, przyda nam się sporo pożywienia. I jeszcze więcej skór.

Ognisko wesoło buzowało. Siedzieli wkoło wsłuchując się w słowa starca trawiąc każde z nich i starając się zrozumieć ich sens.

Pokiwał Aysi głową na znak, że ją popiera. Spojrzał przelotnie na Regnara po czym spytał się ich przewodnika.
- Czy czas nas goni? Czy tępo mamy narzucone? I jeszcze jedno... tam, przy moście... pytałeś się które z nas jest pierwsze. Jakie to ma znaczenie?
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 22-09-2013, 12:04   #23
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Strumień żółci niczym rzęsisty deszcz, nieprzerwanie zalewał nieszczęsne mrowisko, które miało pecha wyrosnąć akurat pod nogami Ragnara. U stóp młodzieńca rozgrywały się iście dantejskie sceny. Owady przepełnione trwogą, desperacko ratowały dziedzictwo całej koloni, która niknęła w oczach, tonąc w parujących szczynach.
Nagle apokalipsa gwałtownie dobiegła końca, gdy mocz w akompaniamencie przekleństw, niespodziewanie przestał wystrzeliwać z jurnej, obleczonej błękitną siateczką żył toczących gigancią krew armaty.
-Kurwa! Njored! - Głos Ragnara zagrzmiał spomiędzy dwóch iglaków, skrytych w cieniu nocy. - Nie umiem szczać jak ktoś patrzy! Obróć łeb z łaski swojej!

Westchnienie ulgi i wśród mrówek na powrót rozgorzało piekło.

Po niespełna kilku uderzeniach serca, Ragnar z wyraźną ulgą wymalowaną na twarzy, powrócił do ogniska, wycierając o swe skóry nieprzyjemnie mokre dłonie.

- Tam, w górach to zimno jest. Tak słyszałem po wsiach. Trza nam będzie jakie cieplejsze odzienie zdobyć. Mi już jajka od mrozu zmarzły. A tam wyżej, mogą mi jeszcze odpaść. Bjorn, ten świnopas, mawiał, że właśnie tak o, stracił swą męskość. A potem cycki od tego mu zaczęły rosnąć. Ja nie chcę mieć cycków. Przynajmniej takich wielkich. - Ragnar wsadził palec do ust i począł go ssać, najwyraźniej tęgo nad czymś myśląc. - Niedźwiedzia trza by byłoby zabić! Mieliby my sadła i futra. No i miód! Miód grzeje dobrze. A i wosk się przydać może. Z pęcherzy jakich rogaczy możemy zrobić pojemniki na wodę. Tak! To je świetny pomysł!
 
Glyswen jest offline  
Stary 23-09-2013, 12:28   #24
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
- Czas zawsze wrogiem dla tych, których żywota dni policzone. Ale to wiedza Wielkich jedynie. Dotrzeć macie do świątyni, tego pragną Bogowie. O czasie nic nie mówili... Wy zaczekacie tam na mnie bądź ja na was. O ile biel dzika nie oblepi waszych ciał i nie sprawi grobowca. - Szepczący zwrócił swe oblicze ku górskim szczytom. Ledwie widoczne w ciemności, odbijały słabe i blade światło księżyca. Zalała teraz palenisko i ludzi wokół niego cisza napięta. Cienie tańczyły w rytm trzaskania płomieni, odśpiewując wyciem wiatru szamańskie pieśni.
- Zaś co do twego drugiego pytania Njoredzie...- starzec odstąpił od ciepła ogniska, kroki swe już niezdarne kierując ku ciemności. Tak, iż za plecami miał teraz góry.
- Plemię ma tylko jednego tana. Które z was jest tanem? To ważne... Jednak nie najważniejsze. Dni niezliczone, te co teraz spadną na was jak lawina, pokąsają jak dzikie zwierze pokażą które z was tanem... Nie za sprawą urodzenia a siły. Tyle powiedzieć mogę.
Te słowa wypowiadając zlał się z mrokiem, już z dala od paleniska. Zostali sami, choć zdawało im się że słyszą jeszcze podły śmiech Szepczącego. Po chwili nie było już jednak jasnym, czy to zaprawdę jego głos a może tylko dziki wiatr sprawia im psikusy?
Polana, z kamiennym obeliskiem wbitym niczym miecz w serce, zdawała się martwa. Nie dochodziły ich odgłosy żadnej zwierzyny czy też nocnych ptaków, których pieśniami wszak powinno tętnic teraz to miejsce. Może był to dowód na dalszą obecność tutaj Szepczącego? A może polana ta była miejscem bardziej niezwykłym niż okaleczony starzec im oznajmił?...




[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=QOnMqqnJLKo[/MEDIA]

Sen szybko zmógł ich zmęczone ciała i umysły. Rodzeństwo szans najmniejszych w walce tej nie miało. Głodni, zmęczeni i zmarznięci leżeli przy płomieniach jakie budowały w nich wątłe poczucie bezpieczeństwa. Kolejno odpływali ku krainie tajemnic, znużeni rozmyślaniami o nadchodzącej wyprawie. Cisza panująca na polanie niepokoiła, jednak nie był to lęk wystarczający by potrzebę snu wyplenić z ich ciał.
Po tamtej stronie widzieć mogli co chcieli. Szczęśliwą matkę, odzianą w skóry i obsypaną złotem pośród komnat wielkiej twierdzy. Zastawiony jadłem stół, garnce miodu, dziewki rzucające się do nóg Wybrańcom... Tak, sny napełniały ich siłą. Nie tylko podsycały pragnienie zemsty, nęciły nierealnymi zapachami... Wielkością, jaka na nich miała czekać.
Sielanka ta jednak została przerwana. Coś pokrzyżowało szlaki, którymi podążali po krainie snów. W jednej chwili zanurzyli się w mętnej wodzie, jakby w bagno ich rzucono. Przez chwilę walczyli o oddech, o jeszcze jeden rzut oka na wspaniałości co przed chwilą widzieli. Niestety, silny prąd porwał ich ze sobą. Wyrwał siłą i rzucił z powrotem na polanę, teraz pogrążoną w ciszy absolutnej. Stali zwróceni ku górom, mając obelisk za plecami. Runy wyryte na jego powierzchni wypełniło pulsujące niczym serca bicie, jasne światło. Cienie dookoła tańczyły zgodnie z tym bezdźwięcznym rytmem... Cienie? A może coś więcej. Czym było to miejsce? Czy Szepczący prawdę rzekł? Drogowskaz? Stali wpatrzeni w hulanki cieniste dookoła, kiedy postać blada, ulepiona jakby z mgły co latem z lasu wypływa wyłoniła się tuż przed nimi. Wysoka jak drzewo i równie smukła co konar jego, a wokoło jedynie bezdenna cisza.
Zjawa wskazała na nich palcem co ostrze miecza bardziej przypominał, na co cienie tańczące wstrzymały zabawę. Wszystkie teraz stały wpatrzone w rodzeństwo, otwierając rozmazane paszcze. Krzycząc, chociaż głosu żadnego śniący ludzie nie dosłyszeli.
Następnie widmo największe ze wszystkich, to które palcem na nich wskazało, przegoniło ich gestem dłoni. Zawirowało w powietrzu, tuż przy ich ciałach starając się pchnąć ich swym niematerialnym ramieniem. Wszystko na próżno... Z twarzy upiora trudno było odczytać emocje. Wydawało się oblicze jego jedynie złowrogie, nieludzkie.
Raz jeszcze spróbował uderzając całą siłą w ciała rodzeństwa, jedynie przenikając przez nie. Mniejsze postacie, nie tak wyraźnie, poderwały się widząc to wszystko. Zawirowały nad głowami Asgvardów, po czym wpełzły pod ziemię.
Pozostał jedynie ten, co wściekłe próby podjął przepędzenia ich spod obelisku. Już ze spokojem wpatrywał się w ludzi. Niespiesznie wskazał chudym ramieniem na góry, po czym pokłonił się nisko i sam zapadł pod ziemię...


Ayse jako pierwsza otworzyła oczy. Zimne, wilgotne powietrze zdawało się oblepiać jej drżące ciało. Ognisko wygasło, polana zaś przypominała już miejsce zwyczajne, podobne setkom innych w na całym wschodzie. Zatem to co widzieli było snem? A może wizją? Czyżby Szepczący czymś ich podtruł?
Dawno już zaświtało, a mgła opadła między trawy polany. Obelisk sterczał nad nimi niczym wierny strażnik. Njored i Ragnar wciąż spali... Cóż ją przebudziło?
Dziewczę rozejrzało się dookoła. Jej siłą wyrwany ze snu umysł dalej był zmącony. A jednak, zrozumiała szybko. Las, na północy... Ptak zaśpiewał głośno, a po chwili gdzieś dalej kilka poderwało się do lotu. Ktoś się zbliżał.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 09-10-2013 o 19:29.
Mizuki jest offline  
Stary 25-09-2013, 16:46   #25
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu

Zmarznięte i wygłodniałe ciało nie było tak skore do posłuszeństwa jak zwykle. Ciemność również nie była sprzymierzeńcem. Strzelanie z łuku do czujnej zwierzyny na nieznanym terenie i pośród mroku wieczoru nie należało do czynności ani łatwych, ani nawet przyjemnych. Ayse przez chwilę myślała jeszcze o jakichś sidłach czy prostej pułapce, ale nie miała przy sobie nic, co pozwoliłoby jej na konstrukcję takowej, nie mówiąc już o zgrabiałych dłoniach i - ogółem - nikłym pojęciu na ten temat. Nie poddawała się jeszcze jakiś czas, z uporem maniaka poszukując czegoś, czym mogłaby wyżywić braci.

Niestety wilczej córce nie dopisywało szczęście i przyszło jej wracać z pustymi rękami. Kiedy już miała zawrócić, zorientowała się, że coś jest nie do końca tak jak powinno. Stała bowiem pośrodku wąskiej, ubitej dróżki. Wedle wyczucia kierunku dziewczyny prowadziła z zachodu na wschód. Łuczniczka powędrowała kilka kroków wzdłuż drogi, nie odejmując dłoni od strzały na cięciwie. Wziąwszy pod uwagę kształt nawierzchni, brak dominacji roślin i resztki końskiego łajna, na które trafiła, droga nie tak dawno jeszcze musiała być uczęszczana. Mało tego - płytkie koleiny mogły świadczyć nawet o obecności wozu. W dziwny sposób pokrzepiona tym odkryciem ruszyła w drogę powrotną do miejsca ich postoju.


Układając się do snu, z którego na większym mrozie można było się już nie obudzić, Ayse rozmyślała nad słowami Szepczącego. Mężczyzna pozostawił rodzeństwo samym sobie, za przewodnictwo dając jedynie mgliste wskazówki i powołując się na wolę bogów... Dziewczyna nie potrafiła powiedzieć dlaczego, ale wierzyła w to wszystko. Złociste oczy spoglądały w płomienie spod wpół przymkniętych powiek i tylko jedno kołatało się w głowie młodej potomkini Asgvardów.
~ Plemię ma tylko jednego tana. Które z was jest tanem? ~

Czy kobieta mogła być tanem? Ayse nie wiedziała. Pomyślała o Ragnarze, jego dziwnych nastrojach, fizycznej sile i energii. Pomyślała o Njoredzie, wątłym i słabszym, ale o wyjątkowych zdolnościach i możliwościach. Pomyślała też o sobie. Nie była ani słabsza, ani mniej inteligentna, miała silnie zakorzenioną wolę przetrwania i wykształcony na samotnych tygodniach w dziczy instynkt. Choć nie przyznałaby się do tego za dnia, mrok koił myśli otulające umysł niczym oślizgłe sploty wężowego ciała... Czyż nie tego chciał Szepczący? Jeśli któreś z nich miało zostać tanem - czemu nie ona właśnie? Wraz z tą myślą zmorzył ją sen.


Pierwszym heroicznym wysiłkiem rano było uniesienie powiek. Drugim zaś podniesienie się do pozycji siedzącej i uniesienie rąk do twarzy. Skóra Ayse była sucha, zaczerwieniona od nocnego mrozu i szorstka niczym zmrożona ziemia. A jednak dziewczyna nie zamierzała narzekać. Sen - a może jawa - który nawiedził ich w nocy tylko upewnił ją w przekonaniu, że decyzja o ruszeniu za słowami Szepczącego jest tą prawidłową. Dziwna zjawa zdawała się sprawdzać, czy mają czelność być tutaj i ruszać dalej... Ayse nie postrzegała jej jako koszmarnej. Widziała raczej kolejny znak, zwiastun, może zapowiedź. Być może Njored zinterpretowałby to lepiej.

Nie był jednak czas na to. Po początkowym porannym zaspaniu do młodej łowczyni dotarło, że coś jest nie tak. Nie bez trudu podniosła się na nogi, sięgając po łuk. Ptasi lot znaczył miejsce, z którego ktoś nadchodził. Północ. Czy to możliwe, by poprzedniego wieczoru ktoś dostrzegł ją na drodze? Nie była zbyt ostrożna, nie spodziewała się nikogo, kto miałby ją obserwować. Może jednak okolica nie była tak bezludna jak się wydawało. Nie można było też popadać w paranoję - może jednak nie wszystko, co napotkają musiało być złe i chcieć ich zabić?

Ayse podeszła to do Ragnara, to do Njoreda, wyrywając ich ze snu natarczywym poszturchiwaniem.
- Ktoś nadchodzi z północy. - obwieściła im na swój oszczędny sposób i zaczęła się powoli przeciągać, rozgrzewać stawy i mięśnie, by być choć trochę gotową na... cokolwiek się miało wydarzyć.
~ Najpierw rozmawiaj, potem strzelaj. ~ powtarzała sobie.
Ktokolwiek nadchodził, nie musiał mieć przecież złych zamiarów. Ostrożności jednak nigdy za wiele.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 26-09-2013, 21:11   #26
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Plemię ma tylko jednego Tana.

Słowa szepczącego odbijały się echem w głowie szamana długo po ich zapadnięciu. Winny go drażnić i niepokoić. Winny nakłonić do rywalizacji między bliźniakami albo nawet i zasiać ziarno niezgody wśród rodzeństwa. Jednak tak się nie działo. Spokojna bariera umysłu chłopaka nie pozwoliła zaatakować wątpliwościom. On wiedział kto z nich mógł by stać się Tanem. To mu wystarczało.

Sen choć głęboki nie do końca wydawał się być błogim. Niematerialne istoty tańczące wkoło nie zdawały być się przyjazne. Co więcej ich herszt mierzył się z zamiarem starcia intruzów na proch, jednak jego eteryczne ciało nie napotykało oporów. Zrezygnowany w końcu wskazał im kierunek w którym mieli odejść. Nie byli tu mile widziani. Njored zastanawiał się czy powiedzieć rodzeństwu o wizji jaką miał we śnie, jednak postanowił ich nie niepokoić. Może powinien porozmawiać ponownie z nawiedzającymi i wypytać ich o okolicę? Ale skoro we śnie agresywnie się zachował, to czy przypadkiem nie będzie chciał go zaatakować ponownie? Z półsnu obudziła go siostra.
- Ktoś nadchodzi z północy.
- Co? Kto? - spytał sennie przecierając oczy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i szybko wstał sprowadzając się do porządku. W dłoni dzierżył swój kostur, zaś drugą skrycie trzymał w saszetce z czarnym proszkiem. Tak na wszelki wypadek.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 01-10-2013, 11:15   #27
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Rodzeństwo, z wyjątkiem sfatygowanego mocno Ragnara, szybko poderwało się ze swych wygniecionych w trawie posłań. Wilczym spojrzeniem sięgali już w głąb zacienionej kniei jaka rozciągała się nieco dalej, a skąd dochodziły niepokojące Ayse dźwięki.
Nagle w przód, przed linię drzew i chaszczy, wyskoczyła drobna postać odziana w skóry i nim przybysze jakikolwiek znak czy gest wykonać zdołali puściła w ich kierunku strzałę. Grot ze świstem ciął powietrze wbijając się w ziemię, kilka stóp przed wybudzonym rodzeństwem. Kolejna zaś czekała już naciągnięta na cięciwę.
- Broń wszelką porzućcie przybysze! A może darowane wam będzie życie.- potężny głos uderzył w nich wraz z wiatrem nadciągającym z północy. Zza pleców strzelca, w którym rozpoznali krótko ścięte dziewczę, wyłoniło się trzech, rosłych mężów o ciemnych brodach sięgających niemal pasa. Na swe potężne barki narzucone mieli grube, niedźwiedzie skóry. W dłoniach zaś ściskali żelazne topory. Gratka dla biednych podróżników jakimi byli teraz Asgvardowie... Cena jednak mogła być wysoka.
- To święte cmentarzysko Nagroldów. Mego klanu. I albo jesteśta głupcami co duchom się ośmielili narzucać albo węszyć w pobliżu mej wioski tu przyleźliśta.- to mówiąc zrzucił z ramienia oburęczny topór, opierając dłonie o jego trzonek. - Może przysłał was ten chuj blady ze wschodu, co myśli że już wszędzie, na ziemi Bogów i Wolnych Ludzi jest tanem tanów?
Brodacz wydawał się bardzo pewny swego, ślepym być trzeba jednak by nie odczytać z twarzy jego ziomków strachu. Byc może przed ziemią, na której stali a jaka miała być nawiedzona? A może przed potomkami gigantów, co groźbami teraz straszył wódz?
Na zastanawianie się czasu wiele nie było. Jeszcze mniej niż sądzili, bowiem szybko uwagę Ayse i Njoreda zwrócił hałas w runie lasu, nieco bardziej na prawo. Próbowano ich okrążyć? Kolejny patyk strzelił pod czyjąś nieostrożną stopą, zaś wódz stał dalej twardo wpatrzony w przybyszy, tak jakby nie słyszał niezgrabnych podchodów.
Ciche warknięcie... Raz jeszcze trzask chrustu. Z lasu, bardziej z prawej wyskoczyły trzy wilczury ostrożnie stąpając przez trawę polany. Skórzane opaski na ich karkach świadczyły zaś o tym, że nie jest to dzika wataha, która przypadkiem trafiła na ludzkie spotkanie.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 01-10-2013 o 13:54.
Mizuki jest offline  
Stary 01-10-2013, 21:32   #28
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Spojrzenie wilczych oczu Ayse śledziło lecącą strzałę. Pruła uparcie powietrze, by wylądować kilka stóp przed nimi. W zasadzie określenie "strzała" było tutaj wielkim nadużyciem. Był to tylko zaostrzony, prostowany patyk, udający strzałę. Owszem, patykiem również można zabić, ale nie z takiej odległości. Łowczyni szybko oceniła przeciwniczkę. Niepewne ruchy, dziwny uchwyt na łęczysku.
~ Amatorka. ~ przebiegło jej przez myśl.
Nawet jeśli miała w kołczanie strzały z poważnie mogącymi raniąc grotami, raczej nie byłaby ich w stanie wykorzystać. A już na pewno nie w takich warunkach. Ayse skategoryzowała zagrożenie ze strony tamtej jako znikome i wypatrywała kolejnej osoby, bo z pewnością dziewczyna nie przyszłaby bez wsparcia.

I tak jak przypuszczała - pojawili się kolejni. Trzech mężczyzn z żelaznymi toporami stanowiło zdecydowanie większy problem. Tylko nie bardzo mieli ochotę podejść bliżej. Tymczasem okazało się, że to jeszcze nie koniec. Ktoś próbował ich okrążyć. Ayse dostrzegła ruch kątem oka i jej uwadze nie uszło, że poza wilczurami w lesie jest jeszcze jakiś młodzik. Nie było czasu na planowanie, wymyślanie i wprowadzanie zamierzeń w życie. Zatem dziewczyna zareagowała jako pierwsza i postanowiła najpierw podjąć próbę rozmowy.
- Zabierzcie swoje psy, nikt nie chce nikomu nic złego uczynić. - odkrzyknęła mężczyznom, nie była jednak pewna, czy porywisty wiatr nie zagłuszył jej słów. W dowód dobrej woli rzuciła łuk na ziemię. I tak nie widziała większej szansy w ewentualnym starciu z wojownikami.

- Nie jesteśmy głupcami, nie węszymy nigdzie i nie mamy tana. Nawet nie wiedzieliśmy, że jest tu jakaś wioska! Duchy Nagroldów przyszły nam nocą na spotkanie i wskazały drogę w góry. - krzyknęła z całych sił, czując, że jeszcze trochę i zedrze sobie gardło. - Porozmawiajmy normalnie! Nie mamy złych zamiarów!
- Chciałeś ludzi to masz ludzi. - rzuciła już normalnym tonem do Ragnara.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 02-10-2013, 00:31   #29
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Njored cofnął się delikatnie widząc nadlatującą strzałę i choć nie dostrzegł grotu przezornie wolał nie ryzykować kontaktu z patykiem. Choć wątpił w niebezpieczeństwo wynikające z ostrzału wrogiej łuczniczki, nie mógł być pewny czy strzały czasem nie są otrute. Zresztą po co w ogóle narażać się na siniaki.

Większym problemem zaś okazało się trzech brodaczy z żelaznymi toporami. Nie mały majątek trzymali w dłoniach i choć hardo ich herszt się odzywał, zdawali się nie mieć najmniejszej ochoty jej wypróbowania w walce. No i dochodziła jeszcze sfora wioskowych kundli przez dzieciaka prowadzona. Na szczęście jego siostra również zauważyła brak niebezpieczeństwa ze strony strzelca oraz zagrożenie nadchodzące z południowo-wschodniej granicy lasu.

Ayse zareagowała pierwsza. Mógł się tego spodziewać, choć jej nerwowe i szybkie słowa okazywały słabość względem napastników. Njoredowi nie pozostało nic innego jak trzepnąć trzonkiem swego kostura Ragnara pod żebro by w końcu się przebudził i wstał.
- Sądzę, że i wam broń tu się nie nada, zaś spokojnie jak brat z bratem porozmawiać nam się uda. - zakrzyknął pewnym siebie głosem opierając się na swej ladze. Uspokoił się nieco. Napastnicy wpierw zaczęli mówić, oddając jeno strzał ostrzegawczy, a nie mordowali od razu bez słowa. To dobry znak.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 02-10-2013, 16:51   #30
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Strzała niepewnie wylądowała tuż u stóp Ragnara, wywołując przy tym dreszcze na jego ciele. Pamiętał bowiem opowieści starego Magnusona o tym, jak jaki chojrak z północy, podczas jednej z bitew został ledwo raniony w nogę. Ponoć wielki był jak dąb i silny niczym niedźwiedź. Nikt nie mógł mu sprostać w boju. Mimo to wrócił do ziemi, gdy jego drobna rana, a później cała kończyna zaczęły gnić.

Strach pomyśleć co może uczynić strzała. Nawet bez grotu.

Mimo woli, młodzieniec podkulił nogi, po czym przysiadł na zadzie, szczelnie otulając się płaszczem.

Rzut oka na nieznajomych wystarczył, by całkowicie odechciało mu się walczyć. Trzech rosłych chłopa z żelazną bronią. I to paskudną bronią. Widział nieraz rany z tego rodzaju oręża. Były poszarpne, ogromne i cholernie ciężko się goiły. Do tego dochodzą złamania...

Ragnar nie posiadał przy sobie niczego do samoobrony, bowiem zostawił łuk i włócznie zawinięte w skóry pod drzewem.
Zaklął w myślach, pomimo niechęci do walki z nieznajomymi.

-Dobrze gada. - Ragnar wskazał podbródkiem siostrę. - My nie chcieli nikogo obrazić. Peeee... - Począł intensywnie mielić ozorem, najwyraźniej szukając właściwego słowa. - Peeeraaa... Pertrrraa... eee... jesteście głodni?
 

Ostatnio edytowane przez Glyswen : 02-10-2013 o 16:53.
Glyswen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172